Walka po walce! Wielka zapowiedź sylwestrowego RIZIN.40
W 2022 roku sylwester jest taki jak zawsze – a więc z wielką, kończącą rok, galą RIZIN, ale jest jednak trochę inny, bo rozpiska, jaką przygotowali organizatorzy (z dużym udziałem Bellatora) jest wyjątkowo godna uwagi. Warto również odnotować powrót zawodników z zagranicy, co dało mieszankę wybuchową i potencjalnie materiał na jedną z najlepszych gal ostatnich lat. Zapraszamy więc do przeczytania zapowiedzi KAŻDEJ z piętnastu walk z karty. Od pierwszej do ostatniej.
Słowem wstępu (Jan Niwiński)
Dawno nie czekałem na sylwestra tak bardzo jak teraz. Pierwszy od lat sylwester RIZIN nieograniczony zasadami kwarantanny, gdzie można było sprowadzić zagranicznych zawodników. I Japończycy dowieźli. Dużo walk, mecz Bellator vs Rizin, transmisja bez geoblokady. Puszczając w odmęty niepamięci abominację jaką była wrześniowa transmisja Super Rizin, po raz pierwszy wydarzenie spod szyldu japońskiego giganta będzie można zobaczyć na żywo w polskiej transmisji – jak poinformował tygodnie temu Patryk Prokulski, gala RIZIN40 zostanie pokazana na żywo przez TVP Sport!
Razem z Danielem od lat przygotowujemy dla was zapowiedzi ze świata giganta JMMA i w tym roku nie mogło być inaczej. Mamy nadzieję, że ci z was, którzy dopiero zaczną swoją przygodę z tym wspaniałym światem nie zostaną przytłoczeni. A ci z państwa, z którymi witamy się ponownie – miło nam!
Pozostaje tylko zadać jedno zasadnicze pytanie – czy są państwo gotowi na (nie)odrobinę przemocy?
JAK OGLĄDAĆ? (Daniel Dziubicki)
Po wielu zawirowaniach okazało się, że całą galę NA ŻYWO na stronie i aplikacji pokaże TVP Sport!!! Z racji, że główną część otwiera pojedynek Gadżiego Rabadanowa z Kojim Takedą, biorąc pod uwagę politykę TVP Sport dotyczącą rosyjskich sportowców, to jedyna walka, której widzowie nie zobaczą. Start gali od 6:00, natomiast części głównej (planowo) od 10:00, ale biorąc pod uwagę japońską produkcję, wątpliwe jest, że RIZIN vs. Bellator wejdzie wcześniej niż o 11:00.
Jest jeszcze jedno wyjście, które ja [DD] zastosowałem, gdy jeszcze nie był pewny los transmisji w Polsce i . Abema.tv jest jednym z oficjalnych nadawców PPV na Japonię, ale swoją ofertę ma objętą blokadą terytorialną. Kluczem do sukcesu jest jednak tutaj VPN, który przydziela japońskie IP i pozwala zapłacić za transmisję w jenach i ją spokojnie obejrzeć. Zakładając jednak, że jest to obchodzenie blokad, to nie jest w stu procentach legalne wyjście, ale z drugiej strony nie ma bardziej przepisowej metody. Cena PPV na Abemie to 4000 jenów (ok 130 zł).
No, to przechodzimy do konkretów.
62 kg: YUSHI vs. Tatsuya Nakazawa (specjalne zasady – 3×3 min)
Daniel Dziubicki: YUSHI to były kickbokser, kulturysta, a obecnie zawodnik MMA i wielobranżowy biznesmen. Po raz pierwszy szerszej publice przedstawił się w ostatniego sylwestra, kiedy stanął naprzeciwko debiutującego Koty Miury. Co prawda przegrał walkę po soccer kicku, ale od tamtej pory zdążył zawalczyć dwukrotnie i pokonać swoich przeciwników. Nie przedstawia on na dzisiaj szalonej wartości sportowej, natomiast jest szalenie kolorową postacią z zamiłowaniem do mody, co też widać w niektórych jego wyjściach i kreacjach ringowych. Potrafi wymieniać ciosy w stójce, ale także poddawać rywali, chociaż żaden z nich nie był specjalnie doświadczony.
Podobnie jest z Tatsuyą Nakazawą. To fajter, który większość walk stoczył ponad 10 lat temu na gangsterskich galach The Outsider. W 2018 roku przypomniał o sobie udziałem w dziesiątym turnieju Ganryujima, przegrywając przed czasem w pierwszym pojedynku. Generalnie zbyt wiele się nie możemy dowiedzieć z tamtej walki poza tym, że preferuje wymiany uderzeń, też niejednokrotnie w przeciwnika wpadając. Wydaje się jednak, że Yushi może początkowo iść na wymiany, podobnie jak z Zenkim i jak nie będzie szło, to najwyżej skończy walkę w parterze. Można jednak w ciemno obstawiać, że tutaj po raz kolejny nie dojdzie do decyzji.
71 kg: “Black Panther” Noah Bey (1-2) vs. Sho Patrick Usami (5-1)
Daniel Dziubicki: Konfrontacja dwóch strikerów, z czego Black Panther to urodzony w Stanach Zjednoczonych, ale wychowany w Japonii adept karate kyokushin, który jest mistrzem kickbokserskiej organizacji RISE. Do MMA trafił dzięki współpracy RISE i RIZIN, kiedy niespodziewanie na RIZIN.28 w Tokyo Dome stanął naprzeciwko Satoshiego Yamasu. Co prawda przegrał przez faule, ale pokazał się z rewelacyjnej strony, przez co startów w MMA pojawiło się więcej.
Usami z kolei także zaczynał od kyokushinu, zdobywając kilka juniorskich tytułów, ale jezcze w szkole średniej przerzucił się na boks, w którym także odnosił sporo sukcesów i brał udział w mistrzostwach świata. Nie udało się jednak osiągnąć celu, jakim była kwalifikacja na igrzystak w Tokio, więc postanowił spróbować sił w MMA. Karierę pozwoliła mu rozkręcić wygrana w reality show Abemy „Kakuto Dreamers”. Potem Shooto i nieudany występ na gali Pound Storm, a później wielka szansa, jaką był udział w azjatyckim turnieju Road to UFC. Przed czerwcowym pojedynkiem z Anshulem Jublim Japończyk nie zrobił jednak wagi i został wycofany. Potem w październiku nastąpił debiut w RIZIN, w którym pokonał weterana Shinjiego Sasakiego.
Czy ta walka ma szanse trafić do parteru? Otóż nie za bardzo. Obaj są wykwalifikowanymi uderzaczami i nie kwapią się ewidentnie do schodzenia na dół. Wychodzi więc na to, że o wygranej „będą decydowały pięści, będą decydowały nogi”, cytując klasyka. Obaj do tej pory walczyli trochę inaczej. Usami z lekko opuszczoną gardą, zazwyczaj dużo obserwuje rywala i czeka na odpowiedni moment do wypuszczenia kombinacji, albo jednego, nokautującego uderzenia, jak w ostatnim występie z Sasakim. Nie kopie też powyżej pasa.
Noah zupełnie inaczej zachowuje się gdy walczy w kickboxingu, a inaczej gdy bije się dla RIZIN. W kickboxingu jest bardzo ofensywnym zawodnikiem, często sięgającym po swój background kyokushin, a warto też nadmienić, że dwie ostatnie konfrontacje przegrał, ale na topowych galach na świecie, z absolutną czołówką kategorii -70 kg w Japonii. W MMA? Do tej pory rywalizował głównie z przeciwnikami, którzy za cel mieli położyć go na plecach, ale w miedzyczasie trafił się pojedynek z brawlerem Darrylem Lokoku. Za każdym razem amerykańsko-japoński karateka krążył przy linach, ostrożnie atakując.
Lokoku znokautował przy jednej z wymian, wyprowadzając kontrę, ale tam także nie dyktował tempa, choćby z uwagi na różnicę rozmiarów. Z kolei z Takedą czy nawet w debiucie z Yamasu pchanie się z kombinacjami do przodu oznaczałoby szybkie trafienie do parteru, więc taki styl absolutnie ma rację bytu. Jak będzie z Usamim po drugiej stronie ringu? Czy majac naprzeciwko technicznego strikera Black Panther będzie przypominał siebie z ringu kickbokserskiego, czy też będzie kontynuował taktykę czekania na kontry?
66 kg: Chihiro Suzuki (9-3) vs. Yoshiki Nakahara (17-5)
Jan Niwiński: Spełniło się życzenie wielu kibiców japońskiego MMA. Perspektywiczny Chihiro Suzuki, zawalczy z naprawdę wymagającym rywalem. Przeciwnikiem 23-latka będzie Yoshiki Nakahara, weteran ONE Championship oraz Pancrase.
Suzuki zaczynał przygodę ze sportami walki od MMA. W wieku 17 lat toczył już amatorskie boje, w tym w turnieju zorganizowanym przez RIZIN przy okazji gal World Grand Prix z 2016 roku. Od ukończenia 18 roku życia, Suzuki walczy zawodowo – najpierw związał się z Pancrase gdzie stoczył siedem pojedynków, w tym pięć wygranych. Po wygranej na punkty z Kyoheiem Sugiyamą, zajął się karierą kickboxerską – chciał odpocząć od potężnego cięcia wagi jakie spotkało jego dorastające ciało w pojedynkach dla Pancrase. Efektem jest dwanaście pojedynków, w tym zdobycie pasa KNOCK OUT. Po powrocie do MMA,
Suzuki wygrał cztery z ostatnich pięciu pojedynków. W walkach jest bardzo poukładany i myśli jak typowy zawodnik mieszanych sztuk walki. Rywal jest lepszy w uderzeniach jak Kyohei Hagiwara? Weźmie go do parteru i tam podda. Przeciwnik to sprawny grappler? Będzie bity stójce. Przekrojowość 23-latka połączona z kickboxerskim doświadczeniem daje nam podstawy do wróżenia mu dobrej kariery. Pozostaje jeszcze pytanie – jak poradzi sobie w starciu z naprawdę doświadczony i mocnym fizycznie zawodnikiem?
Bo tego rodzaju człowiekiem jest Yoshiki Nakahara. 30-letni mańkut meldował się w ringach i klatkach 22 razy – prawie dwakroć więcej niż rywal. Reprezentant Mach Dojo ma walki dla dużych organizacji jak ONE. Tam mierzył się z klasowymi rywalami i jedynym, który miał okazję go pokonać, był wybitny chwytacz, Garry Tonon. Japończyk to świetnie poukładany pięściarz – czuje dystans, wie jak przepuścić ciosy, idealnie pracuje w kontrze przednim prawym, używając go jako stopera jak i do kontry. Kombinacje 30-latka to klasyczne pięściarskie 1-2, sporadycznie tylko Yoshiki wychodzi poza utarty schemat. Stara się raczej bić w jedną płaszczyznę. Aczkolwiek trzeba pochwalić jego arsenał i kreatywność.
Na ostatnim numerowanym RIZIN popisał się fenomalnym nokautem, kiedy to odwrócił chcącego go obalić Akirę Haraguchiego do narożnika a następnie poczęstował soczystym łokciem, po którym rywal zwalił się z nóg. Wykończenie soccer kickiem było w takich chwilach formalnością. Nakahara nie da się łatwo obalić a patrząc na lata kariery, w stójce będzie stanowił poważną przeprawę dla młodszego rywala.
Na papierze faworytem powinien być Nakahara. Będzie silniejszy gdy walka przejdzie do aspektu zapaśniczego, a w wymianach na pięści i nogi jego naturalna czutka dystansu oraz skuteczna do tej pory kontrofensywa powinny przynieść mu zwycięstwo. Jeśli Suzuki chce wygrać, musi przenieść walkę na ziemię i tam zdobyć plecy. Ale o to będzie ciężko.
71 kg: Johnny Case (27-9-1) vs. Nobumitsu “Tyson” Osawa (14-6)
Jan Niwiński: Na papierze w tej walce miał być to kandydat do walki roku. Niestety 21 grudnia dowiedzieliśmy się, że Luiz Gustavo nie przystąpi do pojedynku z powodu kontuzji. Organizacji Nobuyuki Sakakibary nie pozostawiła Johnego Case’a bez partnera do tańca i jego nowym rywalem jest zawodnik z ponad 10-letnią historią w najstarszej organizacji MMA na świecie a więc Shooto – Nobumitsu Osawa, znany z ringowego pseudonimu jako Tyson.
Case spróbuje przerwać passę trzech walk bez zwycięstwa. W swoim stylu prezentuje wiele podobieństw do niedoszłego rywala – jest tak samo agresywny i równie często korzysta z obszernych ciosów w trakcie szarż. Tym co odróżnia go jest dużo większa intensywność ciosów prostych do układania sobie akcji. Świetną bronią jest prawy kontrujący, bardzo często siadający czy to w starciach z Yusuke Yachim czy… z obecnym mistrzem RIZIN, Roberto de Souzą! W swoich starciach dla UFC Case świetne przechwytywał też nogi rywali przy kopnięciach do obalenia…
A jak używaniu nóg mowa – Case ma rozległy wachlarz kopnięć, niskich frontalnych czy też wysokich. Z zastrzeżeniem że te ostatnie często nie lądują na głowie a bardziej w okolicy barku rywali. Amerykanin powinien też mieć lepsze przygotowanie kondycyjne od swojego rywala – ma za sobą pełny obóz przygotowawczy. Z wielkich minusów Case’a jest styl walki. Lata posiadania otwartej gardy gotowej do bitki sprawiły, że Amerykanin gorzej znosi ciosy, co może być zgubne w momencie kiedy trafi na kogoś z mocnym uderzeniem.
Bo co by tu nie mówić, “Tyson” Nobumitsu uderzyć potrafi. Z 13 wygranych walk dla Shooto aż 7 kończył przez nokauty. Niezwykle widowiskowy był ten na Maksie Sugimoto, gdzie szybko skontrował szarżującego rywala. Mało tego, 36 latek z dobrej strony pokazał się lata temu na RIZIN 14, stając naprzeciwko Tofiqa Musayeva. Japończyk naruszył Azera kilkoma naprawdę soczystymi kontrami w tempo. Bardzo dobrze radzi sobie również w dystansie kickboxerskim. Na szczególną uwagę zasługują niskie kopnięcia rzucane z zakrocznej nogi. Są mocne i celne, bite zarówno w wariancie wysokim na udo jak i niskim na łydkę. Tyson lubi wpadać w bijatyki – nisko trzymana garda zachęca wręcz do wdawania się z nim w wymiany. Wielu wykorzystywało mankamenty defensywne Japończyka – warto wspomnieć chociażby Yamato Nishikawę, który umiejętnie pracował prostymi w okolicy kości nosowej Nobumistsu. Warto dodać że 36 latek ma doświadczenie w zapasach z czasów liceum ale bez większych sukcesów na scenie krajowej.
Na papierze technicznie więcej argumentów ma Case – pełny obóz przygotowawczy na pewno pomaga w aspekcie kondycyjnym. I na niego też postawię w kontekście typu. Sens w tym, że jeśli zobaczę absurdalnie wysoki kurs na Tysona to się skuszę zaryzykować – za dobry counter puncher z bombą by przepuszczać.
61 kg: Yuki Motoya (32-9) vs. Rogerio Bontorin (16-4)
Jan Niwiński: Swego czasu będący częścią top 10 wagi muszej Rogerio Bontorin zadebiutuje w ringu RIZIN. Tym samym po raz drugi spróbuje swoich sił z podbojem JMMA – w 2017 zastopował go Michinori Tanaka, a tym razem spróbuje to zrobić wyborny grappler, Yuki Motoya.
Bontorin nie jest przesadnie skomplikowanym zawodnikiem – to silny fizycznie zawodnik starający się wykorzystać przewagę masy nad rywalami. Na ziemi nie bedzięmy podziwiać jego kunsztu grapplerskiego, skupi się raczej na kontroli i metodycznym ground and pound. Formuła Rizin może niekoniecznie mu odpowiadać – ostatni raz w ringu Bontorin walczył w czasach amatorskich, a w większości swoich występów jednym z jego podstawowych założeń taktycznych było wciskanie rywali w ściany klatki.
Brazylijczyk to zawodnik z masą wad – jest powolny, jego walki w wadze muszej w UFC wyglądały często, jakby ktoś go spowolnił. I nie jest to nawet wina naprawdę niewielkiego baku paliwa – to jest kompletnie oddzielna wada. Jeśli walka dotrwa do trzeciej rundy, Bontorin będzie miał bardzo mało do powiedzenia. Oczywiście musimy wziąć poprawkę na brak USADA w obecnych przygotowaniach ale nie spodziewam się rewelacji. Mówiąc o negatywach, do tych trzeba zaliczyć zapasy. O ile ofensywnie ma arsenał wycięć i wejść w nogi, tak jego defensywa jest mocno kulawa. Obalali go Bibulatov, Borg, dawał się przetaczać Royvalowi. Tak długo jak Brazylijczyk nie znajdzie się na górze do metodycznego obalania, jest bezradny.
A to zła wiadomość przed walką z Motoyą. Yuki to obecnie top 5 najlepszych chwytaczy w RIZIN. Były mistrz DEEP na ziemi jest diabelsko niebezpieczny głównie z uwagi na swoją aktywność. Gdy w ostatniej walce na Rizin Landmark 4 został sprowadzony w pierwszych sekundach walki przez świetnego zapaśnika, Kazumę Kuramoto, to od razu zapiął trójkąt nogami by z niego przejść do próby dźwigni na kolano, która to dała mu powrót do stójki. Jak mowa o walce z Kuramoto, to warto odnotować, iż Motoya praktycznie nie dał mu chwili kontroli na macie. Najmocniejszą stroną grapplingu Japończyka jest zdobywanie oraz kontrola z pleców. Nie ma pozycji z której Yuki nie da rady zdobyć tego. Dodatkowo o ostatnim czasie bardzo poprawił płaszczyznę uderzaną. Jest jeszcze aktywniejszy, prawa zakroczna noga sięga korpusu rywala bardzo często. Yuki robi świetny użytek ze swoich kolan, zwłaszcza gdy trzeba pracować, legalnymi tylko na dalekim wschodzie, kolanami na głowę w parterze. Kondycyjnie też wygląda świetnie, potrafi trzymać wysokie tempo walki nawet i w końcowej rundzie, czego przykładem była jego wojna na wyniszczenie ze wspomnianym Kuramoto. Jest też niesamowicie wytrzymały w tym – nie został nigdy znokautowany na czysto. Jego jedyne dwie prażki to przerwanie lekarskie i odmahanie przez sędziego walki z Takizawą, kiedy to Motoya nie miał innego pomysłu na obronę przed szarżą Kenty niż ucieczka za liny.
Motoya poradził sobie wybornie z o wiele lepszym zapaśnikiem niż Bontorin w swojej ostatniej walce i wydaje mi się że czeka nas kolejny występ w jego wykonaniu.
Ren Hiramoto vs. X – specjalne uderzane zasady
Daniel Dziubicki: Kolejny raz RIZIN stosuje taktykę „mr X”, tym razem w tajemnicy zachowując rywala dla Rena Hiramoto. Nie mogąc dopiąć paru innych zestawień, organizatorzy poprosili więc byłego zawodnika K-1 czy nie mógłby wspomóc tegorocznej sylwestrowej rozpiski. Z racji tego, że Hiramoto nie wyleczył w pełni kontuzji kostki, prawdopodobnie będziemy mieli do czynienia ze zmodyfikowanym boksem, do którego dodane mogą zostać backfisty, małe rękawice, czy ew. łokcie. Rywal zostanie ogłoszony dopiero w dniu walki, czy nawet tuż przed samym pojedynkiem. Kto może stanąć po drugiej stronie ringu? W gronie kandydatów są Takanori Gomi, mający już doświadczenie w podobnej rywalizacji, będący poza kontraktem Takeru, mający tonę charakteru YA-MAN, byli mistrzowie K-1 Yuta Kubo i Rukiya Anpo, czy też Kyohei Hagiwara, z którym Hiramoto prowadzi wymianę „uprzejmości”. Póki co, możemy tylko zgadywać i raczej nie ma co szukać przecieków, bo przez te parę lat żaden do tej pory nie ujrzał światła dziennego.
57 kg: Hideo Tokoro (35-31-1) vs. John Dodson (22-13)
Jan Niwiński: Walka dwóch uznanych weteranów światowej sceny MMA. 45-letni Hideo Tokoro, były zawodnik wielu uznanych dla japońskiej sceny marek – Rings, Pancrase, K-1 czy Dream. Zmierzy się on z byłym pretendentem do pasa UFC, Johnem Dodsonem.
68 walk zawodowych – tak obecnie prezentuje się sportowe CV Hideo Tokoro. W czasie swojej ponad dwudziestoletniej kariery urodzony w Gifu Japończyk miał dwa główne pseudonimy, które idealnie oddają charakter jego walk – “Mały Volk Han” oraz “Magik ringu”. Przez lata jego największą zaletą był szeroki arsenał, głównie dźwigni i szybkiego działania na ziemi. Cytując pewnego znajomego z Twittera, po wystepach Tokoro boli nas potężny pro-wrestling, bo z tego ewidentnie wywodzi swój styl walki 45-latek. I wciąż pozostaje groźny, o czym boleśnie przekonał się srebrny medalista olimpijski, Shinobu Ota, którego Tokoro zaskoczył swoją firmową już balachą. Ba, w swojej ostatniej walce z niezwykle utalentowanym Makoto Shinryu miewał naprawdę dobre momenty przy atakach na nogi różnego rodzaju dźwigniami – od prób przeprostu po popularne skrętówki. Nie dał się również znokautować wybitnemu uderzaczowi, Tenshinowi Nasukawie w ich bokserskim meczu w czerwcu zeszłego roku.
Japończyk więc, mimo że jest poza prime, potrafi sprawić sporo emocji. Nie mniej, największą wadą jest jego garda – w MMA Tokoro zbiera całkiem dużo. Trzynaście razy sędziowie przerwali pojedynek za sprawą ciosów spadających na twarz Hideo. Dodatkowo, już od czasów K-1 Heroes jego zapasy i kondycja są mocno podejrzane by powiedzieć dyplomatycznie. Jasne, zdarzają mu się udane obalenia, ale nie jest tajemnicą, że od połowy drugiej rundy – jeśli do takowej dojdzie – będziemy obserwowali maraton nieudanych, wręcz desperackich prób sprowadzeń.
Po drugiej stronie barykady mamy dwukrotnego pretendenta do tytułu mistrzowskiego UFC, finalistę czternastego turnieju The Ultimate Fighter, Johna Dodsona. A zarazem kompletne przeciwieństwo Japończyka. Tak jak Tokoro większość swoich walk kończył przez poddania, tak Amerykanin lubuje się w nokautach. Ustawiony z odwrotnej pozycji, Dodson to od zawsze polegał na swojej szybkości. Niezależnie czy mówimy o czasach jego występów w wadze do 125 czy 135 funtów, Amerykanin posiadał kosmiczną przewagę szybkościową wynikającą ze świetnego poruszania się na nogach, z której wychodziły jego nokauty. Nawet początek walki z o wiele młodszym Piotrem Janem, późniejszym mistrzem wagi koguciej, pokazywał że w Dodsonie ciągle tli się ta sama dynamika.
Wracając na moment do porównania ze swoim nadchodzącym rywalem, to o ile Hideo Tokoro jest podejrzany zapaśniczo, tak zapasy Dodsona zostały przetestowane i to całkiem niedawno. Tylko dwa razy udało się Merabowi Dvalishvilemu obalić Amerykanina. Dwa razy… na dwadzieścia. Szalona statystyka, zwłaszcza że później tylko Jose Aldo miał lepszą obronę sprowadzeń przeciwko Merabowi. Czy Dodson ma jakieś wady? Owszem – nie jest najsilniejszym zawodnikiem. Odbijają się na nim jego lata w sporcie, zwalnia w końcowych rundach, traci na swojej aktywności. Ale ciągle wygląda tam lepiej niż rywal.
Na papierze jest to “klasyka do kwadratu” – dwóch uznanych weteranów, jeden woli się bić, drugi woli poddawać. Jeden dobrze broni obaleń, jeden będzie robił wszystko by w te nogi wejść. Nie jest to jednak szczególnie skomplikowane do typowania – Dodson powinien ustrzelić Tokoro, najpóźniej w drugiej rundzie.
120 kg: Tsuyoshi “Sudario” Kamiyama (6-1) vs. Junior Tafa (3-0)
Daniel Dziubicki: Naprzeciwko dwóch zawodników, który nieczęsto kończą swoje walki decyzją. Mało tego, ani Tsuyoshi Sudario ani Junior Tafa w MMA nie zostawili dotychczas losów swoich pojedynków w rękach sędziów. Tafa to były kickbokser z siedmioma wystepami w Glory, oraz brat znanego z UFC Justina, z trzema występami zawodowymi w mieszanych sztukach walki, w tym ostatnim w Brave. Sudario to z kolei były sumita, który z powodów dyscyplinarnych musiał opuścić szeregi zawodników tradycyjnego japońskiego sportu. Trafił pod skrzydła legendy MMA Ensona Inoue i po zrzuceniu kilkudziesięciu kilogramów w 2020 roku zadebiutował w RIZIN. Po skończeniu w lipcu tego roku Hidekiego „Shreka” Sekine, Takanofuji oznajmił, że nie chce więcej mierzyć się ze swoimi rodakami. W październiku złamał nos rumuńsko- węgierskiemu fajterowi Janosowi Csukasowi a teraz zmierzy się z rywalem mającym podobne aspiracje, będącym na nieco wcześniejszym etapie kariery.
