Nurmagomedov vs McGregor. Miliony w grze. Najdroższa walka w historii UFC?
6 października na UFC 229 w końcu dojdzie do kolejnej walki Conora McGregora (21-3). W końcu, bo prawie dwuletnia przerwa w startach w MMA największej gwiazdy UFC, to okres zbyt długi.
Nie powinno mieć to jednak większych skutków ubocznych. Kibice przed powrotem „Notoriousa” będą za nim stęsknieni, a nie znudzeni jego popisami w oktagonie. Pojedynek z rywalem w postaci niepokonanego mistrza wagi lekkiej Khabiba Nurmagomedova (26-0) zapowiada się jako prawdziwa wojna.
Starcie ma duży potencjał sportowy, ale jeszcze większy drzemie w aspekcie finansowym. Możemy być świadkami jednej z najdroższych walk MMA ostatnich lat, przy której zostaną pobite wielkie rekordy.
O tej walce mówiło się od dawna
Zestawienie Nurmagomedova z McGregorem to żadna niespodzianka. To raczej konfrontacja, do której prędzej czy później musiało dojść. Trochę to nawet dziwne, że odbędzie się ona dopiero teraz. Na pewno nie jest jednak za późno. Jest w sam raz.
„Notorious” „Eagle’owi” w życiu trochę poprzeszkadzał. Na UFC 205 pierwotnym rywalem Eddiego Alvareza miał być Nurmagomedov, a nie McGregor. Organizacja zmieniła jednak zdanie, co Rosjaninowi bardzo się nie spodobało. Amerykanina nazwał gównianym mistrzem, a swojego pracodawcę „freak showem”.
Koniec końców, McGregor Alvarezowi wtedy pas odebrał. Odebrał i w zasadzie tylko tyle. Śmieszne, bo tego trofeum ani razu nie obronił. A był mistrzem przez 511 dni. Całkiem niezły wynik w kategorii „jak być najlepszym, nie wychodząc do klatki”. Sprawiedliwości stało się zadość i pogromcę Josego Alda na tronie zastąpił (nie)cierpliwie czekający na szansę Nurmagomedov. Stało się to dokładnie . 7 kwietnia tego roku. Dagestańczyk wypunktował ściągniętego w ostatniej chwili Ala Iaquintę.
Teraz drogi zawodników w końcu się skrzyżują. Całe szczęście, że wreszcie w oktagonie, a nie tylko w social mediach.
Kto będzie faworytem?
Ktoś bujający w obłokach i widzący same superlatywy McGregora pewnie powie, że jego ulubieniec wejdzie do oktagonu i szybko znokautuje rywala. Nurmagomedova lekceważyć jednak nie można. Przecież to aktualny mistrz! Jestem realistą i wiem, że w przededniu gali w mediach społecznościowych pojawią się tłumy „fanów” Irlandczyka, którzy będą przewidywali jego nokaut przez obrotówkę czy spinning backfist w pierwszej rundzie.
Uprzedzam – w niedzielę rano mogą być nieźle zszokowani. O ile McGregor będzie ich jeszcze obchodził.
Rzeczywistego triumfatora trudno jest wskazać. 3 sierpnia pojawiły się pierwsze kursy bukmacherskie przed tą walką. W stosunku 2 do 1 stawiano na Nurmagomedova. Tendencja ta się zresztą utrzymuje. Kurs na „Eagle’a” to ok. 1.6, a na „Notoriousa” 2.4.
Potwierdza to tylko, że ryzyko porażki McGregora jest wyjątkowo duże. MMA zdążyło nas do tego przyzwyczaić – przecież w tym sporcie nie chroni się na siłę „zera” w rekordzie.
W przypadku przegranej któregokolwiek z zawodników po wyrównanej lub sensacyjnie zakończonej konfrontacji rewanż byłby wskazany. Dlatego też może się okazać, że będzie to najdroższa walka od lat.
Lesnar, Rousey, Silva daleko w tyle. To McGregor jest królem PPV
Nie zapominajmy też o przychodach transmisyjnych. Można spodziewać się wspaniałych i przede wszystkim rekordowych wyników sprzedażowych. Ogromny apetyt na sukces ma przede wszystkim prezes UFC, Dana White. – Jestem pewien, że wykręcimy dwa miliony PPV – powiedział w rozmowie z Yahoo! Sports.
Dwa miliony to wynik całkiem realny. Przecież pięć najlepiej „sprzedanych” gal UFC to zasługa Conora McGregora. UFC 202 firmowane rewanżem z Nate’em Diazem przyniosło aż 1,6 mln sprzedanych subskrypcji. UFC 196 z 1,317 mln, UFC 205 z 1,3 i UFC 194 z 1,2 mln były niewiele gorsze. Jedyną galą „pomiędzy” tymi rezultatami było jubileuszowe UFC 100 z Brockiem Lesnarem w roli głównej.
To wszystko zresztą doprowadziło do pojedynku McGregora w boksie. Jego rywalem był najlepszy pięściarz ostatnich lat – Floyd Mayweather Junior, który na tę walkę powrócił specjalnie ze sportowej emerytury. Z punktu sportowego – większego sensu to nie miało, ale i tak dawny rywal Artura Sowińskiego zaprezentował się bardzo solidnie, za co należą mu się słowa uznania.
W konfrontacji „Notoriousa” z „Moneyem” właśnie o money chodziło. Dana White najpierw chwalił się wynikiem 6,5 mln sprzedanych subskrypcji. Trochę przesadził, bo ostatecznie liczba ta zmalała do 4,3 mln. To wciąż kosmiczna liczba, ale na pewno promotorzy czuli pewien niedosyt. Nie pobito rekordu z walki Mayweathera z Pacquiao, na którą sprzedano o 300 tys. telewizyjnych „wejściówek” więcej. Mimo wszystko jest to wynik rewelacyjny – zwłaszcza, że były mistrz bokserski mierzył się z pięściarskim debiutantem.
Nijak ma się to do rzeczywistej liczby widzów. Szacowało się, że na nielegalnych streamach siedziało ponad kilkadziesiąt milionów osób – jeśli nawet nie więcej.
W ramach ciekawostki warto też wspomnieć, że nie tylko w USA walka Mayweathera z McGregorem była w PPV. Zakodowano ją również w Polsce. Usługę sprzedawał między innymi Cyfrowy Polsat, który był do tego zmuszony ze względu na prawa licencyjne.
Rekordowe ceny biletów, ogromne dochody
Z wynikami sprzedaży pay per view musimy zaczekać co najmniej do paru dni po gali. Bardzo szybko dowiedzieliśmy się jednak, jak potoczyła się kwestia biletów na UFC 229. Ich ceny były rekordowe – najwyższe w dziejach.
Wyodrębniono jedenaście kategorii. Najtańszy bilet można było nabyć za 205 dolarów, a najdroższy za 2505 USD. Dla porównania na UFC 100 najbardziej ekskluzywna wejściówka kosztowała tysiąc dolarów, a podczas UFC 205, również z udziałem Conora McGregora, 1500.
Niemałe ceny w niczym nie zaszkodziły. Wejściówki zostały wyprzedane w dokładnie trzy minuty. Gala odbędzie się zresztą w T-Mobile Arena w Paradise w Nevadzie. Ta hala może pomieścić aż 20 tysięcy widzów.
Dla porównania – na wspomnianą wyżej galę UFC 205 w Madison Square Garden sprzedano 20427 biletów. Wpływy z bramki wyniosły wtedy ok. 17,7 mln dolarów. Teraz dochód będzie o kilka milionów większy.
Nurmagomedov wściekły na McGregora. Konferencja miała wyglądać inaczej
Lekceważenie rywala czasami jest konieczne, ale nie w taki sposób. McGregor jest gwiazdą światowego formatu, ale czy nieprzyjście na konferencję prasową mu przystoi?
Dagestańczyk się zirytował i po piętnastu minutach oczekiwania na konkurenta zdecydował się ją opuścić.
Mam swój plan dnia i nie mogę o nim myśleć. Muszę zrobić wagę. Mam swoje sprawy. Jeśli się spóźnia, to nie jest to mój problem.
Prezes UFC, Dana White, pozostał sam. Wyglądało na to, że był zaskoczony przebiegiem konferencji prasowej, ale całkiem nieźle wychodziło mu tego ukrywanie.
Tym samym uniknęliśmy bójek i (nie)potrzebnych spięć. W oktagonie będzie jednak zupełnie inaczej. Na samych prowokacjach się nie skończy.