MMA PLNajnowszePublicystykaŻycie zawodnika MMA i 5 popularnych mitów. Gra warta świeczki? [PUBLICYSYTKA]

Życie zawodnika MMA i 5 popularnych mitów. Gra warta świeczki? [PUBLICYSYTKA]

Ludziom wydaje się, że wiedzą. Przecież oglądają walki, to chyba mogą się wypowiedzieć, co nie? Niech piszą, co chcą, ale gdy po raz kolejny czytam lekkomyślne komentarze, ubolewam, na jak niewielkie zrozumienie mogą liczyć sportowcy. Życie zawodnika MMA wcale nie jest takie łatwe, jak może się wydawać, a wokół zmagań wojowników narosło wiele mitów. Czas się z nimi rozprawić.

Życie zawodnika MMA nie należy do najłatwiejszych

Zawodnicy MMA zarabiają naprawdę dużo

To główny mit, który przekazują nieświadomi kibice. Wchodzi gość, bije się do piętnastu minut i wychodzi z klatki bogatszy o kilka zer na koncie – to jedno z najbardziej szkodliwych podejść do pracy zawodników MMA. Gdyby przeciętny kibic wiedział, ile czasu zajmuje przygotowanie się do walki, nie oceniałby tak pochopnie. Co najmniej kilka treningów w tygodniu to wprawdzie niewielka część typowego czterdziestogodzinnego etatu, ale trudno porównać wysiłek treningowy z jakąkolwiek pracą. Te półtora godziny ostrej harówy nie jest gorsze od 8 godzin pracy przed komputerem.

Życie zawodnika MMA to duża niepewność zarobków, a kontuzja może przekreślić zarówno przygotowania do kolejnego starcia, jak również „wyłączyć” możliwości zarobkowe na co najmniej kilka następnych miesięcy. Jeżeli wojownik walczy 6 razy w ciągu roku, można mówić o wielkim szczęściu i wspaniałym zdrowiu. Wyobraźmy sobie sytuację, w której sportowiec występuje 4 razy rocznie, a za pojedynek zgarnia średnio 20 tys. zł, co razem daje 80 tys. zł. Odliczmy od tego koszty przygotowań – treningów, odżywek, specjalnej diety, obozów treningowych. Czy ktoś taki jest krezusem? Są bezpieczniejsze i pewniejsze zawody, które umożliwiają znacznie lepszy zarobek. Niedawno czeski prospekt Leo Brichta stwierdził, że wolałby zostać youtuberem i zastanawiał się nad porzuceniem kariery zawodnika MMA.

Sportowcy zarabiają „tak dobrze”, że spora część z nich standardowo pracuje na etacie lub na własnej działalności, a walki są tylko dodatkiem do ich finansów. Nawet w UFC zdarzają się przypadki, w których zawodnik dorabia sobie, aby związać koniec z końcem. Nie jest tak, że każdy wojownik ma stuprocentowy komfort i może bez przeszkód przygotowywać się do kolejnych pojedynków. Niektórzy przez wiele lat stali na bramkach, inni pracowali w służbach mundurowych, jeszcze inni starali się być jednocześnie i zawodnikiem, i trenerem. I zbyt wiele się nie zmieniło.

A tak naprawdę dużo zarabia tylko garstka najlepszych lub najbardziej popularnych zawodników, ale to właśnie przez pryzmat ich karier kibice lubią oceniać zmagania każdego innego wojownika. Różnice w zarobkach są wielkie.

Życie zawodnika MMA – świat zawsze stoi przed nim otworem?

Tylko pytanie, jakim otworem… Odnoszę wrażenie, że raczej tym, o którym lepiej nie pisać. Zdaniem części kibiców zawodnicy mogą bez problemu wykorzystać swoją popularność, by grać w reklamach i zarabiać również po zakończeniu kariery. A przecież sława nie trwa wiecznie i trzeba wykorzystywać ją jak się da, bo ludzie dość szybko zapominają o swoich dawnych idolach. Zdarza się tak, że dawni weterani wracają po wcześniej zadeklarowanym końcu kariery. Ponownie wchodzą do klatki, by zarobić, bo nie wszyscy są w stanie godnie żyć na emeryturze po dziesiątkach stoczonych bojów. Naprawdę nie potępiałbym sportowców występujących w reklamach lub szukających zarobku w federacjach freakfightowych (o ile zachowują się godnie).

Nie każdy zawodnik potrafi odnaleźć się po zakończeniu kariery. Naprawdę smutno było oglądać dawnych mistrzów lub dawnych topowych wojowników UFC, którzy wdawali się w uliczne bójki (i je przegrywali), byli zatrzymywani za jazdę po pijaku lub aresztowani za znęcanie się nad rodziną. Historie o dawnych bohaterach, którzy stoczyli się i skończyli na dnie pokazują, że życie sportowca jest ryzykowne. Dobry czas trwa tak długo jak długo zawodnik jest w stanie walczyć i przyciągać publiczność. A później… Dla części z nich to równia pochyła.

