Szczegółowa analiza techniczna walki Artur Sowiński vs Marcin Wrzosek!
3-ego grudnia w Krakowie, oprócz m.in. „króla Albanii” i całej plejady gwiazd, z Pudzianem na czele, zobaczymy arcy-emocjonujące spotkanie dwóch najlepszych piórkowych o pas KSW, którego aktualnym posiadaczem jest oczywiście Artur „Kornik” Sowiński. Od dawna związany z federacją KSW Sowiński, pierwszy raz od pamiętnych walk z Maciejem Jewtuszką zawalczy z Polakiem. Będzie nim były finalista The Ultimate Fightera, czyli Marcin „Polish Zombie” Wrzosek, który prowadził z obecnym mistrzem KSW wojnę słowną, tym samym nakręcając jeszcze bardziej i tak gorącą już atmosferę gali numer 37. Czy siła Kornika i jego pomysłowość odeprą ataki niezmordowanego i mocno bijącego Zombie? O tym w poniższej analizie!
Marcin Wrzosek (11-3):
29-letni Marcin Wrzosek na gali w Krakowie stoczy 15 zawodową walkę w karierze. Do tej pory wygrał 11 starć, 3 razy przegrywał. Wrzosek pochodzi z Bydgoszczy, spędził kilka lat na emigracji, ale od pewnego czasu trenuje pod okiem między innymi Łukasza Zaborowskiego w łódzkim Shark Top Team. Pierwszą zawodową walkę Polish Zombie stoczył w 2011 roku, od tego czasu bił sie na mniejszych lokalnych galach w Polsce i Anglii, w 2013 roku trafił do brytyjskiej organizacji Cage Warriors. Wrzosek w swojej karierze toczył pojedynki dla największych polskich organizacji, aktualnie związany jest kontraktem z KSW, wcześniej jednak mogliśmy oglądać go w klatce PLMMA oraz klatkoringu FEN. Zanim trafił do KSW Wrzosek był pierwszym Polakiem, który wziął udział w popularnym za oceanem show The Ultimate Fighter, gdzie wspierał drużynę reprezentantów Europy pod wodzą aktualnego mistrza dywizji lekkiej Conora McGregora. W grudniu 2015 roku na finałowej gali 22 edycji TUF-a Wrzosek stoczył bardzo wyrównany pojedynek z Julianem Erosą, który ostatecznie przegrał niejednogłośną decyzją sędziów.
Po tej porażce Polak pożegnał się z octagonem UFC i trafił do klatki KSW, w której zadebiutował w maju tego roku na gali z numerem 35. Polish Zombie jednogłośną decyzją sędziów pokonał Filipa Wolańskiego. 3 grudnia stoczy swój 2 pojedynek dla polskiej organizacji, stawką pojedynku z Sowińskim będzie pas mistrzowski dywizji piórkowej, który w tej chwili jest w posiadaniu Kornika.
Stójka:
Polish Zombie słynie ze swojej niezmiernej chęci wchodzenia w wymiany, co wykreowało jego styl walki, który na pewno podoba się wszystkim kibicom:
Takie akcje pozwalają Wrzoskowi wywierać presję, pod którą gubią się rywale i narażają na mocne cepy zawodnika z Bydgoszczy:
Wrzosek często skraca dystans, aby doskoczyć z kombinacją lewy-prawy-lewy, korzystając przy tym z efektywnych podbródków:
Niekiedy takie akcje dają efekt i siła ciosu Polaka potrafi poważnie narszyć rywali:
Nie rzadkim kombosem, jaki używa bygdoszczanin jest lowkick połączony z serią prawy-lewy, którym Wrzosek lubi przełamywać defensywę oponenta:
Marcin dobrze porusza się na nogach markując kombinacje ataków, aby zdekoncentrować rywala, natomiast zakroczną nogą kontroluje kierunek ataku bądź kontrataku:
Styl walki Wrzoska napędza mu czasami poważnych problemów, z którymi za to doskonale radzi sobie jego twarda szczęka:
Zapasy:
W tej płaszczyźnie Zombie radzi sobie bardzo dobrze, bo sprawnie stosuje się do taktyki klinczowania pod siatką i kontroli rywala, a następnie obijania go kolanami i „brudnym boksem”:
Grindowanie przeciwników pod siatką, to bardzo częsty widok w walkach Wrzoska, który swą agresją i nieustępliwością nęka non stop swoich rywali. Używa do tego zarówno łokci jak i kolan:
Polish Zombie jest czujny w zapaśniczej płaszczyźnie i nie pozwala sobie na łatwe oddawanie pozycji pod siatką:
Polak jest na tyle czujny, aby unikać nieprzygotowanych prób sprowadzeń ze strony rywala, szczególnie w ostatnich fragmentach pojedynku:
Jeśli nadarza się okazja do obalenia bydgoszczanin skutecznie stosuje double-leg takedown, najczęściej w sytuacjach klinczu pod siatką:
Warto wspomnieć, że czujny Zombie jest w stanie wychwytywać lowkicki, co znowu daje mu kolejną możliwość do przechodzenia do swej ulubionej płaszczyzny, czyli klinczu:
Parter:
Aktualnie ten element Marcin Wrzosek szlifuje pod okiem Emila Grzelaka w łódzkim klubie Shark Top Team. „The Polish Zombie” w swojej karierze trzykrotnie wygrywał przez poddania, a co istotniejsze – w zawodowej karierze ani razu nie został poddany. Oczywiście parter to nie tylko walka na chwyty i próby poddań, to także ciosy. Od tego właśnie zaczniemy, bo Wrzosek naprawdę nieźle potrafi utrzymywać rywali w parterze i nękać ich uderzeniami zarówno pięścią jak i łokciami.
Reprezentant Shark Top Team stara się atakować rywali z każdej niemal pozycji. Wrzosek nie należy do „największych” piórkowych i jego 175cm sprawia, że jest w parterze naprawdę zwinny, ale przede wszystkim świetnie kontroluje rywala zapaśniczo.
Polak jest w stanie utrzymać dominującą pozycję podczas, gdy rywal próbuje wstać na nogi i go z siebie zrzucić. „Polski Zombie” popełnia jednak błędy i rywalom czasem udawało się wstawać, myślę jednak, że Wrzosek, który w pełni poświęcił się karierze MMA te luki stopniowo stara się eliminować.
Ostatnia akcja to już egzekucja w wykonaniu Marcina, który wyprowadził całą masę uderzeń i wygrał pojedynek przez TKO w parterze. Trzeba oddać polskiemu zawodnikowi to, że nie należy do „panikarzy”. Stara się on spokojnie punktować rywali, szukając prób do skończenia walki. Tzn. Nie „podpala się” niepotrzebnie tracąc siły, lecz wie, w którym momencie przycisnąć.
Wrzosek nie ma najlepszych defensywnych zapasów, przez co rywale często go obalają. Nie oznacza to jednak, że jest przez to na straconej pozycji. Polak z pleców radzi sobie naprawdę dobrze.
W pierwszej akcji powyżej widzimy rywala próbującego „wpaść” na Wrzoska z g’n’p. Marcin jednakże rewelacyjnie w tempo niweluje tę próbę, a po chwili skręca się do balachy. To wszystko efekt tego, że tak jak pisałem wcześniej – Marcin nie panikuje. Nawet gdy coś idzie nie po jego myśli, stara się myśleć w walce. Druga akcja to już końcówka walki na gali PLMMA 49, gdzie ostatecznie rywal odklepał.
Kolejne akcje to popis umiejętności parterowych Marcina. W pierwszym, Zombie ciasno zapiął trójkąt nogami i jak można zobaczyć – przeciwnik najzwyczajniej w świecie odpłynął.
Z kolei druga akcja to technika, którą w walce spotyka się niezwykle rzadko – jest to odwrócony trójkąt nogami. Wspaniały zamysł w wykonaniu Wrzoska. Należy zauważyć jak ciasno i z jaką dokładnością „Polski Zombie” wykonał tę akcję.
Czynnik X:
O pojedynku Wrzoska z Sowińskim mówi się w zasadzie od momentu, w którym Polish Zombie pożegnał się z UFC. To zestawienie generuje sporo emocji nie tylko wśród kibiców, iskrzy również na linii Wrzosek – Sowiński. Wygląda na to, że obaj za sobą nie przepadają, nie szczędzą sobie również gorzkich słów. Nie wydaje mi się jednak, aby Wrzosek to człowiek, który brałby zaczepki Sowińskiego do siebie i miał problem z ciśnieniem, które towarzyszy tej walce. Dodatkowo to jego rywal jest tym, który może na tym pojedynku stracić więcej. Debiut w klatce KSW Wrzosek ma już za sobą, bił się w octagonie największej organizacji MMA na świecie, więc nie powinien mieć problemów z presją. Wszystko wskazuje na to, że przed pojedynkiem na gali w Krakowie jest w świetnej formie i na dobrej drodze do osiągnięcia wielkiego sukcesu.
Kondycja/wola walki:
Nie bez powodu do Marcina Wrzoska przylgnął pseudonim Polish Zombie, znokautowanie go jest zadaniem niezwykle trudnym, na tak zwanym „autopilocie” lub jeśli ktoś woli w „trybie Zombie” Wrzosek radzi sobie świetnie. Kiedy już wszystkim wydaje się, że Polak jest konkretnie odcięty, a nokaut wisi w powietrzu – on wraca do gry i potrafi być niezwykle niebezpieczny. Do dziś tylko jednemu zawodnikowi udało się go pokonać przez TKO.
Wrzosek ma spore zaufanie do wytrzymałości swojej szczęki, ponieważ nie jest typem zawodnika, który specjalnie przykładałby się do obron w stójce. Niską, dziurawą gardę można uznać za jego znak rozpoznawczy. Jeśli chodzi o przygotowanie kondycyjne do walki z Sowińskim to myślę, że nie powinno być z tym większego problemu, Wrzosek ma doświadczenie w walce na pełnym dystansie i radzi sobie na przestrzeni 3 rund bardzo dobrze. Warto podkreślić, że jest zawodnikiem dywizji piórkowej, a w tej kategorii problemy z kondycją nie zdarzają się często, szczególnie na tak wysokim poziomie jaki obaj prezentują.
Plusy:
– twarda szczęka
– żelazne cardio
– mocny cios
Minusy:
– dziurawa garda
– nonszalanckie brawle
Artur Sowiński (17-7, 2NC):
Artur Sowiński, podobnie jak jego kolejny rywal ma 29 lat, jednak jest od Wrzoska bardziej doświadczony. Przygodę ze sportami walki zaczynał od treningów karate. Do swoich pojedynków przygotowuje się w katowickim Silesian Cage Club. Na swoim koncie ma 26 zawodowych pojedynków, z których 17 walk wygrał, a 2 zostały uznane za nieodbyte. Podczas trwającej od 2007 roku zawodowej kariery miał okazję bić się między innymi ze świetnym Polskim zawodnikiem dywizji lekkiej Marcinem Heldem, aktualnym mistrzem UFC Conorem McGregorem czy kontrowersyjnym Finem Niko Puhakką, jednak pojedynków tych Sowiński z pewnością nie zaliczy do najbardziej udanych. Z Konfrontacją Sztuk Walki Kornik związany jest od 2010 roku, w między czasie toczył również walki dla innych organizacji. Trzeba jednak podkreślić, że droga do zdobycia pasa dywizji piórkowej była dla Kornika wyboista. Po 2 walce z Anzorem Azhievem mało kto wierzył jeszcze w Sowińskiego, chociaż z pewnością wszyscy fani pamiętali wciąż galę KSW 17 i fenomenalny nokaut na Macieju Jewtuszko. Prawdziwą klasę Kornik pokazał jednak pokonując w 2015 roku na gali w Krakowie Klebera Koike Erbsta, wtedy też zdobył pas mistrzowski. Kornik nie tylko zaprezentował się świetnie pod względem sportowym, ale też skradł serca fanów swoją pewnością siebie, której wcześniej miejscami mu brakowało.
Stójka:
Kornik ma ciekawy arsenał technik stójkowych, od nokautujących podbródków po dynamiczne obrotowe kopnięcia. Na te pierwsze nadział się Maciej Jewtuszko, który długo po walce nie mógł uwierzyć w taki obrót sprawy:
Obecny mistrz jest bardzo groźny z kontry, o czym przekonał się nie tylko Irokez:
Pomimo sukcesu w walce z berserkerem Sowiński często odsłania się podczas wymian i zbiera niepotrzebne uderzenia:
Kornik szczególnie nonszalancko uderza kopnięciami, za co nie raz został poważnie skarcony:
Zawodnik Silesian Cage Club celnie atakuje z doskoku pojedynczymi ciosami i kopnięciami, nie stroniąc od egzotycznych technik jak axe-kick czy obrotówka:
Uderzenia nogami są z pewnością mocną stroną Artura, a pomysłowość Kornika ostatnio znacznie została poparta siłą fizyczną:
Zapasy:
W tej płaszczyźnie Polak czuje się pewnie, z walki na walkę polepszając aspekty wrestlingowe swojego stylu. Ostatnimi czasy obecny mistrz wagi piórkowej nabrał muskulatury, co zaczyna procentować przy klinczowych grach pod siatką:
Fizyczność zaczęła pomagać Arturowi, co Polak umiejętnie wykorzystuje przy zapaśniczych wykluczeniach samemu mogąc zaatakować:
Dość często Kornik przechodzi z klinczu zapaśniczego do klinczu tajskiego sprawnie dochodząc do podchwytu, aby następnie naciągnąć głowę rywala i wsadzić kolano na rozchodne:
Pomysłowość Polaka ostatnio nie zna granic, więc żadnym zaskoczeniem nie będzie, gdy Sowiński będzie odgryzał się Wrzoskowi w każdy dozwolony sposób:
Pomimo polepszonej fizyczności Kornika, mniejszy od niego Bakocevic potrafił kłaść Polaka na plecy i dłuższą chwilę kontrolować:
Jednak w kolejnym starciu mistrz KSW miał przygotowane kolejne kontry na wejścia w nogi, o czym przekonał się dobitnie Kleber Koike Erbst:
Parter:
Zacznijmy od garści statystyk. Artur Sowiński spośród 17 wygranych, które ma na koncie, sześciokrotnie kończył starcia przez poddania. Jednakże ostatnie z nich zanotował w 2010 roku, przeciwko Pawłowi Zydakowi. Można rzec, że „Kornik” przez poddania wygrywał tylko na początku swojej kariery. Inaczej sprawa wygląda jeśli chodzi o przegrane pojedynki. Artur trzy razy musiał uznać wyższość rywali poprzez odklepanie, w tym dwie ostatnie porażki to właśnie porażki przez submission. Na KSW 21 duszeniem Brabo pokonał go Maciej Jewtuszko, z kolei jeszcze wcześniej, na KSW 18 trójkątem rękoma poddał go Curt Warburton.
Tamte dwie porażki mocno zmieniły „Kornika”, który poprawił ten aspekt, a dużą zasługą takiego stanu rzeczy jest postać Adama Niedźwiedzia – tak, tego, który zaistniał ostatnio dzięki programowi „Top Model”. Tak się składa, że Adam Niedźwiedź to naprawdę wysokiej klasy parterowiec, który ciężko pracował z Sowińskim, a efektami tejże pracy była chociażby dyspozycja obecnego mistrza KSW w kategorii piórkowej w walce z Japończykiem – Kleberem Koike Erbstem, który jest kapitalnym grapplerem (18 wygranych przez poddania). „Kornik” był kilka razy w momentach zagrożenia, lecz wykazał się doświadczeniem, spokojem i śmiało można przyznać, że wnioski z poprzednich walk zostały wyciągnięte.
Artur nie jest zawodnikiem, który dąży do parteru za wszelką cenę. Gdy jest z góry, zazwyczaj rozpuszcza ręce i atakuje rywali soczystym ground-and-pound.
Aktualnie w KSW jest jednym z „większych” piórkowych, tak więc siła fizyczna pomaga mu w jeszcze lepszym kontrolowaniu przeciwników.
W starciu z Koike Erbstem, co zrozumiałe, Artur stronił od parteru. Japończyk próbował wciągać go do gardy, lecz Sowiński skutecznie karcił go ciosami, po czym wracał do stójki. To był świetny sposób na punktowanie Japończyka.
„Kornik” popełniał jednak błędy. Sam wspominał po walce, że dostał „opieprz” od trenerów, za wdawanie się z Japończykiem w walkę na chwyty w parterze. Zdarzało się, że Koike Erbst przetaczał go, w wyniku czego Sowiński lądował na plecach w zagrożonych pozycjach.
Równie niebezpiecznym momentem była próba wstawania przez „Kornika”. Polak odsłaniał szyję i zostawiał rękę, a tak zwinny parterowiec jakim jest reprezentant Japonii, od razu próbował to wykorzystać. Artur był wtedy naprawdę bliski porażki i niektórzy do teraz zastanawiają się jak on to przetrwał.
W tamtym pojedynku Sowiński dał sobie również założyć balachę, lecz chyba tylko nieprawdopodobna elastyczność stawów uchroniła go wtedy od porażki, albowiem na powtórkach wyglądało to naprawdę nie za ciekawie.
A jak zachowuje się aktualny mistrz KSW kategorii piórkowej gdy jest na plecach? Jest kilka aspektów w jego wykonaniu, które mogą cieszyć.
„Kornik” ma dosyć długie nogi. Dzięki temu naprawdę nieźle potrafi skręcić się do balachy. Za pierwszym razem klasycznie – rywal znajduje się w gardzie. Za drugim razem Artur wykazał się jednak naprawdę dobrą wyobraźnią i świetnie skręcił się do armbar-u.
Sowiński ma też niezłe wyczucie tempa i dystansu. Dlatego też, będąc na plecach zdarzało mu się stosować stemple czyli tzw. up-kicki.
Jak widać, był w stanie nawet dzięki temu naruszyć albo przewrócić przeciwnika, dzięki czemu miał czas by wrócić do stójki.
Generalnie Artur Sowiński stroni od parteru, woli bazować na przewadze fizycznej i punktowaniu rywali w stójce. Nie jest jednak „zielony” w tej kwestii. Z góry potrafi przyłożyć naprawdę nieźle, a dzięki sile fizycznej nieźle kontroluje przeciwników. Z dołu potrafi skręcić się choćby do balachy. I całkiem nieźle opanował wstawanie na nogi. Owszem w przeszłości rywale byli w stanie kontrolować go w parterze, lecz odkąd „Kornik” występuje w KSW w kategorii 66kg jego warunki i siła są sporym atutem.
Czynnik X:
Sowiński jest niezwykle pewny siebie przed starciem z Marcinem Wrzoskiem. Wszystko wskazuje na to, że jest właśnie w najlepszym momencie swojej kariery. We wcześniejszych pojedynkach udowodnił, że jest pewny swoich umiejętności, dzięki czemu jego występom nie towarzyszy niepotrzebna presja. Co prawda wokoło pojedynku z Wrzoskiem wytworzył się spory medialny balon, napompowany przez samych zawodników, ale nie sądzę aby miało to przeszkodzić Sowińskiemu w pokazaniu się z najlepszej strony w krakowskiej Tauron Arenie. Warto podkreślić, że dla wielu fanów i ekspertów to właśnie pojedynek o pas mistrzowski dywizji piórkowej będzie najważniejszym wydarzeniem podczas gali KSW 37.
Kondycja/wola walki:
Jeżeli chodzi o kondycję Sowiński prezentuje się świetnie, 2 ostatnie walki toczył na pełnym dystansie w naprawdę bardzo dobrym tempie. Za każdym razem jest bardzo dobrze przygotowany zarówno jeśli chodzi o aspekt wydolnościowy jak i siłowy. Sowiński ma bardzo przyzwoite jak na dywizję piórkową warunki fizyczne. Przypomnijmy, że karierę rozpoczynał od startów w limicie 70 kilogramów. Kornik jest wysoki i dysponuje bardzo solidnym zasięgiem, co pokazał między innymi w walce z Koike Erbstem. Do tej pory tylko Conorowi McGregorowi udało się go skończyć ciosami, stąd o twardość jego szczęki nie powinniśmy się martwić. Sam Kornik ma w pięściach dynamit i potrafi z niego korzystać, chociaż trzeba przyznać, ze ostatnimi czasy skrzętnie tę umiejętność ukrywa.
Plusy:
– szybkie i celne pojedyńcze uderzenia
– solidne defensywne zapasy
– pomysłowość w atakach kopnięciami
Minusy:
– dziurawa garda w stójce
– zbytnia nonszalancja
– gubi się pod presją
Let’s get on it!
Przewidywania na tę walkę są trudne, bo obydwaj bohaterowie tego mistrzowskiego starcia wykazują bardzo dużą determinację do udowodnienia wszystkim swoich umiejętności. Sowiński odkąd nabrał masy mięśniowej lepiej radzi sobie w siłowych wymianach z rywalami, jednak jego dziury w defensywie – zarówno na nogach, jak i na macie – dają możliwości rywalom do wielu ataków. Wrzosek to raczej typ grindera, który zagania przeciwnika pod siatkę, wcześniej nieustannie krążąc za nim w trybie „zombie-mode”. Taka taktyka spowoduje ciągłe cofanie się Kornika, który będzie celował w kontrujące uderzenia. Sądze, że takie wymiany lepiej przejdzie Wrzosek, który wychodził już wiele razy z brawli, które sam wszczynał, więc sądzę że i tym razem Polish Zombie zmęczy przeciwnika ciągłą presją i odbierze pas obecnemu mistrzowi Arturowi Sowińskiemu.
Mój typ: Wrzosek 3r Tko