Kamiyama nie mierzył się nigdy z zawodnikiem o backgroundzie kickbokserskim. Wiele wskazuje więc na to, że głównym zadaniem podopiecznego Ensona Inoue będzie przeniesienie walki do parteru a tam kontrola i gnp. Aczkolwiek w siedmiu dotychczas stoczonych pojedynkach właściwie tylko raz oglądaliśmy próbę obalenia z jego strony i to nieudaną – równo z gongiem na koniec pierwszej rundy z Csukasem. Większość walk Sudario rozstrzygał w stójce, a jak kończył w parterze to zazwyczaj bywało to po uprzednim błędzie przeciwnika (nieudane obalenie Dylana Jamesa), albo po posłaniu go na deski (Csukas). Z drugiej strony Tafa of samego początku jest przez rywali nękany próbami sprowadzeń i przepychankami pod siatką, więc wejścia w nogi są mu raczej niestraszne. Inna sprawa jest, że w przypadku ringu może być łatwiej zapiąć np. klamrę zapaśniczą, bo między linami jest otwarta przestrzeń. Może jednak się zdarzyć, że były sumita podejmie rękawicę i przynajmniej przez jakiś czas będzie wymieniać ciosy, bo ma tu jedną przewagę – siłę uderzenia. Takanofuji wyłączał już światło pojedynczymi technikami, a dla porównania Australijczyk przed czasem kończy po kumulacji uderzeń.
61 kg: Naoki Inoue (15-3) vs. Kenta Takizawa (13-8)
Jan Niwiński: Na papierze jest to klasyczna konfrontacja zawodnika preferującego wymiany na pięści i nogi z zawodnikiem preferującym walkę na chwyty. Gdy jednak zagłębimy się w analizę pojedynku Naokiego Inoue z Kentą Takizawą, zobaczymy jak dalekie jest to od prawdy. Do walki miało pierwotnie dojść w lipcu na Rizin 37, ale wtedy Inoue doznał kontuzji.
Zacznijmy od Kenty. 28-latek to karateka który lwią część kariery przewalczył dla jednej z najstarszych organizacji MMA, Pancrase. Tam też dostał szansę walki o tytuł wagi koguciej z byłym finalistą pierwotnych turniejów Bellatora, Rafaelem Silvą. Walkę tą przegrał w pierwszej rundzie, Brazylijczyk potrzebował jednego obalenia by zrobić z Takizawą zapaśniczo co chciał. To samo Ulka Sasaki, który w drugiej rundzie wręcz desperacko poszedł po nogi, w próbie którą większość zawodników zablokowałaby bezproblemowo. Sprowadzony na ziemię Kenta praktycznie nie wstaje. Czasami uda mu się przetoczyć przeciwnika ale to tyle. Styl karateki z Yokohamy można podsumować następująco – jak nie ustrzeli przed byciem obalonym, to przegra. A ustrzelić ma czym. Świetnie porusza się na nogach, jest diabelsko szybki, potrafi zaskakiwać nieszablonowymi zmyłkami, przekrokami, kiwkami. Latające kolano które posłało spać Hayato Ishiiego, czy kombinacja kolano-sierpowy którym odciął prąd Toshinoriemu Tsunemurze to tylko wierzchołek góry lodowej arsenału Takizawy w stójce. Gdybyśmy postawili go naprzeciwko czystej krwi uderzacza bez zapasów, byłbym w stanie nawet powiedzieć, że Kenta to murowany faworyt i liczę że zobaczymy go w formule japońskiego kickboxingu.
Bo jeśli idzie o MMA, Naoki Inoue powinien tutaj rozdawać karty. Pomimo młodego wieku, Inoue ma już za sobą przygodę w UFC a także bogatą karierę w RIZIN. 25-latek dotarł do półfinałów zeszłorocznego Grand Prix w wadze koguciej, gdzie jego marsz został zatrzymany przez późniejszego triumfatora, Hiromasę Ougikubo. Inoue to zawodnik kompletny. Nie boi się walczyć na chwyty z innymi chwytaczami, a nawet z sukcesami potrafi ich poddać – ten los podzielili Shooto Watanabe czy Yuki Motoya. Podopieczny duetu Serra-Longo poprawił w ostatnich latach kickboxing – wymiany jakimi raczył się z wspomnianym już Ougikubo można oglądać bez końca, zwłaszcza praca długi prostymi w dystansie i kopnięcia na korpus. Dodajmy szeroki wachlarz wyhaczeń zapożyczonych z judo i dostajemy fenomenalnego do oglądania zawodnika MMA. Nie karatekę, Judokę, zapaśnika który próbuje się w tym sporcie na końcu kariery. Inoue to bez wątpienia jeden z najlepszych zawodników młodego pokolenia, który z racji na wiek i rozwój jaki prezentuje, rokuje na posiadanie naprawdę fenomenalnej kariery.
49 kg: Seika Izawa (8-0) vs. Si Woo Park (9-4) – finał GP
Daniel Dziubicki: Rewanż a za pojedynek sprzed roku z DEEP, kiedy Izawa pokonała Park jednogłośną decyzją. Z jednej strony aktualna mistrzyni RIZIN, która na rozkładzie ma dwukrotnie Ayakę Hamasaki, a z drugiej strony następczyni Seo Hee Ham w organizacji, która miała po drodze do finału mocniejsze rywalki, czym pokazała że znalazła się w tm miejscu w pełni zasłużenie. Izawa łącznie nie przewalczyła trzech rund w ćwierćfinale i półfinale, poddając Laurę Fontourę i Anastasiję Swietkowską. Z kolei Koreanka poradziła sobie najpierw z triumfatorką pierwszego turnieju do 49 kg, Kanną Asakurą, a następnie z Hamasaki, czyli z dwoma byłymi mistrzyniami. W obu tych pojedynkach pokazała się ze świetnej strony, obie walki prowadząc w idealny dla siebie sposób. Warto dołożyć jeszcze fakt, że w sylwestra rok temu Park pokonała Renę Kubotę, również prezentując bardzo wysokie fajterskie IQ.
W zasadzie plan na walkę obu zawodniczek nie będzie odbiegał od tego, co działo się w październiu 2021
podczas ich pierwszego spotkania. Japonka będzie dążyła do udanego obalenia, natomiast trenująca w
Krazy Bee reprezentantka Korei Płd. będzie starała się utrzymać na nogach. Główny czynnik stanowić
będzie więc obrona przed obaleniami Park. Treningi z Miyuu Yamamoto przyniosły efekt, co było widać
w dwóch ostatnich pojedynkach, gdy TDD funkcjonowało rewelacyjnie. Świetnie również czuje się z
góry, a gdy jakimś cudem znajdzie się na plecach, wtedy dość szybko wstaje. Do tego dołożyć trzeba
bardzo szybkie kopnięcia i skuteczność bokserską, a także solidne przygotowanie fizyczne. Izawa może
próbować pojedynczych prostych ciosów, które niejednokrotnie dochodziły do celu, ale nie będzie
specjalnie tego przedłużać, bo w październiku 2021 potrafiła zanotować knockdown po krótkiej serii
Koreanki. Podopieczna Kazunoriego Yokoty pewnie po jakiejś pięściarskiej akcji będzie dążyć do
parteru, aby wejść pod ciosem przeciwniczki. Pytanie, czy Park będzie w stanie obronić się przed tym i
ustawić sobie Izawę jak trzy ostatnie rywalki?
71 kg: Koji Takeda (15-3) vs. Gadzhi Rabadanov (18-4)
Jan Niwiński: Przed nami pojedynek, który powinien być sponsorowany przez podmiot pokroju All Nippon Airways. Zarówno Koji Takeda (znany w Japonii jako Suplex King) jak i Gadzhi Rabadanov uwielbiają łapać i rzucać. Istnieje też szansa, że dzięki temu dostaniemy pojedynek toczony w płaszczyźnie uderzanej a to będzie szalenie ciekawe!
Zacznijmy od Gadzhiego. 29-latek wywodzi się, ku zaskoczeniu absolutnie nikogo kto siedzi w sportach walki wystarczająco długo, z sambo bojowego. Co zatem zastaniemy w arsenale byłego pretendenta do pasa Eagles FC? Klasykę zapaśniczą – obalenia za dwie nogi, najlepiej na środku klatki (co będzie istotne ale o tym za chwilę), pracę prostymi i okazjonalnymi sierpami, na macie kontrola z okazjonalnym ground and pound, by sędzia nie podniósł walki do stójki. Okazjonalnie po umęczeniu rywala może połasić się na jakiś klucz na rękę albo plecy – to wszystko widzieliśmy już w walkach niemal każdego zawodnika z sambo jako stylem bazowym. Rabadanov nie wyróżnia się od jego rodaków niczym. Ba, jest nawet tak samo dziurawy – wielokrotnie w czasie jego walki ze Stevenem Sillerem na PFL można było odnieść wrażenie, że któryś z ciosów Amerykanina go podłączy. W pamięci mam też walkę z Kuatem Khamitovem z Fight Nights Global – Gadzhi tańczył tam na nogach od pierwszej rundy bo zbierał identycznie jak w swoich późniejszych występach. Mimo tego styl zawodników z sambo dalej jest nieprzyjemny (i dla rywali i czasami dla widzów). To co przemawia na korzyść Rabadanova to siła fizyczna, w tym argument pięści – sierp którym ściął Daniela Careya wygenerował o wiele większą siłę niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Ważny jest też arsenał zapaśniczy – Rosjanin dużo obala ze środka pola walki, nie wykorzystuje tak ścian klatki. Jest to o tyle istotne że, zgodnie z zasadami RIZIN, polem walki będzie ring, który odbiera wiele technik wykorzystywanych przez fanów stylu lay and pray. Przekonał się o tym Darrion Caldwell, były mistrz Bellatora, gdy próbował rywalizować z Kyojim Horigchim cztery lata temu.
Pytanie zasadnicze jednak brzmi – czy Koji Takeda da się obalić? Koji od szóstego roku życia trenował zapasy, zdobywając po drodze wszystko co się dało – mistrzostwa na szczeblu szkolnym, prefekturalnym a także wszelkie dostępne dla niego mistrzostwa krajowe. Mało tego, gdyby Takeda nie zainteresowałby się MMA w latach uniwersyteckich, prawdopodobnie spróbowałby swoich sił w kwalifikacjach olimpijskich i nie byłby w nich na przegranej pozycji. Zamiast tego Japończyk związał swoją przyszłość z klubem BRAVE, zarządzanym przez innego olimpijczyka, Kazuyukiego Miyatę. Koji świetnie wykorzystał swoje umiejętności zapaśnicze w dotychczasowej karierze. Walki Takedy to istny festiwal lotnictwa – Takeda sprowadzi walkę do parteru z narożnika, ze środka maty czy każdej części ringu. Na ziemi jego arsenał poddań jest ogromny – od kluczy na rękę po próby sleeper choke. Ćwiczenie zapasów od najmłodszych lat sprawiło, że Koji jest niesamowicie silny, prawdopodobnie będzie o wiele silniejszy fizycznie od swojego rywala. W stójce natomiast jest bardzo bitny – walka z Takasuke Kume to ciągle czołówka najlepszych bijatyk w historii RIZIN. Technicznie w stójce wiele mu brakuje, zwłaszcza w obszarze defensywy – przyjmował od Spyke’a Carlyle, od wspomnianego Kume, były mistrz DEEP generalnie nie słynie ze szczelnej gardy. Dosyć częstym zjawiskiem u Japończyka jest też wpychanie głowy na wysokości bioder i siłowanie się z rywalem, co naraża go na próby gilotyny – co też chętnie wykorzystał Spike Carlyle, dusząc go ciasnym duszeniem.
61 kg: Soo Chul Kim (18-6-1) vs. Juan Archuleta (26-4)
Daniel Dziubicki: Naprzeciwko siebie stanie dwóch niezwykle doświadczonych zawodników, którzy zdobywali już wiele tytułów. Archuleta to legenda King of The Cage. Amerykanin był tam zdobywcą pasów w czterech różnych kategoriach, a także jest byłym mistrzem Bellatora w wadze koguciej i pretendentem w piórkowej. Z kolei Kim był mistrzem FW ROAD FC i BW ONE. W koreańskiej organizacji zresztą nadal ma tytuł, tylko że w kategorii piórkowej.
