Piotr Pasieczny: Polski sukces vs. polskie buractwo – Khalidov i gwizdy po werdykcie
Dzień sukcesu polskiego MMA – dużo emocji, pozytywnych wrażeń, zwrotów akcji. Największa gala w polskiej historii naszego sportu dobiegła końca. I już myślałem, że nic mi tego nie zepsuje. Myliłem się. Kończyła się gala „stadiony świata”, ale wtedy nasi kochani „kibice” pokazali swoje buractwo bucząc na Mameda. „Bootcherzy” zarżnęli pozytywne zakończenie wydarzenia.
Na początku byłem sceptyczny, choć chciałem się mylić. Zapełnienie „Narodowego”? Starcie Mańkowski vs. Khalidov wbrew różnicom wagowym? Ściągnięcie „Hardcorowego Koksa”? Trafienie do przeciętnego widza i przekonanie go do kupna biletu? Wszystko wydawało się bardzo odważnym planem. No ale udało się. Rozpiska robiła wielkie wrażenie. Tyle polskich gwiazd, najlepszych wojowników w swoich kategoriach pozestawianych z równie godnymi przeciwnikami. Ciekawa promocja, mocna obecność w mediach. Stadion naprawdę robił wrażenie, oprawa pierwsza klasa, a zobaczyliśmy też galę bardzo dobrą pod względem sportowym.
Kleber Koike Erbst dzięki swoim niezwykłym umiejętnościom parterowym pokonał Marcina Wrzoska. Nie ma wątpliwości, że kategoria piórkowa KSW to niesamowicie mocna dywizja: „Kornik”, Roman Szymański, Kleber Koike Erbst, Filip Wolański, Marcin Wrzosek i inni dają dobre show. Świetny debiut Damiana Janikowskiego pokazuje, że waga średnia wzbogaci się o naprawdę wielkiego, może już całkowicie przekrojowego wojownika. Mateusz Gamrot jest już dominatorem w swojej kategorii. Tomasz Narkun mimo sporych strat wizerunkowych zasłużenie obronił pas. „Różal” przez wielu skazywany na porażkę w 16 sekund nokautuje niesamowitego Brazylijczyka i zamyka buzie hejterom. Wraca „Juras”, Andryszak piękną akcją poddaje Kitę. „Popek”, „Koksu”, „Pudzian”, Tyberiusz dają zaskakująco ciekawe walki – to wszystko na jednej niesamowitej gali…
No i wisienka na torcie (do końca miałem wątpliwości, czy do niej dojdzie), czyli walka Khalidov vs. Mańkowski. Ciekawe, wyrównane starcie. Borys pokazał się z naprawdę dobrej strony. Atakował, starał się skrócić dystans, wyjść z dynamiczną kombinacją i znokautować przeciwnika. Z drugiej strony Khalidov celnie kontrował, trafiał na korpus, udało mu się obalić świetnego zapaśnika. Rundy były podzielone – pierwsza dla Mameda, druga dla Mańkowskiego, natomiast trzecią naprawdę trudno było rozsądzić. Decydujące mogło być obalenie pod koniec starcia. I jak najbardziej uszanowałbym decyzję o remisie. Werdykt wygranej dla Khalidova też nie jest zły, może być jak najbardziej zrozumiały. Dwóch świetnych wojowników zmierzyło się w wyrównanej walce, w której obaj pokazali się z dobrej strony. Po prostu.
Wywiad ze zwycięskim Mamedem wyobrażałem sobie jako podziękowanie i oddanie wzajemnego szacunku. A tu gwizdy… kolejny raz. Przecież bez zastrzeżeń zrobił swoje. Czy to zapłata za promowanie MMA w Polsce? Za te niesamowite walki toczone w ringu i w klatce, którymi „jarała się” cała Polska? Nie mam zastrzeżeń co do werdyktu. Zdecydowanie mniej kontrowersyjny niż w starciu z Azizem Karaoglu. Moim zdaniem werdykt wczorajszego pojedynku mógł być zwycięski dla Mameda, ewentualnie remisowy. Wspaniale przygotowana gala z naprawdę fajnymi momentami pełnymi ducha sportu i wzajemnego szacunku została pod koniec „zarżnięta” przez tłum kretynów, który nie dość, że zapewne nie ma pojęcia o MMA, to atakuje wojownika, który wykonał kawał dobrej roboty stając naprzeciwko tak niebezpiecznego zawodnika jak Borys Mańkowski. Tak naprawdę tylko mogę się zastanawiać, co motywowało tych ludzi. Mam wrażenie, że to zwykły hejt. Bo bronił uchodźców i apelował o rozsądek? Bo jest Muzułmaninem? Zrobił dla Polski więcej niż niejeden burak jęczący o „prawdziwych Polakach”. Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd! Prawdziwy kibic Mańkowskiego uszanowałby Khalidova, choćby dlatego, że obaj wojownicy darzą się wielkim szacunkiem. Mam wrażenie, że tam nie było kibicowania, raczej „chcę zobaczyć jak ciapaty dostaje wp***dol…” (czytałem podobne komentarze jeszcze przed walką). No i przeliczyli się. Z żalu zaczęli gwizdać. Bo ta typowa polska zawiść nie znalazła nasycenia. Obserwowali czy Mamedowi powinie się noga, a tu „taki ch**”. Wynagrodzili sobie w typowy, prostacki sposób. I nie dziwię się reakcji Khalidova. Trzeba olać prostaków i robić swoje.
Nie unikniemy takich zachowań. Zawsze znajdzie się ktoś, kto chcąc nasycić swoje kompleksy będzie chciał zniszczyć komuś dzień, nawet za to zapłaci. Nikomu nie zabronię oglądać MMA i kupić bilet na KSW. Każdy ma prawo obejrzeć, bo takie są zasady rynku. Ale nie stanie się przez to ekspertem i nie zdobędzie uznania w prawdziwym sportowym środowisku. Cham pozostanie chamem, wojownik pozostanie idolem kibiców, a świetna gala czymś, na co wszyscy czekają.