Dziś pokażę wam podstawowego lowkinga cz. 2? Pseudoszkoleniówki na socjalach!
Kochany Facebook! On wie, że interesuję się sportami walki i wyświetla mi filmiki w temacie. To kilkusekundowe pseudoszkoleniówki pełne groźnych min i tłustych bitów wzmacniających efekt. Ale, ale! Dlaczego ekspert nie potrafi poprawnie pokazać techniki? Media społecznościowe są pełne takich pseudoszkoleniówek. Dlaczego nie warto wierzyć we wszystko, co zobaczysz w sieci?
Szkoleniówki – wielu ekspertów, ale gdzie są zawodnicy i trenerzy?
To trochę tak jak na zdjęciach z budowy. Jeden pracownik kopie rów, a podpowiada mu kilku kierowników. W tym przypadku każdy wie lepiej, choć większość nawet nie umie korzystać z łopaty. Mamy do czynienia z istnym zalewem ekspertów. Ale nie dziwi mnie to. Żyjemy w czasach, w których każdy chce dzielić się wiedzą (mimo że nie każdy ją ma) i uchodzić za eksperta. Ta zaraza dotarła również do świata sportów walki. W sieci każdy może prezentować się jako znawca. Nagrać filmik z gestami „tak nie rób, ale rób w ten sposób!” nie jest trudno. Trudniejsze wyzwanie stoi przed nieświadomym adeptem sportów walki, który jeszcze nie umie ocenić poprawności, a przede wszystkim sensu prezentowanej techniki.
To przecież takie proste – idąc takim tokiem rozumowania wystarczy obejrzeć kilka nokautów Mike’a Tysona i spróbować odtworzyć jego kombinacje, by móc szkolić innych. Opuszczając gardę, bujając się na boki jak p… rezus i nie potrafiąc utrzymać poprawnej pozycji. Bardziej skupiając się na doborze mocnego bitu na koniec filmiku niż na technicznej poprawności. Każdy chce być jak Mike Tyson, ale nie każdy ma wystarczająco dużo cierpliwości, by dobrze opanować podstawy. A to od nich należy zacząć.
Jeden prosty trick! Poznaj tę kombinację, a będziesz jak Mike Tyson! Czy aby na pewno?
Skuteczne jak… ketla na lince prosto w potylicę! Co zobaczymy na pseudoszkoleniówkach?
- Jak dobrze ćwiczyć uniki? Zawiąż ketlę na lince i zawieś ją wysoko. Rozbujaj i rób uniki, gdy odważnik leci na Ciebie i gdy wraca na swoją pozycję. Proste i skuteczne, prawda? Takie rozwiązanie zaproponował pewien trener (załóżmy, że trener, bo nigdzie nie znalazłem informacji o jego dorobku trenerskim lub zawodniczym). Twarda ketla na pewno motywuje ćwiczącego. Chwila nieuwagi i… upadasz oszołomiony po uderzeniu prosto w czoło lub w potylicę. Ciekawe, ilu adeptów zdecydowało się na tak ryzykowny trening? Ilu z nich udało się dotrwać do końca ćwiczenia? Ilu zreflektowało się, że ketla na lince nie jest najlepszym pomysłem? Czy autor pseudoszkoleniówki nadal stosuje tę metodę treningową? Nie rób tego w domu (i nie tylko w domu). Nie zachęcaj do tego innych.
- Jeden z angielskich trenerów boksu na nagraniu upomina oglądających, by nie nazywać podbródkowym żadnego uderzenia wyprowadzanego pod kątem innym niż 180 stopni. Pokazuje jedyny poprawny podbródkowy. Tak piękny i … tak nienaturalny, że trudny do wykonania. Kurczę, to ja chyba nigdy nie widziałem poprawnego podbródkowego, nawet w walkach bokserskich mistrzów świata. I nigdy nie wyprowadziłem poprawnego podbródkowego. Ale nieważne. Jak weszło, to chyba było skuteczne. Mogę wyprowadzać „nibypodbródkowe”. Dobrze, że to tylko przemyślenia bokserskiego purysty. Niech świat go posłucha i nokauty będą po „nibypodbródkowych”.
- Poniższe przypadki już nie są zabawne. Niektóre filmiki po prostu prezentują złe rady, których zastosowanie może źle się skończyć. Oczywiście, jestem otwarty na nowości, jeżeli ktoś wyjaśni mi ich sens. Ale co da się wyjaśnić w kilka sekund?
- Jeden z ekspertów uważa, że przy uderzeniach rękoma powinniśmy celować tak, by trafić trzema ostatnimi kostkami pięści. Świetnie! Pół biedy, jeżeli uderzysz tak w rękawicach czternastkach. Gorzej jeżeli zrobisz to na 100 proc. w rękawicach do MMA. Dlaczego połamałeś sobie kości dłoni? Bo tak zasugerował Ci jakiś kolo z filmiku! Policja? Proszę przyjechać na Facebooka!
- Kolejny ekspert zaleca uderzanie łokciem z zaciśniętą pięścią obróconą wnętrzem w kierunku rywala. WTF? Gdy nikt nie patrzył, sprawdziłem tę radę. Zero swobody ruchu, dziwnie napięta ręka, nienaturalny ruch. Cios pchany, słaby, z utrudnionym ruchem bioder. Jak? Dlaczego? Po co? Czy to był rosyjski troll z zadaniem dywersji w środowisku polskich adeptów sportów walki?
- W mediach społecznościowych możemy również natknąć się na wszelkie techniki z dziwnych systemów samoobrony lub bliżej nieznanych sztuk walki. Rzut biodrowy po wsadzeniu przeciwnikowi palców do nosa, skuteczna obrona przed dwoma napastnikami celującymi z broni krótkiej, wyreżyserowane scenki „prawdziwej samoobrony”, w której atakujący sam podkłada się pod nierealny rzut po chwycie za nadgarstek. To temat na książkę. Jak wielką trzeba mieć fantazję, by uwierzyć, że to może być skuteczne? Mistrzostwem w tym fachu są nagrania z panem Mikhailem Ryabko (Systema), który potęgą swojego brzucha pokonywał kolejnych przeciwników nawet ich nie dotykając. Co gorsze, ekspert pokazywał, jak obronić się przed atakiem nożownika. Mamy również na naszym krajowym podwórku pana o imieniu Zbigniew, który prezentuje interesujące rozwiązania. Skuteczne na filmikach, a w rzeczywistości… lepiej nie myśleć. Oby te wszystkie techniki nie były stosowane w realnej sytuacji. Szczególnie, gdy zagrożenie jest prawdziwe – ktoś atakuje nożem lub celuje z broni palnej.
Ale najfajniejsze są… Pseudoszkoleniówki z technikami wykonanymi na od****dol!
Odnoszę wrażenie, że wcale tutaj nie chodzi o uczenie innych, ale o autoprezentację. Wyczuwam zabawny duch napinkowości i chęć zrobienia wrażenia na oglądających. Napięte mięśnie, groźna mina, tłusty bit i zero pojęcia. Na filmikach widzę niesamowite kombinacje. Najpierw robi je Mike Tyson lub inny sportowiec, a później naśladuje go ekspert! Popełnia przy tym proste błędy. Opuszcza gardę, zapomina o odpowiednim skręcie bioder lub o prawidłowej pozycji. Wielu ekspertów robi technikę na pełnej szybkości i, niestety, na pełnym spięciu mięśni (to widać!). Good enough? A może lepiej zacząć od czegoś prostszego?
Może i tak, ale nawet stosunkowo proste rzeczy w wykonaniu napinaczy mogą być po prostu wykonane źle. Kto robi uniki tak wielkie, jakby pięść przeciwnika była wielkości piłki lekarskiej? Dynamiczne, obszerne uniki prowadzą donikąd. Hmmm… No dobrze. Prowadzą do idealnego wejścia na cios po zwodzie. Może warto zaznaczyć, że unik to nie jest bujanie się od lewej do prawej, ale prosty i krótki ruch, dzięki któremu miniesz pieść przeciwnika i będziesz miał idealną pozycję do kontry?
Nikt nie jest idealny i każdy popełnia błędy. To jasne! Ale nie każdy uważa, że może szkolić innych zawodników. Trzeba mieć zaburzoną percepcję, by uważać się za eksperta nie mając dobrze opanowanych podstaw zawodniczego rzemiosła.
Technika na szybko? Nie ze mną te numery!
Jak uchronić się przed pseudoszkoleniówkami?
- Przede wszystkim – technika w kilka sekund to ch** nie technika. Aby zrobić dobrą szkoleniówkę, a nie pseudoszkoleniówkę, należy odpowiednio pokazać każdy najdrobniejszy szczegół. Jak robić? Jak nie robić? Jaka jest różnica między prawidłową a nieprawidłową techniką? Dlaczego trzymamy rękę tak, a nie inaczej? Dlaczego przy kombinacji mamy taką pozycję, a nie inną? Jak łapać i w którym kierunku wykonać ruch? Co się stanie, jeżeli popełnimy błąd? Jaką kontrę może wykonać przeciwnik? Nie dowiesz się tego w ciągu kilku sekund. Nie wszystko da się pokazać na migi.
- Po drugie, sprawdzaj ekspertów, na ile masz taką możliwość. Czasami wystarczy wpisać nazwisko w Google. Lepiej wybrać szkoleniówkę od prawdziwego zawodnika/trenera niż od instagramowego mikroinfluencera (jak bardzo bawi mnie to słowo – mikroinfluencer to podobno taki influencer na dorobku – jeszcze nie ma wielu obserwujących).
- Nie kieruj się pozorami. To, ze koleś ma dobrą sylwetkę, wcale nie oznacza, że ma pojęcie o sportach walki. To, że pseudoszkoleniówka wygląda dobrze i ma fajne efekty, wcale nie gwarantuje dobrej treści.
- Próba kilkusekundowego odtworzenia skutecznych kombinacji nie jest prawdziwą szkoleniówką. Może warto ogarnąć podstawy lub rozłożyć serię ciosów na czynniki pierwsze zwracając uwagę na każdy szczegół? Warto szkolić podstawy. Bez odpowiedniego rzemiosła każda naśladowana seria ciosów będzie nieskładnym machaniem łapami.
- Masz wątpliwości? Zapytaj kogoś bardziej doświadczonego. Przedyskutuj szkoleniówkę z trenerem, ale nie kłóć się. Jeżeli wiesz lepiej, zachowaj to dla siebie lub idź do innego klubu (albo skup się tylko na oglądaniu pseudoszkoleniówek).
Szkoleniówki w mediach społecznościowych? Nic nie zastąpi treningu!
Fajnie jest walczyć efektownie, ale nic nie zastąpi prawdziwej skuteczności. Wielu ludzi lubi proste triki i wiedzę podaną na szybko. Ale to droga na manowce. Szkoleniówka (nawet profesjonalna) może być inspiracją, ale nie zastąpi ciężkiego treningu pełnego powtórzeń podstawowych technik. Filmik z influencerem naśladującym Mike’a Tysona nie zastąpi tego, co sam już umiesz lub sam opanujesz. 10 sekund na Facebooku nigdy nie da Ci więcej niż długie godziny treningów.
Szukasz inspiracji? Polecam FIGHTTIPS na Facebooku lub szkoleniówki prawdziwych trenerów i zawodników z dorobkiem trenerskim lub zawodniczym. Ale pamiętaj, że kluczem do sukcesu zawsze pozostanie trening, a nie oglądanie filmików w sieci.