Nie każdy ma smykałkę do interesów, nie każdy ma talent trenerski, by utrzymywać się z prowadzenia treningów. Bo kim może zostać zawodnik? Komentatorem, trenerem, może sędzią, może promotorem. Wbrew pozorom to środowisko wcale nie jest tak wielkie i nie dla każdego znajdzie się w nim miejsce. Bycie zawodnikiem to ryzyko i poświęcenie wielu bezpieczniejszych możliwości zarobkowych na poczet krótkotrwałej rozpoznawalności i możliwości „bycia na szczycie” przez tak czas, na jaki pozwolą inni zawodnicy głodni sukcesu.

Zdrowy jak zawodnik MMA?

Część kibiców traktuje sportowców jak maszyny, które nie mają prawa się zepsuć. Nie wybaczają kontuzji lub nagłego wycofania się z pojedynku (z różnych powodów zdrowotnych). Wyobrażają sobie, że „tak zdrowi, wysportowani ludzie” nie mogą mieć chwili słabości. A przecież ostatni tydzień przed walką to „idealny czas” na złapanie infekcji. Praktycznie każdy trening to mniejsze lub większe ryzyko kontuzji.

Na pytanie „co on tak często łapie kontuzję?” warto odpowiedzieć „a jak często Ty łapałbyś kontuzję, gdybyś trenował 2 razy dziennie przez x lat trenując z najgroźniejszymi wojownikami w regionie/ w Polsce/ na świecie?”. Warto pamiętać, że każdy organizm jest inny, inna jest podatność na kontuzję u 20-latka, a inna u 40-latka.

Pisząc o zdrowiu mam również na myśli zdrowie psychiczne, niezwykle istotne dla zawodników sportów walki. Taki znany, lubiany, sławny sportowiec zmaga się z depresją? Nikogo nie powinno to dziwić, tymczasem nie każdy potrafi zdać sobie sprawę, z jak wielką presją muszą zmagać się sportowcy. Tą presją, którą nakładają na nich również kibice.

Każdy sport wyczynowy to większe lub mniejsze eksploatowanie swojego organizmu, które prędzej czy później może mieć swoje skutki. Od przedwczesnego zakończenia dobrze zapowiadającej się kariery do niepełnosprawności po jej zakończeniu. O zawałach w każdym wieku nie wspominając.

Zawodnicy nie grzeszą rozumem?

Ten mit jest raczej domeną pseudointelektualnych mędrków brzydzących się jakąkolwiek aktywnością fizyczną i czujący wyższość nad każdym, kto taką aktywność uprawia. Ale przewija się również wśród przeciętnych kibiców.

Nie każdy zawodnik to kretyn. Praktycznie wszyscy, których poznałem na macie, reprezentują godny poziom. Zawodnicy to ludzie z pasją. Wielu z nich naprawdę zaskakuje inteligencją i zaradnością życiową. Poznałem wśród nich przedsiębiorców, przyszłych lekarzy i naukowców. Oczywiście, zdarzają się sportowcy z niewysokim poziomem intelektualnym, ale w każdej grupie społecznej można znaleźć takich ludzi.

To wcale nie jest tak, że zawodnicy biją się, bo do niczego innego by się nie nadawali. Po prostu obrali taką ścieżkę życiową. Pełną trudności i wyrzeczeń, bo wierzą w siebie i mają potencjał nie tylko fizyczny, ale również intelektualny. Tak, w walce też trzeba myśleć. Nawet jeżeli są jaskrawe przypadki głupoty wśród kilku znanych polskich sportowców, są to raczej wyjątki od reguły. Naprawdę proponuję lepiej poznać środowisko.

Jesteś tak dobry, jak Twoja ostatnia walka?

Czyli jeżeli padłeś po pierwszym uderzeniu rywala, to jesteś „leszczem na strzała”? Zapewne popełniłeś błąd, ale brawa należą się przede wszystkim przeciwnikowi. Niestety, powyższy mit promują również sami zawodnicy, a później dziwią się, że równie ostro oceniają ich kibice.

Czarno-białe spojrzenie na pojedynki powodowało, że Andrzej Gołota w jednej chwili stawał się nieudacznikiem. W oczach wielu kibiców jedna porażka przekreślała cały jego poprzedni dorobek. Czy tak powinno być? To właśnie krytyka kibiców po porażce sprawia, że świetnie zapowiadający się zawodnicy przestają wierzyć w siebie. Podejście „jesteś tak dobry, jak Twoja ostatnia walka” krzywdzi wojowników i utrudnia kibicom zrozumienie przyczyn porażki.

To bardzo szkodliwy mit. Szkoda mi wielu solidnych zawodników, którzy trafili na znacznie lepszego rywala i nie mogli pokazać swoich umiejętności. I mam nadzieję, że zarówno oni, jak i ich kibice potrafią spojrzeć na sprawę nie kierując się tym krzywdzącym podejściem.

Życie zawodnika MMA – warto docenić jego trud

Aby zrozumieć, jak trudne jest życie zawodnika MMA, warto poszerzać swoje horyzonty, czy to przez wspólny trening, czy to przez śledzenie aktywności sportowców(również pozasportowej). Naprawdę można nabrać szacunku do ich codziennej ciężkiej pracy i ich niezłomnej postawy. Bo w sporcie chodzi właśnie o wzajemny szacunek.

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis