Leon Edwards o kulisach niedoszłej walki z Woodleyem: Powiedzieli, że muszę dostać się do Ameryki dziś!
Leon Edwards (18-3) miał zmierzyć się z Tyronem Woodleyem (19-4-1) w walce wieczoru jednej z niedoszłych gal UFC. Amerykańska organizacja chcąc ratować wydarzenie wywierała sporą presję czasu na Brytyjczyku.
Starcie „Rocky’ego” z byłym mistrzem wagi wagi półśredniej pierwotnie miało być walką wieczoru gali UFC w Londynie zaplanowanej na 21 marca. Tydzień przed galą zdecydowano jednak o… przeniesieniu jej do Stanów Zjednoczonych.
Zakaz lotów z Europy do Stanów Zjednoczonych od poniedziałku 15 marca został rozszerzony o Wielką Brytanię i Irlandię. W związku z tym w niedzielę 14 marca Edwards musiał w trybie pilnym do końca dnia wylecieć do Stanów Zjednoczonych. Zawodnik opowiedział o tym w rozmowie z Adamem Catterallem z BT Sport.
„Położyłem się spać w sobotę wieczorem i w niedzielę o dziewiątej obudził mnie telefon od mojej grupy menadżerskiej. Powiedzieli, że walka nie odbędzie się w Londynie i muszę dostać się do Ameryki dziś! Od razu sobie pomyślałem, czekaj, ile mam czasu. W ciągu trzech godzin miałem się dostać na lotnisko Heathrow i polecieć stamtąd z moją ekipą. Dla mnie było to niemożliwe.
Zadałem pytanie, dokąd lecę? Oni na to, że jeszcze nie wiedzą i mam po prostu wsiąść do samolotu do Ameryki i załatwimy to kiedy tam dotrzemy. Tak było naprawdę. Nie dbali o to jak wrócę, chodziło tylko o to, żeby mnie tam ściągnąć.
Zadzwoniliśmy do UFC ponownie i zapytaliśmy czy możemy wyjechać w poniedziałek czy wtorek, żebyśmy mieli mieli trochę więcej czasu na zorganizowanie wszystkiego. Oni jednak to, że nie. Jeśli chcę to muszę wyjechać jeszcze w niedzielę.”