Wściekle mocna gala – FEN 14: Silesian Rage [FELIETON]
Kibolska awantura przed katowickim „Spodkiem” była nudna. Widowiskowe było to, co działo się w środku, na gali FEN 14: Silesian Rage. 11 zróżnicowanych starć pełnych emocji i zwrotów akcji mogło podobać się fanom. Były stójkowe wymiany, poddania, taktyczne boje zakończone decyzjami czyli „dla każdego coś miłego”. FEN rośnie w siłę. Jak zawsze jest coś jeszcze do zrobienia, ale już teraz jest to mocna konkurencja dla KSW.
Jeżeli walka Albert Odzimkowski vs. Mateusz Strzelczyk jest w karcie wstępnej, to znak, że w karcie głównej znajdą się same mocne nazwiska. I tak w istocie było. Sam bym wolał trochę inną kolejność starć, ale zapewne ze względów marketingowych wyżej zobaczyliśmy walki Akopa Szostaka czy Tyberiusza Kowalczyka. Nie były to jednak typowe freakfighty, jakich czasami można się spodziewać po wojownikach wywodzących się z kulturystyki czy sportów siłowych. Obie walki zakończone w pierwszych rundach, to prawda, ale taka już jest waga ciężka. Kolejny raz zobaczyliśmy MMA przeplatane pojedynkami K-1 na naprawdę wysokim poziomie. Warto zauważyć świetnych wojowników PACO Katowice – Kamila Jenela i Tomasza Gromadzkiego (według mnie po regulaminowym czasie walki powinien pokonać Pawła Biszczaka). Jak widać, również K-1 trafia do szerokiej publiczności po latach zapomnienia. W moim odczuciu to jednak starcie MMA Szymański vs. Santos zasługiwało na bycie „wisienką na torcie” i bardzo dobrym zamknięciem gali MMA.
Mimo wstępnych trudności z wejściem do „Spodka” wywołanych kibolską awanturą, fanom w porę udało się dotrzeć na miejsce walki. Tam czekało ciekawe, utrzymane w śląskich klimatach otwarcie gali i oryginalna oprawa artystyczna. W tle filmiku „Jo chca” zespołu Oberschlesien, cover Rammsteinowego „Ich will”. Nie widziałem buractwa i napinki na widowni, tak często spotykanej w największych polskich miastach. Doping był głośny, szczególnie gdy walczyli wojownicy trenujący na Śląsku. Sportowy duch szacunku jednak nie zginął. Nawet gdy Brazylijczyk Santos pokonał na punkty Romana Szymańskiego otrzymał należne brawa i wyrazy szacunku. Mimo początkowych trudności było więc miło, przyjemnie, na sportowo i bez większych spięć.
Jeżeli chodzi o konkretne pojedynki, każdy z nich miał w sobie coś, co może przyciągnąć kibica. Albert Odzimkowski dzięki mądremu podejściu do walki i sile fizycznej na spokojnie zdominował, po czym poddał Mateusza Strzelczyka. Akop Szostak bez odpowiedniego zasięgu i bez umiejętności zapaśniczych nie dał rady Martinowi Chudejowi, za to Tyberiusz Kowalczyk udowodnił siłę swojego ciosu i zdolność do poddawania swoich rywali (dość zaskakujące odklepanie Tomasza Czerwińskiego). Po blisko roku od ostatniej walki wrócił Andrzej Grzebyk. I pokazał, że jest w formie – poobijany i kontuzjowany Repalov nie wyszedł do drugiej rundy.
Dwoma najważniejszymi pojedynkami MMA były dla mnie starcia Szymański vs. Santos i Hadaś vs. Brandys. Wyraźnie dominujący Santos pokonał Szymańskiego dzięki wyraźnej przewadze fizycznej, dominującym pozycjom w parterze i umiejętności ich utrzymania. 5 trudnych rund nie wystarczyło do poddania, choć w drugiej rundzie Szymański był bliski duszenia na Brazylijczyku. Ten jednak umiejętnie się bronił, a reszta walki należała do niego. Widać jak na dłoni, że FEN sprowadzając przeciwników zza granicy szuka mocnego rywala, a nie takiego, który nabije rekord polskiemu gwiazdorowi. Zadziwia mnie kondycja dwóch lekkich, którzy przez pełne pięć rund nie odpuszczali i dali naprawdę dobre widowisko. Szkoda tylko, że tak trudno jest wstawać do stójki w klatkoringu. Może Szymański miałby większe szanse. Również miejscowi kibice mieli coś dla siebie. Dla wojownika Gracie Barra Chorzów i PACO Katowice Pawła Hadasia zwycięstwo nad Pawłem Brandysem to 7 wygrana z rzędu. Hadaś walczył mądrze, technicznie wywołując wielkie poruszenie i głośny doping na trybunach. Mocna stójka i świetny grappling pozwoliły na skończenie przeciwnika przed czasem.
Bardzo przyjemnie było popatrzeć na wszystkie starcia FEN 14: Silesian Rage. Ciekawa rozpiska, profesjonalna oprawa i ładne, efektowne walki zostaną zapamiętane. Kolejna gala dopiero w marcu przyszłego roku na warszawskim Torwarze, ale już teraz można być pewnym, że będzie na co popatrzeć.