MMA PLNajnowszeRIZIN FFWalka po walce! Zapowiedź RIZIN.18 od MMA.pl

Walka po walce! Zapowiedź RIZIN.18 od MMA.pl

W niedzielny poranek odbędzie się kolejna gala RIZIN Fighting Federation opatrzona numerem 18 (chociaż tak naprawdę dwudziesta pierwsza, włączywszy gale „pilotażowe” z 2015 roku i ekstra galę „Heisei’s Last Yarennoka!” w sylwestra). Podobnie jak rok temu w sierpniu, będzie miała ona miejsce w Nagoyi. W Dolphins Arenie zobaczymy 13 pojedynków – 10 na zasadach MMA, 3 w formule kickboxingu. Głównym wydarzeniem będzie pojedynek Kyojiego Horiguchiego z Kaiem Asakurą, którego stawką NIE będzie pas kategorii koguciej.

Zapowiedź RIZIN.18

Zapowiedź „walka po walce” autorstwa Daniela Dziubickiego i Jana Niwińskiego.

Gala RIZIN.18 do obejdzenia w iPPV na FITE.tv za 22.99$ o godzinie 7.00 polskiego czasu. 

57 kg: Ryuji Horio vs. Uchu Sakurai – kickboxing

Daniel Dziubicki: Horio przywitał się z szeroką publicznością po tym, jak 4 dni przed RIZIN.16 wziął walkę za swojego klubowego kolegę Kizaemona Saigę, który nie przeszedł pomyślnie badań lekarskich. Horio zaprezentował się wówczas z bardzo dobrej strony pokonując Kunitakę. W przeszłości rywalizował również w Krush, gdzie zresztą był mistrzem. Przed RIZIN pojawiał się również na regularnych galach DEEP w walkach kickbokserskich. Reprezentant TRY HARD GYM zazwyczaj potrzebuje chwili, aby się rozkręcić, ale gdy to zrobi, demonstruje styl podobny jak TAIGA, a więc bardzo mocny półdystans, dokładając do tego również fronty i kolana, od których często zresztą zaczyna akcje.

Sakurai jest lokalnym bohaterem, bo pochodzi z Nagoyi. Siedemnastolatek uczył się walczyć w klubie jednego z najlepszych japońskich kickbokserów Tetsuyi Yamato. U byłego mistrza WBC MT zdążył stoczyć 5 walk zawodowych, 4 rozstrzygając na swoją korzyść (3 KO). Postanowił jednak spróbować sił w MMA, w związku z czym zmienił gym. Mocną stroną Sakuraia jest, podobnie jak u jego rywala, kolano na tułów. Różnica doświadczenia, a także fakt, że ostatnio nie trenował stójki w pełnym wymiarze, sprawia, że faworytem będzie jednak Horio. Dla młodego Uchu jest to jednak niepowtarzalna okazja, aby wprowadzić swoją karierę na zupełnie inny tor.

53 kg: Shota Takiya vs. Kazuki Osaki – kickboxing

Daniel Dziubicki: Takiya zadebiutował w RIZIN na zeszłorocznej imprezie w Nagoyi, gdzie chwilę zajęło mu rozpracowanie dystansu w walce z Syuto Sato. Gdy jednak udało się już podejść bliżej, zaczął trafiać dzięki całym seriom ciosów i niespodziewanym wysokim kopnięciom. Ostatecznie dzięki dwóm knockdownom i rozbiciu nosa rywala wygrał jednogłośną decyzją. Zawodnik, który jest fanem Dragon Balla, wchodzący w stroju Son Goku został rok temu przedstawiony następująco:

Takiya 10 lat temu brał udział w amatorskich, młodzieżowych pojedynkach. Trenujący obecnie w okolicach Kyoto karateka dwa razy był mistrzem Krush (jednego z ważniejszych promotorów kickboxingu w Japonii) w kategorii -55 kg. W 2015 roku brał nawet udział w turnieju organizacji K-1 w tym limicie, po ciężkim bojudochodząc do półfinału, w którym przegrał z największą gwiazdą nowego K-1, Takeru Segawą.

Dodać trzeba, że w K-1 pojawił się jeszcze za starych właścicieli jako 19-latek, gdy w 2008 roku otwierał jedną z gal MAX. Obecnie jest fighterem RISE.

Jego rywal mimo młodego wieku ma już na swoim koncie m.in. walki w Tajlandii czy pojedynek o pas organizacji KNOCK OUT ze znanym z RIZIN Issei Ishiim. Jest zawodnikiem wywodzącym się z MT, wobec czego technicznie jest na wysokim poziomie. Kopnięcia, kolana, obrotówki – to wszystko jest groźną bronią Osakiego. Boksersko też wygląda nieźle, do czasu, aż wejdzie w wymianę, gdzie po prostu nie ma większej siły przebicia, a na głowę zbiera sporo. Zanosi się więc, że obaj będą chcieli narzucić swój styl walki. Kwestia, czy Takiyi uda się znowu zniwelować dystans między rywalem i czy Osaki będzie to robił efektywniej niż Sato.

49 kg: Ai Shimizu (4-1) vs. Tabatha Watkins (3-2)

Daniel Dziubicki: Ostatnia walka, która doszła niespodziewanie, gdy wydawało się, że rozpiska jest już zamknięta. AI dała o sobie znać, kiedy w ostatniego sylwestra na Heisei’s Last Yarennoka! (przystawka do RIZIN.14) zatłukła w parterze popularną youtuberkę Nanakę Kawamurę. Shimizu to bardzo mocna zapaśniczka, która jako juniorka odnosiła sporo sukcesów. Fighterka z Krazy Bee podczas swojego debiutu w RIZIN od razu postawiła na to, co umie najlepiej, więc obaliła i w pełni kontrolowała swoją rywalkę.

Watkins to zawodniczka z jednym występem w Bellatorze. W lutym tego roku „Batgirl” przegrała z Lindsey VanZandt, którą można kojarzyć z poddania Reny. Amerykanka stara się dominować oponentki zapaśniczo, ale nie we wszystkich pojedynkach ta sztuka się udawała. Ai będąc z góry powinna szczególnie uważać, aby przeciwniczka nie przechwyciła jej ręki, bo dźwignia na łokieć z pleców to jej ulubiona technika. Co do stójki, to żadna z fighterek nie została sprawdzona pod tym kątem, więc nie zdziwi mocno, gdy obie zdecydują się trochę pobić, zanim akcja trafi do parteru.

59 kg: Takaki Soya (10-4-1) vs. Yutaro Muramoto (6-4-2)

Daniel Dziubicki: Soya w wielkim stylu wrócił na ring po dłuższej przerwie spowodowanej chorobą Crohna. Na RIZIN.16 w Kobe efektownie znokautował Namikiego Kawaharę i teraz z pewnością chciałby kontynuować dobrą passę w największej japońskiej organizacji. Soya to zwycięzca i MVP Shooto Rookie Tournament z 2013 roku

Muramoto to kolejny lokalny zawodnik na rozpisce, który większość walk w zawodowej karierze stoczył w DEEP. Ma na koncie starcia z obecnym mistrzem wagi słomkowej Haruo Ochim, czy dwa pojedynki z… Namikim Kawaharą (porażka i remis). Trenuje on w jednym z najważniejszych klubów w Nagoyi, czyli ALIVE, gdzie jednym z trenerów jest były zawodnik UFC Hatsu Hioki.

Obaj fighterzy to zawodnicy o zbliżonych profilach. Różnice zaczynają się, kiedy nieco przyjrzymy się im dokładniej Soya jest lepiej poukładany stójkowo i przede wszystkim z mocnym uderzeniem z obu rąk, o czym zresztą przekonał się Kawahara. Zdarza mu się zanurkować po nogi rywala, a w debiucie w RIZIN chętnie korzystał z liberalnych zasad, nie tylko przy końcowej akcji. Posiada większe doświadczenie i walczy w swoim limicie wagowym. „Baaan!” jest bardziej chaotyczny, opierający swoją ofensywę na szerokich ciosach sierpowych, za to obdarzony dobrym wyczuciem czasu i nieźle radzący sobie z kontry. Nie stroni także od sprowadzania walki do parteru. Można nawet odnieść wrażenie, że sprowadza częściej. Problemem dla Muramoto może być fakt, że idzie kategorię w górę, bowiem całą dotychczasową karierę walczy w wadze słomkowej. Zauważalna może być więc różnica rozmiarów.

61 kg: Kazuma Sone (23-18-1) vs. Justin Scoggins (11-6)

Jan Niwiński: Obaj panowie nie mają ostatnio najlepszej serii w karierach. Łącznie przegrali 7 walk z rzędu, w tym 6 przed czasem. Z tej dwójki bardziej rozbity wydaje się Sone. Zapaśnik z Okinawy po raz 42 wyjdzie do walki. Jednak próżno w jego rekordzie szukać wygranych nad naprawdę rozpoznawalnymi nazwiskami. Do tej pory jego największa wygrana jest zwycięstwo nad Mamoru Uoi. W ostatnich trzech walkach były mistrz Okręgu Pacyfiku Shooto odniósł same porażki – przez poddanie z uznanym grapplerem, Yukim Motoyą oraz przez brutalne nokauty z Ryo Okadą i Yutą Nezu . Oryginalnie, rywalem „na odbudowę” miał dla Kazumy być Erson Yamamoto, który na razie nie może zaliczyć kariery do najbardziej udanych. Ten jednak wycofał się z pojedynku z rodakiem i w jego miejsce wskoczył Justin Scoggins. „Tank” to wszechstrony zawodnik z przeciętnym rekordem. 4 ze swoich 6 porażek odniósl przez poddanie. To zawodnik idący na decyzje, szukający słabych stron rywala. Ostatni raz przed czasem wygrał on w 2013 roku. Nie wiem, na ile mogę spodziewać się otwartej wojny, bo panowie wracają do ringu Rizin rozbici poprzednimi bojami, ale jestem przekonany że walka zakończy się przed czasem.

Debiut Scogginsa w RIZIN w sylwestra z Yukim Motoyą, zakończony niecodziennym poddaniem:

https://youtu.be/B4xg-wVj2Q8?t=384

71 kg: Hiroto Uesako (15-7) vs. Yves Landu (15-7)

Daniel Dziubicki: Ten pojedynek to kolejna odsłona eliminacji do jesiennego GP wagi lekkiej. Uesako to już uznana marka na japońskim rynku. Zwycięzca DEEP Future King Tournament z 2013 roku, były mistrz wagi piórkowej DEEP, który od jakiegoś czasu swoje walki toczył w Pancrase. Był również przewidziany w turnieju programu Road to UFC Japan, ale kontuzja uniemożliwiła mu udział. Podopieczny Kenjiego Osawy z klubu HEARTS ma dużą skuteczność, jeśli chodzi o wygrywanie walk przed czasem (111 na 15 wygranych). Ostatnie zwycięstwo przez decyzję miało miejsce osiem występów temu, w 2015 roku. Uesako to zawodnik stójkowy o nietypowym stylu. Mocno sprężynujący, nisko trzymający ręce, robiący bardzo dobry użytek ze swojej prawej nogi, niezależnie od położenia przeciwnika. Wygrane po soccerkickach to nie jest zresztą przypadek.

