UFC vs Pride 2

UFC vs Pride 2

Gamrot - Dos Anjos

W poprzednim felietonie mogliście przeczytać
o UFC, dziś czas na Pride Fighting Championship. 

Pride jest obecnie najbardziej spektakularną i najlepszą federacją MMA.
Mają pieniądze = gwiazdy, mają ciekawe karty. Na każdej gali dochodzi
min. do 3-4 dobrych, jeżeli nie bardzo dobrych walk (no, są wyjątki jak
Pride 22:)), a popularność Pride jest w tej chwili ogromna. Japonia, połowa
Europy i mimo wszystko – kilka milionów w USA – to bardzo dobry wynik,
jak na "twór" powstały w ….

W konfrontacji z Pride, Pancrase, RINGS nie mają szans, i wątpliwe jest,
aby w ciągu najbliższych lat narodził się konkurent dla federacji
tragicznie zmarłego Naoto Morishity (RIP). Jest wiele powodów dla których
to PrideFC jest uważane za nr # 1.Poniżej postaram się je przedstawić. 

Dlaczego tak duża liczba zawdoników "ucieka" m.in z UFC do
Pride ?? Odp. jest prosta – traktowanie. Nie chodzi tylko o kasę, choć z
pewnością odgrywa ona bardzo ważną rolę, ale jak już kilku fighter’ów
wspomniało, w Pride zawodnik jest kimś ważnym. Widać to na każdym
kroku, w UFC natomiast wielektronie zawodnicy skarżyli się iż np.
lekarza musieli opłacać z własnej kieszeni, samemu rezerwować bilety
lotnicze bądz miejsce w hotelu. Wprawdzie można powiedzieć
"przecież to nie prezydenci, czy gwiazdy filmów", ale kto nie
lubi być traktowany odpowiednio ? A już płacenie z własnej kieszeni za
lekarza to lekka przesada, zwłaszcza jeżeli federacja taka jak UFC
aspiruje do miana nr. # 1 w świecie MMA. Wydaje się jednak, że UFC
wychodzi na prostą, i wszystko idzie coraz lepiej od czasów UFC 40:
Vendetta, kiedy to sprowadzili "dinozaura" Shamrock’a. Nadal
bowiem dla fanów w USA liczą się bardziej zawdonicy znani z przeszłości,
tacy któży mają już swoją markę, niż tacy któży potrafią wiele i
mogą być przyszłością. Przykłady ?? Abbott vs Mir. Abbott nadal uważany
jest za wielkiego fighter’a, ale do cholery – przegrywał z każdym dobrym
zawodnikiem. Ale fani wolą oglądać słabego Tank’a, tylko i wyłącznie
z powodu jego osobowości niżli umiejętności. Właśnie taka jest różnica
pomiędzy Pride i UFC, w Pride nie liczy się to kim był dany fighter,
liczy się to kim jest, czy nadal umie pokazać się z dobrej strony, w
UFC nadal promują "gwiazdy" które federacje mają w d… i chcą
tylko trochę kasy, aby wykupić sobie dobre miejsce w domu starców i
nagrobek z dopiskiem "the greatest fighter of all time".

Warunki walki w Pride i UFC są oczywiście inne, w UFC mamy Octagon,
natomiast w Pride zwykły ring. Dla mnie jednak.. Nie widać znaczącej różnicy,
jedynym plusem dla fighterów w UFC jest możliwość wykorzystania
Octagonu podczas walki, ale – no właśnie – połowa walk wygląda bardzo
podobnie, nawet jeżeli któryś z zawodników prezentuje bajeczną
technikę. W Pride nie mamy Octagonu, a mimo wszystko walki stoją na
zdecydowanie lepszym poziomie. Wszystko zależy od wykonawców, a tych w
Pride mamy bardzo dobrych. W UFC – jedynie kilku. Niech świadczy o tym
fakt, że taka walka jak Ricco Rodriguez vs Tim Sylvia w Pride byłaby co
najwyżej walką nr. 3. Bardzo dużo pojedynków w UFC jest nudnych aż do
bólu, jednie lightweight division zdaje się wyróżniać. 

Promocja "talentów" w Pride jest zdecydowanie większa, za
najlepsze przykłady należy uznać Sakurabe, Nogueire, Emelianenko,
Herring’a, Quinton’a Jackson’a czy też Vanderlei’a Silve. Nie dostawali
oni od razu słabeuszy, ale walczyli z innymi znanymi fighter’ami, a jeżeli
pokonali w pierwszej walce kogoś słabszego, to dalej czekała ich już
walka z zawodnikiem z czołówki (Jackson vs Sakuraba, Jackson vs
Vovchanchyn, Nog vs Goodridge, Fedor vs Schillt, Silva vs Mezger, Silva vs
Henderson, Fedor vs Herring). Czasami jednak zbyt często promowani są
zawodnicy któży są znani jedynie miejscowym fanom, a w rezultacie nic
ciekawego w ringu nie pokazują. Za przykład niech posłuży Ishizawa który
dwa razy walczył z Ryan’em Gracie. Ba, raz w main evencie (Pride 15) i to
tylko dlatego, iż jest znany miejscowej publiczności z występów w
federacji wrestlingu – AJPW (All Japan Pro Wrestling). Jednak, wśród
tych japońskich wrestlerów zdarzyły się dwa wyjatki, mianowicie – Kaz
Fujita oraz Yoshihiro Takayama. Takayama jest w moim przekonaniu kiepski,
ale za walkę z Don’em Frye’em należy mu się szacunek, natomiast Fujita
to twardziel i zasługuje na występy w Pride. Z japońskich wrestlerów
mieliśmy jeszcze na ringu m.in. Ohare (P22), i Alexandra Otsuke, ale wolę
już o nich nie mówić, gdyż jest to wielka pomyłka. Ale Otsuka ma już
chyba zapewnione występy na kolejnych 100 galach Pride, po tym fartownym
zwycięstwie nad Marco Ruas’em. No cóż, jego walki zawsze można przewinąć,
dobrze, że na pilocie istnieje przycisk "forward". Jest jednak
dwóch zawodników z Japonii, których chętnie bym zobaczył w Pride,
mianowicie – Genki Sudo (niestety ma kontrakt z UFC) i Rumina Sato. 

Dywizje Heavywieght i Middleweight są w Pride obsadzone bardzo mocno,
brak natomiast welterweightów i lightweight’ów. Zróbmy więc krótki
przegląd dywizji Heavywieght i Middleweight.

Heavyweight’s:
Fedor Emelianenko – obecnie numer 1 jeżeli chodzi o dywizję heavyweight,
nie dlatego, że jest mistrzem, ale dlatego że pokonał Antonio Rodrigo
Nogueire
Antonio Rodrigo Nogueira – w UFC walczyłby w openning match’ach, gdyż
nikt nie dałby mu szansy, a w Pride stał się najbardziej znanym
heavyweight’em na świecie
Heath Herring – kolejny zawodnik który otrzymał szansę i ją wykorzystał
Bob Sapp – można go nie lubić, ale fakt jest faktem – walki Bob’a są
efektowne, obecnie zyskał status mega gwiazdy w Japonii
Kaz Fujita – najlepszy japoński heavyweight
Inni: Don Frye, Mark Coleman, Hidehiko Yoshida

Middleweight’s:
Vanderlei Silva – dwa razy "wtopił" w UFC, i uznano iż nie
warto na niego stawiać – duża pomyłka, w Pride obecnie najlepszy w
swojej dywizji
Quinton Jackson – występując m.in. w KOTC winien zwrócić uwagę UFC,
ale występ zaproponowało mu Pride, obecnie pierwszy pretendent do tytułu
middleweight Silvy
Kazushi Sakuraba – najlepszy japoński zawodnik w MMA, jednak o wiele
lepiej prezentuje się walcząc z przeciwnikami w swojej kategorii wagowej
Ricardo Arona – kolejny młody zawodnik który otrzymał szansę i ją
wykorzystał, w kolejce do walki z Silvą
Murilo Rua – następny świetny middleweight z Chute Box
Inni: Nino Schembri, Dan Henderson (jeżeli przedłuży kontrakt), Kevin
Randlemann

Nie wspominam już o innych dobrych fighter’ach jak Carlos Newton,
Anderson Silva, Semmy Schillt, Murilo Bustamante, Ryan & Renzo &
Rodrigo Gracie, Alistair Overeem, Antonio Rogerio Nogueira, Ron Waterman,
Mario Sperry, Igor Vovchanchyn. 

I niech ktoś teraz powie, że Pride ma gorszych fighter’ów i słabsze
karty ? Z tymi zawodnikami to mało możliwe, i trzeba być naprawdę
specem aby coś w tym przypadku zepsuć. Nadal jednak brak dywizji
lightweight która moim zdaniem powinna powstać. Trzy dywizje, trzy tytuły
i każdy jest zadowolony. W UFC mamy ich pięć, ale co chwila ktoś
odmawia walki o tytuł itp, jaki więc sens aby aż tyle tytułów istniało
? Wpierw Pulver, potem Bustamante a teraz Ortiz sprawia problemy. 

Promocja fighter’ów odbywa się odpowiednio, ci sami zawodnicy często
walczą na kolejnych galach, jednynie openning matche często mają
debiutantów, głównie z Japonii, gdyż Pride nadal szuka następcy m.in
Sakuraby, który napędzi koniunkturę i sprawi iż zyski z mechedaise’u będą
jeszcze większe. Oprawa gal, i atmosfera na nich panująca jest świetna,
nawet podczas pojedynków mniej znanych zawodników, co jest przeciwieństwem
UFC, gdzie nawet podczas walki Couture’a publiczność śpi. Przykładem
niech będzie grobowa cisza na UFC 42. 

Same walki jak już wyżej wspomniałem, są o wiele ciekawsze niż w UFC,
i wątpie aby coś się pogorszyło. Patrząc na ostatnie karty ciężko
wskazać najsłabszą, wszystkie są wyrównane, poza robioną "na
szybko" Pride 22, i jednak słabą walką wieczoru jaką był
pojedynek Ryan Gracie vs Shungo Oyama. W tym przypadku postawiłbym jednak
na Quinton vs Vovchanchyn. A jeszcze co do jednego sporego minusu – żadko
bronione tytuły, identycznie jak w UFC, jednak tam jest ich więcej i
wszystko wydaje się być ok. Jednak tytuł middleweight Vanderlei Silva
bronił pierwszy raz na gali Pride 23 w walce z Kaneharą (przynajmniej
nie przypominam sobie by bronił go na innej gali), a zdobył go na Pride
17!

A więc, czas na punktację końcową, max ilość punktów to 3,
najmniejsza 0
Traktowanie Zawodników – Pride (3 pkt) UFC (1 pkt)
Promowanie nowych zawodników – Pride (2,5 pkt) UFC (1,5 pkt) 
Oprawa gal (scenografia itp.) – Pride (3 pkt) UFC (3 pkt)
Atmosfera podczas gal (zachowanie publiczności) – Pride (3 pkt) UFC (2
pkt) – UWAGA !! dodawane w przypadku remisu
Dywizja Heavywieght – Pride (3 pkt) UFC (2 pkt)
Dywizja Middleweight – Pride (3 pkt) UFC (2pkt)
Dywizja Lightweight – Pride (0 pkt) UFC (3 pkt)
Wszyscy Zawodnicy – Pride (3 pkt) UFC (2 pkt)
Walki o tytuł (jak często itp) – Pride (1 pkt) UFC (2 pkt)
Walki – Pride (2,5 pkt) UFC (1,5 pkt)
Popularność federacji na świecie – Pride (2,5 pkt) UFC (2 pkt)
Ogólnie – Pride (23,5 pkt) UFC (19 pkt)

Tak więc zwycięzcą jest Pride !! Do dywizji Middleweight w UFC zaliczyłem
m.in Ortiz’a, Miletich’a i Hughes’a. Natomiast do Heavywieght Liddell’a.
Pride ma tylko te dywizje, a dywizja lightweight powinna być stworzona,
gdyż są to podstawowe trzy kategorie wagowe (ciężka, średnia, lekka),
dlatego znalazła się w klasyfikacji. "Wszyscy Zawodnicy" to ogólny
roster danej federacji, patrząc na wszystkich fighter’ów bez podziału
na kategorie wagowe. "Promowanie nowych zawodników" – za minus
uważam tu promowanie Tim’a Sylivii który tylko po jednej walce dostał
title shot. Chodzi o promowanie z "głową" jak w przypadku
Nogueiry, który po zwycięstwie nad Coleman’em dostał prawo walki o tytuł.
Oczywiście jest to tylko zabawa, jednak według mnie porównanie wypadło
dość "realistycznie", i chyba oddaje prawidzie pozycje Pride i
UFC na świecie. Wszelkie opinie, bluzgi itp. proszę kierować na mojego
maila (dział autorzy) bądz na forum SFD (ale lepiej na maila :)). 
Dzięki.

Deliquent aka Detonate

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis