MMA PLNajnowszeRIZIN FFJustyna Haba: Japonia to nie aż taki kosmos

Justyna Haba: Japonia to nie aż taki kosmos

Justyna Haba była sprawczynią jednej z największych niespodzianek na sylwestrowej gali RIZIN.14, poddając przez duszenie zza pleców Shinju Nozawę-Auclair. Po przylocie z Kraju Kwitnącej Wiśni udało się nam porozmawiać z fighterką z Rzeszowa o samej walce, ale również o kwestiach logistycznych, jak konfrontacja z jetlagiem, planach na przyszłość, czy muzyce wyjściowej.

Justyna Haba wywiad
Foto: RIZN FF

Bardzo się stresowałaś przed tą walką?

Tak, bardzo. Najbardziej tym, że wokół całego eventu jest taka otoczka. Jest wielu reporterów, fotografów, każde ważenie, sesje, spotkania… Bardzo dużo osób jest w to zaangażowanych. Co do samej walki to wiedziałam już, że niczego nie zmienię. Przygotowałam się na tyle, ile zdążyłam i do momentu, kiedy usłyszałam moją muzykę i nazwisko, największy stres minął.

Kiedy w końcu wylecieliście do Japonii?

Wylecieliśmy 27 grudnia, czyli zaraz po świętach. Włączywszy w to zmianę czasu, na miejscu byliśmy popołudniu 28 grudnia, bo trzeba jeszcze dojechać, zameldować się w pokoju i tak dalej. Potem mieliśmy już luz do końca dnia. Nazajutrz mieliśmy spotkanie medialne z wywiadami, które trwało może godzinę. Dzień przed walką wieczorem było oficjalne ważenie. Trzeba było dojechać do Saitamy na halę i to już był kawałek. Mieliśmy jednak na tyle dużo czasu, aby spokojnie zrobić sobie trening, wyjść i się na moment wyluzować.

Co do samej walki, Shinju zaskoczyła Cię czymś, czy na wszystko byłaś przygotowana?

Raczej byłam przygotowana, jednak później jak obejrzałam sobie walkę, to stwierdziłam, że w stójce nie byłam gotowa na sto procent. To co zaplanowaliśmy z trenerem wyszło, ale uważam, że brakowało trochę pewności np. przy atakowaniu. Zbierałam się długo, czekając na dobry moment, mało uderzałam. Mieliśmy jednak mało czasu. Jak się dowiedziałam o pojedynku, to musiałam odwołać kilka rzeczy, co wymagało czasu. Do tego miałam mało sparingów.

Co usłyszałaś od swojego trenera (Daniel Płonka – dop.) po pierwszej rundzie?

Mój trener mówił, że wszystko było dobrze i przypominał mi akcje, które miałam robić. Był zadowolony. Mi też się wydawało, że tak jest, bo weszłam dobrze z dwa razy. Moja rywalka po pierwszej rundzie miała już podbite oko, a więc mój prawy był celny. Później, gdy oglądałam to na spokojnie, to widziałam, że byłam zbyt mało aktywna.

W pierwszej rundzie udało Ci się złapać Shinju w technikę kończącą.

Tak. Bardziej byłam przygotowana na trójkąt, ale puściłam technikę. Nie wiem czemu, ale taką podjęłam decyzję i próbowałam wejść do balachy. Po chwili jednak stwierdziłam, że nic z tego nie będzie i trzeba uciekać z tej pozycji. Dopiero w drugiej rundzie w parterze każdy mój ruch był przemyślany. Ona próbowała mnie złapać w trójkąt, albo balachę. Czułam, że ma wysoko nogi i będzie chciała to wykorzystać. Chwilę przytrzymałam ją jednak w zamkniętej gardzie, uderzyłam ją kilka razy i z tego uciekłam.

Fizycznie Cię nie zaskoczyła?

Niespecjalnie. W pierwszej rundzie rzeczywiście trafiła mnie raz tak, że sobie usiadłam, ale nie czułam bardzo tego ciosu. W parterze fizycznie także tego nie odczułam, ale to może dlatego, że na co dzień trenuję z cięższymi od siebie osobami.

A jak zniosłaś zmianę czasu?

Nie było najgorzej. Były pobudki w nocy, ale było też trochę czasu, aby odespać w ciągu dnia. Tak naprawdę kryzys przyszedł dopiero jak wróciliśmy z walki i coś zjedliśmy. Wtedy najbardziej odczułam różnicę czasu, bo przespałam prawie cały ostatni dzień. Wiadomo że jest duża zmiana, więc śpi się trochę na raty, ale było okej.

Słyszałem wielokrotnie, że organizacja gal RIZIN stoi na wysokim poziomie. Możesz to potwierdzić?

Ja byłam bardzo zadowolona. Ostatniego dnia zapytaliśmy się o transport i organizatorzy wszystko nam rano ogarnęli. Dostaliśmy bilety na autobus na lotnisko i przedłużono nam maksymalnie dobę hotelową, bo wracaliśmy następnego dnia prawie o północy. Na samym początku natomiast dostaliśmy szczegółowy harmonogram, więc wszystko było dobrze zaplanowane.

Mówiłaś o swoje muzyce wyjściowej. Zastanawiałem się, czy zaskoczysz Szopenem, czy jednak wybierzesz coś innego.

Słucham różnej muzyki. To był kawałek Rammsteina, który kiedyś częściej mi towarzyszył, jako nastolatce. W ostatnim czasie, jak jechałam na trening, żeby się trochę podkręcić włączałam sobie w aucie właśnie Rammsteina. Stwierdziłam, że skoro przy ostatnich treningach częściej go słuchałam, to będzie to dobry wybór. Mój trener zwrócił uwagę, że przed wejściem do ringu byłam jeszcze trochę spięta, ale jak usłyszałam muzykę, to zobaczył uśmiech na mojej twarzy i stwierdził, że jest dobrze.

Mówiłaś trochę o atmosferze. Ty masz porównanie z Wielką Brytanią, gdzie jest nieco inna publika. Tam musiało być mniej ludzi, ale domyślam się, że było sporo głośniej?

Było zdecydowanie mniej osób. Nie pamiętam czy aż tak głośnych, ale plusem byli Polacy na widowni. Doping po polsku dał mi bardzo dużo!

Jak usłyszałaś, że konferansjer wywołał Cię do wyjścia, to chłonęłaś tą atmosferę, czy jednak całkowicie się odcięłaś?

Byłam bardziej skupiona, ale cieszyłam się, że wychodzę do walki. Widziałam ludzi, ale starałam się nie rozpraszać. Jak byłam w ringu, to słyszałam trenera i wskazówki, a także ile czasu zostało do końca rundy. Po pojedynku widziałam tych wszystkich widzów, z którymi przybijałam piątki, ale wtedy już na to wszystko reagowałam (śmiech)!

Jak od strony turystycznej podobała Ci się Japonia? Czy to był dla Ciebie duży przeskok?

Dla mnie było to zaskoczenie o tyle, że myślałam, że to zupełnie inny świat, a nie było aż tak bardzo inaczej. Byłam tylko w trzech miejscach i bardzo mi się podobało. Wiadomo, że np. takich świątyń nie zobaczy się w Europie. Ogólnie bardzo pozytywnie, ale to nie był aż taki kosmos.

A sushi lepsze, niż w Polsce?!

Jest lepsze, ale to może ten cały klimat tak oddziałuje i świadomość tego, że jest się w Japonii. Ja mam już jednak przesyt sushi (śmiech).

Jak Japończycy wypadają jeśli chodzi o interakcję? Wiele słyszy się o tym, że są uczynni i pomocni, ale także trochę wycofani.

Są bardzo mili i uśmiechnięci. Trudno się czasami przestawić (śmiech). Nie tylko osoby, które były z RIZIN, ale wszyscy dookoła.

Widziałem, że miałaś okazję zrobienia sobie zdjęć z paroma zawodnikami (m.in. z Gabi Garcią). Czy była okazja do porozmawiania, wymiany opinii?

Nie mieliśmy zbyt dużo czasu, bo okazja spotkania zdarzyła się, jak byliśmy wszyscy razem. Wydaje się, że jest cały dzień, ale w sylwestra musieliśmy tam dojechać, a to kawał drogi. Zaraz trzeba było się tejpować, rozgrzewać… Rena zrezygnowała, więc zamiast trzeciej, miałam drugi pojedynek. Czas uciekł mi błyskawicznie.

A nie było problemu ze zbijaniem wagi?

Nie miałam za dużo do ścięcia, bo to zaledwie dwa kilogramy. Wystarczyło rzucić węglowodany. Jeszcze przed samym ważeniem wzięłam dłuższą kąpiel i nie było problemu.

W święta trzeba było się oszczędzać pod kątem jedzenia?

Ja już nadrobiłam to co miałam nadrobić, jeśli chodzi o jedzenie (śmiech). Miałam ze świąt pomrożone niektóre rzeczy, żeby móc sobie zrobić ucztę, ale trzeba wracać, wiadomo.

Czy już pojawiły się jakieś oferty kolejnych walk?

Na razie nie.

W RIZIN zastanawiają się nad GP kategorii muszej. Rozumiem, że do Ciebie na razie nic nie doszło?

Podpisałam kontrakt na jedna walkę. Na razie żadnej oficjalnej propozycji na kolejne nie dostałam.

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis