Wzniósł polski boks na wyżyny – legendarny „Papa” Stamm
Tak jak Mike Tyson nie byłby mistrzem bez Cusa D’Amato, tak polski boks nie miałby tylu legend bez Feliksa „Papy” Stamma. Trener wychował kilkudziesięciu bokserów, wśród nich mistrzów olimpijskich, świata i Europy. Dlaczego „Papa”? Nie był tylko trenerem, był dla swoich podopiecznych jak ojciec.
– Godzinę przed walką zjadłem 15 jajek sadzonych, dużą porcję smażonych kartofli i popiłem to wszystko herbatą – tak „Papa” wspominał jedną ze swoich pierwszych walk. Niedoświadczony, młody Stamm po ciosie w brzuch pożałował obfitego obiadu, jednak nie dał za wygraną i pokonał przeciwnika. Sportowa przygoda Feliksa rozpoczęła się w latach 20. XX wieku. Młody kawalerzysta wachmistrz w 1924 roku stoczył swoją pierwszą walkę na ringu. Jego rekord to całkiem niezłe 11-1-1, jednak Feliks wybrał inną drogę. Chciał zostać trenerem.
Zaczął jako szkoleniowiec w Warcie Poznań. Najbardziej irytowały go ograniczenia i zamknięcie na jeden styl. Angielska defensywa połączona z kontrującymi ciosami prostymi nieustannie „wałkowana” w klubach nie zawsze pasowała wojownikom. Celem Stamma było wypracowanie indywidualnego stylu każdego wojownika dopasowanego do jego charakteru, warunków fizycznych i umiejętności. W Warcie w krótkim czasie wytrenował mistrzów Polski i reprezentantów kraju. Większość polskich klubów, jak również kadra narodowa stawiały nadal na zagranicznych trenerów (Otto Nispela, Bruno Garzenę, Billa Smitha). Stamm był sekundantem lub II trenerem, ale już niedługo miał przyjść jego czas.
W 1936 roku został pierwszym trenerem kadry. Już od początku pokazywał swój talent, potrafił wiele wykrzesać ze swoich podopiecznych. W zaledwie rok udało mu się zbudować „mocną ekipę”. Na Mistrzostwach Europy w Mediolanie w 1937 r. Polacy zdobyli dwa złote medale: Aleksander Polus i Henryk Chmielewski, i dwa srebrne: Edmund Sobkowiak i Franciszek Szymura. Polska kadra przywiozła Puchar Narodów dla najlepszej drużyny Europy. W późniejszych latach Stamm kontynuował wielkie sukcesy.
Był dla swoich podopiecznych jak przyjaciel i ojciec. Nie był materialistą, długo wzbraniał się przed kupnem samochodu. Jerzy Kulej żartował, że trener „mieszkał w walizce”. Był skromny, a przy tym tryskał humorem. Gdy samolot, w którym podróżował ze swoimi podopiecznymi, wpadł w turbulencje, jeden z zawodników zaczepił trenera: „I co, Panie Felu? Przestraszył się Pan”. Stamm odparł: „A co to? Mój samolot, czy co?”. Feliks był trenerem przez 35 lat. 14 razy prowadził Polaków na mistrzostwach Europy (w 1953 roku aż 5 złotych medali!). Podopieczni Stamma zdobywali najważniejsze nagrody, w tym 24 medale olimpijskie. Do jego wychowanków należeli m.in.: Jerzy Kulej, Zbigniew Pietrzykowski, Zygmunt Chychła, Marian Kasprzyk, Józef Grudzień, Kazimierz Paździor, Artur Olech, Leszek Drogosz. Polacy byli technikami – wojownikami myślącymi w ringu i poza nim. Styl „przypieprz i uciekaj” dawał przewagę. Stamm umiejętnie dobierał współpracowników. Byli z nim również kapitan sportowy Stanisław Cendrowski, drugi trener Paweł Szydło i masażysta Stanisław Zalewski. „Papa” zwracał uwagę na pedagogiczne podejście, budowanie autorytetu i dobre, również pozaringowe relacje ze swoimi zawodnikami. To właśnie takie czynniki decydowały o jego sukcesach.
Stamm zmarł w 1976 roku. Już wracał do siebie po pierwszym wylewie, chciał wrócić do trenowania i pomagać w przygotowaniach polskich bokserów do Igrzysk Olimpijskich w Montrealu. 2 kwietnia miał drugi, śmiertelny wylew. Kilka miesięcy później polska kadra pojechała na igrzyska, skąd przywiozła 5 medali, w tym 1 złoty.
By upamiętnić twórcę polskiej szkoły boksu, cyklicznie odbywa się Międzynarodowy Turniej im. Feliksa Stamma. Do tej pory na prestiżowej imprezie walczyło ponad 60 amatorskich mistrzów świata i Europy oraz złotych medalistów olimpijskich.
Źródła:
wyborcza.pl
polskiboks.pl
wp.pl
fundacjastamma.pl