MMA PLNajnowszeBez kategoriiJak tu się nie wk…? Brock Lesnar złem koniecznym w UFC? Nic nowego!

Jak tu się nie wk…? Brock Lesnar złem koniecznym w UFC? Nic nowego!

Właśnie tracisz długo utrzymywane mistrzostwo. Tego wieczoru przeciwnik po prostu był lepszy. Nowy mistrz udziela wywiadu, może niedługo Ty będziesz miał swój czas, ale nagle do oktagonu wbiega on – Brock Lesnar, który „kradnie show”. Tłum wiwatuje. Co więcej, już niedługo to on może zawalczyć o pas. Nie dziwię się Stipe Miociciowi, że się zirytował. Z drugiej strony, uprzywilejowanie Brocka Lesnara jest pewnego rodzaju „złem koniecznym” dla UFC.

cormier lesnar walka ufc
Foto: Brock Lesnar i Daniel Cormier - już niedługo mogą zmierzyć się w walce o mistrzostwo wagi średniej

Czekaj… Brock Lesnar poza kolejką!

Ile to już razy dochodziło do sytuacji, w której coraz lepsi zawodnicy stopniowo pięli się na szczyt swojej kategorii wagowej, jednak musieli czekać, aż gwiazdy zarobią swoje dla siebie i dla UFC? Akurat nadarzyła się świetna okazja do zorganizowania superfightu (Jon Jones, GSP, Anderson Silva) lub po prostu na horyzoncie pojawił się ktoś, kto niekoniecznie zasłużył pod względem sportowym, ale przyciągnie więcej publiczności (jak swego czasu Conor McGregor). Ile musieli się naczekać zawodnicy, którzy w końcu zdobywali mistrzostwa? Oczywiście obecnemu mistrzowi nigdy się nie śpieszyło się do obrony pasa, gdy mógł zmierzyć się z posiadaczem pasa innej kategorii, na chwilę zawalczyć w wyższej wadze lub zainkasować grube miliony w starciu z Floydem Mayweatherem. Podobnie jest tutaj. Pojedynek z Brockiem Lesnarem oznacza większą kasę dla UFC i dla Daniela Cormiera. Kto się nie skusi? Nawet jeżeli tyle czekałeś na możliwość zdobycia pasa i wiesz, jak to jest, głupio byłoby nie skorzystać z nowych możliwości.

Kolejka do walki o pas? Trójkąt UFC-Brock Lesnar-Daniel Cormier zadecyduje!

Pretendent nigdy nie rozdaje kart, chyba że jest tak cenny marketingowo jak Conor McGregor lub Brock Lesnar. W tej sytuacji oczywiście najwięcej do powiedzenia ma UFC. A może kibice? Pamiętaj, że prawo do obejrzenia pojedynku ma każdy, a dobrze wiesz, jaki jest masowy odbiorca. Dobrze wiesz, że pieniądze z biletu dla prawdziwego kibica są takimi samymi pieniędzmi jak od fana Wrestlingu. Czy środowisko się oburzy i zbojkotuje UFC z „niesprawiedliwym zestawieniem”? Nie sądzę. Prędzej czy później wszyscy wrócą na kolejną galę.

Walka Daniel Cormier – Brock Lesnar na pewno opłaci się organizacji. Dana White już zapowiedział, że nie wyklucza pojedynku. Dla Daniela Cormiera będzie to finansowa wisienka na torcie, w sam raz by spokojniej myśleć o swoich zbliżających się 40 urodzinach. A Brock Lesnar? Może odbyć pojedynek lub nie. On ma najbezpieczniejszą pozycję, ale na pewno nie zaszkodzi mu kolejna wypłata. Co mogą zrobić inni pretendenci? Czekać. I dlatego rozumiem ich poirytowanie.

Brock Lesnar złem koniecznym. Czy faktycznie koniecznym?

„UFC jest w d…” –  ten cytat co jakiś czas przewija się w wypowiedział ludzi ze środowiska MMA. Nigdy nie poznamy szczegółów, bo najbardziej wrażliwe dane finansowe  są tajemnicą, jednak możemy zauważyć wahającą się oglądalność i niekoniecznie dobre perspektywy na przyszłość. To wszystko w czasie, gdy zawodnicy są coraz lepsi, coraz bardziej przekrojowi, a poziom coraz wyższy. Co z tego, jeżeli różnie bywa z oglądalnością? Starzy mistrzowie odchodzą na emerytury. „Gwiazdeczki Dany White’a” ulegają mniej znanym zawodnikom i trudno jest wypromować kogoś, kto zawładnie umysłami kibiców na całym świecie. Conor McGregor robi swoje i wróci wtedy, gdy mu się opłaci. Nie wiem, czy UFC jest na niego stać.

Brock Lesnar jawi się jako ostatnia deska ratunku. Może i jego wpadki na dopingu nie działają pozytywnie na wizerunek organizacji, jednak żaden pieniądz nie śmierdzi. Nigdy się nie dowiemy, czy konieczne jest, by Brock Lesnar „z czapy” dostał walkę o pas. Na pewno wiemy, że będzie to opłacalne. Na pewno na krótką metę. A na dłuższą? Na dłuższą metę ludzie w końcu zapomną.

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Brock Lesnar przeszkodą i darem losu!

Rozumiem zniesmaczenie Stipe Miocica i szczerze mu współczuję. Z drugiej strony rozumiem mechanizmy sportowo-marketingowe i wiem, że pretendenci i byli mistrzowie bywają w takich przypadkach bezsilni. Historia organizacji pokazuje, że to nie jedyny przypadek niesprawiedliwości w imię ratowania finansów UFC. Brock Lesnar jest mocnym graczem – dla jednych będzie darem od losu, dla innych przeszkodą nie do obejścia.

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis