Jeden z właścicieli FAME MMA: Przyklejono nam łatkę! Zawodnicy MMA krzywo na nas patrzyli!
Krzysztof Rozpara w rozmowie z portalem Sport.pl opowiedział o ewolucji freak fightach w Polsce. Jeden z właścicieli FAME MMA nie ukrywał, że na samym początku nie mieli łatwo i pro sportowe środowisko MMA ”krzywo się na nich patrzyło”.
Trzeba przyznać, że FAME MMA w krótkim odstępie czasu zyskała bardzo dużą popularność. W tym momencie jest już więcej freakowych organizacji, lecz FAME MMA dalej pozostaje numerem jeden.
Rozpara również w rozmowie z Sport.pl wypowiedział się o konkurencji.
Byliśmy pierwszą federacją freak fightową w Polsce. Nieskromnie powiem, że doprowadziliśmy do powstania branży. To na nas wzorują się inni. Dzisiaj na polskim rynku jest kilka takich podmiotów. Kilka zdążyło się już zawinąć. Ubiegły rok był dość mocno nasycony tego typu wydarzeniami. Ale jeśli ktoś twierdzi, że to jest schyłek freak fightów w Polsce, to mogę się tylko uśmiechnąć. Gala Fame 18 pokazała, że jak ktoś potrafi to robić, to odnosi sukcesy (…) Rok 2022 był dla nas rekordowy, jeśli chodzi o popularność. To pozwala ze spokojem spoglądać w przyszłość. Oczywiście będą wzloty i upadki sprzedaży, jak w każdym projekcie rozrywkowym. Dzięki kreatywności utrzymujemy zainteresowanie widowni. Wymyślamy nowe zestawienia i formuły walk, organizujemy pojedynki nie tylko w klatce, ale także w ringu i w klatce rzymskiej. Jeśli będą nowe pomysły, to będziemy cały czas iść do przodu.
Rozpara zabiera głos!
Krzysztof Rozpara nie ukrywa, że początek był ciężki.
Już po pierwszej gali okazało się, że pomysł chwycił. Zdobyliśmy dużą popularność, bo ludzie chcieli oglądać walki freaków. Gdy organizowaliśmy Fame 3 w Atlas Arenie, na trybunach pojawiło się ponad dziewięć tysięcy kibiców. Nie zakładaliśmy aż takiej sprzedaży biletów. Wtedy poczułem, że to jest to. Obecnie jesteśmy największą federacją freakową w Europie. Z przykrością muszę stwierdzić, że na początku byliśmy bardzo źle postrzegani. Nie tylko przez ludzi związanych ze sportami walki. Przyklejono nam łatkę, że jesteśmy patologią. Zawodnicy MMA krzywo na nas patrzyli (…) Uważam, że krytyka była niesprawiedliwa. Oczywiście nie można zaprzeczyć, że na początkowym etapie w Fame pojawiły się kontrowersyjne osoby, bo tak było. Ale określanie całego wydarzenia i wszystkich osób biorących w nim udział „patowydarzeniem” było krzywdzące i niesprawiedliwe. Uważam, że spotkaliśmy się wtedy z hejtem. Pojawiały się też zarzuty, że osoby, które u nas walczyły, zarabiały wielokrotnie więcej niż zawodowi sportowcy. Dla mnie to były bezpodstawne zarzuty, bo my nie płaciliśmy i nie płacimy za umiejętności sportowe. To jest showbiznes. Początkowo sportowcy zarzucali nam także, że wyrządzamy szkodę dyscyplinie. Cieszę się, że udało nam się udowodnić, że to nieprawda.
Ponadto jeden z właścicieli FAME MMA wypowiedział się o żądaniach.
O naszych kontraktach krążą legendy, ale są mocno przesadzone. Niestety ma to bardzo negatywny wpływ na naszą efektywność biznesową i tworzy bardzo dużo problemów. Prowadzimy rozmowy z różnymi osobami, nie mówię tylko o sportowcach, które słyszały o tych „milionach” i stawiają żądania nie do zrealizowania. Musimy później długo negocjować i przedstawiać szczegóły modelu biznesowego, żeby uświadomić tym osobom, że nie płacimy takich kwot, bo to nie spięłoby się biznesowo (…) Były żądania 1,5 mln złotych za walkę. To są kosmiczne kwoty, tyle nie płacimy. Oczywiście płacimy znacznie więcej niż podczas pierwszych edycji. Wynika to z prostej przyczyny: walczą u nas osoby z coraz większą rozpoznawalnością i zasięgami. Dlatego wynagrodzenia muszą być wyższe. Ale mieliśmy też nietypową propozycję. Zgłosił się do nas chętny na występ na gali i był gotów za to zapłacić kilkaset tysięcy złotych. To był biznesmen, sportowy amator, który miał taki kaprys. Nie doszło to do skutku, bo nie chcieliśmy tworzyć precedensu. Nasi fani mogliby nam zarzucić, że jesteśmy pazerni na kasę.
Całą rozmowę możecie zobaczyć [TUTAJ]
Zobacz także:
Gwiazda kickboxingu oraz wschodząca gwiazda Federacji KSW – Arkadiusz Wrzosek skomentował zachowanie w ostatniej walce bokserskiej Denisa Załęckiego.
Nie doszło do sparingu! Marcin Najman opublikował na swoim kanale na “YouTube” film, w którym widzimy jak mieszkaniec Częstochowy czeka na “Boxdela”.