Polskie MMA: czas awantury!?
Wyzwiska, zapowiedzi procesów sądowych, publiczny ostracyzm, awantury w mediach społecznościowych – trudno mi uwierzyć w to, co działo się w ostatnim tygodniu w polskim MMA. Ubiegłotygodniowe natężenie dziwiło i trochę przerażało, ale mam wrażenie, że może do tego dochodzić coraz częściej. Środowisko się powiększa, interesy się krzyżują i bywają sprzeczne. Trzeba walczyć nie tylko w klatce, by znaleźć swoje miejsce i obronić wizerunek.
A zaczęło się od małego kotka, którego w czasie rodzinnej awantury rzekomo miał zabić Tymoteusz Światek. Potem poszło jak lawina lub jak domino. „Gazeta Krakowska” opisując zdarzenie skupiła się na jednej stronie. Zawodnik wyszedł na zwyrodnialca, mordercę… wszystko co najgorsze. Dopiero po czasie, gdy dziennikarz mma.pl dotarł do Tymoteusza, usłyszeliśmy o trochę innej wersji (nie będę tutaj oceniał, która jest wiarygodniejsza). Do tego czasu już zdążyły paść mocne słowa. I nie chodzi tylko o komentujących zdarzenie Internautów, dla których wystarczyło tylko przeczytać „zabił bezbronnego kotka”, by wyrobić sobie opinię. „Juras” i „Różal” ostro skomentowali zdarzenie. Z czasem w obronie Świątka stanął Mirek Okniński i mocno skrytykował „Jurasa”. Obaj nie pozostawali sobie dłużni i chyba coś wymknęło się spod kontroli. Roman Szymański walczący w KSW mimo teoretycznie obowiązującego kontraktu z FEN to kolejne źródło konfliktów. Zapowiada się ostra walka.
Nie mam zamiaru przyznawać komukolwiek racji, oceniać słuszności zachowań i oskarżeń. Stało się. „Kości zostały rzucone” i wszystko poszło w świat. Jak na dłoni widzimy to, co działo się już od dawna. Środowisko MMA i sam sport rozwinęły się na tyle, że powstało mnóstwo konfliktów interesów. Każdy chce zarabiać kasę, każdy promuje swoją organizację i są różne sposoby na zrobienie dobrej gali. Mirek Okniński proponując w mediach społecznościowych zakontraktowanie kontrowersyjnego Świątka w PLMMA musi bronić jego wizerunku. „Juras” jest znaną osobą i dla wielu ludzi jest autorytetem w kwestii MMA, więc wyraża swoje zdanie. „Różal” bardzo mocno angażuje się w ochronę zwierząt i akcje charytatywne, więc „dorzuca swoje trzy grosze”. A że z czasem wszystko wymyka się spod kontroli, to chyba specyfika każdego konfliktu, w którym żadna ze stron nie odpuszcza. Bo nie walczy tylko ten, któremu nie zależy. Nie sądzę, żeby którakolwiek ze wspomnianych osób nagle odpuściła. Taka wojownicza „przypadłość”.
MMA nie rozwinęło się tylko w świecie tradycyjnych mediów. Nasz sport, nasze środowisko to przede wszystkim Internet, media społecznościowe, portale branżowe. I właśnie tutaj trzeba się odpowiednio promować. A nic tak nie nakręca ludzi jak konflikt. Ani KSW, ani PLMMA, ani FEN i inne największe organizacje MMA w Polsce nie byłyby tak popularne, gdyby nie podejmowały walki wizerunkowej na różnych frontach. Tradycyjne media już nie zawsze pośredniczą w wymianie informacji. Jak jest sprawa, Lewandowski doda post na FB, skomentuje to Okniński, swoje doda Jóźwiak. Wszystko jest bliższe, jak na podwórku. To daje ogólnodostępność, szybkość informacji i zdecydowanie wzmaga emocje. Nie zawsze jest dziennikarz, który zredaguje tekst i wyprostuje pewne informacje. W mediach społecznościowych każdy ma dostęp do wielu źródeł, wielu opinii. Można wierzyć jednemu, można wierzyć drugiemu, można nikomu nie wierzyć. Ale najlepiej przekonać emocjami, wszystko robić „na żywo”. I trzeba być ostrym, aby się przebić. Wyważone słowa nie zawsze działają. Trzeba rozgrzać tłum do czerwoności. Jak widać, „bad blood” to nie tylko domena aktywnych zawodników. To również sposób właścicieli organizacji na przyciągnięcie widzów. Ostra kłótnia o to, kto robi lepsze gale, może poprawić oglądalność. Odpuszczenie w sytuacji „podbierania” zawodnika to jak wycofanie się ze starcia walkowerem. I nie dziwie się, że FEN chce się sądzić z KSW, szczególnie o takiego wojownika jak Roman Szymański.
MMA jako sport nie lubi awantury, bo utrudnia ona myślenie. Zadymę lubią za to showbiznes i publiczność. To na pewno nie pierwsze i nie ostatnie konflikty w polskim MMA. Podczas gdy u nas się kłócą, UFC zwalnia swoich legendarnych wojowników – Chucka Liddella i Matta Hughesa. I pewnie będzie tak samo, a może nawet ostrzej niż u nas. A kibic? A kibic otrzymuje coraz lepsze show, każdy stara się coraz mocniej. Jeszcze niedawno nie było komu i nie było o co się kłócić. Chyba najwyższy czas, by konflikty w środowisku przyjmować z dystansem, spokojem, rozwagą i ze stosowną dawką zrozumienia.