TOP 5: Momenty 2018 roku na świecie
Rok 2018 już dawno za nami. Było to bardzo dobre 365 dni dla świata MMA, kiedy wydarzyło się wiele wzruszających, absurdalnych albo po prostu wyjątkowych momentów. I to właśnie o tym jest ten mały ranking Top 5. Uwzględniłem w nim to, co na długo zapamiętam sięgając pamięcią do roku 2018, tak jak myśląc o 2011 myślę o sprzedaniu Strikeforce czy 2009 od razu nasuwami się wspomnienie o UFC 100.
Lista wyróżnionych momentów:
- Pierwszy sezon PFL
- Horiguchi mistrzem Rizin
- Awantura po UFC 229
- Matt Hughes i jego wejście na UFC St.Louis
#5 Stipe Miocic łamie klątwę wagi ciężkiej
Przed 20 stycznia 2018 pewne były trzy rzeczy: śmierć, podatki i porażka w trzeciej obronie mistrzostwa wagi ciężkiej UFC. Po 20 stycznia ta ostatnia rzecz wypadła z obiegu. Stipe Miocic po profesorsku wręcz rozmontował Francisa Ngannou, wygrywając dominującą decyzją. Zawodnik z Ohio dokonał więc czegoś, co nie udało się takim postaciom jak Cain Velasquez, Randy Couture, Tim Sylvia czy Brock Lesnar. Przełamał klątwę ciągnącą się od 18 lat – kiedy to po raz pierwszy tytuł mistrza został obroniony drugi raz z rzędu. Jeśli ten wyczyn nie sprawił, że Miocic ustawił się w kolejce do bycia najlepszym ciężkim w historii obok Fiodora, Couture’a i Velasqueza, to nie wiem co jeszcze musiałby zrobić.
#4 Zamieszanie z powodu UFC 223
Tu może być przydługo, ale warto przeczytać całość by ogarnąć, jak wielkim absurdem była kwietniowa gala UFC.
Na początku miało dojść do wybitnie zapowiadającego się na papierze starcia w wadze lekkiej między Chabibem Nurmagomiedowem a Tonym Fergusonem. Była to czwarta próba zestawienia obu panów i, jak zapewne wiece, kolejna zakończona niepowodzeniem. Tony 1szego kwietnia potknął się o kabel w studio podczas wypełniania obowiązków medialnych. UFC zareagowało błyskawicznie i zorganizowało superfight między Chabibem a mistrzem wagi piórkowej, Maxem Hollowayem. W środę 4tego kwietnia dochodzi jednak do kluczowego wydarzenia – Dagestańczyk trafia na pazia przyjaciela Conora McGregora, Artema Lobova, co wykorzystuje do wyjaśnienia ich konfliktu. Irlandczyk, dowiedziawszy się o tym, przybył do Nowego Jorku następnego dnia i – nie wiadomo z jaką pomocą od UFC – zdemolował autobus, w którym jechał Chabib. W rezultacie tej akcji Ray Borg oraz Mike Chiesa zostali medycznie usunięci z rozpiski, a UFC, ze względów wizerunkowych, anulowała też pojedynek Lobova.
Prawdziwe kuriozum jednak nastąpiło na ważeniu. Komisja stanu Nowy Jork, bez konsultacji z lekarzami, zdjęła Maxa Hollowaya, gdyż ich zdaniem nie nadawał się do walki. Walka wieczoru była zagrożona, więc postanowiono zaoferować walkę o pas Anthonemu Pettisowi, który był w jako takiej formie przez przygotowania do pojedynku ze zdjętym Chiesą. Pettis chciał jednak podwyżki a UFC chciało obniżyć mu podstawę. Na to pochodzący z Milwaukee zawodnik nie chciał się zgodzić, więc próbowano przepchnąć osobę Paula Feldera, który zrobił mistrzowski limit wagi lekkiej. Ale na to nie chciała zgodzić się nowojorska komisja, gdyż Felder nie był sklasyfikowany w rankingu wagi lekkiej. Ostatecznie więc walkę o pas z Chabibem dostał Al Iaquinta.
Uff, skończyłem. Tak, to był ciekawy tydzień.
#3 Jose Aldo powraca na zwycięskie tory
Jose Aldo to najwybitniejszy zawodnik kategorii piórkowej jaki kiedykolwiek chodził po tym świecie. Wie to każdy, kto przygodę z MMA zaczął wcześniej niż w czasach rudego zbieracza monet. Tym bardziej przykro oglądało się występy Brazylijczyka w 2017 – kiedy to Max Holloway dwukrotnie znokautował Jose, a casuale wylewali żółć, jaki to ch**owy jest były mistrz. Na UFC w Calgary czekało go równie niełatwe zadanie. Jeremy Stephens był rozpędzony trzema mocnymi zwycięstwami, gdzie pokazywał formę życia. Były czempion sprostał wyzwaniu i, po bardzo dobrej rundzie, znokautował Stephensa lewym hakiem na wątrobę. Reakcja Aldo po wygranej bezcenna. Jeśli oglądając to nie wpada ci coś do oka, masz ty w ogóle serce?!
Career saving performance 🔥#UFCalgary pic.twitter.com/aMlqDJhpd1
— Fight Disciples (@FightDisciples) 29 lipca 2018
#2 Cyborg przestaje być najgroźniejszą kobietą na świecie
A teraz coś bardzo świeżego. Odkąd zacząłem przygodę z MMA 10 lat temu, zmieniało się wiele – tytuł najlepszego zawodnika, najbardziej utytułowanego, najlepszego uderzacza, najlepszego parterowca. Ale odkąd sięgam pamięcią, najniebezpieczniejszą kobietą świata była Cyborgowa. Brazylijka nokautowała rywalki jak leci. Na 20 zwycięstw, tylko 3 dotrwały do decyzji. Niepokonana przez 13 lat. 29 grudnia 2018 jednak i to się zmieniło. Amanda Nunes w 51 sekund powaliła Cyborga. Trochę w to do teraz nie wierzę. Jasne, miałem gdzieś z tyłu głowy, że „Lwica” może to wygrać, zwłaszcza na punkty, kiedy od 3 rundy Cyborgowa będzie zwalniać, jak ma w zwyczaju. Ale wygrana w poniżej minuty wywołała opad szczęki. Amando Nunes, słusznie uważasz się za najlepszą zawodniczkę w historii kobiecego MMA.
#1 Daniel Cormier przechodzi do historii
Bycie „podwójnym” mistrzem jest ostatnio w modzie. Nie jestem fanem tego rodzaju promocji. Zaczęli mówić o tym wszyscy za sprawą Conora, a nie dlatego, że byli dominującymi mistrzami, dla których kończyło się powoli wyzwanie w kategorii. Obecnie walki o drugi pas przestają mieć powoli znamiona superfightu, a #champchamp blokuje wtedy jedną z dywizji. Ale walka Daniela Cormiera ze Stipe Miocicem do takich nie należała. DC podchodził do tej walki po trzech sukcesywnych obronach pasa wagi półciężkiej, gdzie po zwycięstwie nad Volkanem Oezdemirem brakowało sensownych pretendentów (i nawet nie chce zaczynać dyskusji o Jonesie). W podobnej sytuacji była waga ciężka – Miocic, wygrywając z Ngannou, wyczyścił kategorię. Dodajmy fakt, że w limicie do 265 funtów DC nie przegrał rundy. Jego walka z Miocicem staje się naturalną koleją rzeczy. Wygrywając z Amerykaninem Chorwackiego pochodzenia Cormier nie przeszedł do historii od razu – dołączył jedynie do coraz szerszego grona mistrzów wielu kategorii wagowych.
Do historii przeszedł 3 listopada. Wcześniej nikt z podwójnych championów nie dokonał jednej rzeczy – nie obronił pasa w dwóch różnych kategoriach wagowych. Ani BJ Penn, ani Randy Couture, ani Georges St-Pierre nie dokonali tej sztuki. Legendy i pionierzy tego sportu, ludzie wyprzedzający swoją generację. Dokonał tego mały, pulchniutki reprezentant z American Kickboxing Academy. I tak, można się spierać, że Derreck Lewis to nie wyzwanie, że gdzieś tam wpadający na sterydach Jones rości sobie prawa ale fakt jest taki, że Cormier jako pierwszy obronił pasy w dwóch różnych kategoriach wagowych.