Mateusz Borek zdradza nieznane kulisy walki Wilder-Szpilka: Nigdy tego nie zapomnę!
Trzy dni temu minęło dokładnie pięć lat od mistrzowskiej szansy Artura Szpilki (24-4, 16 KO). Wojownik z Wieliczki w Brooklynie zmierzył się z niepokonanym wtedy Deontayem Wilderem (42-1-1, 41 KO). Mateusz Borek po latach zdradził kulisy tego starcia.
Artur Szpilka był naszym następnym ciężkim, który dostał szansę walki o pas mistrza świata w kategorii ciężkiej. 31-latek dokładnie szesnastego stycznia 2016 roku w Brooklynie skrzyżował rękawice z Deontayem Wilderem (42-1-1, 41 KO). Polak do czasu nokautu pokazał się z naprawdę dobrej strony i sprawiał duże problemy mistrzowi.
Mateusz Borek zdradza kulisy!
Mateusz Borek w rozmowie z TVP Sport po latach zdradził kulisy pojedynku Deontaya Wildera (42-1-1, 41 KO) z Arturem Szpilką (24-4, 16 KO).
Już przed walką było gorąco. Chodzi oczywiście o moment, gdy Szpilka starł się z Amerykaninem. Słowa naszego reprezentanta są cytowane do dziś.
Chociażby. Na dachu wieżowca pięściarze mieli sesję zdjęciową przed walką, ale ponieważ było bardzo zimno, szybko zjechaliśmy kilka pięter niżej do sali, w której byli dziennikarze. Rozpoczęły się rozmowy kuluarowe, Artur stał ze swoją ekipą, a Wilder ze swoją. Przeprowadzałem wtedy wywiad z Arturem, ale czułem instynktownie, że może się coś wydarzyć, dlatego powiedziałem wcześniej Robertowi Szegdzie, mojemu operatorowi, by nie wyłączał kamery. Zaczęły się krzyki, Arturowi za chwilę włączyła się „małopolska grzałka” i doszło do szamotaniny. Wilder nie odpuścił, co dodatkowo podgrzało atmosferę tego pojedynku. Jako jedyni mieliśmy nagranie z tego zajścia. Przedstawiciele telewizji Showtime zapytali nas, czy udostępnimy im ten materiał. Wykonałem więc telefon do swego ówczesnego szefa, który się na to zgodził. Od tamtej pory mieliśmy z Showtime zupełnie inną relację, pozwolili nam normalnie pracować w samej hali.
Jak zachowywał się ”Szpila” parę dni przed walką i jak układało mu się z trenerem Ronnie Shieldsem…
Poleciałem do Nowego Jorku na tydzień przed galą i widziałem dokładnie, jak z dnia na dzień ta energia się w nim kumulowała. Cały czas powtarzał: „zobaczysz w sobotę. Będzie dobrze, zobaczysz!”. Kompletnie nie był zestresowany. Widziałem, jaką frajdę mu to wszystko sprawiało. Czuł, że otwiera się przed nim wielka szansa. Przede wszystkim, Artur był naprawdę w dobrej formie. Moim zdaniem, najlepszej w życiu. Pamiętam, jak pierwszego dnia wszedłem do hotelowego gymu, gdzie trafiłem akurat na tarczę Artura z trenerem Ronnie Shieldsem. Wiadomo jak to jest, pewne historie są mocno życzeniowe, ale po tym, co zobaczyłem na tej tarczy pomyślałem sobie: „kurczę, a może? A może jednak wydarzy się coś niesamowitego w tę sobotę?” (…) To był dobry duet, ale w pewnym momencie widocznie coś się wypaliło. Natomiast szalenie nie podobały mi się późniejsze wywiady Ronniego, w których opowiadał, że Artur nie był zawodnikiem kategorii ciężkiej, nie powinien walczyć o taką stawkę i że w ogóle poszedł do królewskiej kategorii po pieniądze. Szczerze, nawet jeśli trener tak myśli, to wolałbym, żeby nic nie mówił. Przed walką z Wilderem opowiadał, że Artur to czołówka wagi ciężkiej, a potem wziął swój procent, minęło parę lat i optyka kompletnie mu się zmieniła.