Archuleta po nieudanej próbie zdobycia tytułu i odpadnięciu z GP Bellatora po pierwszej przegranej przez KO w swojej karierze, udanie odbił sobie te niepowodzenia w październiku na Enrique Barzoli. Natomiast Koreańczyk zaskoczył wszystkich, pokonując na wrześniowym RIZIN.38 zwycięzcę japońskiego GP, Hiromasę Ougikubo po świetnym pojedynku. Kim zrobił na tyle dobre wrażenie, że został oficjalnym reprezentantem japońskiego promotora.
Obaj początkowo będą chcieli sprawdzić swoje umiejętności stójkowe, bo obaj lubią wymieniać ciosy, ale mają różną charakterystykę. Archuleta uwielbia ganiać swoich rywali po klatce seriami uderzeń i bywa bardzo nieszablonowy dzięki gęsto kręconym technikom obrotowym, a także latającym kolanom, oraz… Saenchai kickom. Z drugiej strony fajter z Korei jest bardziej statyczny, ma węższą pozycję i trzyma się raczej środka pola walki, chyba że wchodzi w klincz, który jest jego mocną stroną, dzięki któremu wygrał już kilka pojedynków (jak choćby debiut w RIZIN w 2015). Nie jest też tak, że obaj kurczowo trzymają się stójki, bo potrafią pójść po nogi rywala i obrona przed obaleniami będzie tutaj jednym z kluczowych czynników. Archuleta to były zapaśnik I dywizji NCAA, ale Kim we wspomnianym pojedynku z Ougikubo całkowicie zneutralizował zapasy przeciwnika, z których przecież jest znany (wówczas 0 udanych sprowadzeń Japończyka!). Świetnie odnajdywał się do tego w ringu, co również może być bardzo istotne. Koreański zawodnik dobrze czuje się z góry w parterze, stabilizując sobie pozycję i jednocześnie używając gnp. Generalnie wydaje się, że stroną bardziej efektowną, chcącą pozostawić akcję na nogach będzie Archuleta. Kim może zneutralizować go klinczem albo zejściem na dół w charakterze kontry. Reprezentant Bellatora może nadziać się na jakąś kontrę jak z Pitbullem. Nie wydaje mi się jednak, że Soo Chul Kim będzie w stanie kontrolować dystans jak zrobił to jeden z braci Freire, czy Anthony Pettis.
57 kg: Hiromasa Ougikubo (25-6-2) vs. Kyoji Horiguchi (30-5)
Jan Niwiński: Ale to już było, chciałoby się rzec. Kyoji Horiguchi po raz trzeci skrzyżuje rękawice z Hiromasą Ougikubo. Po raz pierwszy walczyli w 2013, kiedy to Kyoji odebrał pas Shooto w wadze koguciej Hiromasie. Po raz drugi w 2018 na Rizin 11. Teraz na Rizin 40 dopełni się trylogia między nimi.
Kyoji ma za sobą nieudany powrót do USA. Był mistrz zarówno Bellatora i RIZIN najpierw dał się znokautować Sergio Pettisowi prowadząc na kartach, by później niejednogłośnie przegrać z obecnym finalistą Grand Prix wagi koguciej, Patchy Mixem. 32-latek z Takasaki wrócił na zwycięskie tory we wrześniu, nie bez problemu poddając w RIZIN w drugiej rundzie Kintaro. Pojawia się więc znak zapytania nad formą byłego dominatora wagi koguciej z Japonii. To dalej jest bez dwóch zdań jeden z najzdolniejszych zawodników z Kraju Kwitnącej Wiśni, posiadającego świetny timing, bardzo dobre zapasy, kontrolę dystansu i ekwilibrystykę parterową. Z drugiej strony, ciężki nokaut od Pettisa mógł naruszyć Kyojiego, czego efekty mieliśmy w walce z Kintaro – pierwsza runda była o wiele bliższa niż powinna, a jeden z ciosów wyglądał jakby trafił w punkt. Z drugiej strony, po chwilowej rdzy Horiguchi zrobił to co robi najlepiej – wykorzystał słabości rywala przeciwko niemu samemu. Po dwóch walkach z Ougikubo, raczej wie czego się spodziewać.
Hiromasa bowiem za wiele przez lata nie ewoluował. To dalej jeden z najbardziej gotowych do bitki zawodników za Japonii. Były mistrz Shooto w dwóch kategoriach wagowych wydaje się być w zasadzie podobny stylem do Kyojiego. Japończycy zmieniają pozycję w stójce, szukają zapasów gdy mają ku temu sposobność, nie stronią od wymian. Kyoji wydaje się być jednak w tym wszystkim po prostu… lepszy. Jest szybszy, ma dokładniejszą technikę, dużo dokładniejsze przygotowanie kondycyjne, większą precyzję uderzeń. Ougikubo na papierze jedynie wydawał się silniejszy fizycznie, co rozwiała druga walka, gdzie w parterze kompletnie nie mógł poradzić sobie z rywalem. Sens jednak w tym, że Hiromasa jest po najlepszym roku swojej kariery i świeżo co po wojnie roku z Soo Chul Kimem. Jeśli jest jakiś moment w jego karierze kiedy może wygrać ze swoim dawnym rywalem, to jest to właśnie teraz, kiedy forma Kyojiego po wyjeździe do USA stoi pod największym znakiem zapytania.
Horiguchi zapewne będzie faworytem tego pojedynku i mimo wszystko zakładam że go wygra. Ale jeśli ktoś, gdziekolwiek, znajdzie dobry kurs na Ougikubo, powinien spróbować to zagrać. To zbyt bitny i zbyt dobry zawodnik by go definitywnie skreślać.
66 kg: Kleber Koike Erbst (31-5-1) vs. Patricio “Pitbull” Freire (34-5)
Daniel Dziubicki: Mistrz RIZIN, były posiadacz pasa KSW kontra mistrz Bellatora i jedna z autentycznych legend amerykańskiej organizacji. Podobnie jak w przypadku walki Satoshiego z McKee wszystko zależeć będzie od płaszczyzny, w jakiej będzie toczyć się akcja. Ostatnia porażka Klebera to grudzień 2018 i niekorzystna decyzja z Mateuszem Gamrotem w KSW. Ostatni raz, gdy mieszkający w Iwacie Brazyliczyk został skończony? 2009! Z kolei Pitbull przed odpłynięciem z AJ McKee, w swojej kategorii wagowej nigdy nie przegrał przed czasem. Nie mierzył się jednak z tak mocnym parterowcem. Zapowiada się prawdziwe starcie na szczycie.
