MMA PLNajnowszeArek TańculaTańcula o swoich aspiracjach do KSW: Byłem naiwny!

Tańcula o swoich aspiracjach do KSW: Byłem naiwny!

Arkadiusz Tańcula swego czasu opowiadał, że na jego matrycy marzeń znajduje się występ pod szyldem organizacji KSW. Finalnie jednak sobie ten cel odpuścił, a głównym tego winowajcą jest Paweł Tyburski!

Arek Tańcula to freak fighter, który może się pochwalić naprawdę dobrym rekordem. W formule MMA stoczył on 11 pojedynków, z których aż 8 zakończyło się jego zwycięstwem. Ponadto stoczył jeszcze 2 walki, jednakże w formułach stójkowych. Obie zakończyły się porażką.

Debiut w MMA „Aroy” zaliczył udanie. Pod koniec 2019 roku pokonał Dariusza Sierheja na gali Silesian MMA 2. Kolejny pojedynek stoczył z Alanem Kwiecińskim na gali FAME MMA 6. Wszyscy wówczas skreślili Tańculę, a to z tego względu, że Alan posiadał nieporównywalnie większe doświadczenie. Mieliśmy okazję jednak zobaczyć sporą niespodziankę, bowiem to Arek odniósł tryumf w tym starciu.

Następnie do gry wszedł Piotr Tyburski. Panowie mieli się zmierzyć na gali FAME MMA 7, jednakże Piotrek nie mógł wziąć finalnie udziału w wydarzeniu. Wynikało to z tego względu, że jego brat bliźniak złamał mu nos w trakcie treningu.

Ten brat to oczywiście znany nam doskonale Paweł, który z resztą wszedł za Piotrka na zastępstwo. I to co się w oktagonie wydarzyło, nie można nazwać inaczej niż „masakrą”, bowiem Paweł Tyburski zmiażdżył Arka.

ZOBACZ TAKŻE: Tańcula dalej marzy o dostaniu się do KSW: To na pewno się uda, wcześniej czy później!

Tańcula nie nadaje się do KSW?

Pamiętacie matrycę marzeń Arka Tańculi? Niektóre marzenia się spełniły, bowiem ma na swoim koncie kilka utworów muzycznych, jednakże parę w dalszym ciągu czeka na realizację. Mowa chociażby o karierze aktorskiej w Hollywood, czy zdobyciu pasa mistrzowskiego FAME. Co z kolei z występem w organizacji KSW?

Arek po wczorajszym programie FAME CAGE udzielił wywiadu Hubertowi Mściwujewskiemu. Wypowiedział się w nim odnośnie swoich aktualnych myśli odnośnie występu w KSW:

Jak ja wygrałem drugi pojedynek, ten z Alanem Kwiecińskim, gdzie ja po kilku tygodniach treningu rozje*ałem gościa, co 13 lat, to ja sobie zacząłem myśleć, że ja jestem do tego stworzony. To jest przecież niemożliwe. Druga walka, trenujesz kilka tygodni i ty rozdupcasz typa, co trenuje całe życie, wicemistrza Europy w kick-boxingu czy coś. Ty byś tak nie uwierzył w to? Byłem trochę naiwny. Potem przyszedł Paweł Tyburski, który wylał na mnie kubeł zimnej wody i ustawił mi miejsce w szeregu. Może dobrze, że tak się stało, bo tak to bym teraz się pewnie zachowywał jak Taazy.

Na myśl przychodzą mi tylko słowa popularnej piosenki Arka – „Cokolwiek się wydarzy, ja nie przestaję marzyć”…

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis