Lepszej nie znajdziecie! Zapowiedź RIZIN.11 od MMA.pl
RIZIN Fighting Federation nadciąga z drugą galą w tym roku. Tym razem zostajemy w aglomeracji Tokyo i całość odbędzie się w hali Saitama Super Arena. Zapraszamy do obszernej i szczegółowej zapowiedzi, w której dowiecie się kto jest kim i co może zdarzyć się w każdej z dziesięciu walk na karcie.
RIZIN.11 w niedzielę 29 lipca od godziny 8.00 czasu polskiego. Transmisja w FITE.TV w iPPV za niecałe 20$.
70 kg (3×5 min + łokcie): Daron Cruikshank (19-10, 1 NC) vs. Tom Santos (9-5)
Cruickshank potencjalnie najlepiej wygląda z zawodnikami, którzy lubią się bić, ale nie są zbyt mocno jednowymiarowi, jak np. Andy Souwer. Po nokaucie na Koshim Matsumoto tym razem „Detroit Superstar” dostanie Toma Santosa. Były fighter muay thai od 2017 roku regularnie walczy w Azji. Brał m.in. w turnieju ROAD, w którym pokonał byłego zawodnika UFC i mistrza ROAD Yui Chul Nama i to w 7 sekund! Zresztą był to rewanż za walkę stoczoną parę miesięcy wcześniej, gdy również skończył Koreańczyka przed czasem. We wspomnianym GP o milion dolarów w ćwierćfinale zatrzymał go Ronys Torres, oczywiście w parterze. Wiele wskazuje na to, że panowie będą chcieli rozstrzygnąć pojedynek w stójce. Daję mały margines, że Amerykanin w pewnym momencie spróbuje obalenia, bo Santos wybitnych zapasów nie ma. Posiada za to wielką moc w prawej ręce, z czego wielokrotnie w karierze korzystał i pod tym względem będzie groźniejszy. Większy arsenał technik posiada natomiast Cruickshank i niewykluczone, że będzie chciał zaskoczyć rywala jakimś kopnięciem, a nokautów nogami ma trochę w rekordzie. Nie można również zapominać o jego świetnym przystosowaniu do liberalnych reguł RIZIN.
59 kg (3×5 min): Tadaaki „Onibozu” Yamamoto (15-10-3) vs. Thanongsaklek „Topnoi Tiger Muay Thai” (5-1)
Dopóki kontuzja kolana nie wyeliminowała Kaia Asakury, był to kandydat na czarnego konia tej karty. Niestety, Japończyk wypadł i na 3 tygodnie przed galą trzeba było szukać zastępstwa. Wziął je pochodzący z Kobe Tadaaki Yamamoto, który jest prawdziwym weteranem Shooto. W najstarszej organizacji MMA na świecie japoński fighter stoczył 25 z 28 pojedynków w karierze, w tym zwycięstwo w corocznej Infinity League (każdy bije się z każdym), co zaprocentowało szansą zdobycia tytułu. Tam jednak był za słaby dla Hiromasy Ogikubo. „Onibozu” zdecydowanie stawia na szybkie ręce i tzw. „crazy monkey”, czyli sposób blokowania ciosów całymi rękami. Jego przeciwnik trenuje w gymie na wyspie Phuket, gdzie walczył głównie u największego promotora MMA w swoim kraju, czyli Full Metal Dojo. Mieszane sztuki w Królestwie są coraz popularniejsze i wielu zawodników zaczyna przestawiać się z muay thai. Thanongsaklek jest kolejnym tego przykładem. Podczas jednej ze swoich walk wygrał przez middlekicki, które co prawda były blokowane, ale ręce rywala nie wytrzymały.
https://twitter.com/BasedDongeezus/status/1021811057847881729
O tym, że jego muay thai jest na bardzo wysokim poziomie, niech świadczy fakt, że bił się na stadionie Rajadamnern – jednym z najważniejszych w Bangkoku. Mało tego, walczył tam o mistrzostwo i w MT ma ponad 200 zawodowych walk. Dlatego na pewno Yamamoto nie powinien czekać specjalnie w dystansie, bo z pewnością Topnoi zrobi użytek ze swoich nóg. Najprawdopodobniej szybko będzie skracał dystans i postara się wejść w bijatykę. Dużym ułatwieniem dla niego będzie fakt, że w tym pojedynku nie będzie można używać łokci. Te na pewno mocno ułatwiłyby zadanie Tajowi, który nawet podczas swoich walk jakoś niespecjalnie chętnie brał się za boksowanie. Będzie miał natomiast przewagę w klinczu ze względu na ciosy kolanami. Wszystko więc będzie zależało od tego, jak blisko siebie będą obaj fighterzy.
49 kg (3×5 min): Saori Ishioka (15-11) vs. Miyuu Yamamoto (1-3)
Saori wraca do RIZIN po pokonaniu przez poddanie Bestare Kicaj w kwietniu 2017 w debiucie dla organizacji. Otarła się o zeszłoroczne GP kobiet, ale w eliminatorze przegrała z późniejszą triumfatorką Kanną Asakurą. Ishioka to fighterka, którą kiedyś opisałem następująco:
Doświadczona (m.in. walka o pas DEEP JEWELS), występująca na zawodowych ringach od 2007 roku, przy tym nie najstarsza (29 lat), a także wszechstronna. Jest trzykrotną mistrzynią Japonii w zendokai karate – kontaktowej odmianie podobnej do kudo i shidokanu, zakładającej także uderzenia w głowę i parter. Ma na koncie występy w grapplerskie, a także na galach Shoot Boxingu, oraz walki z takimi rywalkami jak Mei Yamaguchi, Seo Hee Ham, czy Megumi Fuji.
Z kolei Miyuu będzie chciała poprawić swój bilans walk MMA, bowiem projekt pod tytułem „rodzina Kida Yamamoto w RIZIN” na razie nie jest spektakularnym sukcesem. Jej kariera nie rozwija się jak powinna, podobnie jak w przypadku jej syna Ersona. Wydawałoby się, że trzykrotna mistrzyni świata w zapasach cały czas się uczy i robi postępy, ale nie za bardzo ma to przełożenie na wyniki. Tym razem ma szanse na zwycięstwo, ponieważ słabą stroną jej rywalki są właśnie zapasy. Kannie do pokonania Ishioki na DEEP Jewels wystarczyły praktycznie tylko umiejętności obalania i kontroli w parterze, a te Miyuu ma na bardzo wysokim poziomie. Pamiętać jednak trzeba, że siostra Kida łatwo pakuje się w techniki kończące, a Saori 9 z 15 walk wygrała przez poddania, a nie są to tylko suche liczby, o czym można się przekonać, oglądając jej walki. Jest też prawdopodobieństwo, że będzie chciała utrzymać akcję w stójce, ale z potyczce Asakurą kompletnie jej to nie wyszło.
57 kg (3×5 min + łokcie): Rin Nakai (20-2-1) vs. Shizuka Sugiyama (16-5-1)
Rin Nakai jest prawdziwym fenomenem. Walczy od 2006 roku, a jej jedyne dwie porażki, to występy w UFC, ale nie wyższej kategorii wagowej. Do tego trzeba dodać dosyć specyficzny image (odsyłam do Google) połączony z potężną budową i mamy pełny obraz. Jej rywalka zawodowe starty zaczęła dwa lata później i prawie całą karierę przewalczyła dla JEWELS i DEEP (obecnie to to samo). Podobnie jak Saori Ishioka, wywodzi się z karate zendokai i zajmowała się tym stylem przez 18 lat, co było oczywistym pomostem do MMA. Pojedynek zapowiada się interesująco, ponieważ Sugi ma lepsze warunki, chociaż nie oznacza, że będzie miała fizyczną przewagę. Rin jest potwornie silna i świetnie przygotowana zapaśniczo, o czym przekonała się Kanako Murata pod koniec 2016 roku na końcoworocznej gali RIZIN. Wtedy jednak obie fighterki były tego samego wzrostu. Tutaj 10 cm na korzyść Sugiyamy może zrobić różnicę. Pytanie tylko, czy będzie w stanie utrzymać walkę na stojąco. Nakai to znakomita judoczka, tak samo jak Kana Watanabe, z którą Shizuka przegrała w RIZIN. W stójce zawodniczka z Yokohamy powinna mieć pewną przewagę wynikającą przede wszystkim z różnicy zasięgu. Na jej korzyść jest także fakt, że bardzo dobrze zaadaptowała liberalne zasady:
*Walka odwołana z powodu problemów Nakai przy ścinaniu wagi. Na ostatnią chwilę dodano do karty pojedynek w kickboxingu między KAITO, mistrzem Shootboxingu i znanym z REBELS Yoshiyą Uzatsuyo. KAITO w 2014 roku pokonał Teruto Ishiharę na gali Shoot Boxing S-Cup World Tournament 2014.
open (3×5 min): Shoma Shibisai (4-1, 1NC) vs. Unurjargal Boldpurev (1-0?)
Ostatnia pozycja, która doszła do karty walk. Shibisai to wyjątkowo duży (190 cm wzrostu) jak na Japończyka fighter o backgroundzie judo, który przez ostatnie półtora roku rywalizował w organizacji Ganryujima, czyli z limitowanym parterem, brakiem poddań w parterze i matą na podeście na wzór sumo. Tam legitymuje się rekordem 3-0.
https://twitter.com/Jolassanda/status/903864296450482177
Jak widać, lata treningów judo nie poszły na marne. Shibisai to bardzo silny zawodnik, który nie jest stereotypowym, pompowanym japońskim ciężkim. Uderzyć w parterze też potrafi. Jak wypadnie na tle protegowanego Asashoryu? 1-0 może być mylące, ponieważ zawodowych pojedynków Mongoł ma na pewno więcej, chociażby nad znanym z ROAD Chińczykiem Aorigele.
Był członkiem kadr narodowych w sambo i judo, a na mistrzostwach Azji ADCC w 2013 roku zajął trzecie miejsce. Wcześniej zdarzyło mu się przygotowywać do pojedynków w Obaj atuty mają podobne, ale bardziej dynamiczny i techniczny wydaje się Shibisai. Problemem dla niego z kolei może być półtora roku pojedynkowania się na podeście, a nie na ringu czy w klatce.
70 kg (3×5 min + łokcie): Satoru Kitaoka (41-16-9) vs. Diego Brandao (22-12)
Kitaoka to szaleniec o bardzo dużym „samurai spirit”, silny i o bardzo wysokich umiejętnościach parterowych. Stójka nigdy nie stała u niego na pierwszym miejscu, ale nie miał nigdy problemów, aby wymieniać ciosy z lepszymi w tej płaszczyźnie, jak np. z Daronem Cruickshankiem. Pewne jest, że gdy Kitaoka wchodzi do ringu, nie może być nudno! Były mistrz Sengoku i obecny DEEP zmierzy się ze zwycięzcą 14. edycji TUF Diego Brandao. Brazylijczyk spełnia swoje marzenie i debiutuje na japońskim ringu na zasadach ocierających się o vale tudo. Brandao został 2 lata temu zwolniony z UFC ze względu na problemy z prawem. W Stanach Zjednoczonych, poza wygranym reality show, stoczył 10 pojedynków, raz dostając bonus za nokaut wieczoru (na Katsunorim Kikuno). Jak przegrywał, to naprawdę z wielkimi nazwiskami jak Conor McGregor, Dustin Poirier czy Brian Ortega. Ostatnio było widać go na galach Fight Nights Global, gdzie słynął zarówno z efektownych akcji w stójce:
https://youtu.be/XVnL24jhpvg?t=4m15s
Jak i w parterze:
https://twitter.com/streetfitebanch/status/825443896599707650
Para w łapach, agresywna stójka, mocne gnp i dobry parter. Ten ostatni czynnik jest jedyną szansą Kitaoki, który w tyej płaszczyźnie jest naprawdę mocny. Jeżeli będzie chciał się bić, może to nie potrwać zbyt długo. Plus dla niego jest taki, że Brandao ma bardzo zbliżone warunki fizyczne do niego. Ewidentnie nie leżała mu walka z większym rywalem, jak to miało miejsce w przypadku jego konfrontacji z Kiichim Kunimoto w zeszłym roku. Nie wydaje się z kolei, żeby Brazylijczyk chciał sprowadzać akcję do parteru przy grapplerze tej klasy co „Lotus”.
Jeszcze jakby ktoś nie widział, „Ceara” był bohaterem małego skandalu, gdy podczas swojego ostatniego występu zirytowany faulami rywala, opuścił klatkę ku niezadowoleniu publiczności:
73 kg (3×5 min): Takanori Gomi (35-15, 1 NC) vs. Melvin Guillard (31-21-2)
22 walki w 10 lat w UFC, 5 bonusów (trzykrotnie za KO, dwa razy za walkę wieczoru) i sukesy… w boksie na gołe pięści! Melvin Guillard debiutuje w japońskim ringu jako zastępstwo za Andy’ego Souwera. Dwukrotny triumfator GP K-1 World MAX wolał kontrakt z ONE, w wyniku czego RIZIN musiało zdjąć go z karty po ogłoszeniu pojedynku. Problem, że Holender… nie miał podpisanego kontraktu! Jednak to, że walki Gomi vs. Souwer nie będzie, nie jest problemem. Może to i nawet lepiej, że udało się ściągnąć Guillarda ze względu na fakt, że obaj są na bardzo podobnym etapie karier i żaden z nich nie wygrał od dość długiego czasu. Profil zawodniczy mają identyczny, bowiem są zapaśnikami, którzy zakochali się w mocnych ciosach i z nich uczynili swój znak rozpoznawczy. Amerykanin jest zawodnikiem, który zapomina o defensywie, a także istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo, że będzie chciał poddać Gomiego. Nie jest też tak poukładany jak Souwer. Ostatnio robił bardziej jako tzw. gatekeeper m.in. dla Israela Adesanyi. Nie ma raczej innej możliwości, by ta walka rozstrzygnęła się inaczej, niż za pomocą uderzeń. Kto przerwie passę porażek? Guillard nie wygrał w ośmiu walkach, a Gomi w sześciu. Obaj od 2014 roku. Limit to znane z PRIDE 73 kg, ale nie zdziwi, jeżeli fighter z Nowego Orleanu nie zrobi nawet tego, bowiem ostatnio dość regularnie wnosi na wagę zbyt dużo. Znalazł poza tym nową niszę, jaką jest boks bez rękawic i nawet radzi sobie tam nieźle.
Gomi przegrał ostatnio z Yusuke Yachim, lecz pokazał, że siła w ręku jest nadal, sprawiając spore kłopoty podopiecznemu Kida Yamamoto. W niedzielny poranek zaleca się nie mrugać, bo to może być naprawdę efektowne.
93 kg (10+5 min + łokcie): Jiri Prochazka (20-3-1) vs. Bruno Enrique Cappelozza (10-4)
Cappelozza wraca po falstarcie w pierwszym turnieju RIZIN. Reprezentant i mistrz kategorii -100 kg Jungle Fight został pod koniec 2015 roku znokautowany przez judokę Teodorasa Ausktuolisa. Litwin zaskoczył go nie tylko kontrującym, obszernym prawym sierpem, ale także przed decydującą akcją nokaut wisiał w powietrzu. Od czasu swojej pierwszej wizyty w Japonii zawodnik z Sao Paulo dołożył pas Jungle Fight w półciężkiej i tytuł w regionalnym Demolidor Fight. W starciu z zawsze efektownym Jirim Prochazką zasadnicze będzie pytanie, czy Brazylijczyk poprawił nieco defensywę w stójce, bo ta okazała się jego największym problemem. Wiadomo, że Czech nie bierze jeńców, a statystyka 85% skończeń przez T/KO nie wzięła się znikąd. Z Albrektssonem był już prawie na deskach, ale odwrócił losy tego emocjonującego pojedynku, ostatecznie wygrywając ze Szwedem przed czasem. Jeżeli walka trafi do parteru, to raczej z powodu Cappelozzy, który może mieć problem z agresywnym stylem „Denisy”, który na stojąco powinien mieć przewagę. Jeżeli jednak Brazylijczyk uszkodzi Czecha, co zrobił Albrektsson, to pojedynek może mieć naprawdę ciekawy przebieg.
60 kg (10+5 min + łokcie): Kyoji Horiguchi (24-2) vs. Hiromasa Ogikubo (17-3-2)
To prawdopodobnie będzie najtrudniejszy sprawdzian dla Kyojiego od czasu opuszczenia UFC, a kto wie, czy nie od walki z Demetriousem Johnsonem! Nieszablonowa praca nóg, szybkość i siła ciosu to wielkie zalety byłego pretendenta do tytułu wagi muszej UFC, o czym przekonało się dziewięciu ostatnich rywali. Zresztą „Mighty Mouse” był ostatnim, który go pokonał. Teraz triumfator zeszłorocznego GP RIZIN zawalczy z obecnym mistrzem kategorii koguciej Shooto Hiromasą Ogikubo, który ostatni raz przegrał w 2013 roku z… Horiguchim! Później przyszedł czas na 24. edycję The Ultimate Fightera, która skupiała mistrzów FlyW regionalnych promotorów i miała wyłonić rywala dla Johnsona. Japończykowi udało się dojść do samego finału, gdzie przez decyzję przegrał z Timem Elliottem po wyrównanej walce, gdzie niewiele brakowało, aby wyciągnął na rywalu gilotynę. Ostatecznie to Elliott dostał możliwość konfrontacji z DJ-em, a kilku innych kolegów z domu TUF-a (w tym pokonany przez niego Pantoja) dostało kontrakty z UFC. Obaj Japończycy mają background karate. O ile wywodzący się z tradycyjnych odmian Horiguchi garściami czerpie ze swojego stylu bazowego, tak Ogikubo częściej korzysta z umiejętności parterowych i gnp, mimo że wywodzi się z kontaktowego kyokushinu. Jedną rzeczą, jaką przeniósł na ring, są rewelacyjne middlekicki, którymi ustawia sobie przeciwników. Często również wywiera presję na rywalu i pod siatką/linami wchodzi w nogi. Potrafi też jednak utrzymywać dystans, nie dając się zepchnąć, co pokazał w TUF-ie. Najczęściej oponentów kończy przez duszenie zza pleców (jak np. występującego na tej samej gali Tadaakiego Yamamoto). Wobec tego najważniejsze będzie, czy uda mu się obalić Kyojiego i go tam utrzymać. Na razie jednak jest to rzecz praktycznie niemożliwa dla ostatnich przeciwników Horiguchiego.
49 kg (3×5 min + łokcie): Kanna Asakura (12-2) vs. RENA (6-1)
Rewanż, do którego doszło dość szybko, ale z drugiej strony obie zawodniczki przez ten czas odbyły po jednej walce. Kanna pokonała dość pewnie byłą mistrzyni King of the Cage Melissę Karagianis, dominując zapaśniczo. RENA na gali Shoot Boxingu wygrała z Elaine Leal, ale pojedynek ten nie dał zupełnie odpowiedzi, czy Kubota poprawiła się pod względem zapasów, co okazało się jej głównym powodem porażki z Kanną w finale zeszłorocznego GP. Zaimponowała jak zwykle świetną stójką, wykorzystaniem zasad RIZIN i obroną przed technikami kończącymi. Co do drugiego starcia obu pań, to nie ma tutaj żadnej filozofii, bo Asakura na 99% będzie chciała powtórzyć manewr z pierwszej walki. W sylwestra obaliła rywalkę, zdobyła plecy i skończyła szybkim RNC. Czy teraz RENA nie da się sprowadzić równie łatwo?