Styl walki w MMA – czy krytykowanie Bartosińskiego jest uzasadnione? [KOMENTARZ]
Po bardzo taktycznej walce Adrian Bartosiński utrzymał mistrzostwo KSW w wadze półśredniej. Zaraz po pojedynku wytłumaczył, dlaczego obrał strategię obalania i utrzymywania Igora Michaliszyna w parterze przy siatce. Mimo efektownej balachy na nogę kończącej pojedynek, część kibiców i Maciej Kawulski krytykowali Bartosińskiego za zbyt zachowawczą walkę. W moim odczuciu nie jest to do końca fair. Dlaczego styl walki w MMA nie powinien być powodem krytyki zawodników?
Styl walki w MMA – brzydko wygrać czy pięknie przegrać?
Postawmy się na miejscu Bartosińskiego. Bronisz mistrzostwa, na które pracowałeś długie lata. Masz dobrego rywala, którego eliminuje kontuzja, a na jego miejsce wchodzi (moim zdaniem) jeszcze mocniejszy rywal… Na nieszczęście niedługo przed starciem złamałeś nos. Każda większa bitka w stójce może skończyć się odnowieniem kontuzji i problemem z oddychaniem, co w przypadku pięciorundowego pojedynku może mieć jeszcze większe znaczenie niż przy standardowej trzyrundowej walce. To wpływa na twoje przygotowania. Co robisz? Ustalasz gameplan i go realizujesz.
Skupiasz się na walce w parterze, sklejasz się do rywala, chcesz go zdominować parterowo. Nie wdajesz się w wymiany. A akcje stójkowe służą przede wszystkim obaleniu. I to właśnie chciał robić Bartosiński. Obalał i trzymał Igora Michaliszyna w parterze w dominującej, ale bezpiecznej dla mistrza pozycji (choć nie udawało mu się wejść w dosiad) i robił to przez 2 rundy. 3 odsłona to przełamanie i stopniowe odwracanie szali pojedynku przez niezwykle spokojnego i opanowanego Igora. I gdy wydawało się, że Michaliszyn obrócił losy pojedynku…. chwila nieuwagi i Bartosiński wygrywa przez balachę na nogę. Stosunkowo rzadką, ale piękną technikę wymagającą wysokich umiejętności parterowych i podjęcia ryzyka (bo nieudane wyciagnięcie nogi może oznaczać trudną pozycję dla grapplera).
Uzasadniony żal Bartosińskiego, nieuzasadniona forma jego okazywania
Co w zamian dostał Bartosiński? Gwizdy kibiców podczas pojedynku i krytykę od Macieja Kawulskiego. Nie dziwię się, że mistrz ma do nich żal – zostawił sporo zdrowia w klatce i wyszedł do pojedynku niedługo po złamaniu nosa. Poświęcił wiele. Dużo ryzykował. Nie zasłużył. Bartosiński ma sporo racji. Jego styl walki w MMA nie powinien być krytykowany, jeżeli zapewnia mu zwycięstwa.
Nie mówiłbym jedynie „to niech mnie zwolni!” – to nieprofesjonalne wspominanie o rozwiązaniach ostatecznych może źle się skończyć zarówno dla pracownika, jak i dla pracodawcy – albo ciebie niespodziewanie wyrzucą, albo ktoś tobie rzuci papierem. A karma lubi wracać. Nawet jeżeli każdy sobie poradzi, przejdzie do UFC lub znajdzie kolejnych dobrych zawodników, niesmak pozostanie. Takich rzeczy nie mówi się publicznie. Nie warto palić mostów, bo nigdy nie wiadomo, co pokaże przyszłość.
Kogo nudzi MMA? Czy warto sprzyjać gustom mas?
KSW jest zakładnikiem swoich widzów. Pracujesz i irytuje cię prostactwo szefa, a może wkurza cię ktoś ze współpracowników? Inni mają gorzej. Wyobraź sobie, że twój dochód zależy od masowego odbiorcy – pretensjonalnego, pełnego oczekiwań, tak naprawdę nieogarniającego specyfiki MMA, ale bardzo chętnego do komentowania, oceniania i bycia wiecznie niezadowolonym z pojedynków. Odnoszę wrażenie, że za słowami Macieja Kawulskiego stoi właśnie presja kibiców. Kawulski ma doświadczenie w sporcie, stoczył również amatorską walkę, więc na pewno wie, jak wygląda MMA. Jeżeli czujesz, że rywal może zagrozić ci w stójce, nie idziesz się z nim bić, tylko szukasz innej płaszczyzny rywalizacji.
Nie wiem, na ile rozumie to większość widzów. Odnoszę wrażenie, że wszelkie gwizdy na widowni wynikają z nieogarniania jakichkolwiek akcji w klinczu, w parterze. Tam naprawdę sporo się dzieje, ale najpierw trzeba to zrozumieć. Może nie jest to ekscytujące i czasami bardziej przypomina szachy niż sporty walki. Taktyczne pojedynki mogą być ucztą dla osób, które takie akcje rozumieją. Odnoszę wrażenie, że KSW nie próbuje edukować swoich widzów i w konsekwencji musi liczyć się z ich pretensjonalnym, bezrozumnym podejściem.
Masowy kibic nie szuka poziomu sportowego. Szuka rozrywki. Szuka czegoś, co efektownie wygląda. Nie chce się znać i nie chce zgłębiać tajników sportów walki. Wystarczy mu udawanie eksperta. Chce oglądać szybkie, dynamiczne akcje. Chce komentować, krytykować, naśmiewać się i wychwalać. Dzieli świat sportów walki na bohaterów i przegrywów. Czeka przede wszystkim na akcje stójkowe, które są łatwiejsze dla niego w odbiorze (ale i tak nie zauważa niuansów). I, niestety, KSW musi zadowolić przede wszystkim jego, aby utrzymywać się na rynku. A są gale sportów walki, które dostarczają rozrywki znacznie łatwiejszej do przyswojenia i opakowanej znacznie większymi emocjami (również pozasportowymi).
Kto walczy dobrze? Ważne, kto walczy ładnie!
Już od lat jesteśmy świadkami promowania zawodników efektownie walczących w stójce kosztem specjalistów w innych płaszczyznach walki. Nawet jeżeli jest to MMA, w którym liczą się wszystkie płaszczyzny. Będziesz dostawał lepsze walki, będziesz miał łatwiejszy dostęp do pojedynków o pas, jeżeli nie będziesz kalkulował i będziesz wychodził z takich bitek zwycięsko. Nie każdy zawodnik może sobie na to pozwolić. Szczególnie gdy największym atutem jest jego inteligencja w walce.
Widać to zarówno w sposobie, w jaki UFC hołubi Conora McGregora i kilku innych zawodników z efektowną stójką. Zapewne Dana White do dziś marzy o powrocie tych starych czasów, w których McGregor miał 2 pasy UFC i z chęcią zamieniłby lata parterowej dominacji Khabiba Nurmagomedova na kolejne stójkowe zwycięstwa głośnego, rozpoznawalnego, przyciągającego kibiców Conora McGregora. Styl walki w MMA wpływa na odbiór kariery zawodników.
Pamiętam lata dominacji GSP. Georges St-Pierre to gość, który bezwzględnie sprowadzał kolejnych rywali do parteru i tam dominował. Eksperci uważają go za jednego z najlepszych zawodników MMA w historii. Zawsze jednak znalazł się ktoś, kto narzekał na jego styl walki. Bo rzadko nokautował, bo bazował na swoich zapasach a nie na stójce, bo…. bo… Zawsze znalazł się powód, by umniejszać jego geniuszowi. Pretensji było naprawdę sporo.
Nie spotkałem się z sytuacją odwrotną. Nikt nie krytykuje mistrzów nokautujących kolejnych rywali, bo w pojedynku nie było parteru. Czasami pojawiają się pytania, jak mistrz poradziłby sobie w grapplingu, ale zasadniczo każdy jest zadowolony i nikomu nie przeszkadza, że zawodnik woli walczyć w stójce. Smutne jest to, że dochodzi do sytuacji, w których mamy świetnego, przekrojowego zawodnika, ale czuć, że organizacja z chęcią wymieniłaby go na kogoś innego lub po prostu nie podoba jej się to, że mistrz wybrał taką, a nie inną taktykę. Bo jak inaczej określić krytykę ze strony Macieja Kawulskiego?
Styl walki w MMA a obowiązki i prawa mistrza?
Odnoszę wrażenie, że krytykowanie Bartosińskiego jest oznaką pretensjonalnego podejścia. Nie powinniśmy wpływać na sposób walki żadnego zawodnika. Przecież mamy zasady, które pozwalają na wznowienie walki w stójce, jeżeli w parterze widać pasywność. I coś takiego mógł zastosować sędzia. Zrozumiałbym go, gdyby tak zrobił. Rozumiem też powody, dla których tego nie zrobił.
Zastanawiam się, czy mistrz nie zasługuje na trochę więcej szacunku. Styl walki w MMA jest kwestią drugorzędną, jeżeli ciągle wygrywasz. Myślę, że presja pojedynku z kolejnym pretendentem jest wystarczająco duża, by nie było presji na to, by walczył najefektowniej jak tylko się da. Czy chcemy, by w świat szedł przekaz: możesz być mistrzem, ale powinieneś walczyć tak, by nam się podobało? Jak tak dalej pójdzie, to chyba zaczniemy układać scenariusze pojedynków tak, aby podobały się masowemu odbiorcy. Szanujmy się i nie róbmy z MMA Wrestlingu.
Dajcie mu spokój…
Smuciłem się, gdy Adrian Bartosiński trzymał w parterze Igora Michaliszyna, bo zawsze kibicowałem i będę kibicował Igorowi. Czekałem na wznowienie walki w stójce. Wiem jednak, że zawodnik zmuszany do walki w taki, a nie inny sposób, już nie jest tym samym zawodnikiem. Nikt nie powinien czuć presji na to, by walczyć maksymalnie efektownie. Styl walki w MMA ustala zawodnik, a to rywal mu na to pozwala lub nie pozwala. Kibic może oglądać lub zrezygnować z oglądania. Nie naruszajmy tych zasad. Bartos, KSW – przepracujcie to, nikogo nie zwalniajcie!