Zapowiedź wielkanocnego RIZIN.15 od MMA.pl
Po prawie pięciomiesięcznej przerwie RIZIN Fighting Federation wraca z pierwszą galą w 2019 roku, będącą także powrotem do Yokohamy po dwóch latach. Na rozpisce w wielkanocną niedzielę mamy 12 walk. Nie obyło się bez zmian na ostatnią chwilę, bo ze względu na kontuzje rywali (najpierw Yuty Sasakiego, potem Justina Scogginsa) w ringu nie pojawi się Kai Asakura. Wypadła też Shinju Nozawa-Auclair, ale późne zastępstwo wzięła za nią Kanako Murata. Walką wieczoru konfrontacja o pas -93 kg między Jirim Prochazką a Muhamedem „King Mo” Lawalem. Zobaczymy także Justynę Habę, która w swoim drugim zawodowym występie podejmie Kanę Watanabe.
Tym razem tradycyjną zapowiedź napisali dwaj autorzy: Daniel Dziubicki i Jan Niwiński.
Galę będzie można obejrzeć 21 kwietnia od godziny 8.00 polskiego czasu na iPPV za pośrednictwem FITE.tv TUTAJ.
61 kg: TAIGA vs. Thalisson Gomes Ferreira
Daniel Dziubicki: Nie jest tajemnicą, że RIZIN blisko współpracuje z czołową organizacją kickbokserską w Japonii, czyli RISE. Dlatego też zawdzięczamy obecność obu tych panów na rozpisce. Obaj odpadli z dwóch różnych drabinek. Brazylijczyk do 58 kg po szalonym pojedynku uległ Suakimowi. Ferreira w drugiej rundzie dwukrotnie posłał podopiecznego Saenchaia na deski obszernymi sierpami, co nie udało się nawet Tenshinowi Nasukawie. W kolejnej odsłonie Taj zakończył jednak walkę celnym frontem na tułów. Agresja i właśnie zamachowe ciosy sierpowe, pod które ustawia sobie rywala, będą zdecydowanie najgroźniejszą bronią wywodzącego się z Kurytyby zawodnika. Brazylijczyk wywodzi się z legendarnego Chute Boxe, a obecnie trenuje w gymie Champions Factory. Japończyk natomiast w marcu, na tej samej gali w ćwierćfinale turnieju do 61 kg musiał uznać wyższość Saeksana. Mistrz stadionu Rajadamnern nie dał rozwinąć Taidze skrzydeł, zmuszając do go częstszej walki z kontry. Dodatkowo zawodnik z Try Hard nie był zbyt ruchliwy w tamtym pojedynku. Sędziowie ostatecznie podjęli niejednogłośną decyzję na korzyść przybysza z Tajlandii. TAIGA bił się trochę nie w swoim stylu, prezentując postawę inną, niż chociażby w bardzo dobrej walce z Kento Haraguchim na wrześniowej gali RIZIN.13, gdy spotkali się fighterzy o podobnych profilach. Tym razem widać będzie przede wszystkim różnicę w technice. Reprezentant Japonii jest znacznie bardziej poukładanym zawodnikiem, ale Ferreira w każdej chwili może wystrzelić prawym zamachowym. Dla byłego mistrza K-1 szansą jest wykorzystanie braku obrony u przeciwnika, co zrobił Suakim. Biorąc jednak pod uwagę, że obaj preferują narzucenie własnego stylu walki, może to być kandydat do pojedynku wieczoru.
57kg: Kanako Murata (8-1) vs. Saray Orozco (4-2)
Daniel Dziubicki: Saray Orozco miała zmierzyć się z Shinju Nozawą-Auclair, ale Amerykanka-Japonka na dosłownie kilka dni przed galą doznała kontuzji, która wyłączyła ją z rywalizacji. Późne zastępstwo wzięła za nią Kanako Murata. Była mistrzyni świata juniorek w zapasach podpisała jakiś czas temu kontrakt z Invictą, ale jej grudniowy debiut przeciwko Sharon Jacobson pokrzyżował uraz. Teraz Kanako zmierzy się z zawodniczką mocno nakierowaną na stójkę, operującą głównie rękami, dokładającą od czasu do czasu kopnięcia. Figherka z Guadalajary potrafi złożyć skuteczną kombinację w ofensywie, jak i wyprzedzić cios i odpowiedzieć prawym sierpem, gdy jest na wstecznym. Szczególnie prawa ręka Meksykanki może sprawić problemy. Dobrze prezentuje się również w tajskim klinczu. Orozco w poprzednich występach była co prawda bardzo skuteczna, lecz nie potrafiła spowodować za pomocą ciosów choćby knockdownu. Nie ma się jednak co spodziewać kickbokserskiej wojny, bo Murata co prawda potrafi wejść w wymianę, jak z Angelą Maganą, ale jej celem zawsze jest zejście do parteru, kontrola i gnp/poddanie. Dla Orozco będzie to bardzo duży test przede wszystkim w materii obron przed sprowadzeniami.
58 kg: Manel Kape (14-2) vs. Seiichiro Ito (12-2-2)
Jan Niwiński: Manel Kape robi wszystko, by zostać dla Rizin kolejnym „Krazy Horsem”. Angolczyk ma mocne uderzenie, eksplozywną stójkę, uprawia znaczącą jak na Japonię ilość trash talku i jest w tym skuteczny. „Prodigo” najlepiej odnajduje się w brawlu. Ale skłamałbym, gdybym powiedział, że tylko stójka jest jego atutem. Na ziemi Kape prezentuje się przyzwoicie, o czym świadczy jego pięć zwycięstw przez poddanie. Doświadczenie parterowe bardzo mu się przyda w konfrontacji z Seiichiro Ito. Japończyk to wyborny grappler, który ma czym przyłożyć. Do tej pory Japończyk świecił triumfy w organizacji ZST – promocji znanej m.in. z tego, że aby tam wygrać, trzeba było do niedawna skończyć rywala, inaczej ogłaszano remis. Ito był mistrzem organizacji w wadze muszej. Na papierze jest to konfrontacja grapplera z strikerem. Ale panowie miewają swoje momenty w ulubionej płaszczyźnie rywala. Szykuje się jednak z najbardziej wyrównanych walk na Rizin 15, być może kandydat do najlepszej walki wielkanocnego wieczoru w Japonii.
71 kg: Damien Brown (18-12) vs. Koji Takeda (8-0)
Daniel Dziubicki: Z racji, że ONE zaczęło blisko współpracować z Pancrase i Shooto, RIZIN pozostało trwające od zawsze partnerstwo z DEEP. Shigeru Saeki tym razem wysłał swojego mistrza wagi lekkiej Kojiego Takedę, który w październiku pozbawił pasa Satoru Kitaokę. Podopieczny weterana JMMA i olimpijczyka Kazuyuykiego Miyaty, podobnie jak jego trener, jest świetnym zapaśnikiem. Takeda bardzo mocno bazuje na swoim backgroundzie i przygotowaniu fizycznym. Kitaoka nie miał na niego kompletnie pomysłu, bo wszystkie próby sprowadzenia Takeda bronił bez problemu. Niepokonany 23-latek potrafi w stójce zdobyć plecy rywala i uraczyć go efektownym suplesem, który w RIZIN jest techniką dozwoloną. Błyskawicznie zmienia poziomy, kiedy nie uda się obalić przeciwnika. Nie jest wielką tajemnicą, że do parteru będzie także dążył w konfrontacji z Brownem. Były żołnierz, dla którego MMA miało być tylko odskocznią od powojennej traumy, stoczył 6 walk w UFC, raz sięgając nawet po bonus za walkę wieczoru. Po zwolnieniu, w sylwestra trafił na japoński ring, gdzie poddał gilotyną Darona Cruickshanka. Właśnie to jest rzecz, na którą Takeda będzie musiał uważać najmocniej, bo po przeniesieniu akcji na matę Australijczyk często szuka szyi rywala. Mimo dużej liczby poddań w rekordzie preferuje jednak stójkę, w której potrafił być naprawdę efektowny. Przed pojedynkiem z Cruickshankiem jego atuty w tej płaszczyźnie zostały scharakteryzowane następująco:
Robi wrażenie takimi rzeczami jak kombinacje, nieszablonowe techniki, łączenie ich (jak np. latające kolano z prawym prostym).
U Japończyka uderzenia pełnią raczej funkcję spoiwa po skrócie dystansu, przed sprowadzeniem. Z kolei wspomniana gilotyna Browna będzie czymś, co może być odpowiedzią na mocne zapasy.
57kg: Kana Watanabe (6-0-1) vs. Justyna Haba (1-0)
Daniel Dziubicki: W sylwestra Justyna Haba sprawiła niespodziankę, pokonując przed czasem kreowaną przez RIZIN na gwiazdę Shinju Nozawę-Auclair. Tym razem rzeszowianka będzie miała rywalkę o nieco innym profilu, bo bardziej zorientowaną parterowo. Kana Watanabe jest posiadaczką czarnego pasa w judo. Z umiejętności nabytych na macie bardzo chętnie zresztą korzysta, bo jej główną siłą są właśnie podcięcia i rzuty z uchi matą na czele. Często w parterze też szuka juji gatame, czyli dźwigni prostej na łokieć. Japonka nie zamyka się jednak w swoim stylu bazowym. Wykorzystuje też nieźle plecy rywalek, szukając RNC, bądź też zasypując ciosami, co zresztą robi także mając przeciwniczkę przodem. Dobra kontrola w parterze, poparta sporą siłą fizyczną, czyni ją szczególnie niebezpieczną w tej płaszczyźnie. Co powinna więc zrobić Justyna, aby wygrać? Raczej nie próbować się siłować, bo pod tym względem można zaryzykować tezę, że Watanabe jest mocniejsza od Auclair. Na korzyść Polki będzie fakt, że różnica warunków nie będzie tak znaczna jak w jej debiucie, bowiem od Kany jest niższa zaledwie o 2 cm. Miejscem, gdzie Haba będzie miała bardzo duże szanse, aby zaskoczyć, będzie stójka. To jest akurat największy problem rywalki, która w większości występów jednak sporo zbierała na głowę do czasu przeniesienia się do parteru. Wyjątkiem jest jej rewanż z Shizuką Sugiyamą, gdzie podczas pierwszej wymiany szybko posłała oponentkę na deski. Z pewnością jednak Kana Watanabe ma problemy z lepiej ułożonymi stójkowo zawodniczkami, a taką z pewnością jest Justyna. Poza tym duże znaczenie będzie miała wspomniana niewielka różnica rozmiarów. Jeżeli Polka zrobi z walki pojedynek kickbokserski i będzie trzymać odpowiedni dystans, unikając zwarcia, powinna dać sobie radę.
68 kg: Mikuru Asakura (9-1) vs. Luiz Gustavo (9-0)
Daniel Dziubicki: Mikuru zamordował już dwie legendy Shooto – Hatsu Hiokiego i Liona Takeshiego. Teraz dla odmiany podwójny mistrz The Outsider zmierzy się z kimś przeciwległego bieguna. Młodszym i obiecującym, ale mającym za sobą debiut-petardę w RIZIN Luizem Gustavo. Brazylijczyk na RIZIN.12 w Nagoyi zastąpił na ostatnią chwilę Bruno Carvalho w pojedynku z Yusuke Yachim. Efekt był taki, że fighter z Evolucao Thai znokautował faworyzowanego rywala. Bazą jego stylu walki jest nieustanna presja, kombinacje ciosami sierpowymi, kopnięcia, a także używanie kolan, czy to z powietrza, czy w klinczu. Mikuru w jednym z odcinków RIZIN Confessions rozpracował swojego przeciwnika:
Możemy się zatem spodziewać, że to Japończyk będzie chciał narzucić swój styl walki i przy okazji też skupić się na kontratakach, co w poprzednich występach bardzo dobre mu wychodziło. To zestawienie to ewidentnie kandydat na świetny pojedynek.
51 kg: RENA (7-2) vs. Samantha Jean-Francois (4-5)
Daniel Dziubicki: Walka, która miała otwierać sylwestrowe RIZIN.14. Ostatecznie do niej nie doszło z powodów problemów zdrowotnych Japonki, której nie pomogły również kobiece problemy. Została ona z ważenia przetransportowana do szpitala i z występu nic nie wyszło. Francuzka dostała wypłatę, ale niedosyt pozostał. Minęło kilka miesięcy, a organizatorzy znowu zestawili zawodniczki, ale w limicie wynoszącym przezornie nie 49, a 51 kg. RENA w ostatnich miesiącach zrobiła sobie przerwę od sportów walki a następnie pojawiła się m.in. w Singapurze, aby potrenować w Evolve, klubie jednego z szefów ONE Championship. Wpisy na twitterze spowodowały falę domysłów o zmianie pracodawcy, ale ostatecznie ambasadorka Shoot Boxingu nie ucieka z Japonii na stałe. Zresztą czas najwyższy, aby wrócić, bo ostatnio w ringu Japonka zameldowała się w lipcu na RIZIN.11, gdzie przegrała w rewanżu z Kanną Asakurą. Nie dała się wówczas skończyć w parterze, ale nadal zapaśniczo nie mogła nawiązać z Kanną walki. Francuzka kursowała w ostatnim czasie między Wyspami Brytyjskimi a Ukrainą. W tamtejszym WWFC walczyła zresztą o pas w wadze słomkowej. To przyzwoita grapplerka… ale nic więcej. Obrona przed obaleniami nie istnieje, stójka też, co zwłaszcza w kontekście Reny nie przekonuje. Francuzka umie walczyć z pleców, albo wyciągnąć dźwignię na nogę z rękawa, czy wykorzystać plecy przeciwniczki. Problem w tym, że Japonka na pewno nie będzie chciała się pchać do parteru, a jej defensywne zapasy powinny być wystarczające na Jean-Francois. Po długiej przerwie i ponad roku od ostatniego zwycięstwa, można być przekonanym, że RENA planuje skończyć rywalkę, najlepiej przez efektowne KO.
93 kg: Karl Albrektsson (8-2) vs. Christiano Frohlich (10-4)
Daniel Dziubicki: Albrektsson wraca na japoński ring po półtora roku nieobecności. Przez ten czas Szwed toczył pojedynki w ojczyźnie, dla największej organizacji w Skandynawii Superior Challenge. Dwa zwycięstwa przed czasem powinny dać mu komfort psychiczny przed wyzwaniem, jakim będzie Gustavo Frohlich. Brazylijczyk to kolejny przedstawiciel Evolucao Thai. Co nikogo nie powinno dziwić, bardzo groźny w stójce. Wanderlei Silva reklamował go nawet jako „nowa wersja siebie”. Frohlich jest tzw. slowstarterem, to znaczy, że daje zazwyczaj przeciwnikom miejsce, a dopiero później przechodzi do ofensywy. Nieskomplikowane kombinacje, dużo kopnięć i tajski klincz to najmocniejsze strony fightera z Brazylii. Czasami zdarza się jednak, że ten czas, jaki daje Brazylijczyk, okazuje się zgubny, gdy rywal jest mocny fizycznie i zapędza go pod siatkę. Tutaj ring powinien okazać się pomocny dla podopiecznego Andre Amado, bo najczęściej do parteru trafiał po przepychance przy ogrodzeniu. Drugim niekoniecznie korzystnym scenariuszem dla „Urso” (a korzystnym dla publiczności) jest, gdy oponent jest w stanie podjąć wyzwanie w stójce. Zdarza się również, ze sam Frohlich stara się obalić rywala, głównie wejściem w nogi, szukając szczęścia w gnp. Wydaje się jednak, że taki scenariusz w starciu z dobrym zapaśniczo Albrektssonem jest mało prawdopodobny. Kwestia tego, jak Szwed długo będzie chciał trzymać akcję w stójce. Z Prochazką podjął rękawicę i nie skończyło się to dla niego dobrze.
71 kg: Satoru Kitaoka (42-18-9) vs. Roberto „Satoshi” de Souza (7-0)
Jan Niwiński: Bardzo dobre starcie chwytaczy w wadze lekkiej szykuje nam Rizin. Weteran Japońskich ringów, Satoru Kitaoka podejmie bardzo niebezpiecznego reprezentanta z kraju kawy w osobie Roberto de Souzy. Japończyka fani Rizin mogli już oglądać 5-krotnie podczas gal Nobuyukiego Sakakibary. W grudniu zeszłego roku przez niejednogłośną decyzję pokonał weterana UFC, Tatsuyę Kawajiriego. 20 ze swoich 42 zwycięstw Kitaoka odniósł przez poddanie. 9 rywali poddał gilotyną, a aż 10 odklepało ciasne dźwignie na nogi. Roberto de Souza to natomiast czarny pas brazylijskiego jiu-jitsu, który po raz pierwszy będzie miał okazję pokazać się w dużej organizacji MMA. Nie oznacza to, że Brazylijczyk jest kompletnym anonimem w świecie sportów walki. Jako grappler walczył w turnieju Quintet, który organizuje legenda Japońskiego MMA – Kazushi Sakuraba. Ma też za sobą debiut dla graplerskej organizacji Metamoris, gdzie zremisował z Clarkiem Gracie. Poza tym jest trzykrotnym medalistą MŚ BJJ wśród czarnych pasów. W gronie kolorowych czterokrotnie sięgał po złoto. Jest trenerem znanego z KSW Klebera Koike, a w Japonii mieszka od wielu lat, gdzie wyprowadził się razem z bratem Marco, także świetnym zawodnikiem BJJ. Kitaoka wnosi do walki doświadczenie oraz szybkość. Powinno to wystarczyć, by popsuć debiut Roberto de Souzie dla Rizin.
60 kg: Kyoji Horiguchi (26-2) vs. Ben Nguyen (16-8)
Jan Niwiński: Za każdym razem kiedy zbliża się walka Horiguchiego zadaję sam sobie jedno pytanie – kto pozwolił by taki talent jak Kyoji walczył poza UFC. W największej organizacji MMA na świecie Japończyk wygrał 7 z 8 pojedynków, przegrywając tylko z Demetriousem Johnsonem. Tak uzdolniony zawodnik jak Horiguchi to skarb w Rizin. Posiada wszystko – grę parterową, mocne uderzenie, poukładaną stójkę, inteligencję w ringu. Na 8 walk w Rizin w formule MMA, Kyoji aż 6 wygrał przed czasem. O świetności Horiguchiego może też świadczyć walka z Tenshinem Nasukawą. Największa nadzieja sportów walki w Japonii miała wiele problemów z doświadczonym zawodnikiem MMA. Z drugiej strony mamy Bena Nguyena. Zawodnika poprawnego, acz nie wybitnego, świeżo co zwolnionego z UFC z rekordem 4 zwycięstw i 3 porażek. Nguyen to bohater viralowej walki, która na Youtube zrobiła 23 miliony wyświetleń. Australijczyk w miarę mocno bije, ale wydaje się o wiele mniej poukładany w wymianach na pięści. Dodatkowo, daje się bardzo łatwo obalać. Trzeba mu oddać, że położony potrafi wrócić na nogi, co w walce z Horiguchim może okazać się kluczowe. Szansą dla Nguyena jest ostra szarża do przodu i trafienie Horiguchiego ciosem na początku starcia, zanim Kyoji wejdzie w rytm walki. Patrząc jednak na inteligencję ringową Japończyka, spodziewam się spokojnego ustawiania rywala w stójce pod nokaut pod koniec pierwszej rundy.
kick 59 kg: Tenshin Nasukawa vs Fritz Biagtan
Daniel Dziubicki: Zdjęcie Sakakibary i Manny’ego Pacquiao wywołało masę spekulacji odnośnie pojedynku legendarnego Filipińczyka z Tenshinem na wzór sylwestrowej konfrontacji z Mayweatherem. Ostatecznie jednak „Pac Man” będzie, podobnie jak Asashoryu, wysyłał poleconych zawodników do Japonii. Na pierwszy ogień idzie Biagtan, który trenuje sporty uderzane od 8. roku życia i jest zawodowym mistrzem Filipin WBC muay thai z łączonym rekordem walk w kicku i MT 18-3. Ma też na koncie walki w boksie i MMA. Był posiadaczem pasa największego promotora mieszanych sztuk walki na Filipinach, a więc URCC. W klatce i małych rękawicach widać u Biagtana zamiłowanie do klinczu i używania kolan. To co może niepokoić w kontekście zderzenia z Nasukawą, to nisko trzymane ręce. Przekonał się o tym chociażby Federico Roma, który został znokautowany przez Tenshina kopnięciem w głowę zupełnie nieszablonową techniką w ćwierćfinale turnieju RISE. Zresztą Grand Prix jest w terminarzu Japończyka priorytetem, a półfinały będą mieć miejsce w lipcu. Dlatego był to jeden z trzech powodów wyboru na rywala właśnie Biagtana. Drugim jest współpraca z Paqcuiao, a trzecim powrót po bolesnej porażce w boksie z Floydem Mayweatherem. Gdy ogląda się walki Filipińczyka, można odnieść wrażenie, że byłoby to sensowniejsze zestawienie na zasadach MMA. W kickboxingu (zasady K-1, ograniczony klincz) Nasukawa od początku będzie miał dużą przewagę ze swoją szybkością i może dość szybko wykorzystać braki rywala. W swoich występach w URCC Biagtan lubił spychać przeciwników pod siatkę i zasypywać ciosami. W zderzeniu z Japończykiem może zakończyć się to jednak szybkim KO. Jedyną szansę widzę w trzymaniu dystansu, ale różnica wzrostu to zaledwie 3 cm na korzyść fightera z Filipin.
o pas 93 kg: Muhammed „King Mo” Lawal (21-8, 1NC) vs. Jiri Prochazka (23-3-1)
Jan Niwiński: Panowie spotkali się po raz pierwszy w finale inauguracyjnego Grand Prix w wadze -100 kg. W sylwestra 2015 lepszym okazał się Lawal. Na początku szóstej minuty pojedynku, Kingo Mo wstrzelił prawym prosto w całkowicie odsłoniętego, prącego do przodu Prochazkę. Czech padł nieprzytomny, trzęsąc się dobre kilka minut. Od tamtego starcia Jiri wygrał 7 pojedynków z rzędu, w tym 6 na Rizin. Czech to znakomity kickbokser, łączący tradycyjną stójkę karatecką z mocno nieszablonowymi technikami oraz niespodziewaną agresją. Na 23 wygrane, Prochazka aż 20 odniósł przez nokauty. Jego ofiarami byli m.in. Michał Fijałka, Satoshi Ishii czy Brandon Halsey. Jiri dużo wariuje w pojedynkach i niestety, często potrafi zgubić gardę. Taki błąd kosztował go właśnie porażkę z King Mo – jedyną w ostatnich 18 pojedynkach. Muhammed „Kingo Mo” Lawal to postać budząca skrajne emocje. Zapaśnik z USA rozpoczął zawodową karierę w Japonii na galach Sengoku. Jego pierwszych 7 rywali miało łączny bilans 156 wygranych do 41 porażek. Jak na wschodzącą gwiazdę, imponujące. Potem przyszły problemy ze środkami antydopingowymi i zawieszenie. Po powrocie do walk spróbował szczęścia w Bellatorze, gdzie nie odnosił znaczących sukcesów. W 2015 wygrał pierwszy turniej Rizin w wadze ciężkiej i było to ostatnie wielkie osiągnięcie Lawala. W ostatnich 6 walkach ma aż cztery porażki, a ostatnie dwie wynikły przez brutalne nokauty. Prochazka jest słusznie faworytem rewanżu. Lawal ma 38 lat i nie najlepszą szczękę. Jiri powinien kontrolować dystans i posłać Amerykanina na deski.