Memoriał karier: Paweł Nastula – Jedyny Polak w legendarnym PRIDE
Czas światowej kwarantanny upływa nam bez gal sportów walki. Jest to więc dobry moment, by powspominać sobie kariery zawodników MMA, którzy od jakiegoś czasu mają rękawice zawieszone na kołku. Witamy więc w pierwszej części cyklu podsumowującego postaci z naszego ulubionego sportu. Na pierwszy ogień pójdzie wybitny judoka, jedyny Polak w PRIDE FC – Paweł Nastula.
Kim jest Paweł Nastula?
Starym fanom sportów walki nie powinno się go przedstawiać. Dla młodszej części widowni, pozwolę sobie zarysować sylwetkę mistrza. Urodzony w Warszawie Nastula to mistrz olimpijski z 1996 roku, dwukrotny mistrz świata oraz trzykrotny mistrz Europy w Judo. W najlepszym okresie swojej kariery był niepokonany przez imponującą liczbę 312 pojedynków podczas 1220 dni. W 2004 roku oficjalnie zakończył karierę Judoki by skupić się na nowej dyscyplinie – MMA
Początki kariery w MMA
W dniu swoich 35 urodzin Polak zadebiutował dla najbardziej prestiżowej organizacji MMA – PRIDE FC. Japończycy nie oszczędzali Nastuli, 26 czerwca 2005 roku wystawiając go naprzeciw Antonio Rodrigo Nogueiry. Brazylijczyk okupował wtedy drugą lokatę w światowych rankingach, zaraz za legendarnym Fiodorem Jemieljanienko. Był również byłym mistrzem wagi ciężkiej.
Nastula nie pokazał się źle naprzeciw tak doświadczonego rywala. Już na początku pojedynku nie obawiał się wymian parterowych z Nogueirą, notując bardzo ładne przetoczenie. Dzięki temu znalazł się z góry i uderzał Brazylijczyka ciosami. Po podniesieniu walki przez sędziego Polakowi znowu udało się obalić byłego mistrza. Zmęczenie dawało się jednak we znaki i, w 9 minucie, Minotauro zmusił sędziego do przerwania walki przez soczysty ground and pound.
Pół roku później przyszła pora na drugą walkę dla PRIDE. Podczas sylwestrowej gali Shockwave Polak stanął naprzeciwko młodszego – i, zdaniem wielu obserwatorów, bardziej utalentowanego – brata Fiodora, Aleksandra. Po początkowym badaniu w stójce, Rosjanin sprowadził Nastulę do parteru. Tam jednak reprezentant Polski dobrze klinczował, dając sędziemu pretekst do podniesienia walki z powodu pasywności. Wykorzystał swoją szansę i dwukrotnie zdobył plecy Jemieljanienki, raz będąc o krok od wyciągnięcia dźwigni prostej na staw łokciowy. Niestety, by ratować się przed ciasną kimurą, Nastula stracił pozycję dominującą, by później oddać plecy, rezultatem czego było duszenie Rosjanina.
Pierwsza wygrana i zawieszenie
Pomimo porażek, PRIDE FC doceniło umiejętności Polaka pokazane w obydwu starciach. Siedem miesięcy później Nastula zmierzył się z weteranem Cage Rage oraz słoweńskiej WFC, Edsonem „Draggo” Vieirą. Już w pierwszej minucie reprezentant Polski zagroził Brazylijczykowi dźwignią na staw łokciowy. Zdobywając dosiad, Nastula rozpuścił ręce do brutalnego Ground and Pound, które rozcięło twarz Draggo. Edson jednak przetoczył w końcu Polaka i samemu zaczął odpowiadać ciosami z góry. Wtedy też, stawiając wszystko na jedną kartę, Nastula zapiął dźwignię, która Draggo musiał odklepać.
Ostanią walka dla PRIDE FC miała miejsce 21 października 2006 roku. W Las Vegas stanął naprzeciwko Josha Barnetta. Już w początkowej fazie udało mu się obalić uznanego zapaśnika, jakim był Amerykanin. Polak rozpoczął metodyczne rozbijanie rywala jednak, a to jednak nie spodobało się publiczności. Na skutek gwizdów, Herb Dean podniósł walkę do stójki. Nie wiele to jednak zmieniło i, na skutek kolejnego świetnego obalenia, Amerykanin znowu znalazł się na dole. W końcówce rundy Barnett założył jeszcze ciasną dźwignię na kolano ale Polaka uratował gong. W drugiej rundzie Nastuli udało się naruszyć rywala serią ciosów a potem uskutecznić kolejne obalenie. Niestety, był to ostatni pozytywny akcent Polaka w tym pojedynku – Barnett przetoczył reprezentanta Polski i poddał kluczem na stopę.
Po walce okazało się, że testy antydopingowe Polaka wróciły z wynikiem pozytywnym. W organizmie Nastuli wykryto nandrolon, fenylopropanolaminę, pseudoefedrynę i efedrynę. Komisja stanu Nevada zawiesiła go na 9 miesięcy oraz ukarała grzywną wynoszącą 6,5 tysiąca dolarów.
Okres post PRIDE
Polak nie wrócił już do walk dla PRIDE FC – organizacja zwinęła się 2 gale później. Nastula związał się z MCC i miał zawalczyć w ich debiutanckiej gali na Torwarze. Było to szeroko oczekiwane wydarzenie. Na rozpisce mieli wtedy znaleźć się przyszli mistrzowie KSW, jak Michał Materla czy Karol Bedorf a także uznani zawodnicy MMA jak Valdas Pocevicius czy Karl Amoussou. Ostatecznie organizacja zwinęła się dzień przed zorganizowaniem pierwszej gali.
W rezultacie tego Nastula związał się z Sengoku. Polak w pierwszej – i jedynej – walce dla Japońskiej organizacji zmierzył się z Koreańczykiem, Dongi Yangiem. Był to zdecydowanie jeden z najdziwniejszych pojedynków, jakie stoczył reprezentant Polski. Po nawet dobrej pierwszej rundzie, Nastula siadł kondycyjnie, nie będąc w stanie kontynuować pojedynku po próbie dźwigni. Polak tłumaczył to później w wywiadach po walce. Wedle niego, na skutek dwóch nielegalnych kopnięć w krocze kompletnie został odcięty od prądu, nie mogąc już wrócić do walki. Na niekorzyść Nastuli przemawiał niestety fakt, że nigdy nie był znany jako tytan kondycji w MMA.
Kolejne trzy pojedynki Polakowi udało się wygrać. Pokonał znanego z KSW Japończyka Yusuke Masudę, dwukrotnego mistrza olimpijskiego w zapasach Andrzeja Wrońskiego czy weterana WEC, K-1: Heroes czy Dream, Jimmiego Ambriza. Trzeba jednak jasno podkreślić to jasno – to nie byli klasowi rywale. I mówię to mimo, mimo pełnego uznania dla chociażby Andrzeja Wrońskiego za karierę zapaśniczą.
Końcówka kariery w KSW
16 września 2012 roku organizacja KSW ogłosiła podpisanie kontraktu z Nastulą. I była to dobra decyzja – brak judoki w momencie gdy twórcy KSW samozwańczo mówią o sobie jako o Europejskim PRIDE było wielkim zawodem.
Do debiutu w – wtedy – białym ringu doszło kilka miesięcy później na KSW 22, 16 marca 2013. Rywalem weterana PRIDE został Kevin Asplund – przeciętny zawodnik, którego Nastula poddał już w pierwszej rundzie, szybko obalając i zakładając klucz na rękę. Tym samym, po raz pierwszy osiągnął dodatni rekord zwycięstw do porażek.
We wrześniu tego samego roku został zestawiony z Karolem Bedorfem o miano pierwszego mistrza wagi ciężkiej. Mając 43 lata na karku, postawił wszystko na jedną kartę, prezentując się bardzo dobrze. Niestety, znowu wyszły braki kondycyjne Nastuli i w drugiej rundzie nie był już w stanie kontynuować pojedynku – po wypadnięciu za liny ringu 43-letni judoka nie podniósł się po komendzie sędziego. Poszły podejrzenia, że doszło do ataku serca, jednak plotki te zostały rozwiane przez zawodnika.
Do pożegnalnej walki Nastuli doszło ponad roku później. 7 grudnia doszło do długo wyczekiwanego pojedynku z Mariuszem Pudzianowskim. W zaplanowanym na 2 rundy boju doszło do dogrywki. W pierwszej odsłonie wyraźnie lepszy był „Pudzian”, a w drugiej, wkładając całą siłę w skończenie walki, Nastula ruszył odrabiać straty, łapiąc nawet dosiad. Doszło do trzyminutowej dogrywki, w której więcej sił zachował młodszy strongman, który wygrał ostatnią rundę jednogłośną decyzją.
Po walce do klatki wszedł Nobuyuki Sakakibara – założyciel PRIDE FC – który pogratulował Nastuli kariery.
Podsumowanie
Paweł Nastula do MMA trafił długo po swoim „prime”. Pierwsze kroki MMA stawiał naprzeciwko mocnym, klasowym rywalom. Dzisiaj ktoś taki nabijałby rekord niczym w boksie – na słabych zawodnikach. Ale nie Paweł Nastula. Polak we wszystkich 4 starciach pokazywał się dobrze. Legendy MMA, które go pokonać z łatwością ze względu na różnicę doświadczeń, miały sporo problemów, będąc wręcz krok od porażki momentami. Kto mógł wtedy śledzić to na żywo – zazdroszczę z całego serca.
Niestety, o porażkach Nastuli zadecydował głównie wiek oraz braki kondycyjne – które wynikały z owego wieku. Lekkim cieniem na karierze Polaka jest też wpadka antydopingowa. Ale można mu to wybaczyć – wtedy w Japonii wszyscy brali, a nawet mieli to w kontraktach. Wraz z końcem PRIDE, poziom przeciwników Nastuli gwałtownie spadł. Dlatego za najlepsze walki w karierze reprezentanta Polski należą te przegrane – i jest to trochę smutne.
Jednego nie można Pawłowi odmówić – jest jedynym Polakiem w historii PRIDE FC. I tym samym jedynym, który bez tremy walczył jak równy z równym z czołówką wagi ciężkiej na świecie. I takiego Nastulę zapamiętam ja. A wy?