Kontrowersyjne przerwania oraz zmiany werdyktów w ACB – to dobrze czy źle?
Co jest najgroźniejsze dla organizacji MMA? Konkurencja, kontuzje zawodników, ogólne trudności sponsorskie… A niesprawiedliwe werdykty? Potrafią mocno nadszarpnąć szacunek oraz zaufanie zawodników i kibiców. Przy ostatnich kontrowersyjnych decyzjach ACB zmieniło część werdyktów. Brawa za odwagę, ale też podjęcie ryzyka.
Nie ma wątpliwości, że ostatnio w ACB nie działo się dobrze pod względem sędziowania. Było bardzo nierówno, zauważali to kibice. Z jednej strony bardzo dobre prowadzenie starć, inteligentne przerywanie walk przez Łukasza Bosackiego doceniane na całym świecie, z drugiej strony niezrozumiałe werdykty i przerwania „z czapy” u angielskich sędziów. Powoływanie się na wszechobecne kontrowersje w innych, nawet najlepszych organizacjach MMA jest jakimś tłumaczeniem, ale nie do końca trafnym. Podejście „inni mają gorzej” utrudnia osiągnięcie sukcesu. Kibic przychodzi, by obejrzeć fajne show z dobrymi walkami i sprawiedliwym ich osądem. I średnio obchodzi go to, że w UFC też nie wszystko jest sprawiedliwe. ACB najwyraźniej dobrze to zrozumiało i wyraźnie poszło na rękę swoim widzom. W ogólnym rozrachunku warto jednak spojrzeć na całość. Odważne zagrania bywają też zagraniami ryzykownymi. Bez wątpienia zadowolona może być większość kibiców. A co z zawodnikami, sędziami, przyszłością organizacji?
Na pewno zadowoleni mogą być wojownicy wcześniej poszkodowani przez błędy sędziowskie. Wallyson Carvalho, nasz Aslambek Saidov, Arbi Agujev, Shamil Nikaev. Dostali wyższe wypłaty, część werdyktów została zmieniona, Saidov od razu dostał rewanż… To wielki ukłon w ich stronę, bo nie sądzę, by wiele organizacji mogło lub chciało sobie pozwolić na takie prowadzenie biznesu. ACB ma mocne zaplecze finansowe, dlatego nie było to problemem. Mimo to, musi być chęć wynagrodzenia krzywd. I tutaj czapki z głów dla właścicieli. W wielu innych federacjach nikt by o tym nie pomyślał. Część zawodników może poczuć się naprawdę pewnie, dlatego mam wrażenie, że coraz częściej mogą być składane protesty, by „ugrać coś” dla siebie. A zmiana werdyktu może budzić niesmak nie mniejszy niż jej zbyt szybkie przerwanie. Szczególne obawy mogą mieć zagraniczni zawodnicy, którzy wygrywają decyzjami. Nie będą mogli być pewni, czy ich wygrana nie będzie kwestionowana. Wojownicy i ich menedżerowie mogą wykorzystywać dobre serce organizacji. Trzeba będzie kolejnych odważnych decyzji i sprawiedliwych osądów, by utrzymać w ryzach potencjalne roszczenia pracowników. Mam wrażenie, że jednak organizacja sobie z tym poradzi.
Trudno jest pracować pod dużą presją. Na pewno będą musieli się do tego przyzwyczaić starzy i nowi sędziowie na ACB. Rezygnacja angielskich arbitrów ze współpracy z federacją to otwarta furtka dla całkiem niezłych profesjonalistów z innych państw, również z Polski. Będzie to jednak możliwość pracy w dość trudnych warunkach. Autorytet sędziego w UFC jest o wiele większy. Niejednokrotnie ich pomyłki były przykrywane, podsumowywane przez Danę White „mam inne zdanie, ale szanuję ich opinię itd.”. Nie każdy sędzia będzie czuł się swobodnie, jeżeli pomyłka może wiązać się np. ze zmianą werdyktu. Warto jednak zauważyć, że w przypadku Anglików mieliśmy naprawdę sporo takich pomyłek. Obawy obawami, ale kasa kasą. Jeżeli „hajs będzie się zgadzał”, ACB bez problemu znajdzie wielu chętnych do sędziowania.
Decyzja ACB nadal pozostaje sporym zaskoczeniem, ale raczej pozytywnym. UFC nie mogłoby sobie na to pozwolić, bo zbyt duże ustępstwa mogłyby „rozsadzić” organizację od środka. ACB stało się pewnego rodzaju pionierem zmian. Sądzę jednak, że odpowiednia kontrola i odpowiednia doza racjonalności pomoże uspokoić sytuację i nieustannie rozwijać się tej ciekawej organizacji.