MMA PLNajnowszePublicystykaAdesanya nie jest bogiem – o szansach Jana Błachowicza słów kilka

Adesanya nie jest bogiem – o szansach Jana Błachowicza słów kilka

Zagraniczny komentariat (i gdzieniegdzie – polski) wydał wyrok. Jan Błachowicz ma przegrać, a Israel Adesanya ma być nie do przeskoczenia, inny level. Zupełnie jak w porażkach z Lukiem Rockholdem, rewanżu z Coreyem Andersonem czy z Dominickiem Reyesem. A zaraz, tam Polak wygrał. Udowodnił, że nie wolno go skreślać. I wypada wszystkim to przypomnieć.

Zapraszam was do krótkiego tekstu o sylwetce Nigeryjczyka oraz szansach Polaka. O zaletach, wadach, oraz o medialnej grze tego pierwszego. Głównie po to, by pokazać ewentualnym niedowiarkom, że to nie jest niezniszczalna figura czy bóg, a „zwykły”, świetny zawodnik – czyli śmiertelnik.

Pokonany w swojej płaszczyźnie

Zacznijmy od najbardziej podstawowej sprawy. Israel przegrywał wiele razy. Czy to w boksie czy w kickboxingu. I nie chodzi mi już nawet o pojedynek z Alexem Pereirą, który posyłając Nigeryjczyka na deski, zakończył jego karierę w kickboxingu – choć ten nokaut był bardzo widowiskowy i na długo zapadnie w mojej pamięci.

Warto przejrzeć porażki przez decyzję niepokornego Nigeryjczyka. Walki z Jasonem Wilnisem oraz Filipem Verlindenem są dostępne na serwisie YouTube. To nie są najwybitniejsze jednostki w historii Glory, o kickboxingu nie mówiąc. Obaj po wygranych z Adesanyą zaliczyli gorsze momenty.

I obaj technicznie rozmontowali Nigeryjczyka, głównie za pomocą niskich kopnięć. Ktoś może powiedzieć „Ale to było wiele lat temu, teraz to inny Izzy”. I z tym się nie zgodzę. Zwłaszcza w walce z Wilnisem widać dobrze tego samego Adesanyę, którego oglądaliśmy ostatnio z Whitakerem – kiwki, zmiany pozycji, praca prostymi.

Zmiana wagi?

Obóz Nigeryjczyka utrzymuje, że Izrael nie ma absolutnie najmniejszego zamiaru „dobijać” to wagi półciężkiej. Oznacza to, że na oficjalnym ważeniu pojawi się w swojej naturalnej wadze, bez zbijania kilogramów. Jeśli to się potwierdzi, będzie to dla Jana Błachowicza kapitalna wiadomość.

Błachowicz na pewno na co dzień waży ponad 100 kilogramów, zakładam że maksymalnie do klatki może wnieść nawet do 105 kilogramów. W wymianie na pięści i nogi może różnica nie będzie aż tak bardzo odczuwalna – wszak w wadze średniej Nigeryjczyk mierzył się z zawodnikami bijącymi mocno.

Najbardziej zmiana wagi będzie odczuwalna w aspekcie chwytanym. Kto choć raz musiał przepychać się pod siatką albo na macie z o wiele cięższym rywalem, ten doskonale wie o czym mówię. Przy dłuższych fragmentach walki z klinczu, widzę jak z Adesanyi uchodzi powietrze w związku z obroną.

I błagam, nie zaczynajmy nawet tematu o walkach Israela w wadze ciężkiej. Nigeryjczyk nie pokonał nikogo wybitnego w tej kategorii wagowej o chociażby w połowie zbliżonego do klasy Adegbuyego, Gergesa, Ghity, o Verhoevenie czy Harim nie mówiąc.

Nie walczy z byle kim

O stylu walki Jana Błachowicza pisałem na łamach MMA.pl dwukrotnie. Nie ma więc sensu rozwodzić się nad pełnym wachlarzem technik Polaka. Cieszyński Książę ma przede wszystkim świetny przedni prosty, wbrew pozorom idealny do trafiania Nigeryjczyka. Dodatkowo, w momencie kiedy Adesanya zmieni pozycję na odwrotną do Polaka, ten będzie mógł zaprzęgnąć do działania swoje firmowe kopnięcie na korpus.

Oczywiście zdawać sobie sprawę należy, że zespół Nigeryjczyka rozmontował naszego mistrza i będą gotowi na wiele z jego akcji. Ale to samo można powiedzieć o polskiej ekipie. Jan Błachowicz nie jest „mistrzem z przypadku”. To elitarny zawodnik swojej kategorii wagowej, posiadający zestaw narzędzi, by rywalizować z najlepszymi jak równy z równym. Pamiętacie to zaskoczenie, gdy Polak zmusił Alexandra Gustafssona do zapasów, bo Szwed kompletnie nie radził sobie w płaszczyźnie uderzanej, czego nie zakładał przed walką nikt? Ja pamiętam. Pamiętacie jak rozmontował Dominicka Reyesa? To było całkiem niedawno przecież!

O klasie zawodnika jakim jest Błachowicz nie zapomina sztab Nigeryjczyka. Eugne Bareman, trener Adesanyi, wielokrotnie w bardzo ciepłych, pełnych szacunku słowach wypowiadał się o Polaku. Zdaje sobie sprawę, jak trudnym rywalem jest Polak. W rozmowie z Patrykiem Prokulskim z TVP Sport, Bareman zwrócił uwagę na mocno niedoceniany przez analityków aspekt pracy na przekroku Błachowicza.

Medialna gra pełna szacunku

Israel nie słynął z okazywania szczególnego szacunku rywalom. Wbrew temu co wydawało się pierwotnie, nie było tak też tym razem. No prawie.

Nigeryjczyk zaczął medialnie atakować Jana Błachowicza już kilka tygodni po UFC 253.

To był jednak przytyk bardziej w Jona Jonesa niż Polaka. Amerykanin w bliźniaczym tonie wyraził się od razu po walce Błachowicz-Reyes:

Rzucał również komentarze, że „Legendarna Polska Siła” nie robi na nim wrażenia, a, brzmiąc lekceważąco, uznał pojedynek z Polakiem za „walkę z kolejnym takim samym gościem”.

Rzecz w tym że to powierzchowne. W większości wypowiedzi Israel okazywał niespotykane jak na siebie tony szacunku przed tym pojedynkiem. Od początku z uznaniem podchodzi o Błachowicza. Nauczył się nawet od towarzyszącego mu ochroniarza „Siema”, które słyszeć mogliśmy podczas ostatniej konferencji.

I oczywiście, Nigeryjczyk próbował podjudzić Polaka tekstami pokroju tych, że ocenia Błachowicza umiejętności na max 7 na 10, albo że ma już błąd rywala który wykorzysta i skończy walkę w pierwszej rundzie. Ale patrząc na ilość szacunku w innych wywiadach, mam dosyć śmiałe przemyślenie, że Adesanya zwyczajnie nie chce prowokować Cieszyńskiego Księcia. Nie chodzi o jakiś rodzaj lęku. Bardziej nie widzi w tym potrzeby. Czy uważa, że Jan rzuci się na niego niczym na Thiago Santosa? Czy może odwrotnie, uważa że spokój, który wypatrzył u Błachowicza na UFC 253 nie pozwoli go sprowokować?

Co nieco techniki

Israelowi Adesanyi zdarzało się na instagramie analizować swój styl walki. Filmiki te usunął, jednak dotyczyły one „bujania” się Nigeryjczyka. Kiwki, uniki, zwody – to chleb powszechni reprezentanta City Kickboxing. To ile ruchów potrafi zamarkować dla tej jednej akcji, która ma uderzyć, jest godne podziwu. Nie oznacza to jednak, że jest nietykalny!

Adesanya był trafiany, bardzo dobrymi ciosami, przez chociażby Kelvina Gasteluma. System kiwek okazał się tam niewystarczający – Amerykanin z meksykańskimi korzeniami sięgał Nigeryjczyka zarówno w brodę jak i… korpus! O ile możesz się wytrenować w unikach, by twoja broda była nieuchwytna, tak korpus ciężej zakryć. Niby Janek nie słynął nigdy z mocarnych ciosów bokserskich w tamte rejony, ale migawka jego sparingu z Tomaszem Sararą napawa optymizmem! Błachowicz kilka razy odnosi się do tej akcji.

Sparing o którym mówię zaczyna się w 7:44

Czy to może być klucz do sukcesu Polaka w ustrzeleniu ruchliwego rywala? Nie można tego wykluczyć. Dodajmy fakt, że ostatnimi czasy Błachowicz świetnie broni niskie kopnięcia, skrzętnie zaprzęgane do działania przez Nigeryjczyka. Zablokowane kopnięcia + ciosy na wątrobę i kto wie, czy Adesanya nie będzie otwarty na Legendarną Polską Siłę!

Z uwagi na różnicę szybkości oraz klasę stójkową Nigeryjczyka, Israel Adesanya jest słusznym faworytem bukmacherskim. Ale to nie znaczy, że Błachowicz jest bez żadnych szans. Adesanya nie jest bogiem. I, znając talent Janka do wygrywania „przegranych” walk, Polak ma wiele szans, by to światu udowodnić.

Zobacz także:

Weekendowy rozkład jazdy z MMA [06-07.03.2021]

Najbliższy weekend w MMA zapowiada się niezwykle ciekawie. Czeka nas najprawdopodobniej najważniejsza walka w historii polskiego MMA. Nie zabraknie również sportu w wydaniu nieco bardziej rozrywkowym.

Jan Błachowicz i Israel Adesanya twarzą w twarz przed UFC 25

Za nami oficjalna konferencja prasowa przed galą UFC 259. Bohaterowie wszystkich walk mistrzowskich po jej zakończeniu spotkali się twarz w twarz ze swymi rywalami.

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis