MMA PLNajnowszePublicystykaMMA pod publiczkę? Dlaczego „pod publiczkę” nie jest wymówką? [PUBLICYSTYKA]

MMA pod publiczkę? Dlaczego „pod publiczkę” nie jest wymówką? [PUBLICYSTYKA]

Pamiętam te czasy, gdy Conor McGregor zaczynał się gubić, przekraczał kolejne granice dobrego smaku i po prostu bulwersowały mnie kolejne krzywe akcje tego zawodnika. Kontrargumentem innych komentujących było „… przecież to wszystko pod publiczkę”. Niedawno jeden z freakfighterów w wywiadzie przyznał, że on tylko „wciela się w rolę” i ogólnie przecież to wszystko ludzie chcą oglądać. MMA pod publiczkę… Dlaczego to żadna wymówka i żaden argument, by łaskawym okiem patrzeć na kolejne kontrowersje?

„… a na co dzień jestem kim innym”? Naprawdę? Przecież robisz to, co robisz…

Skończą się freaki i nikt nie będzie o tym pamiętał, że byłeś wulgarny, czy mu wyje*ałeś tym czy tamtym. Później przyjdą inne, fajne rzeczy i ludzie z tego będą ciebie kojarzyć. To jest tu i teraz. Chcę zarobić hajs, który chcę zainwestować w swoje biznesy i mam to w chu*u, czy ktoś będzie mnie krytykować. To jest gra, w której ja się wcielam w rolę, a na co dzień jestem kim innym.

Tak pod koniec programu FAME 22 CAGE sytuację opisywał jeden z freakfighterów. W uproszczeniu jest to esencja podejścia „to wszystko pod publiczkę”. To komunikat typu: „Zachowuję się tak, jak się zachowuję, ale tylko po to, by zarobić kasę, a później to już będę spoko. Nawet teraz jestem innym człowiekiem niż pokazuję to przed kamerami”. Nie zamierzam kruszyć kopii o to, jakim człowiekiem jest ten freakfighter prywatnie, bo tego nie wiem… i w sumie nie chcę wiedzieć. Nie mam ochoty poznawać takiej osoby. Nawet wbrew wszelkim zapewnieniom o „byciu wporzo”, odpycha mnie to, co widzę. Bo o człowieku decydują czyny, a nie zapewnienia o dobrych intencjach. Na razie widzę obrzucanie innych błotem, wyzwiska i słabe zachowania. Jesteś kulturalną osobą na poziomie? Każdy może to o sobie powiedzieć.

A jak jest naprawdę? Tak naprawdę to właśnie zwyzywałeś kolejną osobę podobną do ciebie. Byłeś wulgarny i „wyje*ałeś tym czy tamtym”. Nieważne, czy pod publiczkę, czy nie. Tak jest naprawdę.

Prawda ekranu i prawda kulis

Kłócą się, opluwają się, skaczą sobie do gardeł na wizji, a przybijają piątki, gdy już nie ma kamer. Który świat jest realny? Oczywiście można powiedzieć, że prawdziwy świat jest poza kamerami. Ale co z tego, skoro ludzie (w tym dzieci) nie oglądają kulis, a oglądają właśnie MMA pod publiczkę?

Wyobraźmy sobie, że kolejne konferencje gal nie są pokazywane jako prawdziwe widowisko, a jako zwykły serial. Wszem i wobec informując, że to wszystko nie jest prawdziwe, a w rolę wcielają się przygotowani aktorzy. Że to nie dzieje się naprawdę. Mamy czołówkę jak z telenoweli i napisy końcowe po zakończeniu konferencji. Czy oglądalność byłaby równie duża? Nie sądzę.

Co sądzę o oddzielaniu światu ekranu od świata zakulisowego? Jeżeli widzimy tak drastyczne różnice, to po prostu jesteśmy świadkami oszukiwania widzów. I to bardzo często tych najmłodszych, najmniej świadomych, gotowych te zachowania powielać. Dla celebryty może to być aktorstwo, a dla widza może to być wątpliwy wzór do naśladowania.

Jak jest naprawdę? MMA pod publiczkę jest pokazywane jako prawdziwe, realne widowisko, a widzowie są ogłupiani, oszukiwani i mogą uznać, że „tak trzeba żyć”. Mogą boleśnie przekonać się, że to nie jest dobra droga. Tak jest naprawdę.

MMA pod publiczkę – kiedy się skończy?

Celebryta chce zarobić pieniądze, a później zająć się swoimi biznesami. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i można deklarować, że „jeszcze tylko jedna walka”. A prawda jest taka, że będzie to robił tak długo, jak to się opłaci. Biznesy mają to do siebie, że albo wychodzą, albo nie wychodzą. I wcale nie wątpię w zdolności celebryty. Po prostu są pewne źródła zarobku i źródła mniej pewne. Jeżeli umiesz w łatwy sposób zarabiać pieniądze z jednego źródła, raczej nie zdecydujesz się tak nagle na zmianę zawodu, zaangażowania w mniej pewny biznes itd. Robisz to stopniowo i zawsze wykorzystujesz okazję.

Spójrzmy na zawodników MMA, którzy kończą kariery po kilka razy. Wielu ludzi mówi o głodzie walki, o potrzebie adrenaliny, ale nie oszukujmy się – walczysz również po to, by zarabiać. Jeżeli jesteś w czymś dobry i możesz na tym zarobić, nadal to robisz. A pieniądze zawsze się przydadzą. Nigdy nie może być „za mało pieniędzy”.

Jak jest naprawdę? Zarabiasz na tym, co umiesz robić. Raczej wykorzystujesz sytuację do samego końca. Mało kto rezygnuje z łatwego, ale dużego zarobku. Deklarację o zakończeniu kariery nie zawsze są spełniane. Tak jest naprawdę.

Tabula rasa? Czy ludzie zapomną MMA pod publiczkę?

Ludzie mają krótką pamięć. To prawda. Potrafią głosować nadal na te same partie polityczne, mimo że za każdym razem są zawiedzeni. Szaleństwem jest robić to samo i oczekiwać innych rezultatów, ale to tylko jeden z przykładów „krótkiej pamięci” społeczeństwa. Czy podobnie jest z konkretnymi osobami? Też tak jest. I znów można spojrzeć na politykę, gdzie jedna osoba może przybierać różne barwy partyjne i różne poglądy, a i tak ludzie zagłosują na tę „chorągiewkę”.

Nie wiem i nie interesuje mnie to, jakie biznesy chce robić freakfighter. On uważa, że ludzie zapomną o tym, co robił na konferencjach prasowych i że będą go kojarzyć z „fajnych rzeczy”, o których usłyszymy w przyszłości. Może tak być, ale nie byłbym tego pewien. W Internecie nic nie ginie. Prędzej czy później ktoś może wykorzystać nagranie jakiejś starej akcji, by skompromitować swojego rywala. „A pamiętasz, jak…” może paść w niespodziewanym momencie. Będą ludzie, którzy będą chcieli przypominać te chore akcje. Czy ludzie wierzą w „nawrócenie”? Są tacy, którzy wierzą, a są tacy, którzy nie wierzą. Nie można wrzucić wszystkich do jednego worka.

Jak jest naprawdę? Wiara w to, że ludzie zapomną, teoretycznie ma swoje podstawy, ale jest naiwna. Poza tym, zawsze się znajdzie ktoś, kto z chęcią będzie przypominał kompromitacje swojego przeciwnika. Po takich akcjach celebryta prezydentem raczej nie zostanie. Taka jest prawda.

Pato pato pozostanie

Zachowania idą w świat, ludzie to oglądają, dzieci powielają akcje swoich idoli. Nie trafia do mnie tłumaczenie, że to tylko MMA pod publiczkę. Nawet jeżeli uważasz się za innego człowieka, to przecież robisz to, co robisz. Jeżeli po krzywej akcji zakulisowo przybijasz piątkę ze swoim przeciwnikiem, to jednak oszukujesz ludzi. Deklarowanie zakończenia kariery freakfightera nie są zbyt wiarygodne, bo to rzecz, którą wykorzystuje się do końca swoich możliwości. Ludzie mają krótką pamięć, ale pewne akcje na stałe definiują osobę. I prędzej czy później ktoś przypomni wstydliwą przeszłość.

„MMA pod publiczkę” jest miernym tłumaczeniem dla chorych, krzywych akcji. Opłaca się finansowo, ale robisz z siebie błazna. Taka jest prawda.

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis