Mocniej od tajfunu! Zapowiedź RIZIN.19 od MMA.pl
Dziewiętnasta numerowana gala RIZIN będzie stała przede wszystkim pod znakiem ćwierćfinałów turnieju wagi lekkiej. W Osace nie zabraknie jednak również innych atrakcji, jak powrót Jiriego Prochazki, eliminator do walki o pas kategorii superatomowej, czy zaległa walka Kaia Asakury z Yutą Sasakim. Jak zwykle swoje umiejętności pokażą także japońscy kickbokserzy.
Tradycyjna zapowiedź autorstwa Daniela Dziubickiego i Jana Niwińskiego.
Miejmy nadzieję, że nadciągający tajfun Hagibis nie zakłóci organizacji tego wydarzenia. Gala do obejrzenia na platformie FITE.tv w cenie 19,99 USD. Start w sobotę 12 października o godzinie 7.00 polskiego czasu.
kickboxing 56 kg: Seiki Ueyama vs. Taisei Umei
Daniel Dziubicki: Ueyama wraca po czerwcowej gali RIZIN w Kobe, gdzie pokonał przez TKO po trzech knockdownach KENGO. Mistrz Shoot Boxingu pokazał moc przede wszystkim przy krótkich kombinacjach, a jedna z nich posłała rywala na deski przy pierwszym liczeniu. Następne to była już kwestia totalnej przewagi w ringu Ueyamy. Zaczynał on od czwartego roku życia od treningów karate, przechodząc później na kickboxing, rywalizując w mniejszych organizacjach jak np. DEEP KICK. W czerwcowym występie początkowe momenty służyły mu ewidentnie po to, aby lowkickami wyczuć dystans (i przy okazji przyjąć parę ciosów od przeciwnika na skrót dystansu). Jego obecność na rozpisce zawdzięczamy temu, że sam pochodzi z Osaki i będzie miał okazję zaprezentować się przed własną publicznością.
Umei to natomiast zawodnik z Kyoto, także o backgroundzie karate, który karierę w kickboxingu zaczął w wieku 19 lat. Jego ulubioną techniką jest middle kick, którego korzysta zarówno w walkach na zasadach K-1 jak i MT. Zresztą Umei walki w muay thai upodobał sobie na tyle, że najczęściej trzyma charakterystyczną, tajską gardę, nawet w walkach bez łokci i klinczu. Nie będzie w starciu z Ueyamą faworytem, bo jego problemem jest nieszczelna obrona i opuszczanie rąk w strategicznych momentach, co przez Ueyamę może zostać wykorzystane. Problemy z defensywą było widać w jego wrześniowym pojedynku na gali DEEP KICK, gdzie najpierw został wyliczony, gdy rywal skrócił dystans ciosem na jego kopnięcie. Następny knockdown to kontra ze zmianą tempa superman punchem. Fighter z Kyoto umie podejść do półdystansu, ale nie ma siły ciosu. Tak naprawdę jedyny problem dla Ueyamy może sprawić jego odwrotna pozycja.
open: Shoma Shibisai (4-2, 1NC) vs. Chang Hee Kim (1-4, 1NC)
Daniel Dziubicki: Trochę niespodziewana ostatnia aktualizacja rozpiski. Dlaczego? Shibisai już miał okazję zaprezentować się na RIZIN.11 w zeszłym roku i jego debiut nie wypadł okazale. Tam zresztą także został dołączony do karty jako ostatni. Japończyk nie dał sobie wówczas kompletnie rady z Unurjargalem Boldpurevem przede wszystkim pod kątem siłowo-zapaśniczym. Do tego wspomnianą walkę można było spokojnie uznać za najgorszą podczas tamtej gali, a do tego przez wzgląd na różnicę wagi przepisy zostały zmienione na zbliżone do zunifikowanych. Mało tego, Japończyk mając rywala w bocznej pozycji (jedyny raz w walce) poczęstował go kolanem na głowę, co spowodowało dłuższą przerwę. Przegrał przez decyzję. W tamtej zapowiedzi został przedstawiony następująco:
Shibisai to wyjątkowo duży (190 cm wzrostu) jak na Japończyka fighter o backgroundzie judo, który przez ostatnie półtora roku rywalizował w organizacji Ganryujima, czyli z limitowanym parterem, brakiem poddań w parterze i matą na podeście na wzór sumo. Tam legitymuje się rekordem 3-0.
Tym razem zadanie może mieć nieco łatwiejsze, chociaż różnica wagi między Shibisaiem a Chang Hee Lee będzie wynosiła około… 56 kg! Rekord Koreańczyka (firmowannego jako „koreański Butterbean”) nie robi wrażenia, do tego trzeba dodać dwuletnią przerwę w startach. Reprezentant ROAD FC to zdecydowanie bardziej zorientowany stójkowo zawodnik niż Boldpurev. Jak na takiego opasłego fightera dysponuje dość szybkimi rękoma i jego krótkie kombinacje nie są dobrą wiadomością dla Shomy. Lee nie należy jednak do tytanów wytrzymałości, a sprowadzony do parteru jest trochę jak wieloryb wyrzucony na brzeg. Można się spodziewać, że Japończyk właśnie ten mankament będzie chciał wykorzystać.
kickboxing 77 kg: HIROYA vs. Takuma Konishi
Daniel Dziubicki: Wzięty na dosłownie parę dni (w zastępstwie za Shintaro Matsukurę, który doznał urazu oka) przed galą HIROYA, kontra wydzwoniony przez organizatorów parę tygodni wcześniej Konishi. Ten drugi w sylwestra na Heisei’s Last Yarennoka wyszedł do ringu z cięższym Yutą Uchidą w limicie… 92 kg! Emerytowany strażak z Osaki zaczął swoją przygodę z kickboxingiem z powodu chęci zrzucenia „kilku” kilogramów. Efekt był tego taki, że ze 110 kg na potrzeby walk potrafił schodzić nawet do 70 kg! Brał nawet udział w 64-osobowym GP Kunlun Fight w tej kategorii. Obecnie Konishi w pełni poświęcił się sportowi, a jego ostatnia walka na REBELS w muay thai odbyła się w limicie 80 kg.
HIROYA wraca na RIZIN po długiej przerwie, bowiem ostatni raz pojawił się w grudniu 2015, na pierwszej, historycznej gali. Wówczas znokautował Akiyo Nishiurę. Od tamtej pory wystąpił jeszcze w dwóch turniejach K-1, zanotował epizody w Chinach i pożegnał się z K-1 porażką przez KO z Tetsuyą Yamato. Potem nastąpił konflikt na linii K-1 – TRY HARD, więc szykowany niegdyś na następcę Masato Japończyk musiał, podobnie jak jego brat TAIGA, zmienić pracodawcę na RISE. Tam walczył dwukrotnie (2 zwycięstwa przez KO), ale jedynie na galach numerowanych, gdzie nokautował zawodników MMA – Hiroyukiego Takayę i Yojiro Uchimurę. Wydarzenia te są jednak poziom niżej w hierarchii niż World Series.
Jeśli chodzi o style obu fighterów, to Hiroya stawia zdecydowanie na boks, ale nie zasypuje rywali gradem ciosów od samego początku. To zawodnik, który nie narzuca zawrotnego tempa. Dużo lowkicków i polowania na cios prawą ręką to główne cechy rozpoznawcze starszego z braci Kawabe. Konishi to natomiast raczej nogi, a szczególnie lowy i kolana, które wciąż są jego mocną stroną. Trochę stracił na szybkości od czasów totalnego wyżyłowania i schodzenia do 70 kg, ale nogi nadal ważą sporo. Nie jest to wielbiciel półdystansu, ale biorąc pod uwagę styl rywala, możemy być świadkami czekania na jedną decydującą akcję.
kickboxing 62 kg: Taiju Shiratori vs. TAIGA
Daniel Dziubicki: Zestawienie, które trafiło na rozpiskę dość późno, ale jest to gwarancja efektownego pojedynku. Shiratori, który jest kolegą klubowym Tenshina Nasukawy zadebiutował w RIZIN w sylwestra na dodatkowej gali Heisei’s Last Yarennoka, gdzie znokautował Yoshiyę Uzatsuyo. Potem przyszła pora na tegoroczne GP RISE do 61 kg, które wygrał w bardzo dobrym stylu pokonując po drodze mistrza stadionu Rajadamnern Saeksana, czy posiadacza pasa WBC MT Genjiego Umeno. Spod ręki Hiroyukiego Nasukawy wyszedł kolejny młody, świetny zawodnik, w dodatku dysponujący rewelacyjnymi warunkami fizycznymi. Japończyk mierzy 183 cm, co umie również wykorzystać w walce. Do tego dokłada również kolana, które są jego bardzo groźną bronią, o czym przekonał się w grudniu choćby Uzatsuyo. Nie znaczy jednak, że Shiratori trzyma wszystkich rywali na dystans, bo w konfrontacji z Saeksanem podchodził dość często do półdystansu, a działy się tam miejscami rzeczy niesamowite. Kopnięcia, kolana, kombinacje z uwzględnieniem ciosów na korpus… Ewidentnie 23-latek jest na fali i to dużej.
Na odwrotnym biegunie jest TAIGA, który w lipcu na RIZIN.17 przerwał passę sześciu pojedynków bez zwycięstwa z Hikaru Machidą. Rywal solidny, ale w żadnym wypadku renomowany. Wcześniej miała miejsce m.in. porażka z Saeksanem w ćwierćfinale wspomnianego turnieju RISE, gdzie na dobrą sprawę nie mógł osiągnąć przewagi nad Tajem. To, podobnie jak bilans ostatnich walk, pokazuje duży kontrast między oboma kickbokserami. Wyraźnym faworytem będzie Shiratori, za którym przemawia prawie wszystko – od ostatnich występów, przez warunki fizyczne, po koncentrację od początku do końca pojedynku. Nie da się go zatrzymać? TAIGA będzie musiał szukać swojej szansy w półdystansie, bo różnica wzrostu będzie znaczna, bo wyniesie aż 17 cm! Shiratori lubi wdawać się w bójki, jak z Saeksanem, a na deski posłał go Uzatsuyo, który żadnym wybitnym fajterem nie jest. Dynamika to z kolei ważny czynnik w gameplanie byłego mistrza K-1 i jeżeli będzie miał trochę szczęścia i odpowiednie wyczucie czasu, może sprawić niespodziankę… a może już sensację? Niemniej atuty obu sprawiają, że to może być naprawdę ciekawe starcie, mimo pewnego poczucia mismatchu.
77 kg: Keita „K-Taro” Nakamura (34-10-2) vs. Marcos de Souza (8-1)
Jan Niwiński: Weteran Japońskich ringów oraz UFC, Keita Nakamura zadebiutuje pod sztandarem Rizin. Pochodzący z Tokyo zawodnik podejmie w Osace Marcosa Souzę. Brazylijczyk jest bratem innego zawodnika Rizin, Roberto Souzy. Podobnie jak brat, Marcos jest diabelnie dobrym parterowcem, który tylko raz potrzebował, aby o wyniku jego walki decydowali sędziowie. Jednak w porównaniu do Roberto, Marcos ma definitywnie gorsze umiejętności stójkowe. Jest wyraźnie wolniejszy i o wiele sztywniejszy. Te wady moga bardzo pomóc Nakamurze. Japończyk wniesie do pojedynku przewagę doświadczenia oraz umiejętności bokserskich. Były mistrz DEEP ma na koncie zwycięstwa z Jinliangiem Li czy Kyle’m Noke’em, którzy są poziom wyżej niż wszyscy rywale Souzy razem wzięci. Panowie mają jeden wspólny mianownik – obaj pokonywali reprezentantów naszego kraju. Nakamura dzięki niejednogłośnej decyzji ma wygraną nad Salim Touharim a Souza w swoim trzecim pojedynku poddał, nie bez problemów, Mateusza Piskorza. Czekam niecierpliwie by zobaczyć, czy Keita Nakamura wybroni się przed parterem Marcosa Souzy.
ćwierćfinał turnieju 71 kg: Tofiq Musaev (15-3) vs. Damien Brown (19-12)
Jan Niwiński: Kilka faktów łączy obu panów: Po raz trzeci wystąpią w RIZIN, walczyli z Darronem Cruickshankiem i zachowują pewne podejrzane wyrachowanie gdy wchodzą do walki. Tofiq Musaev to młody, choć nie najmłodszy, wojownik z Azerbejdżanu, który przebojem do światowego MMA wdarł się, gdy odprawił już w pierwszej rundzie znanego w Polsce z występów na KSW Marifa Piraeva. W organizacji zadebiutował w sylwestra 2018, kiedy na początku drugiej odsłony pojedynku z Nobumitsu Osawą zastopował rywala soczystym ground and pound. Jest w tym wszystkim wyjątkowo spokojny, nie rzuca się bezmyślnie na rywala z lawiną ciosów. Nieco więcej agresji jest po stronie Australijskiego „Beatdowna”. Damien, pomimo pozornego spokoju w walce, kiedy to bada rywala, potrafi bardzo szybko wystartować. Brak kalkulacji jest tylko pozorny – większośc akcji Browna jest niesamowicie przemyślana. Dodajmy do tego niedoceniane Jiu-jitsu, a Damien wyłania nam się jako niebezpieczny i niewygodny rywal dla każdego w nadchodzącym turnieju wagi lekkiej. Czeka nas intrygujący pojedynek z wielką szansą na brutalne skończenie.
ćwierćfinał turnieju 71 kg: Luiz Gustavo (9-1) vs. Hiroto Uesako (16-7)
Daniel Dziubicki: Losowanie przyniosło konfrontację dwóch fighterów, którzy zamiast tarzać się w parterze, wolą dużo bardziej uderzać i kopać… również rywala znajdującego się na macie. Szczególnie ma to odbicie w stylu Uesako, który udział w GP zapewnił sobie po wygranej przez TKO z Yvesem Landu, po trochę za wczesnym przerwaniu przez ringowego. Przed tą walką Japończyka przedstawiłem tak:
Uesako to już uznana marka na japońskim rynku. Zwycięzca DEEP Future King Tournament z 2013 roku, były mistrz wagi piórkowej DEEP, który od jakiegoś czasu swoje walki toczył w Pancrase. Był również przewidziany w turnieju programu Road to UFC Japan, ale kontuzja uniemożliwiła mu udział. Podopieczny Kenjiego Osawy z klubu HEARTS ma dużą skuteczność, jeśli chodzi o wygrywanie walk przed czasem (111 na 15 wygranych). Ostatnie zwycięstwo przez decyzję miało miejsce osiem występów temu, w 2015 roku. Uesako to zawodnik stójkowy o nietypowym stylu. Mocno sprężynujący, nisko trzymający ręce, robiący bardzo dobry użytek ze swojej prawej nogi, niezależnie od położenia przeciwnika. Wygrane po soccerkickach to nie jest zresztą przypadek.
Walka eliminacyjna pokazała jednak pewien mankament Uesako, a mianowicie jego defensywę, kiedy się go nieco przyciśnie. Początek drugiej rundy to oberwanie wysokim kopnięciem z wyskoku, a chwilę potem poważniejsza wymiana, w której ciosy przechodziły przez jego i tak nisko opuszczone ręce. Tak się składa, że Gustavo zarówno preferuje presję, jak i dysponuje mocnym uderzeniem. Trzeba bardzo uważać na jego kolana. Generalnie Japończyk raczej nie będzie miał czasu, aby wybadać sobie przeciwnika, bo podopieczny Andre Didy z Evolucao Thai może wjechać z buta krótko po gongu zaczynającym pojedynek. Nie ma co spodziewać się popisów parterowych w tym ćwierćfinale. Brazylijczyk to w dużej mierze brutalna siła i serie mniej lub bardziej obszernych sierpów. Odwrotnie niż Uesako, Gustavo trzyma gardę dość wysoko, co zauważył Mikuru Asakura przed ich pojedynkiem na RIZIN.15 w kwietniu. Jeżeli jednak pojedynek trafi do parteru i były mistrz DEEP będzie z góry, możemy oglądać obrazki jak z PRIDE, czyli polowanie na głowę uziemionego przeciwnika kolanami i kopnięciami. Istnieje taka ewentualność, jeżeli Japończyk zdecyduje się na sprowadzenie (co zdarza mu się od czasu do czasu), a fajtera z Kurytyby da się tym zaskoczyć, co pokazał już starszy z braci Asakura.
ćwierćfinał turnieju 71 kg: Patricky „Pitbull” Freire (21-8) vs. Tatsuya Kawajiri (37-13-2)
Jan Niwiński: Bracia Pitbull równolegle biorą udział w dwóch poważnych turniejach lżejszych kategorii. Młodszy został w Bellatorze, angażując się w Grand Prix wagi piórkowej. Starszy obrał za kierunek Japonię i w pierwszej rundzie podejmie Tatsuyę Kawajiriego. Patricio jest zawodnikiem stosunkowo prostym w budowie. Jest silny, bardzo mocno bije, dobrze skraca dystans i kontroluje w parterze. Brzmi banalnie, ale w prostocie tkwi siła, bo na tarczy w pojedynkach z Patricio znaleźli się tacy zawodnicy jak Josh Thompson, Benson Henderson, Ryan Couture, Derek Campos czy Roger Huerta. Kawajiri to weteran Shooto, PRIDE, DREAM, Strikeforce czy UFC. Dobry wszędzie, ale nie wybitny, choć bitny zawodnik. Dzięki zostawionemu w ringu sercu był w stanie dopisać sobie do rekordu wygrane z naprawdę poważnymi nazwiskami w świecie MMA: Josh Thomson, Yves Edwards, Luiz Firmino, Joachim Hansen, czy Gesias Cavalcante. Na papierze faworytem Patricio, którego ciężkie ręce mogą wydawać się kryptonitem na rozbitego latami kariery „Crushera”. Ale podskórnie czuję, że stary list zaskoczy i napsuje krwi brazylijczykowi!
ćwierćfinał turnieju 71 kg: Johnny Case (26-6-1) vs. Roberto de Souza (9-0)
Jan Niwiński: Proszę zapiąć pasy, przygotować popcorn i usiąść wygodnie w fotelu – w tej walce będzie działo się wiele. Zarówno Roberto Souza jak i Johnny Case nie lubią przynudzać, więc czeka nas pasjonująca batalia. Case w ostatnim pojedynku przez 5 minut obijał próbującego zapasów Satoru Kitaokę, zmuszając narożnik Japończyka do poddania walki już po pierwszej rundzie. Tylko 4 z 26 zwycięstw Amerykanina skończyły się decyzjami sędziowskimi – cała reszta to skończenia, w tym 15 w pierwszej rundzie. Stopował Kazukiego Tokudome czy Frankiego Pereza. Ma na swoim koncie również remis z mistrzem PFL z 2018 roku – Nathanem Schulte. Z drugiej strony mamy omawianego już dwukrotnie na MMA.pl Roberto Souzę. Sparingpartner byłego mistrza KSW, Klebera Koike Erbsta dwukrotnie sprawił niespodziankę między linami ringu RIZIN. W kwietniu tego roku odprawił wspomnianego już Kitaokę by w lipcu sprawić spore zaskoczenie, pokonując uznanego boksera, Mizuto Hirotę właśnie w płaszczyźnie stójkowej. Souza to jednak przede wszystkim grappler, jeden z lepszych jacy pojawili się w czołowej Japońskiej organizacji. W tej walce raczej nie będzie decyzji!
51 kg: RENA (8-3) vs. Alexandra Alvare (0-3)
Daniel Dziubicki: RIZIN z powrotem buduje Renę. Można odnieść wrażenie, że Japonka cofnęła się pod względem jej hierarchii do samych początków, bo po porażkach z Kanną Asakurą, a także problemach zdrowotnych (odwołanie jej walki w sylwestra) zdecydowała się przejść wagę wyżej. Kolejne niepowodzenie w Bellatorze, gdzie niedługo po pierwszym obaleniu została poddana przez Lindsey VanZandt. Dlatego trzeba było wrócić do punktu wyjścia i dać mistrzyni Shoot Boxingu jakąś mniej wymagającą rywalkę. Okazało się jednak, ze awizowana wcześniej Shawna Ram na mniej niż tydzień przed galą wypadła z powodu kontuzji. Z racji, że RENA pochodzi z Osaki, nie chciano odwoływać jej walki, więc poszukano późnego zastępstwa. Wyzwanie przyjęła Alexandra Alvare, która nadal szuka swojego pierwszego zwycięstwa w zawodowej karierze. Background kickbokserski, słabe zapasy, jakiekolwiek umiejętności parterowe – tak można w skrócie opisać 35-letnią Hiszpankę. Nie jestem nawet specjalnie stwierdzić, gdzie może zaskoczyć Kubotę. Możliwe, że poza stójką plan będzie taki, aby wyrzeźbić coś z pleców, bo w walkach półamatorskich Alvare szukała techniki kończącej będąc na dole. Fajterka z Japonii będzie miała jednak prawdopodobnie dowolność w doborze planu i można z jej strony spodziewać się zakończenia w każdej płaszczyźnie. Trenująca pod okiem Hiroyukiego Abe RENA być może będzie chciała przetestować swoje zapasy i parter, a być może w postawi na to co umie najlepiej, więc ciosy i kopnięcia. Mało to konkretne, ale jej przeciwniczka stanowi duży znak zapytania.
49 kg: Seo Hee Ham (21-8) vs. Miyuu Yamamoto (5-3)
Daniel Dziubicki: Stawka tego pojedynku jest jasna – zwyciężczyni w sylwestra zmierzy się o pas z Ayaką Hamasaki. Mamy tu typową konfrontację stylów. Koreanka będzie chciała utrzymać akcję w stójce, natomiast Miyuu to świetna, utytułowana zapaśniczka, która co prawda rozwija się cały czas, ale nadal jej główną bronią są właśnie zapasy. Nie jest trudno więc wywnioskować, że kluczem do wygranej w tym pojedynku będą defensywne zapasy Ham. Ta jednak nawet w UFC wagę wyżej nie mierzyła się z tak wybitną specjalistką od obaleń jak Yamamoto. Siostra Kida w swoich ostatnich występach poza tym wyglądała na bardzo mocną fizycznie. Nie jest może najbardziej ekscytującą zawodniczką (wszystkie walki wygrane przez decyzję), ale też nigdy nikt jej nie znokautował (chociaż poddawały ją… stójkowiczki). Prawda jest jednak taka, że Miyuu jest na wyraźnej fali, wygrała 4 pojedynki z rzędu i ostatnią porażkę zanotowała w 2017 roku. Co można wyciągnąć z kolei z występów Koreanki? Obalić ją umiała choćby Mina Kurobe, ale przewrócona Ham albo szybko wstaje po siatce (tak, tutaj zadanie będzie utrudnione przez liny), albo stara się błyskawicznie zmieniać pozycje tak, aby nie lądować z rywalką w gardzie, tylko zrobić sobie miejsce, aby wejść za plecy. Wziąwszy wszystkie aspekty tego zestawienia można stwierdzić, że jeżeli zakończy się ono decyzją, to prawdopodobnie dzięki kontroli w parterze Yamamoto. KO/sub (tak, Seo potrafi też zaskoczyć techniką kończącą, nawet z pleców, co pokazała z Kurobe) to kolejne W w rekordzie dla mistrzyni ROAD, która w swoim debiucie w RIZIN z Tomo Maesawą zakończyła efektownie sprawę kolanami w pierwszej rundzie.
61 kg: Kai Asakura (13-1) vs. Yuta „Ulka” Sasaki (22-7-2)
Jan Niwiński: Autor największej niespodzianki ostatniej gali RIZIN powraca. Kai Asakura w walce wieczoru powalczy z weteranem UFC, Yutą Sasakim. „Ulka” to przede wszystkim świetny chwytacz, który potrafi już na początku pojedynku pójść po nogi. Ma jedną ulubioną technikę której się trzyma – duszenie zza pleców. Jak nie uda mu się nią poddać, to kontroluje rywala nie dając mu centymetra miejsca. W debiucie dla organizacji dość sprawnie wypunktował „Krazy Horse Wannabe” w osobie Manela Kape, a w lipcu tego roku odklepał duszenie północ-południe od Shintaro Ishiwatariego, który wcześniej naruszył go mocno w stójce. Asakura dokonał SENSACJI podczas RIZIN.18, nokautując Kyojiego Horiguchiego już w 68 sekundzie pierwszej rundy. O tym jak wielka to była niespodzianka niech świadczy fakt, że mój newsfeed na twitterze pełny był komentarzy typu „O KU$#A, HORIGUCHI ZNOKAUTOWANY” przez dobrą godzinę po skończeniu gali. Mniejszy z braci Asakura z nawiązką odbił się więc po serii kontuzji która trawiła go od początku tego roku. Kai to zdolny uderzacz, lubiący bójkę. Jak udowodnił w starciu z Horiguchim, potrafi dobrze skontrować agresywne wjazdy swoich rywali. Zapowiada się nam ciekawa konfrontacja. O ile w stójce powinien dominować Asakura, tak na ziemi, a zwłaszcza zza pleców, Sasaki będzie prawdziwym mordercą. Czekam by zobaczyć, co okaże się skuteczniejsze.
100 kg: Jiri Prochazka (24-3-1) vs. Fabio Maldonado (25-13)
Po raz 11. w swojej karierze Jiri Prochazka wystąpi w ringu organizacji RIZIN. Urodzony w Czechach zawodnik to jeden z najlepszych zawodników Starego Kontynentu, który nigdy nie podpisał kontraktu z Ultimate Fighting Championship. Obecnie znajduje się na fali ośmiu zwycięstw z rzędu, z których tylko jedno wymagało pracy sędziów punktowych. Agresywny, celny, kreatywny – te przymiotniki idealnie określają styl walki Prochazki. Dzięki tym cechom powinien być od dawna na „watch liście” każdego fana MMA. Dla takiego zawodnika czasami trudno znaleźć przeciwnika, który podoła możliwości widowiska. Na papierze widowisko może zapewnić Fabio Maldonado. Prawie 40-letni Brazylijczyk jest raczej w końcówce swojej kariery. Do jego największych osiągnięć należy mistrzostwo Fight Night Global oraz mocno kontrowersyjna porażka z Fedorem Emelianenko. Ma na swoim koncie również karierę bokserską, w czasie której stoczył 29 pojedynków. Prochazka słusznie jest faworytem tego boju. Fabio nie jest słabym zawodnikiem, ale na tle młodszego rywala będzie wdawać się w wymiany, które zakończą się kolejnym widowiskowym nokautem w wykonaniu Jiriego.