Moment nokautu i wielkie przerażenie na hali.
Przez długi czas, praktycznie do momentu zakończenia walki, jej przebieg był dla mnie bardzo optymistyczny, wręcz zadziwiający. Po ósmej rundzie miałem wynik 4–4, albo 5–3 w rundach na korzyść Szpilki, już dokładnie nie pamiętam. Artur udowodnił, że to co mówił przed walką, to nie było czcze gadanie, bo sprawił Wilderowi dużo problemów. Był dla niego bardzo niewygodny i przede wszystkim się go nie przestraszył. Miał bardzo dobry pomysł na walkę, ale mniej więcej od piątej rundy było widać, że Wilder poluje na swoją firmową akcję i nokautujący cios. Niestety, w końcu po wielu próbach, mu się to udało. Mimo tego finału, uważam, że to była najlepsza walka Artura w wadze ciężkiej (…) Obserwowałem to wszystko z odległości kilkudziesięciu centymetrów, bo siedziałem przy samym ringu. Bardzo wryło mi się w pamięć to, jak Artur, zupełnie mimowolnie, poruszył energicznie nogą. W zasadzie to była reakcja jego organizmu, bo przecież on już leżał nieprzytomny. Słyszałem jak Andrzej Fonfara pocieszał Kamilę, za chwilę w ringu pojawiły się nosze. Panowało ogromne podenerwowanie. Martwiliśmy się o zdrowie Artura, bo dla nas to nie był po prostu pięściarz, tylko kolega, którego znamy kilka ładnych lat.
Szpilka przetransportowany do szpitala. Kulisy tego co się działo w hotelu!
Nie wpuszczali tam z kamerą, dlatego pojechaliśmy do hotelu. Wszyscy w nerwach wyczekiwaliśmy jakichkolwiek informacji. Pierwsza pojawiła się około północy, że Artur zostaje na noc w szpitalu. Koło pierwszej dostaliśmy wiadomość, że jednak wraca. Za kolejne pół godziny, że definitywnie zostaje. Atmosfera była grobowa… Nagle, jakoś przed trzecią w nocy do sali, w której byliśmy, wszedł Szpilka w szpitalnym odzieniu i powiedział: „wszystko jest ok, poprosiłem lekarzy, żeby mnie wypuścili i się zgodzili”. Zrobiliśmy szybko wywiad, po czym Artur zaprosił nas do swojego pokoju. „Słuchajcie, bo ja ogólnie byłem przygotowany na party po zdobyciu pasa i szkoda, żeby się zmarnowało” – powiedział Artur, po czym wyjął z hotelowej lodówki ogromną miskę. W niej było chyba ze trzy kilogramy tatara z cebulką i jajkiem. Nigdy nie zapomnę widoku Artura w szpitalnym wdzianku i tą michą pełną tatara. Siedzieliśmy wtedy z nim do rana, analizowaliśmy pojedynek (…) Nie, zachowywał się normalnie. Nie jestem naukowcem, ale wydaje mi się, że jeżeli takie KO ma odcisnąć jakieś piętno na zawodniku, to wychodzi to po latach. Mam nadzieję, że u Artura nie wyjdzie to nigdy, choć muszę powiedzieć, że chyba nigdy nie widziałem tak ciężko znokautowanego polskiego zawodnika. Do tej pory najsmutniejszym obrazkiem dla mnie był widok zbitego Tomka Adamka po walce z Witalijem Kliczką, w której nadludzkimi siłami stał w ringu i nie chciał się poddać. W tym przypadku to była akcja w tempo, cios na cios, Artur był odwrócony i nie widział tego uderzenia Wildera.
Zobacz także:
Mike Brown główny trener Joanny Jędrzejczyk wypowiedział się o jej przyszłości. Amerykanin twierdzi, że JJ musi dostać dużą walkę
Na kolejną walkę Anzora Azhieva czeka wiele fanów. Reprezentant WCA Fight Team zdradził co go przekona