MMA PLNajnowszeRIZIN FF10 powodów, aby obejrzeć RIZIN.33, czyli zapowiedź sylwestra w Japonii

10 powodów, aby obejrzeć RIZIN.33, czyli zapowiedź sylwestra w Japonii

Tak się złożyło, że w 2021 roku mamy 20 lat od kiedy w Japonii odbywają się wielkie gale sportów walki z MMA i kickboxingiem w roli głównej. Po raz siódmy gospodarzem noworocznej imprezy jest RIZIN, które przybywa z galą numer 33, tradycyjnie w Saitamie. Mimo problemów organizacyjnych udało się ogarnąć ciekawy, chociaż oparty na japońskich fajterach fightcard. Poniższa zapowiedź jest dla tych, którzy są zaprawieni w bojach i co rok ustawiają budziki 31 grudnia rano, jak i tych, którzy chcieliby zacząć, ale nie wiedzą jak. Pomogą w tym chętnie Daniel Dziubicki i Jan Niwiński.

O 20 latach walk w sylwestra pisaliśmy w poniższych tekstach:

Freaki, pasy, skandale – 20 lat walk sylwestrowych w Japonii (2001-2010)

Śmierć, zmartwychwstanie, odrodzenie – 20 lat walk sylwestrowych w Japonii (2011-2020)

Na wstępie zaznaczyć trzeba, że rozpiska miała wyglądać zupełnie inaczej, gdyż przewidziany był udział obcokrajowców. Japoński rząd otworzył granice dla zaszczepionych obywateli innych krajów w celach służbowych pod koniec listopada. Niebawem jednak (przy okazji pojawienia się kolejnej odmiany COVID-19) szybko się z tego wycofał. RIZIN miało mniej lub bardziej oficjalnie umówionych dziesięciu fajterów zagranicznych (m.in. Tofiq Musaev, Vugar Keramov, Johnny Case, Luiz Gustavo), a obrót spraw o 180 stopni sprawił, że na szybko trzeba było zmieniać większość karty i nieco ją odchudzić (zapowiadano początkowo ok. 20 pojedynków). Mimo tego japońska publiczność i tak rzuciła się na 30 tysięcy dostępnych biletów. To będzie pierwsza gala RIZIN od RIZIN.20, która odbędzie się przy pełnych trybunach, co nie było od początku pandemii możliwe ze względu na obostrzenia. Mało tego, RIZIN.33 będzie największym wydarzeniem od czasu początku pandemii, przebijając liczbą widzów także wszystkie UFC.

A my? Jesteśmy po to, aby przybliżyć dla was wszystko to co będzie działo się w sylwestrowy poranek (naszego czasu). Z uwagi na późne zmiany w tym roku zmieniliśmy nieco formułę zapowiedzi i skupiliśmy się na dziesięciu najważniejszych punktach.

RIZIN.33 można legalnie oglądać w PPV w serwisie LIVENOW 31 grudnia od 5:30 polskiego czasu

rozpiska i kolejność:

1. KTO NASTĘPNY DLA HORIGUCHIEGO, CZYLI FINAŁY JAPOŃSKIEGO GP WAGI KOGUCIEJ

Jan Niwiński: Nie mogę pisać tych słów za wszystkich, ale na pewno dla wielu widzów kwintesencją dużych gal MMA w Japonii są turnieje Grand Prix, organizowane niegdyś regularnie przez PRIDE Fighting Championship. Kiedyś drabinki rozstawiane były w wagach cięższych, (-93 kg +93 kg i open), dwukrotnie schodząc do wagi lekkiej (-73 kg) i półśredniej (-83 kg). Rizin – całkowitym przypadkiem zarządzana przez Noboyukiego Sakakibarę czyli dawnego założyciela PRIDE FC – tym razem przygotowało finały turnieju wagi koguciej. 16 osobowe Grand Prix rozpoczęło się na RIZIN 28 w Tokyo Dome i pół roku później do finałowej czwórki zakwalifikowali się Kai Asakura, Hiromasa Ougikubo, Naoki Inoue oraz Kenta Takizawa.

Dla Asakury do tej pory był to bardzo udany rok. Młodszy z sławnego japońskiego duetu braci – Kai powrócił po porażce z rąk Kyojiego Horiguchiego i na Rizin 28 błyskawicznie zdemolował Shooto Watanabe, a później jednogłośną decyzją pokonał Alana Yamanihę na 30stej gali. Zawodnik Tri-Force Jiu-Jitsu to niezwykły agresor. Silny fizycznie, wjeżdża w rywala od razu bez chwili namysłu. W materiałach promocyjnych często jest podkreślany „uliczny” styl Kaia, co ma sens patrząc na technikę, głównie bokserską, wspominaną już agresję czy wszelkiego rodzaju cwane „pozy”, jak zachęcanie leżącego rywala by ten wstawał się bić.

Jego rywalem w półfinale Grand Prix będzie były pretendent do pasa Pancrase Takizawa. 27-latek rozpoczął przygodę z Rizin od rekordu 1-2 i udział w Grand Prix był dla niego być albo nie być w szeregach japońskiego giganta. W rundzie otwarcia pokonał jednogłośną decyzją sędziowską utytułowanego grapplera, Masakazu Imanariego, raz będac bardzo blisko skończenia przed czasem w końcówce drugiej rundy. Na finisz trzeba było poczekać do rundy ćwierćfinałowej – tam bowiem Yuki Motoya musiał aż uciekać z ringu by ratować się przed ciosami Kenty.

Po drugiej stronie drabinki mamy pojedynek z potencjałem na walkę roku. Po jednej stronie ringu stanie wychowanek nowojorskiego duetu Matta Serry i Raya Longo, Naoki Inoue i jego sylwetkę najpierw przybliżmy. 24-latek próbował zawojować UFC w 2017 i 2018 roku, rozstając się z amerykańskim gigantem z rekordem 1-1. Od grudnia 2019 Inoue walczy tylko w Japonii, wygrywając sześć walk z rzędu. Pomimo bycia z natury nastawiony na chwyty (osiem poddań w piętnastu wygranych), ostatnio widzimy inną, stójkową wersję Inoue. W rundzie otwarcia Grand Prix, pomimo początkowych problemów, brutalnie znokautował Shintaro Ishiwariego soczystym soccer kickiem. Na Rizin 30 pewnie wypunktował znanego z wymian na pieści i nogi Kintaro. Chłopak ma 24 lata i wielki potencjał.

Po drugiej stronie ringu stanie Ougikubo, który również swego czasu próbował podbić USA. Wystartował on w The Ultimate Fighter: Champion vs Champion, którego stawką był kontrakt z UFC i walka o pas z ówczesnym dominatorem wagi muszej, Demetriousem Johnsonem. Tam pokonał m.in. Alexandra Pantoję i przegrał dopiero finałowy bój z Timem Elliotem po czym wrócił do Japonii. W Rizin walczy od gali z numerem 11, a przegrywał tylko z mistrzami – Kyojim Horiguchim oraz Kaiem Asakurą. W międzyczasie dał nam jedną z najlepszych walk zeszłej dekady z Shintaro Ishiwatarim. Ougikubo zarówno rundę otwarcia jak i ćwierćfinał z Rizin 30 zakończył pewnymi decyzjami sędziowskimi po dobrych walkach z odpowiednio Takeshim Kasugai i Takafumim Otsuką.

Szykuje nam się więc iście brutalny wieczór. Zakładam, ze do finału przejdą Asakura oraz Inoue. Jeśli do tego dojdzie, to będę faworyzować mieszkającego w Nowym Jorku 24-latka. W walce rezerwowej szansę pokazania się dostaną wspomniani Yuki Motoya i Yuto „Kintaro” Hokamura. Wygrany GP miał dostać szansę pojedynku z Horiguchim, ale po ogłoszeniu GP Bellatora perspektywa ta trochę się oddaliła, przynajmniej do końca turnieju amerykańskiej organizacji.

2. SPORTY UDERZANE, CZYLI LAST DANCE TENSHINA I STARCIE ULICZNO-CELEBRYCKIE

Daniel Dziubicki: Na rozszerzonych zasadach bokserskich w starciu 3×3 min zobaczymy Tenshina Nasukawę i Takanoriego Gomiego. Dziwaczne połączenie, które wbrew pozorom zdało egzamin rok temu, kiedy Gomi spotkał się w ringu z Kojim Tanaką na tych samych zasadach. Były mistrz PRIDE nigdy nie był wirtuozem techniki, ale dynamika i mocne uderzenie sprawiły, że jego stójka swego czasu była jedna z najgroźniejszych w MMA. „Fireball Kid” Kouziego pokonał większościowo, a teraz podejmuje kolejne, trudniejsze wyzwanie, ale z gwarancją, że w czerwcu dostanie miejsce na łączonej gali RIZIN, RISE i K-1. Nasukawa natomiast ostatni raz wystąpił we wrześniu, na RISE w Osace, kiedy pokonał mistrza do 55 kg Masahiko Suzukiego. W międzyczasie uczestniczył w innym dziwnym pomyśle Sakakibary, czyli w pięściarskim starciu 1 vs. 3, gdzie po jednej rundzie stoczył z Kokim Osakim, Hiroyą i Hideo Tokoro. Będzie to ostatni występ dla RIZIN w wykonaniu 24-letniej gwiazdy. Potem w kwietniu czeka go finałowa walka w RISE i czerwcowa, długo wyczekiwana potyczka z Takeru. Następnie zacznie zawodową karierę pięściarską.

Faworytem z pewnością będzie Tenshin, który będzie miał istotną przewagę szybkości, a do tego dodać trzeba, że walczy z odwrotnej pozycji, podobnie jak jego rywal. Tenshin poza tym od dłuższego czasu przygotowuje się do debiutu w zawodowym boksie, co też wpłynęło na styl jego kickbokserskich walk. Aczkolwiek, żeby znaleźć jego ostatniego przeciwnika-mańkuta, trzeba cofnąć się do lipca 2020, kiedy znokautował Yukiego Kasaharę. Mogliśmy się wtedy przekonać, że mocy w teoretycznie słabszej ręce zawodnikowi Teppen Gym nie brakuje. Poza tym styl Nasukawy może być dla Gomiego bardzo problematyczny. Zakładam, że były fajter PRIDE i UFC będzie chciał zaatakować w swoim stylu i wejść w bijatykę. Z kolei Tenshin jest counter-puncherem – uwielbia wciągać rywali i wtedy strzela kontrującymi ciosami. Tak było m.in. we wspomnianym pojedynku z Kasaharą, który został trafiony błyskawicznym sierpem z przedniej ręki. Czy wspominałem o tym, że Gomi zapomina o powrocie rąk do gardy?

Łukasz Czarnowski z HFO lubi powtarzać, że „boli was wielki kickboxing”. Jedyne starcie kickbokserskie na tej gali może ten ból wzmocnić, bo jest to kandydat na potencjalną FOTN. Z jednej strony idol z Osaki Koji Tanaka, a z drugiej YA-MAN, który promowany jest jako „king of street fight”. Koji to były pretendent do tytułu K-1, który zmienił organizacje i dzięki temu miał okazję mierzyć się zarówno z Takeru jak i z Tenshinem. Gdy pojawia się na rozpiskach w swoim mieście, jego fani masowo wykupują bilety a w trzeciej największej aglomeracji w Japonii (po Tokio i Yokohamie) ma wręcz status celebryty. Jest również bardzo wygadany, kiedy przychodzi do walki na konferencji na słowa. Tak też było tym razem, kiedy z niesamowitą wręcz sprawnością odbijał piłeczkę w stronę swojego przeciwnika. Jak może wyglądać ten pojedynek? Równie prawdopodobne jest, że zobaczymy niesamowitą wojnę, jak i fakt, że skończy się na no contest przez faule. Ten drugi scenariusz tyczy się Kouziego, który lubi pochylić nisko głowę podczas akcji. Tak m.in. awansował do finału turnieju na RIZIN.29 gdy Genji Umeno nie był w stanie kontynuować walki a nie było pojedynku rezerwowego. Uderzenie głową pojawiło się również w jego ostatnim występie, przeciwko Kazumie Sone, ale tam nie spowodowało to dużych problemów. Jakby tego było mało, to w finale wspomnianego turnieju przeciwko Taiju Shiratoriemu, fajter z Osaki cztery razy trafił z bańki rywala, dokładając do tego lowkicka w suspensor.

Dlaczego ten pojedynek ma szansę stać się FOTN? Chociażby dlatego, że YA-MAN to zawodnik, który bardzo szybko chce zakończyć robotę w ringu. Dobrym sprawdzianem dla stalowej szczęki Tanaki będzie prawy sierpowy jego rywala, którym m.in. położył w tym roku Tomohiro Kitai. Kouzi poza tendencją do „pracy głową”, we wszystkich tegorocznych występach jakby chciał zerwać z łatką slowstartera i starał się rywalizować o środek ringu zaraz po starcie. Z takim nastawieniem i przy założeniu, że tym razem nie będzie fauli, możemy mieć naprawdę świetne widowisko.

3. WIELKI POWRÓT JUTUBERA KONTRA MISTRZ KICKBOXINGU I ŻONA KTÓRA CHCIAŁABY ŚPIEWAĆ (A NIE UMIE)

Daniel Dziubicki: Atsushi „Shibatar” Saito po swoim zeszłorocznym sukcesie, kiedy pokonał decyzją Hiroyę w walce mixed rules, tym razem wraca, aby podjąć innego kickboksera. Z jednej strony zadanie dla jutubera, zawodnika MMA i prowrestlera będzie łatwiejsze, bo rywal znacznie mniejszy. Z drugiej zaś przeciwnik znacznie lepszy, przynajmniej jeśli chodzi o płaszczyznę uderzaną. Przeciwnikiem Shibatara będzie Yuta Kubo, który jest znaną postacią wśród fanów kickboxingu, bowiem wygrywał już turnieje Glory i K-1 w trzech różnych kategoriach wagowych, a początków jego kariery należy szukać w 2005 roku. Kubo od niedawna trenuje pod MMA, a w debiucie na RIZIN.30 uległ mistrzowi świata w zapasach Shinobu Ocie

Trudno tak naprawdę stwierdzić co może czekać nas w tym pojedynku, który odbędzie się na pełnych zasadach MMA, ale na bardzo krótkim dystansie 2×3 min. Kubo w swoim debiucie zapaśniczo nie pokazał nic, chociaż uczciwie trzeba twierdzić, że poprzeczkę zawieszoną miał bardzo wysoko. Stójki nie zdążył specjalnie zademonstrować. Próżno szukać w jego rekordzie też tak dużych rozmiarów przeciwników. Shibatar to natomiast fajter, od którego możemy spodziewać się mnóstwa nieszablonowych ruchów, ale też intencjonalnego odkrywania się i zbytniego pójścia z odchyloną przyłbicą. Pewne jest, że walka Atsushiego Saito zakończy się komercyjnym sukcesem i dużą liczbą odsłon na Youtube. Z komercyjnego punktu widzenia postawienie w tym miejscu Kubo ma o tyle sens, że jeżeli po raz kolejny jego fałszująca żona będzie wyprowadzać go piosenką na ring, to znowu będziemy mieli do czynienia z viralem. Od strony sportowej – świetne kopnięcia, naprawdę dobry boks, ale możemy też założyć, że tym razem to on będzie operował bliżej lin i narożników, a zazwyczaj w jego walkach role przypadały na odwrót.

4. UJARANY ZIOMAL DR DRE KONTRA TRENER STÓJKI (BYŁEGO) MISTRZA KSW

Jan Niwiński: Ci z państwa, którzy zdecydują się nam zaufać i obejrzą Rizin 33, wybiorą przemoc. Takim mianem na pewno można określić starcie Kyohei Hagiwary z Hiroakim Suzukim. W MMA obaj panowie mają wysoki procent walk skończonych przed czasem, a doświadczenie stójkowe jednego jak i drugiego sprawia, że szansa na widowiskowy nokaut jest tutaj ogromna – z jednym zastrzeżeniem o którym za chwile.

Przybliżmy postać Suzukiego, bo ten może być mniej rozpoznawalny. Japończyk to 37-letni kickbokser, shootokser i zawodnik boksu tajskiego. W tej ostatniej dyscyplinie próbował zresztą w 2019 zdobyć tytuł organizacji ONE Championship, ale powstrzymał te zamiary obecny dominator tej kategorii, Nong-O. W MMA zadebiutował on w październiku tego roku z zawodnikiem puroresu, Keisuke Okudą, nokautując go w pierwszej rundzie na RIZIN Landmark vol.1. Suzuki jest też trenerem stójki znanego u nas w kraju Klebera Koike Erbsta oraz dwóch braci de Souza Roberto oraz Marcosa. Jest bardziej niż pewne że brazylijscy Japończycy odwdzięczyli się, przygotowując Hiroakiego pod kątem parterowym przed zbliżającą się konfrontacją.

Bo Kyohei Hagiwara owszem, lubi się bić. Ba, ewidentnie nie lubi też parteru, o czym świadczy fakt, że niemal wszystkie jego porażki zostały odniesione przez techniki parterowe. Nie jestem do końca przekonany, czy będzie jednak chciał ryzykować konfrontację stójkową z Suzukim. W pamięci mam pojedynek z sylwestra z zeszłego roku z Renem Hiramoto. Każdy spodziewał się fenomenalnej stójkowej bitwy, a tymczasem Kyohei wykazał się niespotykanym wcześniej Fight IQ, demolując brutalnie swojego rywala zapasami oraz ground and pound. Na przestrzeni 6 minut z Hiramoto pokazał pełny przedział zasad Rizin – od łokci poprzez uderzenia kolanem w parterze na głowę. Na uwagę zasługuje image Hagiwary, który trenuje na co dzień w Smoker Gym, w logo którego jest… bongos do palenia. Sam Kyohei jest mocno wytatuowany, jako swój firmowy znak imituje palenie joi… papierosa i wychodzi pod hit Dr. Dre „The Next Episode”.

Nie sposób wykluczyć, że dostaniemy tutaj kolejny brutalny spektakl groud and pound ze strony Hagiwary. Z drugiej strony, co jeśli Suzuki trenował non stop parter ze swoimi podopiecznymi i będzie w stanie zaskoczyć niezbyt rozgarniętego w walce na chwyty Kyoheia? Ja czekam by się przekonać.

5. BRUNETKI, BLONDYNKI, CZYLI DLACZEGO NIE WARTO DELEGALIZOWAĆ WMMA (PRZYNAJMNIEJ JEDNEJ KATEGORII)

Daniel Dziubicki: Jedni kochają, inni mówią, że nadaje się do delegalizacji, ale w Japonii MMA kobiet, zwłaszcza to na dużych galach, naprawdę trzyma poziom. Nie, nie chodzi tylko o wygląd zawodniczek. Na RIZIN.33 zobaczymy dwie damskie walki i można w pewnym sensie powiedzieć, że są to konfrontacje nowych twarzy z gwiazdami organizacji.

Co ciekawe, wcześniej na ring wyjdzie mistrzyni wagi superatomowej, Ayaka Hamasaki. Podejmie ona mistrzynię DEEP JEWELS, ale w kategorii słomkowej, Seikę Izawę. Była judoczka i zapaśniczka zajęła się MMA kiedy nastała pandemia. Uchodzi za jeden z największych talentów wśród kobiet w Japonii. Ma już najważniejszy pas (poza RIZIN) w WMMA w swoim kraju, mimo że na koncie posiada zaledwie 4 zawodowe walki w dorobku. Do tego trzeba doliczyć liczne potyczki grapplingowe, z których nie przegrała żadnej. Można mieć niesamowicie dużo talentu, ale i to może nie wystarczyć, kiedy wychodzi się na czołową fajterkę świata. Ayaka mimo prawie czterdziestki na karku, jest w fenomenalnej formie fizycznej i trenuje w najlepszym miejscu dla kobiet w całym kraju (AACC u Hiroyukiego Abe). Izawa w swoich walkach pokazała, że potrafi wyprowadzić serię bokserską, ale praktycznie w każdej akcji celem jest single leg i obalenie. Wydaje się więc, że to będzie jeden z niewielu kluczy do zwycięstwa dla 24-latki, która też zbyt często nie przebywa na plecach, ale jak już tak się dzieje, to jest niesłychanie ruchliwa. Należy wziąć sobie jednak poprawkę, że stylem źródłowym Hamasaki także jest judo i przy takim doświadczeniu większość atutów rywalki może po prostu znać. Jedyną, która potrafiła zaskoczyć ją w parterze była Seo Hee Ham. Koreanka podczas ich walki w 2019 roku dopięła nawet trójkąt, ale nie udało się go skończyć. W stójce Ayaka będzie miała ogromną przewagę. To nawet nie podlega wątpliwościom.

Po tradycyjnej, przynajmniej 20-minutowej przerwie, do ringu wyjdzie Rena Kubota, która zmierzy się z Si Woo Park. RENA pokonała w rewanżu Miyuu Yamamoto w listopadzie w RIZIN na Okinawie. Myślała o emeryturze, dużo odpoczywała, ale ostatecznie ma w planach stoczyć jeszcze kilka pojedynków. W limicie do 49 kg nie walczyła od 2018 roku po tym, jak przed ważeniem przed pojedynkiem z Samanthą Jean-Francois zemdlała i została odwieziona do szpitala. Ta pozycja na karcie także odbędzie się w catchweighcie, bo do 50 kg. Japonka to zdecydowana faworytka, która na stójce zjadła zęby. To w zasadzie shoot/kickbokserka, która przestawiła się na MMA kilka lat temu. Nie wydaje się więc, żeby Park była w stanie ją zaskoczyć samymi umiejętnościami, ale za to potrafi uderzyć mocno, o czym przekonały się zarówno Seika Izawa, jak i Saori Oshima, które krótkimi kombinacjami sadzała na macie, a tę pierwszą bardzo mocno poobijała. Z kolei Hikaru Aono całkowicie wyłączyła z walki i dobiła pod siatką. Poruszaniem się i atutami stójkowymi bardzo przypomina byłą mistrzynię Seo Hee Ham i najprawdopodobniej taki pomysł ma na nią organizacja. Zresztą Park to była koleżanka klubowa Ham z M.A.D., tylko zdecydowała się na pozostanie w Japonii, gdyż miałaby problemy z umowami na kolejne walki, gdyby wróciła do rodzinnej Korei Południowej. Ciekawostka – Park ma w dorobku pojedynek w MT przeciwko jednej z najbardziej znanych zawodniczek w Japonii – „Panchan” Rinie Okamoto.

Ciekawa konfrontacja styli między kickboxingiem a stójką z MMA, wzbogaconą o dynamiczną pracę nóg. Nie spodziewam się raczej schodzenia do parteru. Obie, jeżeli tam trafiały, to po obronionej próbie obalenia. Dodatkowym podtekstem w tej konfrontacji jest fakt, że Park trenuje w Krazy Bee, czyli w tym samym klubie co Miyuu Yamamoto.

6. A MIAŁO BYĆ O PAS, A JEST SAMOPAS. SAITO VS. ASAKURA 2 – JAK WIELKI BĘDZIE TO REWANŻ?

Jan Niwiński: Panowie po raz pierwszy spotkali się rok temu na Rizin 25. Wtedy w pojedynku mistrzowskim lepszy okazał się Saito. Były mistrz Shooto wykorzystał szaleństwo starszego z braci Asakura, raz po raz taktycznie sięgając szczękę rywala celnym przednim prostym, pokazując techniczną przewagę. Pojedynek nie należał do przesadnie ekscytujących wtedy poza końcówką, kiedy to obaj panowie rzucili się do morderczego brawlu, raz po raz chwiejąc sobą.

Od tamtej pory panowie stoczyli łącznie pięć pojedynków, oba ze zmiennym skutkiem. Saito najpierw w niejednogłośnej decyzji pokonał znanego w polsce z klatki RWC Vugara Karamova, by później przegrać pas z Juntaro Ushiku z powodu rozcięcia. Było to o tyle zaskakujące, że do momentu przerwania walki przez lekarza, Yutaka kontrolował cały pojedynek, raz jeszcze prezentując świetne wyszkolenie techniczne. Techniki pięściarskie, zwłaszcza te na korpus i kombinacje na różne płaszczyzny, siały spustoszenie na ciele rywala. Nie jest ryzykownym stwierdzenie, że Ushiku mógłby paść pod naporem ciosów w trzeciej odsłonie. Rewanż Saito vs. Mikuru najpewniej byłby natomiast o pas mistrzowski.

Mikuru w tym samym czasie meldował się w ringu Rizin trzykrotnie. Przy okazji zeszłorocznego sylwestra za pomocą wysokiego kopnięcia widowiskowo uporał się ze świetnym zapaśnikiem, Satoshim Yamasu. W czerwcu tego roku zaś stanął naprzeciwko jednego z największych wyzwań w swojej karierze, podejmując w wielkim powrocie do Tokyo Dome byłego mistrza KSW, Klebera Koike Erbsta. Grappler z Bonsai Jiu-Jitsu ostatecznie poddał Asakurę ciasnym duszeniem trójkątnym, uprzednio sprawiając rywalowi wiele problemów w płaszczyźnie uderzanej. Warto napomnieć że Mikuru sam władował się Kleberowi do parteru, co przy umiejętnościach sparingpartnera mistrza LW Satoshiego Souzy sprawiło, że Asakura nie zdążył nawet odklepać – odpłynął zupełnie. Po tej walce Mikuru wrócił w październiku na niedostępnej dla europejskiego fana gali RIZIN Landmark, gdzie pewnie wypunktował Kyohei Hagiwarę.

Po ich ostatnich wyczynach zapowiada się na ponowną konfrontację techniki z siłą. Teoretycznie wszelkie atuty są za sprawniejszym na nogach i w rękach Saito. Ale jeśli Mikuru odpali tryb agresora i trafi kopnięciem, zapowiada nam się wybitny brawl.

7. AMERYKAŃSKI NINJA VS CZŁOWIEK-SOLARKA

Daniel Dziubicki: Może na pierwszy rzut oka to dość osobliwe zestawienie, ale z drugiej strony to będzie niesamowicie ciekawe, gdzie leży granica umiejętności defensywnych zapasów urodzonego w Stanach Zjednoczonych (ale ledwo mówiącego po angielsku) Noaha. Skoro wszechstronnie uzdolnionemu Dominatorowi Yamasu nie udawało się przewrócić amerykańskiego karateki, a Darryl Lokoku nawet nie próbował, to czy świetny fachowiec w tej płaszczyźnie da radę? Żeby było śmieszniej, Bey Noah podkreślał, że wszystkie treningi zapaśnicze ograniczyły się do jego macierzystego klubu, który skupia się przede wszystkim na kyokushinie… Poza tym walka w ringu, więc to też kolejna okoliczność sprzyjająca dla stójkowicza, i to nie byle jakiego bo przecież „Black Panther” jest mistrzem RISE. Lubujący się w wizytach na solarium Takeda potrafi wejść w wymianę, co pokazał chociażby świetny pojedynek z Takasuke Kume. Typowych stójkowiczów stara się jednak raczej neutralizować dość szybkim wejściem w klincz, ewentualnie wjazdem w nogi. Co do klinczu jednak to ma tylko cztery takie miejsca na polu walki, gdzie spokojnie może przypiąć rywala i popracować nad obaleniem. Tutaj będzie mocno zmotywowany po dość niespodziewanej porażce z Yusuke Yachim na RIZIN.30. Noah miał z kolei problemy w ostatnim pojedynku z Darrylem Lokoku, który posłał go na deski, ale podczas jednej z wymian przy linach świetnie odwrócił losy i nie pozostawił decyzji w rękach sędziów. Tutaj jednak nie jest faworytem, biorąc pod uwagę klasę rywala i jego doświadczenie a także fakt, że Takeda nie przegrał nigdy przed czasem.

8. NAJLEPSZY LEKKI POZA UFC I BELLATOREM SATOSHI NIE-ISHII OBRONI PAS?

Jan Niwiński: Drugą najważniejszą walką sylwestrowego wieczoru będzie starcie o pas wagi lekkiej Rizin, a przy okazji rewanż za pojedynek z sierpnia zeszłego roku. Yusuke Yachi spróbuje pomścić tamtą porażkę i utrzymać pierwszą od lat dobrą serię, gdy celem Roberto de Souzy (szerzej znanego japońskiej publice jako Satoshi) będzie umocnienie statusu najmocniejszego nazwiska wagi lekkiej walczącego poza USA.

Kariera Yachiego nie wyglądała w pewnym momencie wybitnie – między 2018 a 2020 wygrał tylko dwa z siedmiu pojedynków. Przed czasem przegrywał m.in. z półfinalistą turnieju wagi lekkiej z 2019 roku, Luizem Gustavo czy Roberto de Souzą, a dodatkowo lekarz przerwał jego bijatykę z znanym z amerykańskich klatek Johnnym Case’em. Były reprezentant Krazy Bee dopiero od czerwca zaczął powoli łapać wiatr w żagle. Najpierw na Rizin 29 pokonał ówczesnego mistrza Shooto, Yukiego Kawanę, by kilka miesięcy później powtórzyć ten wyczyn przeciwko mistrzowi Deep, Kojiemu Takedzie. Obie walki miały nawet bardzo bliźniaczy przebieg – przeciwnicy Yachiego badali go w stójce, a gdy ten rozpuszczał ręce do bitki, łapali go blisko i próbowali przenieść walkę na matę, w ostateczności generując klincz. Zwłaszcza w konfrontacji z mistrzem Shooto były mocno słyszalne komendy sędziego o większej ilości akcji. Nie ma co się jednak dziwić rywalom Yusuke – były podopieczny legendarnego KIDa Yamamoto ma ciężkie ręce i lubi się bić. Złą wiadomością jest jednak fakt, że w walce z takim Kojim, Yachi był w wielkim niebezpieczeństwie parterowym.

Bo jiu-jitsu to chleb powszechni Satoshiego. Roberto to wybitny chwytacz, do jego osiągnięć można zaliczyć chociażby wice mistrzostwo świata w jiujitsu z 2017 roku, mistrzostwa świata zdobyte w niebieskich, purpurowych i brązowych pasach a także otwarte mistrzostwa europy z 2012 roku. Na zasadach chwytanych rywalizował z kilkoma znanymi postaciami ze świata zachodniego MMA m.in. z Jake’em Shieldsem (Były mistrz Strikeforce, Metamoris w 2015, remis), AJ Azgramem (obecny zawodnik Bellator MMA, mistrzostwa świata w 2014, wygrana przez duszenie zza pleców) czy Davim Ramosem (zawodnik UFC i Bellatora, turniej World Pro z 2012, wygrana na punkty). Dodatkowo doskonali on swoje umiejętności uderzane pod okiem pretendenta do tytułu mistrzowskiego ONE Championship w formule boksu tajskiego, Hiroakim Suzukim. Co widać, bo styl walki Brazylijczyka jest nieszablonowy. Jasne, popełnia te same „grzeszki” co jego brat Marcos czy kumpel z maty Kleber – jak chociażby wycofywanie się w prostej linii, sztywna nieruchoma głowa itd., co powinno być rajem dla wszelkiej maści uderzaczy (co zresztą wykorzystał Johnny Case, nokautując go w 75 sekund). Rzecz w tym, że Roberto został obdarzony przez los dobrym refleksem i niezgorszym ciosem, o czym przekonał nas chociażby w starciu z naprawdę przyzwoitym bokserem, Mizuto Hirotą.

Souza wszystkie walki skończył przed czasem. Na dwanaście wygranych walk osiem skończyło się klepaniem rywali. Patrząc, w jakich tarapatach był w ostatnich pojedynkach Yachi, Roberto słusznie jest faworytem. Jeśli jednak Yachi utrzyma się na nogach i wciągnie Satoshiego do bitki, możemy być świadkami niemałej niespodzianki. Czy Souza będzie chciał pokazać znowu, ze się lepiej bije? Zobaczymy.

9. TSUBASA JUNIOR STRZELI GOLA GŁOWĄ RYWALA?

Daniel Dziubicki: Zestawienie, które otwiera całą kartę walk. Z jednej strony mamy Kotę Miurę, który będzie absolutnym debiutantem. To syn największej legendy japońskiej piłki nożnej Kazuyoshiego Miury, który mimo 54 lat, dalej zawodowo gra w piłkę i był inspiracją dla stworzenia postaci kapitana Tsubasy, z popularnego w Polsce anime. Kota, podobnie jak jego własny ojciec, od małego grał w piłkę, ale po skończeniu szkoły średniej zdecydował się na zostanie zawodowym fajterem. Nie chciał być wiecznie synem sławnego piłkarza, więc zamieszkał w Brave Gym w Misato razem z kilkoma innymi zawodnikami. Najlepiej czuje się w stójce, a jego trener, Kazuyuki Miyata ma nadzieję, że nie da się obalić przeciwnikowi. Co jest interesujące, bo sam Miyata to świetny fachowiec od zapasów. Tsubasa junior sparował m.in. z byłym mistrzem RIZIN Kaiem Asakurą w Tri-Force. Z kim przyjdzie mu się zmierzyć? YUSHI to były kickbokser, kulturysta, a obecnie fitness jutuber. Jeżeli chodzi o jego doświadczenie w sportach walki, to bił się, także zawodowo, w kickboxingu i MT, które praktykował 12 lat. Nie jest to starcie, które porywa tłumy, ale może być ciekawym początkiem eventu. Pojedynek na specalnych zasadach – 3×3 min bez stompów i kolan w parterze. Łokcie i soccer kicki są dozwolone.

10. ZDOBYWCA złOTA MISTRZOSTW ŚWIATA W ZAPASACH

Jan Niwiński: Vice-mistrz olimpijski i mistrz świata w klasycznych zapasach, Shinobu Ota, po raz trzeci zawalczy dla Rizin. I po raz drugi organizacja Nobuyukiego Sakakibary zestawia go z weteranem mającym ponad 40 walk w rekordzie i sporą liczbę poddań. Równo rok temu próbował podjąć rękawice z 43 -letnim Hideo Tokoro, odklepując ciasną dźwignię na staw łokciowy. Teraz zmierzy się z 33-letnim Kazumą Sone.

Sone to weteran jeśli idzie o japońskie MMA. Na ringach i w klatkach wojuje od 2008 roku. Bił się dla uznanych marek MMA jak Heat czy Pancrase, a także Shooto gdzie w 2018 wywalczył tytuł wagi lekkiej Okręgu Pacyfiku, pokonując większościową decyzją „Fullswinga” Mamoru Uoi. Jest to najcenniejsze zwycięstwo urodzonego na Okinawie Sone. W styczniu tego roku dopisał do rekordu drugie, rozpoznawalne nazwisko – popsuł on długo wyczekiwany powrót na japońskie ringi i klatki znanemu z UFC Teruto Ishiharze. A jak walczy Kazuma? Bardzo nierówno. Potrafi odlecieć po pierwszym ciosie Shiana Yamashity, by potem przewalczyć pełne trzy rundy z byłym pretendentem do pasa K-1 oraz mistrzem świata ISKA Kojim Tanaką w formule kickbokserkiej. Lepsze występy zapaśnicze przeplata z gorszymi. Nie sposób określić, w jakiej kondycji wyjdzie do klatki Kazuma. Wygrywał zarówno ze średnią jak i dobrą półką zawodniczą, ale to samo można powiedzieć o jego przegranych.

Równie tajemniczy będzie w tym pojedynku Ota. 28-letni zapaśnik będzie odstawał warunkami fizycznymi. Nie będzie to dla niego pierwszyzna, bowiem do tej pory w obu walkach zawodowych Ota też był tym mniejszym. Jako zapaśnik Shinobu potrafi sobie odbić różnicę gabarytów szybkim zejściem w nogi. Na tyle dynamicznym, że dozwolone w Rizin kolana w parterze oraz soccer kicki go nie trafiły (czego nie można powiedzieć o kopnięciach Yuty Kubo). W walce z Tokoro świetnie wychodziły vice-mistrzowi olimpijskiemu slamy, przywołujące na myśl te robione kiedyś przez Quintona Jacksona przed laty. To o czym jednak warto pamiętać w pojedynku Oty, to fakt że jest zapaśnikiem klasycznym, a więc kimś posiadającym najwięcej atutów w pracy w klinczu. A tam równie mocny będzie Sone. Na ziemi pojedynek też nie będzie przesadnie łatwy do rozstrzygnięcia – niby możemy być pewni, że walka trafi na ziemię. Ale nie mamy wyznacznika, jaki postęp poczynił tam Ota. W debiucie kompletnie bez pomysłu ładował się w balachy Tokoro. W drugiej walce dostał byłego mistrza K-1 a więc człowieka bez arsenału z pleców.

Postawienie Oty więc jako faworyta o kursie 1.16 jest grubą przesadą. Yuta Kubo w swoim debiucie w MMA, a co za tym idzie, w debiucie w formule zakładającą chwyty i obalenia, był w stanie wstać spod Oty. Sprawny grappler jak Sone też powinien być w takim razie w stanie coś zdziałać. Ba, w drugiej rundzie Kubo miał nawet sytuację, w której mógłby zajść Ocie za plecy – zabrakło mu w tym doświadczenia, którego Kazuma ma pod dostatkiem. Pytanie tylko czy większy Sone trafi na „swój” dzień. Jeśli tak, to jest w stanie spokojnie poskładać srebrnego medalistę olimpijskiego. Będzie ciekawie.

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis