MMA PLNajnowszeTyper BetclicTypowanieOBSZERNA ANALIZA TECHNICZNA GALI UFC on Fox 21 – Maia vs. Condit

OBSZERNA ANALIZA TECHNICZNA GALI UFC on Fox 21 – Maia vs. Condit

Już dziś odbędzie się ostatnia gala UFC w tym miesiącu. Przed nami: UFC on Fox 21 – Maia vs. Condit. Z tej okazji, wspólnie z naszym partnerem, bukmacherem, firmą UNIBET zapraszamy do analizy kursów najbardziej oczekiwanych walk tej gali. Dwa poprzednie kupony weszły nam w 100%. Sprawdźcie na kogo warto postawić tym razem i ile możecie wygrać!


Screenshot_2

Jim Miller

MILLER_JIM

Informacje ogólne:
Jim Miller to prawdziwy weteran UFC. Zawodową karierę rozpoczął w 2005 roku, a od 2008 jest zawodnikiem amerykańskiej organizacji. Miller został siedmiokrotnie nagradzany bonusami za walki i poddania wieczoru. Amerykanin na co dzień trenuje w swoim klubie Miller Brothers MMA. Ma 172cm wzrostu i jest oczywiście zawodnikiem kategorii lekkiej. Mimo, iż 32-latkowi wiodło się ostatnio zdecydowanie gorzej niż na początku kariery, to swój ostatni występ zaliczyć może do bardzo udanych, albowiem na jubileuszowej gali UFC 200 szybko ubił Japończyka Gomi’ego. Jim Miller z 26 zwycięstw, aż 14 kończył przez poddanie. Przegrywał 8 razy.

Stójka:
Jim Miller walczy z odwrotnej pozycji. Stójka to zdecydowanie najsłabszy element Amerykanina. Ucieka się w niej do prostych kombinacji głównie bokserskich. Zazwyczaj jest on nastawiony na kontrę. Tylko 172cm wzrostu sprawiają, że Miller porusza się sprawnie, jest dynamiczny na nogach, innymi słowy jest bardzo ruchliwy. Jeśli można zaznaczyć najmocniejszą broń Millera w stójce, to jest to lewy sierpowy, który choć nie jest nokautujący, to potrafi wstrząsnąć rywalem. Tak było chociażby w ostatniej walce z Takanorim Gomim. Amerykanin lubi uciekać się do middle kicków na korpus rywala i trzeba przyznać, że są to naprawdę mocne uderzenia. Miller czasami skorzysta z niskiego kopnięcia, a nawet high kicka, ten ostatni cios wyprowadza jednak bardzo, ale to bardzo rzadko. O tym, że Miller nie czuje się najpewniej w stójce świadczy fakt, że amerykański zawodnik bardzo często szuka klinczu, to w nim woli walczyć. Lubi skracać dystans i wystrzeliwać np. łokciami. Czas na kilka minusów w grze stójkowej Jima. Miller ma problemy z mocnym pressingiem w wykonaniu rywala. Daje się wtedy łatwo spychać pod siatkę i zbierać uderzenia. Jego garda nie należy do najszczelniejszych, choć szczękę ma dosyć mocną. Tylko jedna porażka przez KO – z Donaldem Cerrone. Nie zmienia to jednak faktu, że Miller przyjmuje w stójce bardzo dużo uderzeń, a im więcej ciosów, tym odporność na nie po prostu maleje. Amerykanin to mocno wyeksploatowany zawodnik i na pewno łatwiej go znokautować teraz niż pięć lat temu.

Zapasy:
Jim to silny zapaśnik. Jego ofensywa jest naprawdę dobra. Miller zazwyczaj poprzez skrócenie dystansu w stójce dąży do klinczu. Reprezentant USA bardzo dobrze radzi sobie z utrzymywaniem rywala pod siatką, którego lubi częstować ciosami czy kolanami na korpus. Często wyhacza oponentów i w taki sposób przenosi walkę do parteru. Lubi też bezpośrednio „wjechać” w nogi rywala i go przewrócić. Miller korzysta także z krwawych łokci, którymi stara się częstować dociśniętego do siatki przeciwnika. Równie często stara się atakować podbródkowymi. Nieco gorzej sytuacja wygląda jeśli chodzi o defensywę. W przeszłości znajdowali się zawodnicy, którzy również potrafili wejść w nogi i obalić Millera. Tak czy inaczej, zapasy Amerykanina to jego bardzo mocna broń.

Parter:
Jim Miller to czarny pas brazylijskiego jiu-jitsu. Jak wspominaliśmy wcześniej, 14 skończeń przez submission, to mówi samo za siebie. Miller z góry świetnie kontroluje rywali, a oprócz szukania poddań wciela w życie również potężne G&P. Łokcie to zdecydowanie atrakcja, z której reprezentant USA lubi korzystać. Jak na czarny pas, Miller bardzo dobrze szuka pozycji, przechodzi z gardy do coraz lepszych miejsc. Jego wachlarz technik kończących jest bardzo szeroki, od RNC przez gilotynę, skrętówkę, balachę, a na trójkątach kończąc. Nie jest jednak tak, że sam nie popełnia błędów. Nie tak dawno Michael Chiesa, a wcześniej Nate Diaz udowadniali, że można poddać Millera. Ten bowiem nie radzi sobie, gdy wcześniej przyjmie dużo ciosów, jest wtedy rozkojarzony i zapomina o obronie. Mimo wszystko, parter uważam za największy atut 32-letniego zawodnika.

Kondycja/wola walki:
Aspekt kondycji u Millera przedstawia się następująco. Amerykanin jest w stanie przewalczyć trzy rundy, lecz pod koniec starcia wyraźnie słabnie. Tak było chociażby w pierwszym starciu z Joe Lauzonem. Woli walki za to nie można mu odmówić. Miller to naprawdę twardy zawodnik i mimo słabszego okresu, dawał z siebie wszystko.

Czynnik X:
Zwycięstwo na UFC 200 przerwało passę dwóch porażek z rzędu i przedłużyło byt Amerykanina w amerykańskiej organizacji. Trzeba zastanowić się, czy impuls w postaci tej przekonującej wygranej nad Japończykiem da drugie tchnienie Millerowi, czy było to raczej spowodowane fatalną dyspozycją tego drugiego. Miller na pewno nie położy się przed rywalem, którego zresztą już raz pokonał, aczkolwiek jego forma mimo ostatniej walki, wciąż jest bardzo niepewna.

Plusy:
– ofensywne zapasy
– parter
– wysoki czynnik poddań
– dewastujące łokcie
Minusy:
– defensywa w stójce
– słabnąca kondycja
– spore rozbicie (Miller jest mocno wyeksploatowanym fighterem)

Joe Lauzon

LAUZON_JOE

Informacje ogólne:
Joe „J-Lau” Lauzon to 32-letni Amerykanin, który trenuje w swoim klubie Lauzon MMA. Zawodową karierę rozpoczął w 2004 roku. Wystąpił w piątym sezonie programu „The Ultimate Fighter” i choć go nie w wygrał to swoimi efektownymi występami zapewnił sobie kontrakt z amerykańską organizacją. Wraz z Natem Diazem dzierży rekord przyznanych bonusów za walki wieczoru – 14. Od dłuższego czasu Lauzon przeplata zwycięstwa z porażkami. W ostatniej walce w bardzo dominującym stylu uporał się z Diego Sanchezem, wygrywając przez TKO już w 1. rundzie na gali UFC 200.

Stójka:
Lauzon walczy z klasycznej pozycji. Jego ostatnie walki to istna sinusoida. Stłamsił w stójce Diego Sancheza, którego zasypał pod siatką gradem uderzeń, z kolei pojedynek wcześniej sam został zdominowany przez Evana Dunhama zarówno w stójce jak i klinczu przy siatce. Lauzon nie jest wybitnym bokserem, ale dysponuje niezłym zasięgiem i potrafi się bić w tej płaszczyźnie. Stara się inicjować akcje i spychać rywali ze środka oktagonu. Długim lewym prostym potrafi skutecznie punktować czy nawet nokdaunować rywali. Wszystkie jego ataki służą jednak temu, by wejść w klincz, bądź też od razu obalić przeciwników. Minusem jest na pewno obrona, Lauzon z lepszymi bokserami, czy też kickbokserami zbierał naprawdę sporo i był nokautowany. Jest również mocno obity, a to na pewno nie służy po tylu latach kariery.

Zapasy:
Jak wspominaliśmy, Lauzon lubi nadawać ton, spychać rywali pod siatkę. Zapaśnikiem jest jednak średnim. To znaczy, że słabszych rywali jest w stanie tłamsić i obalać przy siatce, jednakże z lepszymi to on występuje w roli „ofiary”. Evan Dunham dobitnie to uwydatnił. Lauzon jest jednak silny, potrafi wynieść rywala mocno do góry i rzucić go na matę. W starciu z Millerem przewaga zapaśnicza powinna być jednak po stronie Jima Millera. Wiele będzie zależało od dyspozycji dnia Joe Lauzona.

Parter:
Mimo brązowego pasa w BJJ, „J-Lau” to genialny grappler. Jest bardzo zwinny. Kręci się niesamowicie zarówno z góry, gdzie często wręcz z dziecinną łatwością przechodzi kolejne pozycje, ale również walcząc z pleców jest niezwykle groźny i wielokrotnie poddawał w ten sposób rywali. Lauzon potrafi popisać się niekonwencjonalną techniką np. W stójce wkręcić się w nogę oponenta i przejść natychmiast do skrętówki czy też dźwigni na kolano. Amerykanin jest w stanie poddać w zasadzie z każdej pozycji. Sam ostatni raz przegrał przez poddanie w 2010 roku, więc oczywiście nie jest bezbłędny, jednakże nie sądzę, żeby nawet czarny pas BJJ Miller był w stanie go skończyć przez poddanie. Warto dodać, że Lauzon nawet mimo poniesionych wcześniej obrażeń w stójce, jest w stanie zachować zimną krew i „wyczarować” jakiś submission Dołóżmy do tego oczywiście także dobre G&P.

Kondycja/Wola walki:
Lauzon dysponuje lepszą kondycją od Millera, jest w stanie przewalczyć trzy rundy na całkiem niezły tempie. A wola walki… cóż, każdy kto choć trochę zna się na MMA, wie, że Joe Lauzon to prawdziwy wojownik. 14 bonusów na koncie – to nie jest dziełem przypadku. Reprezentant USA dosłownie walczy do ostatniej kropli krwi. To jeden z ulubieńców publiki.

Czynnik X:
Lauzon jest na podobnym etapie kariery co Jim Miller. Najlepsze lata ma już za sobą. Mimo to, jest on nieco stabilniejszy niż Miller. Uważam też, że będzie miał w sobie mnóstwo pokładów energii i ambicji, by zrewanżować się Jimowi za krwawą porażkę sprzed niespełna czterech lat.

Plusy:
– olbrzymie serce do walki
– parter
– umiejętność walki w każdych warunkach
– lepsza kondycja

Minusy:
– średnia stójka i defensywa
– wyeksploatowanie
– wahania formy

Let’s get it on!
Mimo wygranej nad Gomim, Jim Miller w ostatnich kilku pojedynkach prezentował się naprawdę źle. Choć stoczył 3 walki mniej niż Lauzon, śmiem twierdzić, że to on jest bardziej wyeksploatowany. Joe od czasu ich pierwszej walki poprawił stójkę i nie powinien tak łatwo dawać się trafiać. W parterze obaj mają swoje największe atuty, jednakże myślę, że to Lauzon jest w nim lepszy i bardziej nieprzewidywalny. Kondycja też będzie po jego stronie. Chęć rewanżu powinna sprawić, że to „J-Lau” wyjdzie do oktagonu bardziej zmotywowany. I choć niczego nie można być przy tej dwójce pewnym, to wydaje się, że Lauzon jest świeższy i powinien udanie zrewanżować się Jimowi Millerowi. Na niego decydujemy się postawić w naszym kuponie.

Anthony Pettis

PETTIS_ANTHONY

Informacje ogólne:
Anthony Pettis, 29 latek z Milwaukee w stanie Wisconsin w sobotę stoczy 24 walkę z zawodowej karierze. Dla byłego mistrza dywizji lekkiej pojedynek ten może okazać się jednym z najważniejszych starć w zawodowej karierze. Przegra może sprawić, że reprezentant Roufusport zmuszony będzie pożegnać się z największa organizacją MMA na świecie. Przygodę ze sportami walki Pettis zaczynał od treningów taekwondo i boksu mając zaledwie 5 lat, w szkole średniej trenował również zapasy. W wiek 18 lat na stałe związał się z mieszanymi sztukami walki i zapisał się do wspomnianego już klubu Roufusport. W 2007 roku Pettis zadebiutował w zawodowym MMA, bił się na lokalnych galach GFS, skąd po 2 latach trafił do WEC, a stamtąd jako mistrz do UFC. Debiutował na finałowej gali 13 edycji TUFa. Przegrał wówczas decyzją sędziów z Clay’em Guidą. W kolejnych starciach Showtime radził sobie zdecydowanie lepiej. W 2013 roku zdobył pas mistrzowski dywizji lekkiej, zdołał go obronić tylko raz. Pas stracił na rzecz Rafaela dos Anjosa w marcu ubiegłego roku. Jako ciekawostkę warto dodać, że w klatce UFC oglądać możemy również młodszego brata Showtime’a Sergio Pettisa. Po za MMA Amerykanin zajmuje się prowadzeniem kilku biznesów, jest między innymi współwłaścicielem klubu w którym trenuje.

Stójka:
Stójka jest z całą pewnością płaszczyzną, w której Pettis czuje się najlepiej, nie zapominajmy że swoją przygodę ze sportami walki zaczynał od treningów taekwondo, co do dziś obserwować można w jego stylu walki. Nie bez powodu Amerykanin nosi przydomek Showtime. Jego znakiem rozpoznawczym są kopnięcia. Low kicki, middle kicki, front kicki, high kicki pełen wachlarz technik, a do tego naprawdę imponujące i bardzo nieszablonowe akcje, których w MMA nie mamy okazji oglądać często, a które zaczerpnięte są ze stylu bazowego Pettisa. Niezorientowanych odsyłam do pierwszej walki Pettisa i Hendersona. Co najważniejsze wszystkie te kopnięcie przychodzą mu z bardzo dużą łatwością i luzem. Do tego szybkie i dynamiczne pieści oraz całkiem pokaźny arsenał uderzeń łokciami i kolanami. Wszystko to sprawia, że Pettis jest w stójce całkowicie nieprzewidywalny, a przez to niezwykle niebezpieczny. Amerykanin doskonale czuje dystans, i właśnie w dystansie jest najgroźniejszy, rzadko decyduje się na pojedyncze ataki, najczęściej bije kombinacjami, w których atakuje różne obszary. Dodatkowo Pettis z łatwością wykorzystuje sytuację, w których się cofa i chętnie bije z kontry. Z łatwością łączy w kombinacjach kopnięcia i uderzenia. Zdecydowanie słabiej radzi sobie w klinczu, kiedy rywal wciska go w siatkę, wówczas jest dość bierny. Warto zwrócić uwagę na fakt, iż stójka Pettisa nie jest idealna, Amerykanin ma problemy z pracą nóg i poruszaniem się po klatce, głównie chodzi w przód i w tył, nie schodzi na boki, jednak jego największym błędem jest fakt, że praktycznie w ogóle nie balansuje ciałem, przez co przyjmuje wiele ciosów, których mógłby uniknąć. Co świetnie wykorzystał między innymi Rafael dos Anjos, który konsekwentnie punktował Amerykanina. W stójce Pettis jest agresywny i bezwzględny, ale nie brakuje mu przy tym chłodnego spojrzenia na rywala, wyczekania najlepszej okazji do zadania ciosu. O czym przekonywali się chociażby Joe Lauzon czy Donald Cerrone. Kopnięcia i uderzenia Pettisa ważą swoje, warto jednak dodać że Amerykanin dysponuje również twardą szczęką, do dziś nikomu nie udało się go znokautować.

Parter:
Parter jest kolejną płaszczyzną, w której Anthony Pettis radzi sobie bardzo dobrze, chociaż z całą pewność nie tak popisowo jak w stójce. Showtime jest niezwykle niebezpieczny z pleców o czym miał się okazje przekonać między innymi Benson Henderson. Skutecznie wykorzystuje długie ręce i nogi, którymi potrafi skutecznie zapinać techniki kończące. Warto jednak zauważyć, że w początkowych etapach swojej kariery częściej podejmował próby poddawania rywali teraz w parterze jest znacznie ostrożniejszy. Amerykanin radzi sobie również w defensywie parterowej, dotąd nikomu nie udało się go poddać, pewnie w dużej części dlatego, że jak już wspominałam jest niebezpieczny z pleców i każda sekunda braku skupienia może się dla jego przeciwnika źle skończyć. Jeżeli chodzi o ciosy zadawane na ziemi to tutaj Pettis nie jest już tak kreatywny, będą na plecach bardziej skupia się na kontrolowaniu rywala, wykluczaniu rąk, aby minimalizować zagrożenie i nie przyjmować ciosów niż na obijaniu rywala. W tej płaszczyźnie opiera się na prostych, skutecznych, wypracowanych do perfekcji rozwiązaniach.

Zapasy:
Zapasy zdecydowanie są największą słabością Amerykanina. Jeżeli chodzi o ofensywę to tutaj praktycznie nie mamy okazji go oglądać, Pettis nie dąży do przenoszenia walki do parteru znacznie lepiej czuje się w stójce. Jednak jeśli chodzi o defensywę to na tle zawodników z największej organizacji MMA na świecie Pettis wygląda raczej słabo. Przyzwoity zapaśnik nie powinien mieć większych problemów z obaleniem go, Eddie’mu Alvarezowi udało się to 6 razy, Rafaelowi dos Anjosowi 9 razy. Amerykanin ma problemy z bronieniem wejść w nogi, a wciśnięty do siatki wygląda na nieco zagubionego. Zapasy są zdecydowanie tą płaszczyzną, którą Pettis powinien poprawić jeśli myśli o powrocie na szczyty rankingów. Warto zauważyć, że Amerykanin miał problemy z zapasami od samego początku, udowodnił to Clay Guida, kiedy Pettis debiutował w Octagonie UFC.

Kondycja/wola walki
W tej kwestii starszy z braci Pettis nie powinien mieć problemów, ma doświadczenie w walce na pełnym dystansie. Ostatnie 3 walki przegrywał właśnie decyzjami sędziów i wydolnościowo wyglądał całkiem dobrze. Warto zauważyć, że nikomu do tej pory nie udało się skończyć Showtime’a przed czasem. Pettis zawsze walczy do końca. Więc w kwestii charakteru i wytrzymałości nie mamy powodów do obaw. Pytanie tylko w jaki sposób odbije się na jego dyspozycji ścinania wagi do limitu dywizji piórkowej.

Czynnik X
Ostatnich występów w Octagonie Anthony Pettis z pewnością nie może zaliczyć do udanych. Showtime wraca do klatki po 3 porażkach z rzędu. Walka na UFC on FOX 21 będzie jego debiutem w limicie dywizji piórkowej. Najprawdopodobniej będzie ciążyła na nim dodatkowa presja, ewentualna przegrana nie wchodzi w grę jeśli Pettis będzie chciał się utrzymać w UFC.

Plusy:
– nieprzewidywalna stójka
– bardzo mocne kopnięcia
– twarda szczęka

Minusy:
– brak doświadczenia w dywizji piórkowej
– braki w defensywie zapaśniczej

Charles Oliveira

OLIVIERA_CHARLES

Informacje ogólne:
Brazylijczyk Charles Oliveira ma 26 lat, a na swoim koncie stoczonych już 27 zawodowych pojedynków. Pochodzący z Sao Paulo Oliveira w wieku 12 rozpoczął treningu Brazylijskiego Jiu Jitsu, dziś jest już posiadaczem czarnego pasa. Do Bronx na stałe trenuje w Macaco Gold Team. Przygodę z amatorskim MMA zaczynał w 2007 roku, po roku jako 19 latek z rekordem amatorskim 12-0 zdecydował się spróbować swoich sił na zawodowych arenach. W 2008 roku zawalczył dla lokalnej organizacji Predador FC. W 2010 roku jako niepokonany zadebiutował w Octagonie UFC. Oliveira dysponuje bardzo dobrymi warunkami fizycznymi jak na wagę piórkową, warto zauważyć, że przygodę z MMA zaczynał startując w limicie dywizji półśredniej.

Stójka:
Brazylijczyk w stójce nie zachwyca, ale z całą pewnością nie jest bezbronny. Na pierwszy rzut oka widać, że nie jest to płaszczyzna, w której zawodnik czuje się najlepiej, ale mimo to daje sobie radę. Mimo chęci i ambicji Brazylijczyka nie sposób zauważyć sztywności i ciężkości z jaką porusza się i bije Oliveira. Do Bronx w swojej stójce dąży do skrócenia dystansu i szukania okazji do przeniesienia walki do parteru. Trzeba docenić, że w stójkowe wymiany wkłada całe swoje zdrowie i siłę, jest agresywny i zacięty, nie odpuszcza nawet jeśli oznacza to, że będzie musiał przyjąć kilka mocnych ciosów. Zawsze stara się iść do przodu. Oliveira bije kombinacje, które całkiem sprawnie przeplata kopnięciami. Chętnie używa kolan i łokci. Jednak ma spore braki w defensywie, przyjmuje bardzo dużo ciosów, których mógłby unikać gdyby lepiej pracował na nogach. Z całą pewnością powinien nad tym pracować oraz zwrócić uwagę na balans ciała ponieważ tutaj widać u niego bardzo duże braki. W atakach jest mocno chaotyczny, a przez to również niebezpieczny. Nie do końca wykorzystuje bardzo dobre jak na tę dywizję warunki fizyczne, którymi dysponuje. Brazylijczyk preferuje walkę w klinczu, gdzie dobrze wykorzystuje wspomniane już kolona, szukając wciąż okazji do obalania. Jak na wagę piórkową bije całkiem mocno, w początkowych etapach kariery nokautował swoich rywali, ale nie zdarz się to od kiedy trafił do UFC. Szczęka Brazylijczyk nie należy do najtwardszych, a to może mieć decydujące znaczenie w jego kolejnej walce.

Parter:
Parter to właśnie ta płaszczyzna, w której Brazylijczyk czuje się najlepiej, posiadacz czarnego pasa BJJ jest na ziemi bardzo kreatywny i niezwykle ruchliwy, przez co bardzo trudno jest go skontrolować. Oliveira w parterze stara się przejąć aktywność w każdej sytuacji, obchodzi pozycję, szuka prób poddania. Brazylijczyk jest w parterze niebezpieczny praktycznie w każdej pozycji, jeśli nie decyduje się na próby poddań lub widzi, że nie przynoszą one skutku, uderza i robi to naprawdę mocno i równie kreatywnie, ciosy przeplata uderzeniami łokciami. Chętnie bije będąc z góry, ale nie odpuszcza się również będąc z pleców, stara sie za wszelką cenę jak najbardziej naruszyć swojego rywala. Na jego korzyść w parterze przemawiają nie tylko umiejętności, doświadczenie i technika, ale również warunki fizyczne. Brazylijczyk ma jak na kategorię piórkową bardzo długie nogi i ręce. 12 spośród 21 wygranych walk do Bronx kończył poddając swoich rywali, głównie różnego rodzaju duszeniami. Trzeb przyznać, że Oliveira bardzo dobrze zaadaptował BJJ do potrzeb współczesnego MMA i radzi sobie w parterze naprawdę wybornie.

Zapasy:
Zapasów defensywnych w wykonaniu Oliveiry praktycznie nie mamy okazji oglądać, Brazylijczyk w swoich pojedynkach dąży do przeniesienie walki do parteru i nie obawia się, że wyląduje na plecach, ponieważ w tej pozycji radzi sobie bardzo dobrze i nie ma większych problemów z obróceniem rywala i przejściem pozycji. Zdarza się, że kiedy nie ma lepszego pomysłu próbuje wciągać rywali do parteru. Jego ofensywne zapasy pozostawiają wiele do życzenia. Z całą pewnością w tej płaszczyźnie Brazylijczyk nie jest wirtuozem, jeśli obala to głównie rywali, których udaje mu się zapędzić pod siatkę i sklinczować, a następnie wymęczyć ciosami i kolanami. Zdecydowanie brakuje mu dynamiki i umiejętności technicznych.

Kondycja/wola walki:
Dawno nie mieliśmy okazji oglądać Oliveiry na pełnym dystansie, natomiast warto pamiętać, że zawodnicy dywizji piórkowej zwykle nie mają problemów z kondycją i tak też do tej pory było w przypadku do Bronxa. Jeśli chodzi o waleczność to jej również Brazylijczykowi nie brakuje, nie należy do tych zawodników, którzy odpuszczają zanim zabrzmi ostatni gong.

Czynnik X:
Niestety w ciągu ostatnich 9 miesięcy nie mieliśmy okazji oglądać Brazylijczyka w akcji, ostatnią walkę Oliveira stoczył w grudniu ubiegłego roku, pokonał wówczas Mylesa Jury. Warto jednak pamiętać, że do Bronx miewa poważne problemy z wypełnieniem limitu wagowego kategorii piórkowej, w przeszłości zdarzały się również sytuacji, że nie udawało mu się zbić do 155 funtów. Nie ulega wątpliwości, że drastyczne zbijanie wagi odbija się negatywnie na formie zawodnika w dniu walki. Ciężko przewidzieć jak tym razem przygotowany będzie Brazylijczyk, a z pewnością jego rywal będzie chciał wykorzystać każdy, nawet najmniejszy jego błąd.

Plusy:
– bardzo mocny parter,
– wiek
– warunki fizyczne

Minusy:
– braki w obronie
– częste problemy ze zbijaniem kilogramów,
– odporność na ciosy

Let’s get it on!
Pojedynek Anthony’ego Pettisa z Charles’em Oliveirą jest trudny do wytypowania, głównie dlatego, że pojawia się sporo niewiadomych. W jakiej dyspozycji będzie Pettis, który przechodzi ostatnio największy w karierze kryzys formy, jak Amerykanin zaprezentuje się w dywizji piórkowej, czy Brazylijczyk zdoła zbić wagę i jak ten proces przełoży się na jego dyspozycję? Odpowiedź na te pytania poznamy już w sobotę. Na tę chwilę możemy jedynie spekulować. Moim zdaniem stójka Pettisa stoi na bardzo wysokim poziomie i dla Oliveiry i jego dziurawej obrony może się to okazać murem nie do przejścia. Tak jak zaznaczałam Amerykanin nie jest wybitnym zapaśnikiem, ale uważam że jego umiejętności będą wystarczające, aby wybronić próby sprowadzeń Brazylijczyka. Jedyną szansę na zwycięstwo do Bronxa upatruję w parterze, ale nie sądzę aby udało mu się sprowadzić Pettisa, a jak doskonale wiemy każda walka zaczyna się w stójce i zadaniem Amerykanina będzie utrzymać ten pojedynek właśnie w stójce. Dlatego z małymi obawami obstawiam wygraną Anthony’ego Pettisa.

Screenshot_3

Demian Maia

MAIA_DEMIAN

Informacje ogólne:
Demian Maia to 38-letni zawodnik mieszkający i trenujący na co dzień w Brazylii. Przygodę ze sportami walki zaczął już jako dziecko, w wieku 4 lat odbył pierwsze praktyki judo, następnie przeniósł krąg swoich zainteresowań na kung-fu i karate. Brazylijskie jiu-jitsu zaczął trenować dopiero w wieku 19 lat, jednak po zaledwie 4,5 roku został awansowany na czarny pas przez Fabio Gurgela. Maia walczy w największej organizacji świata nieprzerwanie od 2007 roku, a od 2012 w kategorii półśredniej. Na dzień dzisiejszy zajmuje 3. miejsce w oficjalnch rankingach UFC.

Stójka:
Ta płaszczyzna walki służy Mai wyłącznie do przygotowania się pod zapaśniczy atak. Brazylijczyk nigdy nie był i nie będzie dobrym stójkowiczem, styl jaki prezentuje na nogach ma pomóc mu w odpowiednim podejściu do rywala i skutecznym obaleniu. Wywiera presję, skraca dystans, stara się zamknąć przeciwnika przy klatce tak by znaleźć najdogodniejszy moment do inicjacji próby sprowadzenia walki do parteru. Wykonuje ciągły ruch prawej ręki (walczy z odwrotnej pozycji), dzięki temu rywale mają utrudnione zadanie w ataku ze względu na możliwość kontry. Jego ciosy, którymi najczęściej są sierpy są wolne, aczkolwiek całkiem mocne, potrafiły „podłączyć” np. Rorego MacDonalda. Kopie sporadycznie, jeśli już to są to kopnięcia skierowane na nogi przeciwnika. Choć defensywnie prezentuje się słabo i potrafi przyjąć na głowę sporą liczbę uderzeń, to został skończony przed czasem tylko raz i to w 2009 roku.

Zapasy:
W każdej z ostatnich 9 walk, Maia co najmniej dwukrotnie sprowadzał przeciwników do parteru, co jest imponującą statystyką. Liczba ta jednak blednie, gdy spojrzymy jak często Maia stara się obalać rywali, skuteczność na poziomie 31% wygląda słabo, jednak jest zniekształcona przez nieprzygotowane i anemiczne próby zmiany płaszczyzny walki, które Maia stosuje w ostatnich rundach na dużym zmęczeniu. Technicznie nie błyszczy, jednak siła fizyczna z pewnością pomaga mu w tej kwestii, zdarzały mu się nawet wyniesienia czy też obalenia za jedną nogę. O defensywie chyba nie musimy rozmawiać, bo kto o zdrowych zmysłach chciałby zapraszać Maię do parteru z własnej woli?

Parter:
Na pewno znaleźliby się na tym świecie ludzie, którzy o umiejętnościach parterowych Demiana Mai napisaliby książkę. Ja nie czuję się na tyle kompetentny by to zrobić, dlatego w tylko kilku zdanaich postaram się skomplementować „skill” Brazylijczyka. Bez cienia wątpliwości jest jednym z najlepszych zawodników brazylijskiego jiu-jitsu w historii MMA. To jak potrafi przejść pozycję, skontrolować rywala czy zajść mu za plecy jest po prostu wybitne. Maia w ostatnich latach charakteryzuje się niezwykłą cierpliwością, najważniejsza wydaje się być dla niego kontrola sytuacji, znajdowanie dogodniejszych pozycji do ataku, przedkłada to nad próby poddań czy zadawanie ciosów. Dopiero w końcówkach rund stara się zaskakiwać rywali jakąś balachą lub trójkątem, gdy jest już pewny, że rywal nie wyrządzi mu żadnej krzywdy. Jeśli jego przeciwnik da się obalić i wyląduje na plecach, na 90% skończy w tej pozycji rundę, Maia na ogół nie daje nikomu szansy na powrót do stójki. Gdy Brazylijczyk znajdzie się już w dogodnym dla siebie położeniu, a nie widzi szans na poddanie rywala, uruchamia swoje ground&pound, które potrafi wyrządzić spore szkody na twarzy oponenta. Podsumowując, kto nie potrafi przeciwstawić się ofensywie zapaśniczj Mai musi cierpieć za swoje braki.

Kondycja/wola walki:
Tutaj już nie będę tak słodził Brazylijczykowi, kondycyjnie nigdy nie wyglądał dobrze, choć w ostatnich walkach można zauważyć lekką poprawę. Mimo, że nie toczy swoich pojedynków na wysokich obrotach, to najczęściej cierpi w trzecich rundach na brak tlenu. W 5. rundzie walki z Ryanem LaFlarem słaniał się na nogach i próbował wciągać przeciwnika do gardy, nie jest to dobra sprawa, gdy spojrzymy na to przez pryzmat nadchodzącej potyczki Mai.

Czynnik X:
Zaawansowany wiek Brazylijczyka i ilość stoczonych walk prędzej czy później zaczną oddziaływać i niepokonany od dawna przed czasem Maia może skruszeć. Mimo to z pewnością do tego starcia będzie wyjątkowo zmotywowany, zwycięstwo najprawdopodobniej zagwarantuje mu drugą w karierze próbę zdobycia mistrzowskiego pasa UFC.

Plusy:
– kosmiczny parter
– dobre zapasy
– „mocna głowa”
– doświadczenie

Minusy:
– nie najlepsza kondycja
– słaba stójka
– wiek

Carlos Condit

CONDIT_CARLOS

Informacje ogólne:
Carlos Condit to 32-letni zawodnnik MMA toczący swoje walki w kategorii do 77 kg. Zadebiutował w 2002 roku mając zaledwie 18 lat, przed pierwszym zawodowym pojedynkiem trenował brazylijskie jiu-jitsu oraz kickboxing. W trakcie swojej kariery występował w takich organizacjach jak: King of the Cage, Pancrase czy WEC. Od 2009 roku związany jest z największą organizacją na świecie – UFC. Do tej pory stoczył w niej 12 walk, z czego 7 zwycięskich. W 2012 roku podopieczny Grega Jacksona został tymczasowym posiadaczem mistrzowskiego pasa, pokonując na punkty po 5-rundowej walce Nate’a Diaza. Obecnie zajmuje 4. miejsce w oficjalnym rankingu dywizji półśredniej UFC.

Stójka:
Powiedzieć, że Condit lubi kopać, to jak nie powiedzieć nic. Ten zawodnik wplata kopnięcia w swoje akcje tak naturalnie, jak żaden inny zawodnik na świecie. Większość fighterów używa ciosów prostych do punktowania i naruszania przeciwników, dla Condita synonimem ciosów prostych są uderzenia nogą. Myślę, że około 80% ofensywnych akcji „Natural Born Killera” zawiera przynajmniej jedno kopnięcie, to sprawia, że najlepiej czuje się w dystansie i zachowuje go bardzo dobrze. W tych swoich ulubionych zagraniach jest bardzo wszechstronny, nie ma chyba nożnej akcji, której Condit nie wykonywał kiedykolwiek w walkach. Oczywiście, wobec takiego spamu kopniaków większość z nich nie jest mocna ani celna, jednak co jakiś czas zaskakuje mocniejszym zagraniem, szczególnie w kombinacji z ciosami bokserskimi. Boks Amerykanina prezentuje się nieźle, aczkolwiek ma on swoje niedociągnięcia. Na pewno nie można mu odmówić siły ciosu i agresji, Condit potrafi napierać na rywali serią kilku ciosów, przeważnie zaczynając od ciosów prostych, kończąc sierpami. Takie ofensywne akcje mają to do siebie, że zawodnik je wykonujący bardzo się odkrywa i tak też jest w tym przypadku, „NBK” czasem traci koncentrację i wyłapuje na twarz mocne kontrujące uderzenia. W takich sytuacjach pomaga mu wysoka odporność na ciosy, tylko raz w swojej 14-letniej karierze przegrał przed czasem przez TKO i to przez kontuzję. Nie lubi półdystansu, zdarza się wtedy, że gubi się pod naporem rywala, który podszedł nieco bliżej. Gdy tak się dzieje, ląduje plecami sierowany do siatki, co najczęściej kończy się…

Zapasy:
… obaleniem. Defensywne zapasy Condita były, są i najprawdopodobniej pozostaną słabe. Przez ten element przegrał większość ważnych pojedynków i ta słabość może wyjść na wierzch również w sobotnią noc. W samym UFC sprowadzany był na ziemię łącznie 41 razy, wszyscy rywale którzy przynajmniej raz starali się przewrócić Condita, dokonywali tej sztuki udanie. 32-latek nie wykazuje aktywności jeśli chodzi o ofensywę zapaśniczą, na 10 ostatnich walk tylko rozbity Thiago Alves wylądował po jego ataku na plecach.

Parter:
Tutaj znowu możemy pochwalić umiejętności Carlosa Condita. Ta płaszczyzna walki wygląda w jego wykonaniu naprawdę dobrze. Rzecz jasna najczęściej widzimy go pod rywalem, jednak całkiem sprawnie potrafi wracać do stójki używając „gumowej gardy” lub strasząc trójkątem bądź balachą. Świetnie się zwija, w czym pomagają mu na pewno długie nogi, toteż rywale nie wyrządzają mu w parterze żadnej krzywdy. Gdy znajdzie się na górze, umiejętnie kontroluje przeciwnika i przechodzi pozycję. W walce z Alvesem pokazał również, że pojęcie ground&pound zdecydowanie nie jest mu obce.

Kondycja/ wola walki:
Condit jest wręcz maszyną do bicia, mimo wysokiego tempa, w jakim odbywa się większość jego pojedynków, potrafi napierać na rywala przez pełen dystans walki bez większych zmian. Gdy przeciwnik chce toczyć z nim otwartą wojnę, ten nie prostestuje i daje się ponieść bez względu na to, czy te wymiany wygrywa czy przegrywa.

Czynnik X:
Po walce z Robbiem Lawlerem zapowiadał przejście na sportową emeryturę. Według ekspertów wynik mistrzowskiego starcia był dla Condita niesprawiedliwy i z pewnością miał wpływ na tę pochopną decyzję. Na szczęście pomysł ten szybko uleciał z głowy Amerykanina i liczę na to, że nie wróci podczas walki z Maią. Warto w tym miejscu też zaznaczyć, że Carlos wolno się rozkręca i najczęściej przegrywa pierwsze rundy. Jeśli chodzi o 5-rundowe pojedynki nie jest to specjalnie odczuwalne, jednak myślę że trzeba to mieć na uwadze.

Plusy:
– świetne kopnięcia
– dobry boks
– wysokie umiejętności parterowe
– kondycja

Minusy:
– słabe zapasy
– częste odsłanianie się i cofanie do siatki
– wolno się rozkręca

Let’s get it on!
Długość tego pojedynku (5 rund) jest zbawieniem dla Condita. Maia z pewnością dobrze zacznie to starcie, na pewno skutecznie obali Condita przynajmniej raz i wygra jedną, może dwie rundy. Jeśli Amerykanin to przetrwa, z każdą kolejną minutą jego przewaga będzie rosła, dzięki sprawnemu utrzymywaniu dystansu Maia zacznie mieć problemy ze sprowadzeniam, a co za tym idzie „NBK” zacznie hurtowo zasypywać mistrza parteru ciosami i kopnięciami. Według mnie Carlos Condit może być tym zawodnikiem, który jako pierwszy w kategorii półśredniej pokona Maię przed czasem, najprawdopodobniej w którejś z rund mistrzowskich.

Tak przedstawia się cały kupon:
Screenshot_5

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis