Mirosław Okniński Show w Oktagon Live! Nazwał Pudziana „wielkim czerwonym balonem”
Mirosław Okniński Show w Oktagon Live! Popularny w naszym kraju trener-celebryta prowadzący warszawski klub Akademia Sportów Walki był gościem ostatniego programu na Kanale Sportowym. Rozmowa była pełna bon motów.
I choć Mirosława Oknińskiego często trzeba traktować z przymrużeniem oka, to nie obawia się on wypowiadać głośno swojego zdania. Takie wyraził na przykład komentując walkę Krystiana Pudzianowskiego z Piotrem Szeliga na FEN 28.
Mirosław Okniński Show w Oktagon Live! Nazwał Pudziana „wielkim czerwonym balonem”
Walka Pudzianowskiego z Szeligą była co-main eventem gali FEN 28. Zakończyła się po drugiej rundzie. Do trzeciej Krystian Pudzianowski nie był w stanie wyjść – jak sam później tłumaczył – ze względu na kontuzję.
Trener Okniński nie ukrywa, że był zaskoczony rozstrzygnięciem tej walki. Jednakże na pocieszenie zaproponował FEN-owskiemu Pudzianowi walkę z jego młodszym synem – Aleksandrem, który ma… 14 lat:
„Myślałem, że brat wielkiego brata, bo Mariusza Pudzianowskiego nazywano kiedyś „wielkim czerwonym balonem”, wygra swoją walkę. Ale okazało się, że „mały czerwony balon” przegrał. Teraz rozumiem, dlaczego nie chciał zdecydować się na walkę z moim synem Adamem. Skoro przegrał z gościem, który się szykował dwa tygodnie, to z Adamem też by przegrał. Ale mam dla niego niespodziankę. Jest Aleksander, mój młodszy syn. Ma 14 lat i jest szansa, że brat wielkiego brata mógłby pokonać takiego rywala.”
Cała rozmowa z Mirosławem Oknińskim w Oktagon Live do sprawdzenia poniżej:
Zobacz także:
Dlaczego Pudzian przegrał z Piotrem Szeliga na gali FEN 28? Jest odpowiedź samego zawodnika, który wyjaśnił przyczyny niewyjścia do trzeciej rundy starcia z debiutującym w MMA byłym hokeistą.
Ile FEN sprzedało PPV na sobotnią galę FEN 28? To pytanie nasuwa się samo, zwłaszcza, że miniona impreza organizacji Fight Exclusive Night była debiutem w transmisjach PPV.
Uczestnicy drugiej walki wieczoru FEN 28 zostawili sporo serca w klatce. Wycieńczeni zawodnicy potrzebowali później pomocy medycznej.