Po drugiej stronie mamy Yvesa Landu, który ma na swoim koncie występy w Battle of the Year czyli… w mistrzostwach świata breakdance. Należał zresztą do tej samej ekipy (Fantastik Armada) co Karim Ghajji – były fighter Glory, mistrz Bellator Kickboxing i ISKA. Jeśli natomiast chodzi o karierę fajterską Landu, to do tej pory krążył on do tej pory między Francją i okolicami a Europą Wschodnią. Ma w karierze występy dla M-1 i WWFC. Najbardziej znane nazwiska widniejące w jego rekordzie to znany polskim widzom Mansour Barnaoui i Ali Abdulchalikow, który bił się w lipcu na RIZIN.17. Trenuje w tym samym klubie co uczestnik GP RIZIN w wadze koguciej Kevin Petshi. Landu to mistrz Francji w kickboxingu i sandzie, który nie stroni od widowiskowych technik, jak np. podwójne kopnięcie z wyskoku. Poza tym w arsenale technik na porządku dziennym znajduje się wysokie kopnięcie, który posłał już paru rywali na deski. W pakiecie znajduje się również widowiskowa celebracja zwycięstw. 

Jak popatrzymy sobie na statystyki obu zawodników jeszcze raz, to w oczy rzuca się jeden wspólny mianownik. Obu bardzo trudno znokautować. Francuz nigdy nie przegrał w ten sposób, a Japończyk uległ przez TKO rywalowi raz i to… siedem lat temu, w drugiej walce zawodowej. Obu zdarza się schodzić po nogi, ale częściej i bardziej zdecydowanie robi to podopieczny Cyrille Diabate. W konfrontacji z Uesako także nie można wykluczyć, że zdecyduje się na ten ruch, ale wcześniej należy spodziewać się kilku wymian. Trzeba też wspomnieć o tym, że dużo walk „You Know” stoczył w ojczyźnie, gdzie w parterze można tylko i wyłącznie chwytać. Mieszkaniec Tokio słynie natomiast z brutalnego stylu, ale zdarzają mu się pojedynki, jak np. w Pancrase z Kenichiro Togashim, gdzie przez cały czas trwania nie wszedł w żadną poważniejszą bijatykę, a o jego wygranej zadecydował celny cios, który rozciął przeciwnika. Decydująca może jednak okazać się też jego tendencja do kopania soccerkicków. Ogólnie jednak to ciekawe zestawienie, w którym należy być przygotowanym na wszystko.

53 kg: Haruo Ochi (19-7-2) vs. Jarred Brooks (14-2)

Daniel Dziubicki: Mało jest w dużych organizacjach walk w wadze słomkowej mężczyzn. Haruo Ochi to mistrz DEEP w tej kategorii, który w debiucie dla RIZIN we wrześniu zeszłego roku efektownie znokautował posiadacza pasa Pancrase Mitsuhisę Sunabe. W jedynej stoczonej w tym roku walce Ochi obronił jeszcze swój tytuł DEEP. Japończyka charakteryzuje duża siła fizyczna, bardzo dobre umiejętności zapaśnicze, oraz moc w prawej ręce. Typową cechą dla niego jest jednak wolny start. Z Sunabe niechętnie składał kombinacje w półdystansie. Raczej starał się kontrolować rywala po obaleniu, ewentualnie związywać pojedynczymi ciosami. Przez pierwszych siedem lat kariery bił się w wadze muszej, gdzie m.in. pokonał Masakazu Imanariego. Yutę Nezu, czy Kiyotakę Shimizu. Od końcówki 2015 roku schodzi już do słomkowej, która szerszej publice kojarzy się bardziej z Joanną Jędrzejczyk, niż z takimi nazwiskami jak Ochi, Sunabe, czy Saruta.

Przed japońskim zawodnikiem stoi poważne wyzwanie w postaci byłego fightera UFC Jarreda Brooksa. Pochodzący z… Warsaw w stanie Indiana Amerykanin to rewelacyjny zapaśnik, niegdyś klasyfikowany jako najlepszy w całych Stanach Zjednoczonych w kategorii do 113 funtów. W UFC musiał mierzyć się z większymi od siebie przeciwnikami, co nie przeszkodziło mu rzucać rywalami po klatce. Pod kątem zapasów górował i na nich zdecydowanie opierał swoją taktykę. Zakończył swoją przygodę z bilansem 2-2. Z Deiversonem Figueiredo stoczył bardzo wyrównany pojedynek, gdzie co do werdyktu oceny są bardzo podzielone, natomiast Jose Torresa miał już nawet na deskach po obrotowym backfiście, ale „The Monkey God” postanowił… znokautować się sam. Wykonywany slam nieszczęśliwie zakończył się dla niego ogłuszeniem, co wykorzystał rywal. W UFC walczyłby pewnie dalej, gdyby organizacja nie postanowiła zredukować do minimum wagi muszej. Co do stójki Amerykanina, to stoi ona na przyzwoitym poziomie. Ręce dość szybkie i nieprzewidywalne, o czym zresztą przekonał się Torres. Nie ma jednak aż tak silnego uderzenia jak Ochi. W parterze poza gnp także stara się wchodzić za plecy i skończyć rywala przez RNC. Problemów ze schodzeniem do 53 kg Brooks też nie powinien mieć, bowiem trzykrotnie walczył w tym limicie, trzykrotnie wygrał, w tym dwa razy w Japonii. Po jego zwycięstwie na Pancrase zresztą wyzwał wspomnianego Sunabe, ale do pojedynku ostatecznie nie doszło. Ciekawostka – według serwisu fightmatrix.com, będzie to starcie numeru 1 z numerem 3 na świecie w kategorii słomkowej.

49 kg: Kanna Asakura (14-4) vs. Alesha Zappitella (5-1, 1 NC)

Daniel Dziubicki: Kanna wraca po czerwcowej porażce z Miyuu Yamamoto. Tamta walka nie zaskoczyła pod względem scenariusza, bo zwyciężyczyni GP RIZIN została pokonana przede wszystkim pod kątem zapaśniczym. Dość podobnie było zresztą w konfrontacji o pas z Ayaką Hamasaki. Teraz przyjdzie się jej mierzyć z wysoko notowaną w wadze atomowej fighterką, czyli Aleshą Zappitellą, której przypadek już przedstawialiśmy, gdy zestawienie zostało ogłoszone.

Amerykanka przez 3 lata była niepokonana, do ostatniego pojedynku z Viviane Pereirą w czerwcu tego roku. Co ciekawe, w dorobku ma też no contest ze Stephanie Albą na Combate Americas. Początkowo „Half Pint” wygrała tą walkę przez decyzję, ale komisja sportowa zweryfikowała to po testach antydopingowych. Zappitella wpadła wówczas na… marihuanie. Początkowo zresztą planowano ją zdyskwalifikować i tym samym wpisać porażkę. Na szczęście dla niej, skończyło się na NC i 60-dniowym zawieszeniu.

Pech chciał, że Zappitella to kolejna mocna fighterka wywodząca się z zapasów. Oczywiście, pewnie nie tak mocna jak Yamamoto, ale swoje atuty zawdzięcza w dużej mierze fizycznemu stylowi. Szybkie skracanie dystansu gradem ciosów sierpowych plus, jak wspomniałem wcześniej, praca zapaśnicza w parterze i przy siatce. Stop. W dwóch z trzech wspomnianych punktów Asakura powinna szukać swojej przewagi. Uderza lepiej, jest bardziej poukładana pięściarsko, a walka będzie miała miejsce w ringu, gdzie Amerykanka nie zwykła walczyć i nie będzie w stanie dopchać jej do lin, jak to robiła z przeciwnikami w klatce. Jeżeli jednak Kanna będzie lądowała na macie, walka może przypominać jej ostatni, nie za bardzo udany występ przeciwko Miyuu.

75 kg: John Wayne Parr vs. Danilo Zanolini – kickboxing

Jan Niwiński: John Wayne Parr to prawdziwy weteran kickboxingu, mogący być troche nieznany na scenie MMA. A nie powinien. Walczący od 1997 Australijczyk to 10krotny mistrz świata w kickboxingu, a także były mistrz Australii w boksie. Walczył dla takich organizacji jak Bellator Kickboxing czy K1. Popularnie nazywany JWP to również zalożyciel Caged Muay Thai – eventu, w którym na zasadach muay thai zawodnicy walcza w klatce w malych rękawicach. Jako zawodnik, „The Gunslinger” jest eksplozywny, składa dużo kombinacji. W Japonii poszuka on swojego setnego zwycięstwa Jego przeciwnik, Danilo Zanolini, już raz mial przyjemność walczyć dla organizacji Rizin – w kwietniu 2016 odprawił przed czasem Norihisę Amimoto. Wcześniej zresztą pokazał się w światu w starym K-1 MAX podczas pojedynku z Yoshihiro Sato. Brazylijczyk wydaje się być o wiele mniej eksplozywny niz jego australijski rywal i dużo rzadziej składa kombinacje. W pojedynku z jakims takim jak JWP to ruletka – spokój może okazać się kluczem w szarżach albo przypieczętować zgubę podczas wymian. Powinno być ciekawe widowisko.

61 kg: Manel Kape (13-4) vs. Takeya Mizugaki (23-13-2)

Jan Niwiński: W maju Takeya Mizugaki po 4 latach powrócił do Japonii, wygrywając przez decyzję z Shojim Maruyamą, tym samym zyskując pierwszy od 5 lat ciąg zwycięstw. Weteran japońskiej sceny będzie chciał utrzymać dobrą passę, debiutując dla organizacji Rizin. Japończyk to sprawny bokser, dobrze broniący się w stójce. W walce z Pietro Mengą bardzo dobrze ustawiał sobie rywala pod siatka, skąd mógł bezproblemowo korzystać z zapasów i punktować rywala sprowadzeniami. Martwić może natomiast zużycie Japończyka – nawet pomimo przyzwoitej obrony potrafi zebrać w każdym pojedynku, co, po tylu przewalczonych latach, może odbić się na jego szczęce. A co jak co, ale Manelowi Kapie nie można odmówić mocnego ciosu. Portugalczyk to eksplozywny zawodnik, mogący powalić ciosem znikąd. I to nie tylko z rąk – Erson Yamamoto do dzisiaj pewnie pamięta nokaut od Kape. Kluczem do pokonania „Prodigo” są dobre zapasy, ale i z tym może być ciężko, bo może i łatwo obalić Manela, ale na ziemi rusza się dobrze, więc trzeba uważać na poddania. Spodziewam się nacierającego Manela, próbującego urwać głowę Mizugakiemu już od pierwszych sekund starcia. Co się wydarzy dalej, zależy od Japończyka. Emocji na pewno nie zabraknie.

61 kg: Victor Henry (18-4) vs. Trent Girdham (11-2)

Jan Niwiński: Victor Henry to nowy nabytek dla Rizin ale nie nowy dla japońskiego rynku. Amerykanin dla Japońskich organizacji walczy od 2014 roku i zdążył napsuć krwi wielu japońskim zawodnikom. Podopieczny Josha Barnetta w pokonanym polu zostawił Hideo Tokoro, Takafumiego Otsukę, Masakatsu Uedę czy Yukiego Motoyę. Tego ostatniego pokonał zresztą ostatnio w walce o pas DEEP. Amerykanin zawdzięcza to szlifowanym wraz z Barnettem umiejętnościom z catch-wrestlingu. Henry to bardzo zręczny i kreatywny parterowiec, dobrze radzący sobie z pracą na ziemi i ucieczkami z technik kończących. Dobrze było to widać w jego ostatnim pojedynku z Nikitą Chistyakovem, w którym uniknął perfekcyjnie dobrych 7 prób poddania, by pod koniec pierwszej rundy potraktować go soczystym ground and pound. Trent Girdham wydaje się być kompletnie innym zawodnikiem. Australijczyk to zawodnik muay thai z krwi i kości, który będzie smagał rywali soczystmi lowkickami i kolanami w brzuch. „Nino Loco” już raz walczył w granicach Japonii, kiedy większościową decyzją przegrał swój debiut w formule Shoot-Boxingu. Dla Australijczyka pojedynek z Henrym będzie największym wyzwaniem w karierze. Nie oznacza to że jest bez szans, bo o ile w samych zapasach będzie mieć braki, tak w parterze potrafi się odnaleźć. W stójce powinien dominować Australijczyk, zaś w parterze Amerykanin. Ciekawi mnie czego będzie więcej i co będzie kluczem do zwycięstwa.

49 kg: Ayaka Hamasaki (18-2) vs. Suwanan „Amp the Rocket” Boonsorn (3-1)

Daniel Dziubicki: Mismatch? Na pierwszy rzut oka tak to wygląda. RIZIN kontynuuje jednak eksplorowanie rynku w Tajlandii. Co prawda Suwanan ma tylko 4 zawodowe występy w MMA, ale to bardzo zdolna zawodniczka, która w przyszłości może robić jeszcze większą karierę, niż kiedyś jej rodak Rambaa Somdet. Tajka ma na koncie ponad 70 walk w muay thai, niebieski pas BJJ i 6 zawodowych pojedynków bokserskich. Trenująca na co dzień w Phuket Top Team wszystkie dotychczasowe starcia w mieszanych sztukach walki zakończyła przez poddania. Ostatnio w DEEP JEWELS rozprawiła się z Emi Sato w 33 sekundy. Widać było tam dużą eksplozywność i moc kopnięć, ale także szybkie dochodzenie do techniki kończącej w parterze. Dotychczasowe przeciwniczki „Amp” to dwie półki niżej od Ayaki, która jest obecnie numerem 1 na świecie w wadze atomowej.

Nie da się ukryć, że Boonsorn została wrzucona na bardzo głęboką wodę. Gdzie więc powinna szukać swojej szansy na sprawienie sensacji? Jak pokazała ostatnia walka z Hamasaki, płaszczyzna, gdzie można ją zaskoczyć, to stójka, co pokazała Jinh Yu Frey. Co prawda równie, o ile nie bardziej prawdopodobny jest scenariusz, że Japonka będzie chciała szybko załatwić sprawę i będzie trenowała stójki, tylko szybko skorzysta ze swojego judo. Stawką nie jest pas kategorii -49 kg.

61 kg: Kyoji Horiguchi (28-2) vs. Kai Asakura (12-1)

Jan Niwiński: Po raz chyba 10. zadaje sobie to samo pytanie – kto o zdrowych zmysłach pozwolił Kyojiemu Horiguchiemu opuścić szeregi UFC? Kyoji to najlepsza rzecz, jaka przytrafiła się Rizin. Jest szybki, jest silny, jest eksplozywny, jest kreatywny, a oglądanie jego pojedynków to czysta przyjemność. Nie daje się zjeść pod presją zapaśniczą nawet takim „bykom” jak Darrion Caldwell, którego pokonał dwukrotnie, zostając mistrzem zarówno Rizin jak i Bellatora w wadze koguciej. Po raz 11. wyjdzie walczyć dla Rizin, naprzeciwko lokalnego Bohatera, Kaia Asakury, który zabiegał o walkę z Horigutchim od dłuższego czasu. Mniejszy z braci Asakura po raz pierwszy w tym roku stanie do walki. Z Rizin 14 wypadło mu aż dwóch rywali, a z czerwcowego Rizin 15 wyleciał sam przed oficjalny ogłoszeniem pojedynku na skutek urazu. W zeszłym roku Kai walczył natomiast 3 razy – na punkty rozstrzygnęły się jego pojedynki z Manelem Kape, Thanongsaklekiem i Jae Hoon Moonem. Walki były przyjemne dla oka, zwłaszcza ostatnia z Koreańczykiem, ale uwidoczniła wiele dziur w grze Japończyka z Aichi. Na papierze Kyoji jest murowanym faworytem, ale spodziewam się twardego pojedynku, może nawet do decyzji.

W jednym z odcinków RIZIN Confessions brat Kaia, Mikuru rozpracował Horiguchiego:

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis