Tomasz Oświeciński o występie na PGE Narodowym: Nie ma takiej możliwości!
Tomasz Oświeciński prawdopodobnie nie weźmie udziału w najbliższej gali FAME. Wiemy, że pierwszą przyczyną takiego zwrotu akcji była sytuacja sprzed końca programu F2F: Greg vs. Oświeciński. Pojawiła się też już druga, która jest bezpośrednio związana ze stanem fizycznym aktora. Oświeciński oświadcza, dlaczego nie zawalczy na gali FAME 22 na PGE Narodowym!
Aktor początkowo miał wziąć udział w turnieju MMA w Klatce Rzymskiej. W ćwierćfinale miał zmierzyć się z „Gregiem” w pojedynku na dystansie 5 minut. Prawdopodobnie nie będziemy świadkami takowego zestawienia.
Parę dni temu miał miejsce kolejny program FAME, a mianowicie „F2F: Greg vs. Oświeciński”. W pewnym momencie widzowie transmisji zaczęli się na czacie domagać telefonu do Denisa Załęckiego. Niedługo później mieliśmy do czynienia z monologiem „Bad Boya”, który nie należał do tych zbytnio przyjemnych. Po rozłączeniu się z Załęckim, Oświeciński zakomunikował, że program dobiega końca. Tomasz stanął wraz ze swoim rywalem do face to face’a i program sie zakończył.
Wczoraj aktor zaproponował swoim odbiorcom, że dziś w godzinach wieczornych zrobi pierwszego live’a w swoim życiu. Transmisja się odbyła w serwisie „Instagram” i poruszonych w jej trakcie zostało naprawdę wiele istotnych wątków.
Oświeciński stawia sprawę jasno odnośnie występu na Stadionie Narodowym!
Live „Stracha” polegał oczywiście na odpowiedzi na pytania oglądających. Zadałem panu Tomaszowi następujące pytanie – „Czy jest jakikolwiek cień szansy, że Pan zawalczy na PGE Narodowym podczas najbliższej gali FAME?”. Odpowiedź poniżej:
Jaka szansa, że zawalczę na PGE? Zerowa. Nie ma takiej możliwości. Słuchajcie, nie ma takiej możliwości, nie ma takich pieniędzy. Tym bardziej, że tak jak mówię, dostałem od was setki, setki, setki wiadomości, że dobrze zrobiłem, że skończyć z tą patologią. Nie zrobię tego dla was. Gdybym był aż tak bogaty, to bym Wam te wszystkie bilety oddał, które kupiliście, ale aż tak bogaty nie jestem, żeby Wam wszystko zwrócić.
Tomasz poruszył także temat swojej odnowionej kontuzji:
No kurde, to Ci pech, że mi się odnowiła kontuzja. Po prostu to jest masakra, ale tak jak mówię tam więzadło to tam jeszcze… serce najbardziej. (…) No jeśli by nie doszło do walki z mojej winy, no to pewnie bym miał karę finansową, ale to jest przypadek losu, że więzadło, które miałem naderwane, odnowiło się. Jeśli federacja zmusi mnie pod groźbą kary to ja do tego oktagonu wejdę z tym zerwanym ścięgnem. Tam się pokuśtykam, ktoś mnie do oktagonu wniesie, przechodzę tam 2 minuty, bo pewnie nie będę mógł więcej chodzić, bo mnie boli noga. Wyjdę z oktagonu, wystawię im fakturę i tyle.
Ponadto zapytałem się Tomasza, czy odbył już jakąkolwiek rozmowę z którymś z włodarzy FAME. „Stachu” bez ceregieli się odniósł do tematu zarządu organizacji:
Nie rozmawiałem z nikim z FAME, bo po pierwsze ktoś powinien wydać jakieś oświadczenie i po prostu mnie przeprosić, ale ich na to nie stać, bo to było zrobione specjalnie. Za co mają przepraszać? Za to, że zrobili to specjalnie? Wiadomo, nie zrobią tego, bo zrobili to specjalnie.
Oczywiście tu jest mowa o tym, że FAME celowo zadzwoniło do Denisa Załęckiego. Każda osoba, która zna obu tych panów, doskonale wiedziała, z czym się wiąże telefon do „Bad Boya”. Stało się to, co stać się miało.