Tomasz Sarara komentuje dyskusje po walce: Nie sądzę, że zrobił to sędzia pode mnie!
Tomasz Sarara w sobotę odnotował kolejny pojedynek. Nasz czołowy ciężki w kickboxingu wystąpił w main evencie pierwszej gali Strike King w Kopalni Soli w Wieliczce. Galę można oczywiście uznać za udaną patrząc na wszystkie pojedynki oraz dostarczone emocje kibicom.
W ostatnim pojedynku zobaczyliśmy prawdziwą ringową wojnę. Alin Nechita postawił twarde warunki. Zawodnik młodego pokolenia ciągle nacierał i próbował zamknąć rywala przy linach. W drugiej rundzie nastąpiło przebudzenie Polaka, który wyglądał już coraz lepiej. W końcówce trzeciej odsłony nastąpił niespodziewany zwrot akcji. Tomasz nie trzymał gardy, a wtedy zawodnik młodego pokolenia wystrzelił straszliwym uderzeniem. Sarara padł na deski i wydawało się, że jest po wszystkim. Mimo wszystko Polak wstał i walka została wznowiona.
Wielu internautów dyskutowało, że sędzia w tej sytuacji nie liczył Tomasza od samego początku, gdy znalazł się na ziemi. Dlaczego? Wedle regulaminu sędzia może liczyć dopiero wtedy, kiedy Alin pojawi się w neutralnym narożniku i tak też było.
Ogłoszono dodatkową rundę, w której Tomasz wrócił do siebie i wykorzystał już znaczące zmęczenie przeciwnika. Po całym dystansie Sarara wygrał niejednogłośną decyzją sędziów.
Sarara komentuje!
Tomasz Sarara zapewnia, że organizowanie gali i walka na niej nie jest za dobrym pomysłem o czym się przekonał. Dodatkowo Tomasz zaznaczył, że w końcówce trzeciej rundy z własnej głupoty i ”pajacowania” został rzucony na deski.
Na moje własne życzenie. To co powiedziałem na samym początku zorganizować galę, przygotować się do gali na 100% – dużo bardziej ręce były skierowane na pokład, aby tą galę zorganizować (…) To było strasznie czasochłonne. Na treningi było mało czasu i energii – przełożyło się finalnie na samą walkę, którą dobrze toczyłem taktycznie. Do mojej dyspozycji chciałem dopasować taką strategię, która była dobra. Nie potrzebne było ostatnie 10 sekund, troszeczkę pajacowania i zostałem za to skarcony. No i się właściwie zaczęło (śmiech). Ja ze swojej perspektywy tylko powiem, że to był ciężki dzwon. Ciężko się z niego podnosiło, ale wiedziałem, że muszę wstać. Wiedziałem, że wstanę, nie wiedziałem czy wyrobię się w 10 sekund. Kiedy wstałem, miałem wrażenie, że sędzia mnie już wyliczył do 10 i automatycznie miałem do niego pretensję ”mogę walczyć, co Ty robisz”. A on odwrócił się i mówi do mnie ”Tomek 6”, a ja mówię ”a dobra to się nie odzywam” (śmiech). Dobra z doświadczenia pozbyłem się szczęki, żeby złapać dodatkowe kilka sekund no i zaraz informacja o 4 rundzie.
Sarara został także zapytany o komentarze, które pojawiły się w internecie.
Nie będę odpowiednią osobą, żeby to tak naprawdę ocenić, bo jak mówię byłem w największym kryzysie ze wszystkich, który oglądali. Kiedy ja oglądam wiele pojedynków to jeszcze nigdy nie widziałem, żeby sędzia kogoś wyliczył z zegarkiem w ręku na 10 sekund – także to się zawsze przeciąga i nie sądzę, że zrobił to sędzia pode mnie. Wstałem, więc myślę, że wyrobiłem się w czasie, ale jasne każdy może mieć swoją opinię.
Cała rozmowa poniżej: