Krzysztof Głowacki wygrał walkę z koronawirusem! Bokser ciężko przechodził chorobę!

Krzysztof Głowacki (31-2, 19 KO) nie ma w ostatnim czasie szczęścia. 34-latek w Rydze przegrał po wielkich kontrowersjach. Koronawirus spowodował, że walka z niepokonanym Lawrencem Okolie (15-0, 12 KO) miała się odbyć dopiero w grudniu. Ostatecznie zakończyło się to fiaskiem, ponieważ ”Główka” zaraził się wspomnianym koronawirusem.

Wojownik z Wałcza ostatni pojedynek stoczył piętnastego czerwca poprzedniego roku. Od początku obaj pięściarze poszli na całość. Kibice mieli świadomość, że nie może to potrwać cały dystans.

Łotysz dopuścił się skandalicznego zachowania. Briedis wskazywał, że Polak atakuje ciosami w tył głowy. Mairis postanowił w odwecie odpowiedzieć łokciem. Po tym zachowaniu Głowacki nie był już sobą, a dalszych kontrowersji nie brakowało. Materiał poniżej pozwoli wam przypomnieć co się działo w Rydze.

Głowacki o koronawirusie: Nigdy nie czułem takiego bólu, głównie w klatce piersiowej!

Jest dobra wiadomość! Krzysztof Głowacki (31-2, 19 KO) nie ma ostatnio szczęścia, lecz najważniejsze, że z jego zdrowiem jest już zdecydowanie lepiej. Polak nie przechodził bezobjawowo zakażenia koronawirusem. Choroba spowodowała, że podopieczny Fiodora Łapina nie zawalczył o tytuł w Londynie.

Dobra wiadomość od Krzyśka Głowackiego – czysty. Test na koronawirus negatywny  „Ulżyło na maksa. „Człowiek od razu szczęśliwy!”

Krzysztof Głowacki na samym początku nie był przekonany – co do informacji odnośnie nowej choroby. Polak ma teraz świadomość, że koronawirus jest i cały czas stanowi wielki problem na świecie. ”Główka” w telewizji TVP Sport zdradził jak ciężko przechodził Covid-19.

Nigdy też nie odczuwałem takiego bólu. Zwłaszcza w klatce piersiowej, nie mogłem oddychać. Do tego zatkane zatoki i dosłownie zaklejony nos. Raz wlałem całą tubkę kropli do nosa, a i tak nic to nie dało. Próbowałem łapać powietrze ustami, spanikowałem, zacząłem biegać po domu i uderzać się w klatkę, by tylko złapać oddech. To był taki najgorszy moment, największy kryzys, to było około 3 w nocy. Wybiegłem aż na podwórko i w końcu trochę tego powietrza złapałem. Nikomu tego nie życzę.