Patricio, podobnie jak jego dobrze znany już w Japonii brat, polega zdecydowanie na stójce. W ten sposób rozpracował McKee w rewanżu, podobnie jak Adama Boricsa, ale liczba poddań po jego stronie także robi wrażenie. Koike to, jak większość dobrze wie, parterowy ortodoks, podobnie jak jego kolega klubowy, Roberto de Souza. Od Satoshiego Kleber jednak różni się w paru aspektach.
O ile Souza, mimo ewolucji, nadal oszczędnie porusza się w stójce, tak byłemu mistrzowi KSW zdarza się powalczyć trochę dłużej na nogach i mało tego, powymieniać ciosy! Tak było m.in. w pojedynku z Ulką Sasakim, gdzie po stronie Brazylijczyka widzieliśmy kickbokserskie kombinacje, co pokazuje, że treningi z byłym pretendentem do pasa ONE, Hiroakim Suzukim mają odbicie w walce. Problem jest jednak taki, że to nadal nie jest poziom, który zrobi z Klebera all-roundera. Ze wspomnianym Ulką i Kyohei Hagiwarą początkowo miał bardzo duże problemy po trafieniu, ale w żadnym wypadku nie dał się skończyć. Warto wspomnieć, że Koike podejmował nawet wyzwanie w stójce z Mikuru Asakurą. Koniec końców jednak w pojedynku o mistrzostwo RIZIN z Juntaro Ushiku fajter Bonsai JJ podszedł już bardzo pragmatycznie i nie bawił się w kickboksera, robiąc to co umie najlepiej a więc pokazując parterowe umiejętności.
Co powinien zrobić Patricio Freire? To co Mateusz Gamrot, a więc trzymać przeciwnika na dystans i szukać okazji w stójce. Czy jest w stanie to zrobić? Zapasami dysponuje niezłymi, ale czy na tyle dobrymi by móc kontrolować tej pojedynek? Utrudnieniem dla niego będzie na pewno ograniczona przestrzeń, zmuszająca, aby mieć oczy dookoła głowy, bo Kleber będzie tylko czekał na moment, aby móc sprowadzić akcję do parteru. Tutaj dochodzimy do kolejnej rzeczy, która odróżnia Satoshiego Souzę od znanego nad Wisłą Koike – wciąganie do gardy. Jeżeli nawet Freire wybroni próbę obalenia, to jeszcze wcale nie kończy problemu, bo Kleber Koike z pleców skończył połowę swoich rywali w RIZIN. Uwaga na trójkąt! Freire co prawda ma także bardzo dużo walk wygranych przez sub i niebezpieczną gilotynę, ale w takie cuda akurat nie wierzę.
71 kg: Roberto „Satoshi” De Souza (14-1) vs. AJ McKee (19-1)
Obaj byli absolutnymi dominatorami w swoich kategoriach w swoich organizacjach. Satoshi dalej podtrzymuje swój status, bowiem sięgnął po pas RIZIN i dalej poddaje rywala za rywalem, będąc niepokonany od sierpnia 2020. McKee z kolei stracił tytuł z Patricio Pitbullem w kwietniu tego roku, ale przed tym przez 7 lat nikt nie mógł znaleźć na niego sposobu.
Amerykanin jest zdecydowanie bardziej wszechstronnym zawodnikiem. Potężne ciosy w stójce, niezłe zapasy i rzadko dający przeciwnikom miejsce na błąd parter. Z kolei Souza to magiczny wręcz parter i umiejętność wyciągnięcia techniki kończącej w najmniej spodziewanym momencie. Obaj mają po jednej porażce, ale miały one miejsce w zupełnie innym stylu. Brazylijczyk został ustrzelony ciosem podczas nieprzygotowanego wejścia w nogi przez Johnny’ego Case’a w 2019, a reprezentant Bellatora stracił swój pas w tym roku po pięciu rundach z Patricio Freire, przegrywając w stójce.
Sprawa tutaj jest bardzo prosta i wynik zależny jest od tego, gdzie walka będzie się toczyć. McKee umie co prawda w parter, ale nie może równać się z Brazylijczykiem. Ten z kolei poprawił nieco stójkę i czuje się w niej bardziej pewnie, co pokazał rewanż z Case’em, ale na dłuższą metę wymienianie uderzeń z takim rywalem jak Amerykanin może skończyć się źle. Jeżeli jednak mam typować, który teoretycznie może wyjść ze strefy komfortu, będzie to syn Antonio McKee. Nie mam jednak złudzeń, że jego zadaniem będzie nie dać się obalić i trzymać przeciwnika na dystans, z wyczuciem odpowiedniego momentu na decydującą akcję. Były mistrz Bellatora ma dobre sprowadzenia, ale dla Satoshiego nie ma to najmniejszego znaczenia, bo z pleców też jest piekielnie groźny, o czym przekonał się Tofiq Musaev.
Od 2019 roku młodszy z braci Souza ewoluował, bo akcje sprowadzające są dużo bardziej przygotowane, a umiarkowany rozwój stójki pozwolił związywać mocniejszych rywali walką, po czym następowało obalenie. Wcześniej bowiem kickbokserskie umiejętności były testowane głównie na tle parterowo zorientowanych rywali. Zawodnik Bonsai JJ opanował w bardzo wysokim stopniu sztukę przenoszenia akcji do parteru bez udziału narożników czy lin, a więc na środku ringu. Z tym może mieć z kolei problem McKee. Dużo mniejsza powierzchnia ringu niż klatki Bellatora (większej nawet od Oktagonu UFC!) może utrudniać dystansowanie w płaszczyźnie stójkowej, a brak siatki także nie sprzyja ewentualnemu (chociaż mało prawdopodobnemu) sprowadzeniu, by być z góry. Trzeba także pamiętać, że Brazylijczyk będzie miał przewagę fizyczną, bowiem McKee jest zawodnikiem wagi piórkowej.
Zobacz także:
Denis Załęcki w rozmowie z portalem FanSportu.pl skomentował ostatnią przegraną Mariusza Pudzianowskiego. Podczas XTB KSW 77 w Gliwicach doszło do walki legend. Pudzianowski skrzyżował rękawice z Mamedem Khalidovem. Walka zakończyła się już w pierwszej odsłonie.
Czy dojdzie do walki Krzysztof “Diablo” Włodarczyk vs Artur “Szpila” Szpilka w KSW? Ten pierwszy udzielił wywiadu portalowi TVP Sport, w którym przekonuje, że taka propozycja padła.