Trawa, koks… McGregor jak Jones?
Wielka sensacja, McGregor wciągnął kreskę! Niesamowite, były tam też kobiety! Dwa dni nie spał, bo był na prochach! Bawią mnie komentarze, które zalały Internet, gdy wyciekł krótki filmik z wyraźnie „zmęczonym” McGregorem, a jeszcze wcześniej pojawił się wpis o ćpaniu na jednym z forów. Prawda czy ustawka? Faktyczny problem czy bicie piany?
Osiągając pewien stopień sławy nieuniknione są znajomości w świecie celebrytów. Nieuniknione są też spotkania na poziomie bardziej lub mniej oficjalnym. I to szczególnie te luźniejsze są najbardziej owocne. Tutaj nawiązują się kontakty, tutaj robi się biznesy, tutaj zdobywa się pozycję w środowisku, a oficjalne decyzje są efektem nieoficjalnych rozmów. Gdy wchodzi się na poziom bycia celebrytą, trzeba wykorzystywać wszelkie okazje, by zaistnieć w środowisku, bo wchodzi się zarazem na obszar walki o popularność. Imprezy absolutnie mnie nie dziwią. Conor McGregor nie sprzedaje tylko swoich umiejętności, on sprzedaje też wizerunek, a co za tym idzie styl życia. Balowanie może być nieodłączną częścią działalności bogatego, pyskatego „zakapiora” z Irlandii.
Nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że jest to celowo rozdmuchane wydarzenie. McGregor lubi się pokazywać, również na imprezach. Gdyby nie zależałoby mu na rozgłosie, z pewnością znalazłby sposób na zabawę w samotności lub w wąskim gronie. Bo go na to stać. „Przecieki” o jego zachowaniu wzbudzają kolejne sensacje, a to właśnie imprezowicze zarabiają duże sumy. Bo po pewnym czasie świat już nie mówi o dobrym aktorstwie, dobrym śpiewaniu lub o skuteczności w walce, ale o stylu życia, kolejnych balangach i skandalach. Tym żyją ludzie. Wiem, że to jest bardzo słabe i lepiej zająć się swoimi prywatnymi sprawami, ale nic na to nie poradzimy. A ludzie zawsze będą zachwycać się programami typu „Warsaw Shore”.
Swego czasu głośno było o imprezowym stylu życia Jona Jonesa. Myślę, że tutaj sprawa wygląda inaczej. Jones bawił się w bardziej zakamuflowany sposób, a jego wybryki w stanie odurzenia były realne i miały bardziej brzemienne skutki, które skończyły się długą przerwą w karierze. Pamiętam wielką nagonkę pewnej części środowiska na ówczesnego mistrza, zakategoryzowanie go jako ćpuna. Całe szczęście, że pozostali kibice wspierali Jonesa w trudnym dla niego czasie. A najbardziej działa w takim momencie pozostawienie w spokoju. I już niedługo były mistrz może odzyskać pas. Czy McGregor chciałby, by pozostawiono go w spokoju? Nie sądzę. Moim zdaniem może zależeć mu na tym, by również zdjęcia z imprez obiegły świat, bo wie, że aby zarobić jeszcze więcej, musi przynosić coraz więcej emocji. Jak widać, umiejętne kreowanie wizerunku może spowodować, że jedną osobę napiętnuje się za imprezowy styl życia, a innej ujdzie to płazem.
Myślę, że każdy znany sportowiec zdaje sobie sprawę, czym kończy się brak umiaru w zabawie. Mike Tyson pisał o tym w swojej autobiografii „Mike Tyson. Moja prawda”. Wielkie ilości kokainy, nie radzenie sobie z presją codziennego życia, odpuszczenie treningów, otaczanie się niewłaściwymi osobami zniszczyły karierę fenomenalnego zawodnika. Tam był faktyczny problem. Nie on pierwszy i nie ostatni zepsuł swoją karierę (z pomocą otoczenia), mimo że był mistrzem świata. To specyficzny ciężar, który nie każdy potrafi wytrzymać. Widzę jednak, że faktyczne problemy do końca pozostają tajemnicą i przez długi czas są ukrywane.
Na informacje o kolejnych imprezach McGregora patrzę więc z bardzo dużym dystansem, bo do końca nie wiem, czy jest to fakt, czy może jesteśmy świadkami medialnego pseudowydarzenia. I czasami wyobrażam sobie, że ten „naćpany McGregor” z filmiku za godzinę idzie na trening lub czyta o sobie na portalach branżowych w szlafroku i w wygodnych kapciach.