MMA i K-1 na jednej gali… Widowisko dla każdego? [FELIETON]
Walki rycerzy, pojedynki K-1, starcia MMA – ostatnio widzę różne ciekawe połączenia. Na jednej gali, choćby na piątkowym FEN, kolejny raz zobaczyliśmy hybrydę formuł walki. Na M-1 jako urozmaicenie mogliśmy podziwiać starcie rycerzy. Ciekawe widowisko czy rozmycie klimatu? Dobry kierunek czy przypodobanie się laikom?
Sukcesu MMA nie udałoby się osiągnąć bez zrozumienia i dostosowania się do wymagań rynku. Wprowadzono więcej zasad, by uniknąć etykietki mordobicia. Pojawiły się przerwy między walkami, również dla reklamodawców. Zrezygnowano z ringu na rzecz klatki, by było mniej przerw między walkami. Wznawiano walkę w stójce, gdy robiło się zbyt nudno. MMA bardzo mocno się rozwinęło, wyrównało poziom i coraz większe znaczenie mają zapasy oraz walka przy siatce. Dla laika jest to jednak nie do końca zrozumiałe. Przeciętny widz potrzebuje emocji. Chce, „by oni się bili, a nie przytulali”. Jak to zrobić? Pokazać mu K-1. Nawet jeżeli nie rozróżni formuły walki, dostanie to, co chce. Będzie miał inne spojrzenie niż adept uderzanych sportów walki, ale i tak mu się to spodoba. Widz lubi szybkie akcje, efektowne nokauty, mocne uderzenia.
Dlatego też najciekawszą obecnie hybrydą jest łączenie walk MMA z walkami K-1. Po pojedynkach z dominującym klinczem i parterem miło jest, dla odmiany (i dla laika, i dla eksperta) obejrzeć starcie typowo stójkowe. Szczerze mówiąc jeszcze kilka lat temu nie spodziewałem się, że K-1 w Polsce będzie odradzać się i docierać do szerszej publiczności na galach MMA. Tak jak nie spodziewałem się, że nasz sport i my odniesiemy taki sukces. Pozostają jednak pytanie: Co z grapplingiem, który jest równie piękny, ale trudniejszy w odbiorze?
Bardzo podoba mi się to, że pojawiają się gale typu Metamoris, Polaris, Pryzmat – typowo grapplingowe eventy. Myślę, że każdy ze mną się zgodzi, że dla osoby nie znającej choćby podstaw grapplingu, walki nie będą ciekawe. Niestety (ubolewam nad tym), nie widzę w chwytanych formułach potencjału na zdobycie przeciętnego widza. Konia z rzędem temu, komu uda się to osiągnąć. Z drugiej strony widzę pozytywne zjawisko. Coraz więcej osób zaczyna interesować się grapplingiem i to nie tylko pod MMA, ale czyste BJJ lub BJJ no-gi. Dla nich takie zawody mają sens. To grupa mniejsza, ale bardziej wyspecjalizowana, wierniejsza, bardziej fanatyczna (w dobrym tego słowa znaczeniu). To „podjarka” bardzo podobna do „podjarki” MMA, często idące w parze. Mimo to, na transmisje w ogólnopolskiej telewizji raczej nie ma co liczyć. Z całą sympatią… „Janusz” nie zrozumie, po co oni tam leżą i się przytulają.
Ważną kwestią jest też sprawa konkurencji. Widz zawsze może przełączyć na inny kanał. KSW 35 w piątek 27 maja? Nie dziwię się. W sobotę jest finał Ligi Mistrzów i chyba nie w smak byłyby Lewandowskiemu i Kawulskiemu skoki oglądalności, szczególnie w sytuacji, w której będzie dogrywka i rzuty karne. Widz w przerwach to żaden zysk. Organizacje zawsze będą zakładnikami szybko nudzących się Januszy. Cały czas istnieje pewna rywalizacja z boksem, który ma w Polsce dłuższą tradycję. Gdzieś w weekendowy wieczór widz może obejrzeć podrzędny, tani serial sensacyjny. Jak myślicie? Co wybierze, jeżeli „oni ciągle będą się przytulać zamiast bić”. K-1 ratuje więc pewien poziom napięcia, nasycenia łatwo zrozumiałą walką.
Jak najbardziej rozumiem chęci zachowania „czystości” gal MMA w trosce klimat wszechstylowej walki i zadowolenie środowiska. Mimo to, urozmaicona oferta to ciekawe widowisko dla masowego odbiorcy. Obecne wymagania rynku zmuszają do pójścia w tym kierunku, bo właśnie dzięki przyciąganiu laików nasz sport na dobre się rozwinął.