Taazy o Kubańczyku: W K1 bym go rozwalił!
Kamil Mataczyński nabiera coraz to większego wiatru w żagle. Powoli przestaje uważać pozostałych, freakowych zawodnika za wyzwanie! Co natomiast sądzi o „Kubańczyku” i jego umiejętnościach?
Streamer był jedną z gwiazd ostatniej gali PRIME 10. W jej trakcie zmierzył się z „Don Kasjo” w boksie i to właśnie on został zwycięzcą tego pojedynku.
Ponadto na koncie ma zwycięstwo z podwójnym mistrzem FAME czy Piotrem Tyburskim. W tym roku stoczył łącznie 6 walk, nie przegrywając ani jednej. Na celowniku za to ma teraz Denisa Załęckiego, Alberto, Tańculę oraz Pawła Tyburskiego. Trochę tego jest, bowiem „Taazy” wdaje się w spór z coraz to większą liczbą zawodników freakowych.
ZOBACZ TAKŻE: Popularny komentator zwolniony z KSW! „Nie gadaj, że przez komentowania Fame”
Taazy bez respektu o Kubańczyku?
Przed galą PRIME 10 odbyła się pewna transmisja promująca to wydarzenie. Był to stream IRL przeprowadzany przez jednego z prekursorów tego rodzaju transmisji w naszym kraju, a zarazem freak fightera – „Medusy”.
W jego trakcie Adrian przeprowadził pogawędkę z najjaśniejszą gwiazdą PRIME, którą niewątpliwie jest „Taazy”. Mataczyński odniósł się do jednego z pytań podsuniętych przez widzów transmisji, który dotyczył jego chęci na starcie z „Kubańczykiem”:
Jak najbardziej. Jak na freak fightera jest dość dobry, ale wydaje mi się, że w K1 bym go rozwalił tak czy siak, ale dobry jest dosyć. Trochę długo już chyba nie trenuje, co? Ale jak w swoim prime był, to coś tam powygrywał.
Wtedy „Medusa” zwrócił uwagę na to, że „Kubańczyk” wygrał walkę z Alberto, na co Mataczyński zareagował następująco:
To mnie właśnie zdziwiło. Tylko słyszałem, że tam był mocno mocno oszukany werdykt. Zdziwiłem się, bo Kubańczyk dość niski jest w porównaniu do Alberto. Jakby no ciężkie miał predyspozycje.
„Kubańczyka” w akcji nie widzieliśmy już od ponad roku. Ostatnim razem mierzył się z Alberto na gali FAME FRIDAY ARENA 2 w Szczecinie. Miało to miejsce w lipcu zeszłego roku i nie zapowiada się, aby Kuba miał stoczyć niedługo kolejny pojedynek.
Raper w swojej karierze freak fightera nie ma zbyt wiele cennych skalpów. Otóż Jakub Flas nie walczył z dużą częstotliwością toteż nie jest ich po prostu zbyt wiele. Umówmy się, że zwycięstwo z ogromnym „Boxdelem” sprzed 5 lat wrażenia na nikim już nie robi. Odebranie pasa Marcinowi Malczyńskiemu również, o „L-pro” nie wspominając.
Cennym zwycięstwem w jego dorobku jest za to właśnie wojna z Alberto. Była to świetna, zażarta batalia, której triumfatora sędziowie wyłonili poprzez niejednogłośnego decyzję. Werdykt według wielu był kontrowersyjny, jednakże nie jest to nic nowego przy okazji niejednogłośnych werdyktów.