GSP – rzucamy światło na porażkę

Przypomnijmy sobie jak było – GSP, kanadyjczyk, nazywany najlepszym fighterem p4p na świecie staje na przeciwko absolutnego dominatora WW w UFC – Matt’a Hughes’a. Poprzednio Matt zlał GSP. Teraz Georges St. Pierre w pieknym stylu zabiera Matt’owi to, co ten drugi dzierżył tak długo.
Pasek.
Jea, brzmii jak początek „Tajemnicy Brokeback Mountain II”. Na szczęscie nie chodzi o pasek od spodni… Mimo wszystko – później zaczyna robić się jeszcze ciekawiej:
Pierwsza obrona pasa WW UFC to teatr jednego aktora – Matt’a Serra. Matt jest zwyciezcą TUF’a (w finale pojechał Chris’a Lytle) i nikt w najczarniszym scenariuszu nie obstawiał go jako zwycięzcę. Czy to największy szok roku 2007? Nie wiem, bo troche ich było, ale na pewno trzyma się w okolicy 1-3 miejsca.
„Co się stało?” – pyta cały świat, pytam ja, pyta vpatyk, wy pytacie i nawet Goździkowa pyta. GSP najpierw odpowiada jak gentleman: „Nic, Matt był tego wieczoru lepszy”.
Później GSP zmienia lekko wersje: „Nie potraktowałem Matt’a poważnie”. Pfff.
Teraz mamy troche nowych faktów, tradycyjnie w pigułce, beletrystyka to nie u nas (chociaż jak ktoś bardzo będzie chciał to mu otworze taki dział i dam toolsy do pisania o mma ładniej i dłużej niż my) :
- GSP po zdobyciu tytułu woda sodowa uderzyła do głowy – troche za dużo imprezował, tak przynajmniej twierdzą jego przyciele;
- GSP nie doceniał tego co ma, zaraz po zdobyciu tytułu zapomniał, co nakręcało go do treningów przed zdobyciem pasa – my Polacy mówimy na to „spocząć na laurach”*…
- GSP większość czasu spędział w szpitalu: jego ojciec cierpiał na chorobę mózgu (nie pisze jaką), a mały kuzyn leżał w spiączce;
- porażka z Matt’em Serra obudziła GSP
- GSP jest teraz bardziej skupiony, lepszy, silniejszy, dojżalszy;
A. Zapomniałem – cały artykuł, z którego zakosiłem te niusy
* – można spocząć na laurach, jeżeli to takie Laury…