Pół żartem, pół łezką #1: Pieniądze w sportach walki
Stało się! Nastał jeden z tych dni, że – w przerwie od monotonnej pracy i kulturalnego, aczkolwiek żmudnego ubliżania tej bandzie kretynów na YouTubie – trzeba zastanowić się nad własnym życiem i zadać sobie kilka istotnych, egzystencjalnych pytań. Dokąd zmierzam? Co osiągnąłem? Kogo jeszcze zwyzywać pod nosem? Ile zarabiają zawodnicy MMA?
Nie podlega wątpliwości, że wszyscy zarabiają ciężki piniądz. Dlatego wszyscy zawodnicy MMA mają wagi w domu. To niezwykle logiczne. Mają tyle hajsu, że nawet go nie liczą. Są w posiadaniu takich plików gotówy, że muszą je ważyć jak pieprzony Pablo Escobar. Niektórzy nawet – jak Pablo – mówią w niezrozumiały dla mnie sposób. Boże, zakładajcie kaski na sparingi! W poprzednim zdaniu użyłem formy wołającej potencjalnego stwórcę, ale każdy przecież wie, że boga nie ma odkąd pośrednio dał mi różowy rower na komunię. Co, był w promocji?! NIE CHŁOPAKI, NIE BYŁO MĘSKICH!
Skąd wiem, że zawodnicy to zarobasy? Widzieliście kiedyś ich zestaw odżywek i suplementów? Białko na dzień, białko na noc, izolat białka. Ja nawet nie mam białek oczu, bo są całe przekrwione od pisania komentarzy po nocach. Widzieliście ile takie białko kosztuje? Ze 150zł za opakowanie. Do tego wariant białka na każdą porę dnia, staki witaminowe, pierdyliard białych kapsułek, które są niezbędne do tego, żeby Twoje jelita były szczelne jak nowy Galaxy S7 i do tego ta dieta Mauricza. Kurwa, przecież to się robi rata leasingu na jakąś odjazdową furę. Kto wie, może nawet Lanosa po lifcie bym wyrwał z dobrym audio. Też bym tak mógł. Całymi dniami cykasz sobie foteczki na Instagrama, jesz bezglutenową kiełbasę z guźca z wolnego wybiegu, który żywił się tylko bezglutenowymi źdźbłami ekologicznej trawy hodowanej w Radomiu. Jakby tego było mało po kilku miesiącach nic nierobienia – i ćwiczenia przed lustrem groźnych min, żeby na ważeniu street credit się zgadzał – zamykają Cię w klatce razem z ofiarą i masz 3-5 rund, żeby próbować ją zamordować i, wait for it… jeszcze Ci za to płacą kontenerami banknotów. Nawet Waldek na cargo by tego nie ogarnął. Oni nie robią przelewów, oni zatrudniają firmy spedycyjne, które dostarczają wynagrodzenie za bezwzględne gonienie kelnerów i ogórków po tym ośmiokącie. No i do tego ci sponsorzy. Karmią, robią tatuaże, dają ciuchy, dostarczają maści pod oczy, takiej na noc i różne takie tam. Obłęd! Sam próbowałem pozyskiwać sponsorów. Rozkręcałem konto na Instagramie. Zawsze wiedziałem, że życie celebryty jest mi pisane. Kupiłem pakiet 3tys. followersów. Jak obserwujący zaczęli spływać to usunąłem konto i ze strachu wyjechałem w Bieszczady. Sami arabowie, hipsterzy z Krakowa i trenerki fitness.
Chciałem zrobić zestawienie przychodów takich zawodników. Tabelek w moim pirackim Excelu zabrakło! W najlepszej sytuacji są debiutanci. To oczywiste, że właściciele federacji chcą ich namówić do walczenia. Stłamsić w nich ostatni pierwiastek niewinności, bestie. To jak z podpisywaniem umowy u operatora. Nadają Ci bajerów, darmowych tych wszystkich takich i w ogóle. Potem to już przepadasz i wpadasz w lawinę pokwitowań odbioru kontenerów gotówy i jesteś poza kontrolą, jak Cris Cyborg w tajskiej aptece.
Podsumowując, generalnie jestem dobrym człowiekiem, nie wtykam nosa w nie swoje sprawy. Nie interesuje mnie, czy to legalne przychody. Nie wnikam, czy żyją lepiej ode mnie. Ich życie, ich sprawa.
O, mam połączenie na linii. Halo, skarbówka?