Jacek Murański opowiedział najbardziej szaloną historię w swoim życiu! [WIDEO]
Mateusz Murański gwarantuje, że nigdy nie dojdzie do takiej formy i umiejętności jakie prezentuje jego tata. Jacek Murański jeszcze w tym roku zadebiutuje w mieszanych sztukach walki. Postanowiliśmy zapytać ”Murana” o najbardziej szaloną historię w jego życiu.
Dużo internautów do dziś wspomina sytuację, która miała miejsce pod żabką we Wrocławiu. Murański zapewniał, że został wtedy zaatakowany przez trzech mężczyzn. Jacek miał wtedy w obronie przywołać ich do porządku.
Murański opowiada historię!
Jacek Murański w rozmowie z naszym portalem został zapytany o najbardziej szaloną historię w swoim życiu. Do zdarzenia doszło w 2006 roku.
Rok 2006 znany już internautom git z Wałcza czyli Romańczyk, aktualnie jawny konfident i 60-tka. Wtedy jeszcze przywódca zorganizowanej grupy przestępczej wraz ze swoim zdechniętym bratem. Tam ich było dwóch Piotrek i Zbyszek, nie wiem właśnie który jest zdechnięty. Ten który został zastrzelony, oni byli jednojajowi, nigdy ich nie rozróżniam. Obaj poszli w tą 60-tkę, obaj zostali konfidentami, obaj sprzedali swoich ludzi. A dlaczego to ma znaczenie? Ponieważ w roku 2006 wysłali do mnie z żądaniem haraczu trzech swoich ludzi, a na ich czele postawili taki taran, jako takiego straszaka Andrzeja Świerszcza. To jest strongmen, trójboista siłowy, nie byle jaki, bo zdaje się dwukrotny mistrz Europy. Ja tych kilogramów nigdy nie ceniłem, ale zdaje się, że około 800 kilogramów brał, 2 albo 3-krotny mistrz polski, wicemistrz świata. Na czele tych łachudrów stał Andrzej Świerszcz. No i powiem tyle przyszli do mnie rozrabiać, zdemolować lokal, zastraszyć moich pracowników. Menadżerka mnie wezwała, bo ja do takich spraw nigdy nie używałem policji. Jak już na temat tych 3, bo to żule były pod tą żabką (spontaniczne pijaczki) we Wrocławiu. O tyle w 2006 roku, kiedy 2 w nocy przyjechałem do lokalu wezwany przez menadżerkę. Sprawa została rozbrojona, nie używałem sprzętu. Też nie mieli sprzętu, jeden tylko użył potem zbitej butelki. Przyjechali zniszczyć lokal i wywrzeć na mnie pewną presję. Po 10 minutach obrażenia były takie. Jeden, który mnie zaatakował tulipanem, ten tulipan nieszczęśliwie wbił mu się w oko, jego broń została użyta przeciwko niemu. Jeden miał złamany nos, jakieś zęby wybite. I jeden co najmniej uczestniczył, bo szybko uciekł miał wargę rozbitą. Andrzej Świerszcz miał zwichnięte dwa nadgarstki, połamany nos. Jak z obdukcji pamiętam połamany nos i kość policzkową. I teraz najciekawsze po 10 minutach… ja za tą sprawę w Stanach dostałbym medal i nagrodę. Przedsiębiorca zostaje najechany przez łachudrów, lokal jest jego zdemolowany, przedsiębiorca sam pacyfikuje tą sytuację, łachudry jak najmniejszymi środkami są doprowadzeni do spokoju. Po 10 minutach są na policji, to nie są żart. I to są Ci ludzie z grupy zorganizowanej tego gita z Wałcza (..) Tam bym dostał medal, a tu dostałem wyrok w zawieszeniu.
Cała historia i rozmowa poniżej:
Zobacz także:
Dariusz Kaźmierczuk nie powiedział ostatniego słowa. ”Daro Lew” w mediach społecznościowych postanowił zaczepić Mateusza Murańskiego. Były też mocne słowa!
Jeden z najlepszych trenerów sportów walki w Polsce Andrzej Kościelski w rozmowie z portalem MMA Bądź na bieżąco chwali Marcina Najmana. Zdaniem właściciela klubu Ankos MMA, “El Testosteron” pozytywnie wpływa na rozwój mieszanych sztuk walki w Polsce.