MMA PLNajnowszeBez kategoriiMini Blog Zawodnika – III część. Tomasz Drwal: mogłem zostać politykiem….

Mini Blog Zawodnika – III część. Tomasz Drwal: mogłem zostać politykiem….

OCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.0 Transitional//EN" "http://www.w3.org/TR/REC-html40/loose.dtd">

9

Gamrot - Dos Anjos

Tomasz Drwal, niczym okręt flagowy polskiego mma, 20 czerwca br. stanie do walki na Gali TUF 9 Finale w Tramach bardzo popularnego amerykańskiego programu Ulitmate Fighter. MMA, wiemy już co to za dyscyplina sportowa. Wiemy jak prestiżową organizacją na świecie jest UFC dla której Tomek walczy. Znamy przeciwnika Drwala. Znamy miejsce gdzie polski zawodnik przygotowuje się do tego pojedynku. Znamy stawkę o jaką przyjdzie Tomkowi walczyć. Jakby tego wszystkiego było mało, dzięki Tomkowi możemy też w jakimś stopniu uczestniczyć w kolejnych etapach całego okresu przygotowawczego naszego zawodnika. Drwal, mało, że tworzy historię polskiego mma, to otworzył nowy rozdział dla fanów tego sportu. Po mimo ciężkiej pracy i ogromnego zmęczenia zawsze znajdzie chwilę by „na gorąco” podzielić się z nami swoimi przeżyciami z Ameryki. Osobiście, jak większość Was z niecierpliwością czekam na walkę i jej wynik. To zrozumiałe ! Chociaż będąc szczerym, to powiem uczciwie, że sam wynik nie jest już dla mnie najważniejszy. Tomek zrobił więcej niż inni polscy zawodnicy mma razem wzięci. Udało mu się dostać do światowej elity mma. Po za tym, że jest wielkim zawodnikiem, twardzielem jakich w kraju mało, to dał się poznać jako fajny, normalny chłopak. Cieszę się bardzo, że miałem możliwość poznać Go bliżej i to nie tylko jako zawodnika. Wracając do przygotowań Tomka i jego pobytu w San Diego (USA), poczytajmy co nam ma do powiedzenia Drwal na 8 dni przed walką.

6Poniedziałek:
Pierwszy trening robiliśmy koło 11:00. Generalnie skupiliśmy się na stójce : tarcze, worek, gruszka. Czas przeleciał jak byś z bicza strzelił.
Po skończonym treningu idę napić się wody, a tu ktoś do mnie mówi : – Jak się masz ?!
Wiesz, również Go pozdrowiłem. Ale nie wiem, kto to jest. Kurcze. Któż to ? Znam tą twarz,  ale w tym momencie za nic nie mogłem skojarzyć kto to był. Koleś odchodzi i pewnie podchodzi do Tommy-ego ( trener od stójki).  Zagadka szybko została wyjaśniona : jak się okazało, Tommy jest również trenerem Diego Sancheza. No ładnie, sobie pomyślałem. Tomek Drwal w towarzystwie Diego Sancheza, hm, miło, prawda?
No a po treningu standardowo : obiad, drzemka i gromadzenie siły na drugi wieczorny trening, tym bardziej, że zgodnie z planem, ten tydzień będzie mega ciężki i trzeba będzie nie źle dociągnąć. Trening był szybki, intensywny, bardzo męczący. Na zakończenie krótka wizyta w saunie. Koledzy z klubu podwożą nas do hotelu. Poniedziałek szybko zleciał. Odniosłem wrażenie, że pewnie cały ten tydzień tak szybko przeleci.

7

Wtorek:
Tradycyjnie, startujemy o godzinie 11:00 rano.  Mamy submission z najlepszą grupą w Throwdown. Mała ciekawostka w samym klubie Throwdown jest 7 ludzi z czarnymi pasami w BJJ, wiec rozumiesz jak wysoki poziom jest w klubie. Ma kto stawiać opór, a w dodatku jeżeli się w coś złego wplączesz, od razu Ci tłumaczą gdzie jest błąd i jak uciekać z tego. Fajni ludzie. Nikt nie chce udowadniać swojej wyższości kosztem skręconej stopy albo przeciągniętej dźwigni na ramię. To mi się podoba ! Pełen profesjonalizm. Kulamy się tak całą godzinę. Na koniec standardowo ja w środku, do mnie chodzą, robimy ucieczki z różnych pozycji. Nie jest łatwo z tymi maszynami z BJJ. Koniec treningu, znowu powtórka z rozrywki. Obiad, drzemka, spanie do wieczornej sesji treningowej.
Wieczorem zaczynamy w klatce.  Rozgrzewka i jedziemy jak zwykle ja w środku. Chłopaki mnie dojeżdżają. I znowu : następna rzecz, która tutaj mi się bardzo podoba. Posłuchaj. Jestem już drugą rundę w klatce, w środku,  co dwie minuty zmienia się sparingpartner, ja już trochę zajechany, tempo było szybkie, intensywne, czuję zmęczenie. Sparingpartner to widzi,  podkręca tępo i w momencie kiedy widzi, że słabnę, krzyczy żebym to ja dawał, żebym to ja robił akcje na zmęczeniu,  żebym nie odpoczywał tylko właśnie w takim momencie jeszcze bardziej się sprężył i dał co tylko tam mam w sobie. Żebym wykrzesał z siebie ostatnią iskierkę. Abym na mega zmęczeniu wykonał tą ostatnią akcje przed końcem rundy.
Po tym sparingu czekała na mnie opona i jak go nazywają w Throwdownie „ Niebieski Przyjaciel”. Jest to manekin z którym trzeba biegać w trakcie treningu kondycyjnego.
Wreszcie dociągnąłem tą oponę jeszcze tylko ostatni sprint tam i z powrotem i koniec…
Ląduje w saunie na kilka minut wygrzać kości. Trening skończyłem jak zrobiło się ciemno, byłem cały mokry, wystraszyłem się, aby nie złapać przeziębienia, jeszcze teraz tego mi brakuje, pomyślałem.
Dzień zakończony.

8

Środa:
Rano długi bieg na plaże.  Na plaży lekki streatching i z powrotem do hotelu.
Cały dzień „mulimy” Internet, jedzenie, TV, sapanie tak do wieczora chęci nie ma żeby się gdzieś przejść. Wieczorem trening, najpierw z Listerem przerabiamy kilka motywów, ćwiczymy ucieczki z różnych akcji. Zajmuje nam to trochę czasu. Trening zbliża się ku końcowi. Pomyślałem, spoko dzisiaj, trening był Light. Pokazał się na raz Jacko. Palcem wskazał gdzie się spotykamy. Wiedziałem dokładnie co to znaczy, na pewno nie oznaczało to tego ze dzisiejszy trening będzie luzacki. Fajnie, nie ma co. Jak to trener Jacko ma w zwyczaju nawymyślał takich ćwiczonek, że kompletnie mnie zabił. Objawy miałem standardowe, duszenie, wymioty i tysiące myśli, itp. . Taki stan kompletnego zmęczenia mówi  tylko – trening był dobry.
Środę zakończyliśmy  spacerem na plażę.  Późnym wieczorem fale wydawały się być wielkie jak nigdy wcześniej… Ich moc musiała być wielka, skoro wyrzucały na brzeg całe ławice małych rybek. Zdziwiło nas to, że na plaży było tyle ludzi,  prawie  tyle samo co w dzień. Dookoła było słychać głośne rozmowy. Dużo palących się ognisk,  ludzie robią sobie grille, super atmosfera. Zrobiło mi się tak jakoś dziwnie, smutno.  Czemu ja nie mogę tak jak oni, zabawić się z przyjaciółmi. Napić się piwa, złapać coś z rusztu. Ile już czasu minęło, jak nie byłem na imprezie. Kiedy to się zmieni. Jaką przyjdzie płacić mi jeszcze cenę za sukces. Zaraz o jakim ja mówię sukcesie, przecież tak naprawdę, to jeszcze wszystko przede mną. Może mogłem zostać politykiem, albo dziennikarzem a nie zawodowym zawodnikiem mma. Nie, zdecydowanie nie. To chyba zmęczenie albo stres mi podpowiada takie niedorzeczne pomysły. We wtorek będę już w Vegas. Jeszcze kilka dni i będzie lżej…Wracam do łóżka. Jutro muszę być wypoczęty.
Pozdrawiam wszystkich w Polsce.

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis