Zawodnik MMA, przestępca – dlaczego media naginają rzeczywistość? [PUBLICYSTYKA]
Co pewien czas polskie media informują o kolejnych wybrykach „zawodników MMA”. I tym określeniem szastają na prawo i lewo. Tak, jakby o przestępstwie decydowało właśnie to, że dana osoba trenowała lub trenuje MMA. Chuligan, który pobił współpracownika Aleksieja Nawalnego za rosyjskie ruble też był określany jako „zawodnik MMA, przestępca”. Stoczył 3 amatorskie walki i wygrał amatorskie zawody. Dlaczego media uwielbiają takie określenia? Dlaczego warto z tym walczyć, choć to walka z wiatrakami?
Lata walki o dobre imię sportu, a media dalej swoje…
Pamiętam, gdy środowisko sportów walki oburzało się na kolejne dziennikarskie materiały stawiające znak równości między chuliganami a sportowcami. Oczywiście, wśród chuliganów też zdarzają się osoby obeznane z zawodniczym rzemiosłem, ale zrównanie chuliganki ze sportem to naprawdę spore nadużycie. I reagowaliśmy na materiały typu „Klatka” Sylwestra Latkowskiego (tego samego, który później pisał książkę o Mamedzie Khalidovie, również dla fanów MMA), nie podobały nam się teksty Gazety Wyborczej o szczecińskich Berserkerach pisane pod określoną tezę. Nie może być zgody na zrównywanie sportu z łamaniem prawa, a sportowców ze środowiskiem przestępczym. Ludzie pisali sensowne komentarze, otwarcie dyskutowali i informowali o dużych nadużyciach dziennikarzy nieprzychylnych sportowemu środowisku. Było poruszenie i reakcja – na tyle stanowcza, na ile mogła taka być.
Minęły lata i MMA jest w mainstreamie. Społeczeństwo kojarzy już najpopularniejszych zawodników KSW w Polsce: Pudziana i Mameda. Być może zna jeszcze innych wojowników. W każdym razie coraz więcej widzów wie, że nie można postawić znaku równości między chuliganami lub gangsterami a prawdziwymi zawodnikami. No a media dalej swoje…
Zawodnik MMA, przestępca – tania sensacja dla kliknięć
W czasach, gdy liczy się tylko klikalność, media prześcigają się w przyciąganiu uwagi czytelnika. I, jak widać, dodawanie „zawodnik MMA, przestępca” opłaca się. Co może za tym stać? Po pierwsze, tytuł przyciąga i jest klikalny, gdy albo zaskakuje, albo potwierdza stereotypy. W tym przypadku spełnia obydwie funkcje, zależnie od podejścia czytelnika do MMA. To, że chuligan pobił kogoś na ulicy, nikogo nie zdziwi i nikogo nie przyciągnie. A „zawodnik MMA, przestępca”? To już co innego. Ludzie niechętni sportom walki klikną, bo przeczytają coś, co potwierdzi ich poglądy. A fani MMA klikną z ciekawości. Ja kliknąłem, bo po prostu chciałem sprawdzić, co to za zawodnik. No i nadal go nie kojarzę, bo nie muszę kojarzyć każdego zwycięzcy amatorskich zawodów. Ale i tak liczy się to, że kliknąłem. Klik to klik. Nieważne, że znów się rozczarowałem…
Widzę też kolejną smutną prawidłowość – chodzi o powtarzalność smutnych wiadomości. Mamy do czynienia z kolejną odsłoną serialu o niewłaściwych zachowaniach osób występujących w formule MMA, a już konkretnie rzecz ujmując o zachowaniach części freakfighterów (zaznaczam, że temat dotyczy niektórych z nich, a nie wszystkich). Ale dla laika, który nie potrafi rozróżnić amatorskich zawodów, KSW i FAME MMA, to wszystko jedno i to samo. Celebryta wysyłający niemoralne propozycje dziewczynkom, normalny zawodnik i chuligan bijący niewinnych ludzi za rosyjskie ruble – dla niego każdy z wymienionych „zawodnik MMA, przestępca”.
Kierunek dobry, ale zwrot przeciwny? Jak to jest z MMA?
Czytam komentarze sympatyków Ahmeda Goldsteina (też do nich należę), który interesuje się MMA i również podjął temat Maksymiliana K., i widzę pozorny triumf osób odrzucających sporty walki. W ich komentarzach czytam o MMA jako o wylęgarni patologii i faszystów, o prymitywnych i „zwierzęcych” zachowaniach, środowiskach bicia po mordzie. Widzę też zdziwienie wśród komentujących, że Ahmed Goldstein jako osoba o lewicowym światopoglądzie może interesować się sportami walki.
Czuję się, jakbym cofnął się o kilkanaście lat. MMA znów jest opisywane jako zły, deprawujący sport. Dawniej tak opisywały to media, a dziś zwykli ludzie na Facebooku. Widzą MMA jako coś, co sprowadza człowieka na złe tory. Panowie i Panie, kierunek jest dobry, ale zwrot przeciwny. To nie jest tak, że sport kształtuje działania człowieka. To po prostu ludzie o określonych poglądach mają ściąg do takich, a nie innych zachowań i takich, a nie innych sportów.
Osoba, dla której niezwykle istotna będzie forma fizyczna i umiejętność walki wręcz, będzie chciała trenować sporty walki, a określenie jej jako „zawodnik MMA” będzie wielkim komplementem. Choćby dlatego wszystkie „chłopaczki z bloków” noszą sportowe bluzy firm produkujących odzież dla zawodników. Oczywiście nie każdy jest profesjonalnym zawodnikiem MMA – wiadomo, że ten sport nie przypasuje każdemu, ale dobra forma i umiejętność walki zawsze będzie mile widziana w różnych środowiskach.
Co to za gangster lub chuligan, który nie umie się bić? Gangsterzy i chuligani chcą trenować MMA, ale ich patologiczne zachowania wcale nie wynikają ze sportu jako takiego, ale z tego, kim oni są. Gdyby nie mogli trenować, nadal łamaliby prawo. Czy gdyby grali w szachy, byliby przedstawiani w mediach jako „mistrzowie szachów, przestępcy”? Nie sądzę, by szachy lub jakikolwiek inny sport sprowadziłby ich na dobrą drogę.
Wyjątki potwierdzają regułę. Dlaczego w MMA będą zdarzać się czarne owce?
Masowy sport ze wszystkim, czego mogą potrzebować młodzi mężczyźni – zmęczeniem, wyżyciem się, rywalizacją, umiejętnościami skutecznej obrony w przypadku fizycznego ataku. Nie bez przyczyny MMA przyciąga ludzi młodych, aktywnych, widzących dużą wartość w formie fizycznej. W tak szerokiej grupie są również chuligani – oni też lubią adrenalinę, a MMA będzie im ją dawać. Oni lubią ustawki, a MMA pozwoli im lepiej się w nich zaprezentować. Będzie to czas spędzony razem ze swoim „plemieniem”. Trening, jeżeli znajdą w sobie wystarczająco dużo zaparcia (bo trenowanie MMA wymaga pewnych cech i poświęceń), będzie świętem. To miejsce nawiązywania znajomości, udowadniania swojego charakteru i przydatności.
Tak, wśród zawodników MMA zdarzają się chuligani, również ci wysoko postawieni (ale wcale nie jest to regułą). Ale co z tego? Czy to powód, by wszystkich wrzucać do jednego worka? Czy to powód, by na każdym kroku wspominać, że zakazanego czynu dopuścił się „zawodnik MMA”? Znaczna większość zawodników nie łamie prawa, nie bije ludzi na ulicy, nie daje się kupić za rosyjskie ruble (i chcę wierzyć w to, że faktycznie patriotyczna i nieprzekupna jest również większość chuliganów).
Są kluby, które bezwzględnie stronią od jakichkolwiek powiązań ze światem przestępczym lub grupami chuliganów. Są też takie, które po prostu nie interesują się pozasportowym życiem podopiecznym. Tak, zdarzają się też kluby dla fanów konkretnego zespołu piłkarskiego, ale to nie sport, a indywidualne zachowania lub przynależność do konkretnej grupy decyduje o tym, jak to MMA będzie wykorzystywane.
Protestujmy, reagujmy, ale bez ciśnienia
Sądzę, że warto wyjaśniać takie sytuacje i świecić przykładem. Jeżeli w artykułach co i rusz pojawia się „zawodnik MMA, przestępca”, trzeba reagować. Wskazywać, że wrzucanie wszystkich do jednego worka jest absurdem. Śmiać się z tanich medialnych sensacji. Bez wielkiego ciśnienia i obrażania się na cały świat, by nikt postronny nie naśmiewał się, że „coś jest na rzeczy”.
Naginanie rzeczywistości przez media jest chamskim sposobem na podbicie liczby kliknięć. Niestety, odbywa się to kosztem wizerunku środowiska MMA. Z podobnym zakłamaniem walczą również inne środowiska. Mimo że nie mamy wpływu na to, w jakich kontekstach będzie się pojawiać określenie „zawodnik MMA”, warto reagować. Najlepiej ze spokojem, opanowaniem. Jeżeli ktoś tworzy fikcyjną „rzeczywistość”, trzeba wskazywać tę prawdziwą.