Jan Błachowicz o Jonie Jonesie: Tam jest bajzel w głowie!

Nie daje za wygraną mistrz kategorii półciężkiej – Jan Błachowicz. Polak po raz kolejny w dość ostry sposób wypowiada się o swoim niedoszłym rywalu – Jon Jonesie. „Tam jest bajzel w głowie!” – powiedział o byłym czempionie Błachowicz.

Jan Błachowicz (28-8) ciągle chciałbym skrzyżować rękawice z Jonem Jonesem. Polak chce być pierwszym, który pokona Amerykanina w mieszanych sztukach walki. O pojedynku tej dwójki głośno jest od ponad roku, kiedy Błachowicz na gali w Rio Rancho znokautował Corey’a Andersona. Na trybunach tego wydarzenia pojawił się Jones, który po walce otwarcie prowokował Jana do walki.

Od tamtej pory, Jones nie pojawił się w klatce nawet raz. Cieszyński Książe za to nie marnuje czasu, ponieważ po wspomnianej walce z Andersonem – Błachowicz stanął do walki o pas z Dominickiem Reyesem na gali UFC 253, gdzie efektowanie znokautował przeciwnika. W marcu 2021 roku, doszło do pierwszej obrony pasa przez Polaka. Na gali UFC 259, w walce wieczoru tego wydarzenia pokonał jedną z największych gwiazd amerykańskiego giganta – Israela Adesanyę. Następna walka 38-latka odbędzie się w najbliższym półroczu, jednak nie znamy jeszcze dokładnej daty. Rywalem Polaka w jego drugiej obronie pasa będzie Glover Teixeira.

„Tam jest bajzel w głowie!”

W najnowszym wywiadzie na kanale Imponderabilia Błachowicz zdradził kilka smaczków dotyczących jego potencjalnego pojedynku z byłym mistrzem oraz własną optykę na tego zawodnika.

Kiedyś bił wszystkich strasznie. Potem chłopaki zaczęli go doganiać. Potem już te walki były wyrównane. Dużo ludzi uważało nawet, że ostatnią walkę wygrał Dominick Reyes. Pół na pół. Dla mnie minimalnie lepszy był Jon Jones, ale niektórzy twierdzili, że wygrał jednak Dominick Reyes.

Później ja dostaję walkę o pas z Dominickiem Reyesem. Wszyscy skazują mnie na porażkę, a ja go demoluję w drugiej rundzie. I taki Jon Jones to ogląda. On też jest świadomy, widzi, co się dzieje. Wszyscy dogonili jego poziom, a nawet go przeskoczyli, więc co robi? Idzie do kategorii ciężkiej.

Ja rozumiem jego przejście do wagi ciężkiej, jednak on jest zawsze dużą zagadką. Nie wiadomo, co się dzieje w jego głowie. Tam jest naprawdę duży bajzel. Nie ogarniesz. Albo walczy, albo po pijaku strzela w powietrze.

Dobrze, wygrał te wszystkie walki w obronie tytułu, tego mu nikt nie odbierze. Był mega kozakiem, chociaż też łapali go nie raz na dopingowych rzeczach, więc… Sorry. Taka troszeczkę naciągana ta jego super forma, ale mimo wszystko – wygrywał, wyczyścił prawie całą dywizję półciężką. Prawie całą dywizję półciężką, bo nie dał szansy mnie.

Teraz poszedł do kategorii ciężkiej. Jeżeli tam przegra, to zawsze będzie: „to nie moja waga”. Będzie mógł się jakoś z tego wytłumaczyć. Ale póki co ten start się oddala, więc nie wiadomo, czy on chce walczyć, czy nie chce walczyć. Nie wiadomo, o co chodzi, a jak nie wiadomo, o co chodzi, to najczęściej chodzi i pieniądze.

Powrót Jonesa cały czas odwleka się w czasie, co zawodnik argumentuje brakiem odpowiedniego przygotowania na wagę ciężką. Błachowicz wypowiedział się na koniec o ewentualnym zestawieniu z Amerykaninem.

Nie ukrywam, że fajnie by było (walczyć z Jonesem), ale to też nie jest taki mój nadrzędny cel, że „muszę go złapać!”. Mówię w wywiadach, że prędzej czy później będziemy gdzieś walczyć. Jeśli nawet mielibyśmy walczyć za tym przysłowiowym kościołem, to do tej walki dojdzie. Ale to tak po prostu mówię, żeby mówić. Nie zależy mi. Jeżeli się uda, będzie fajnie, ale są inne wyzwania, są inni zawodnicy i ja się z tego cieszę.