MMA PLNajnowszeFENFEN nie umie w freak-fighty

FEN nie umie w freak-fighty

Jestem przerażony tym, jak wygląda pierwsze PPV Fight Exclusive Night. Organizacja kierowana przez Pawła Jóźwiaka po raz kolejny myśli, że rozumie rynek MMA i chce na tym koncertowo przepłacić. Bo FEN nie umie w freak-fighty.

FEN nie umie w Freakfighty

Karta FEN 28 wygląda aktualnie dramatycznie słabo:

Mateusz Rębecki vs Fabiano Silva
Krystian Pudzianowski vs Piotr Szeliga (3×3 min)
Szymon Bajor vs Oli Thompson
Michał Kita vs Igor Pokrajac
Rafał Kijańczuk vs Marcin Wójcik
Szymon Dusza vs Kacper Koziorzębski
Marcin Sianos vs Adam Pałasz
Łukasz Charzewski vs Kacper Formela
K-1: Dominik Zadora vs Piotr Sokół
Anita Bekus vs Sylwia Firlej

Na szybko mogę znaleźć dwa naprawdę mocne zestawienia w tej karcie walk. Są to starcia Charzewski vs Formela oraz Kijańczuk vs Wójcik. Słabo jak rozpiskę, za którą będzie trzeba zapłacić.

Ktoś oczywiście powie, że to nie tzw. „hardkorowi fani” kupują PPV, tylko niedzielni kibice i to oni potrzebują freaków. I ja to rozumiem doskonale. Siedzę w tym sporcie już wystarczająco, żeby „kumać” ten biznes.

Ale Fight Exclusive Night nie zadbało o niedzielnego kibica. Zresztą, patrząc na historię FEN, nigdy nie umieli tego zrobić.

Pierwsze „freaki” w FEN

Zanim zaczniemy, pozwolę sobie zacytować fragment mojego tekstu o freak-fightach z zeszłego roku:

Widzicie, freak-fighty mają to do siebie, że nikt nie nadał im oficjalnej definicji, więc jest ich tyle, ilu jest fanów oglądających MMA. Dla jednego, „freakiem” będą walki dwóch wielkich gości, którzy ledwo co się ruszają. Dla innego będzie to każdy pojedynek, gdzie walczą celebryci. Trzeci natomiast za „freaka” uzna pojedynek ludzi, którzy nie wywodzą się z MMA i traktują walki w klatce jako przerywnik w karierze albo drogę do łagodnej emerytury. Coś jak emerytowani bokserzy albo zawieszeni zawodnicy futbolu amerykańskiego.

(…)

Na potrzeby tekstu, przygotowałem „nieidealną definicję”. Freak-fight to walka dwójki zawodników, która przyciąga uwagę mediów i publiczności ze wszystkich powodów, poza tymi czysto sportowymi. Dlatego też walka dwóch bokserów może być freak-fightem tak długo, jako ludzie chcą ich oglądać z powodów poza sportowych.

Fight Exclusive Night od niemal samego początku celowało w zainteresowanie nas ciekawymi, niekoniecznie od strony sportowej, nazwiskami. Dokonywano tego już od gali FEN 2.

Michał Piszczek, Wojciech Bartnik…

O ile udział Wojciecha Bartnika pasuje bardziej do sportowego „freaka”, tj. medalisty olimpijskiego, który postanowił po prostu spróbować się w nowej formule, tak angaż Michała Piszczka był ogromną pomyłką.

Ten facet był pierwszym „Bonusem BGC”, zanim Piotr Witczak w ogóle zyskał popularność w internecie. Mitoman i „legenda” brytyjskiej sceny MMA. Człowiek-mem.

Akop Szostak vs Tyberian Kowalczyk

FEN ma jednak problem z „freakami”. Z z kogoś powszechnie nieznanego próbuje zrobić kogoś znanego, licząc że aura „znaności” wypromuje dane persony jako sprzedawców biletów. I po wpisie Artura Mazura na Twitterze widzę, że nie jestem osamotniony w takim rozumowaniu.

Koronnymi przykładami takiego zjawiska były angaże Tyberiusza Kowalczyka i Akopa Szostaka, których niedługo później skonfrontowano.

Tyberiusz Kowalczyk to były strongman. Widać tu po raz kolejny chęć FEN-u do rodzaju promocji, na której na szerokie wody wypłynęło KSW. „Tyberian” zadebiutował na trzeciej gali organizacji Pawła Jóźwiaka. Szybko odprawił wtedy słabego Litwina z bilansem 1-9.

Z kolei Akop Szostak jest trenerem personalnym ze skłonnościami do filozofowania na Instagramie. W debiucie na FEN 8 pokonał przez decyzję Łukasza Borowskiego.

Mając dwa ewidentne „freaki”, organizacja postanowiła ich zestawić już podczas FEN 11, które odbyło się w Warszawie. Starcie wbrew oczekiwaniom nie wzbudziło dużego zainteresowania. Nie było dyskusji w social mediach czy na forach internetowych. „Janusze” na ulicy nie dyskutowali o „tych wielkich gościach z FEN”. Pojedynek zakończył się w mniej niż minutę i to jedyne co z niego zapamiętałem. Tak mały ładunek emocjonalny niosła ta konfrontacja.

Później, wspomniani panowie walczyli raz jeszcze. Kowalczyk wygrał z Tomaszem Czerwińskim, co wywindowało go do walki z Mariuszem Pudzianowskim na Stadionie Narodowym. Akop Szostak przegrał z nikomu nieznanym Martinem Chudejem i po raz pierwszy zakończył karierę mówiąc, że „z szacunku dla zawodników nie będzie zabierał im miejsca na galach i nie będzie pajacował”. Jak wyszło? Wszyscy wiemy.

Przerwy i powrót do jeszcze gorszych „freaków”

Długo bez „freaków” Fight Exclusive Night nie mogło wytrzymać i już na FEN 19 doszło do starcia dwóch raperów młodego pokolenia. „Arab” zmierzył się z „Rubym”. W social mediach mają po ok. 100 tys. obserwujących. Nie mnie oceniać, czy to dużo, czy mało. Widać jednak, że wtedy zaczęła się ta „gorsza” część „freaków” w FEN. Zamiast brać ludzi popularnych ze środowiska sportowego, szukano ludzi popularnych, o wątpliwej sprawności fizycznej. O ile „Arab” podobno trenował brazylijskie jiu-jitsu, o tyle „Ruby” był człowiekiem kompletnie spoza branży.

Walka wyglądała tak, jak powinna była. „Arab” ze swoim minimalnym doświadczeniem w sportach walki kompletnie zdominował rywala. Ktoś mógłby się pokusić o stwierdzenie, że walka mogłaby być przerwana szybciej, ale to nie jest tematem niniejszego tekstu. Ważnym jest, że Gabriel Al-Sulwi zapisał się w pamięci prezesa FEN.

Bez „freaków” FEN wytrzymało prawie półtora roku. W międzyczasie pojawiło się wielu nowych, ciekawych zawodników na scenie sportowej, takich jak Daniel Torres, Szymon Dusza czy Krzysztof Klaczek.

Nie jest tak, że FEN nie umie dać dobrych starć. Często widzimy tam świetne walki, tworzące naprawdę spektakularne widowiska. Niestety organizacja ma jednocześnie problem z ich sprzedażą i ginie w cieniu konkurencji, zwłaszcza wynikami oglądalności telewizyjnymi.

No i chyba to był powód zakontraktowania „Wujka Samo Zło”, czyli kolejnego rapera bez jakiegokolwiek tła sportowego. Zestawiono go z „Arabem” w „walce” bokserskiej. Występ obu panów, zwłaszcza dzięki talentom akrobatycznym „Wujka Samo Zło”, trudno zaliczyć do czegokolwiek zbliżonego do walki. Prezes Jóźwiak dostał jednak to, co chciał, bo każdy komentował kuriozum tego starcia. Niewielu skupiało się na chociażby świetnej walce Andrzeja Grzebyka z Kamilem Gniadkiem z tej samej gali.

Jaki był efekt? Średnio FEN oglądało ok. 120 tysięcy osób na kanale Super Polsat. Natomiast na Polsat Sport było to ok. 49 tysięcy widzów. W sumie mogłoby to być nawet 170 tys. widzów. Czy dla takiego wyniku warto było odstawiać cyrk?

I my mamy swojego „Pudziana”!

Kolejny czas mija i FEN znowu lubuje się z „freak-fightami”, zapowiadając jednocześnie najdroższą i najlepsza kartę w historii. I w ten sposób zestawia Krystiana Pudzianowskiego z Piotrem Szeligą, szerzej nieznanemu trenerowi personalnemu. Twitter ochrzcił go mianem „Akopa dla ubogich” i patrząc na poprzednie „freaki” FEN-u, rzeczywiście coś w tym jest. Sam angaż drugiego „Pudziana” już jest dość kontrowersyjny. Przecież w jego pierwszym starciu w MMA większą gwiazdą był Radosław Słodkiewicz. I teraz ten sam Pudzianowski podejmuje Szeligę podczas pierwszej gali PPV FEN.

Nie widzę w tym sensu. FEN nie umie znaleźć jednego dobrego „freaka”, na którego plecach wypromuje organizację w oczach „januszy”, a tym samym wypromuje swoich zawodników, którzy sprzedadzą bilety. I patrząc po długiej historii FEN-u, nie wierzę, że Pudzianowski czy Szeliga to zmienią. Fight Exclusive Night po prostu nie umie w freak-fighty, tj. ani ich zestawiać, ani promować organizacji po ich zestawieniu.

Zobacz także:

Kto zawalczy z Pudzianowskim na FEN 28?

Organizacja Fight Exclusive Night ogłosiła dzisiaj przeciwnika młodszego brata Pudziana. Będzie nim trener personalny Piotr Szeliga.

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis