Co z polskim K-1?

1209539634_jarosz.jpg

Gamrot - Dos Anjos

Polskie K-1 to na dzień dzisiejszy to złudzenie i iluzja. Łukasz Jarosz. Ur. 12.01.1979r . Jak by nie liczył Łukasz to bez mała 30 letni zawodnik.Wieloletni reprezentant Polski w Kick Boxingu. Faktycznie jeden z najlepszych kick-boxerów w Polsce a i z dużymi osiągnięciami za granicami kraju, ale jako amator. Karierę zawodową rozpoczął w 2006 roku, mając 26 lat a dokładnie 11 marca 2006 r. W tym dniu dostał szansę walki o tytuł Zawodowego Mistrza Świata wagi ciężkiej federacji ISKA w low kicku. Łukasz wykorzystał tą szansę, wygrywając walkę i został MŚ. Jak ogromna różnica dzieli low kicku od formuły K-1 nikomu nie muszę tłumaczyć.

Czyli nie był to debiut w zawodowym K-1. Możemy też zadać pytanie czy pas , który wywalczył tak mocno zmienił Łukasza i dał mu tyle pewności że zaraz wkrótce pozostawił swojego nauczyciela i trenera Tomka Mamulskiego i przepadł na dwa lata, szukając szczęścia pod skrzydłami człowieka, z po za Polski, który przedstawił super wizję na sukces naszemu zawodnikowi. Co z tej współpracy wyszło możemy ocenić sami. Może gdyby Jarosz po sukcesie we Wiedniu 11.03.2006r pozostał przy Mamulskim, kto wie jak by dziś wyglądała kariera Jarosza. Dawny trener Łukasza podjął się ogromnie trudnego zadania, mimo wielkiego talentu trenerskiego ( szacunek dla Tomka ) nie jest w stanie w tak krótkim czasie doprowadzić zawodnika do dawnej świetności!! Możliwe, że już nigdy nie doprowadzi.
Pytanie za 100 punktów ile stoczonych walk w zawodowym K-1 ( w wieku 30 lat) ma na swym koncie Łukasz!!!!!!
Mnie się liczy ok. 10 walk.

Złudzenie i iluzja pozwala nam liczyć na poważne sukcesy Polskich kick boxerów na poważnych zawodach rangi światowej.
Pisząc o Łukaszu pisze o całym Polskim tak zwanym K-1. Łukasz i jego kariera posłużyła mi do pokazania jakim jesteśmy zaściankiem w światowym zawodowym kick boxingu.

Jeśli w nie dalekiej przyszłości nie nastąpią radykalne zmiany w podejściu działaczy a co za tym idzie PZKB w nastawieniu do K-1 w Polsce, to świat odjedzie nam jeszcze dalej.

Swego czasu bardzo mocno lobowałem u władz PZKB o zmiany kursu co do sportu amatorskiego a sportu zawodowego. Przedstawiałem szereg propozycji. Chciałem służyć swoja wiedzą i doświadczeniem. Chciałem umiejętnie pogodzić sport amatorski ze sportem zawodowym. Nie było moim celem wprowadzenia chaosu czy umniejszania roli PZKB. Tak jak zmienia się świat, zmienia się sport. To życie wymaga od ludzi reorganizacji, zmian, dostosowania się do nowych wyzwań.
To w czasach głębokiego socjalizmu było prawidłowością, że jeśli ktoś wyuczył się zawodu spawacza to od początku kariery do emerytury pracował jako spawacz.

Obecne czasy wymagają czegoś innego od ludzi. Nie inaczej jest w sporcie. Nowe kierunki, nowe trendy nowe zapotrzebowania wymagają przystosowania się do obecnych wymogów. Moje starania nie wniosły nic, bo stałem się wrogiem Nr. 1 dla władz PZKB. Wszystkie moje propozycje zostały odrzucone a ja osobiście straciłem zapał by dalej bić głową w mur.

Nie oznacza to, że nie byłbym w stanie wrócić do tych rozmów, wszystko jest po stronie PZKB. Mamy naprawdę zdolna młodzież, mamy naprawdę duży potencjał ludzki i to zarówno zawodniczy jak i trenerski. Jesteśmy w stanie w krótkim czasie dogonić czołówkę światową. Jesteśmy w stanie organizować gale czy turnieje nie gorsze jak te w Holandii. Musimy tylko umieć ze soba rozmawiać i wspólnie dążyć do sukcesu.

Źródło: Perfekt-TV

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis