Mięso kangura, konina, babochłopy i trefne odżywki. Kontrole antydopingowe w UFC!
„Kontrola, Kontrola”!!! Jeszcze gorsza niż kanary w autobusie! Nie dogadasz się gdy wpadniesz, nie uciekniesz. Musisz oddać próbkę. Ale i tak jest pokusa, by trochę wspomóc się farmakologicznie. Jak zrobisz to z głową, nie wpadniesz. Jak masz szczęście, ominiesz kontrolę antydopingową. Zabawa w kotka i myszkę trwa już od dawna.
Mimo tylu kontrowersji i tak częstego omawiania tematu dopingu w UFC, w gruncie rzeczy zmiany są dość powolne. Zadowalać może rozwiązanie swego czasu dość powszechnego problemu TRT (terapii zastępczej testosteronem), z której korzystała część czołowych wtedy zawodników (m.in. Vitor Belfort, Frank Mir, Chael Sonnen, Dan Henderson). Jest sprawiedliwiej, nie ma niedomówień. Był to duży krok, ale to sukces sprzed dwóch lat. Mimo jednego zwycięstwa, nadal wiele kwestii nie zostało rozwiązanych. Kontrole są częstsze, ale nie do końca sprawiedliwe i pozostaje wiele niedomówień.
Joanna Jędrzejczyk w lipcu będzie broniła pasa UFC kobiecej wagi słomkowej w starciu z Claudią Gadelhą. Brazylijka przez blisko 7 miesięcy nie była testowana. A UFC tak bardzo chwaliło się częstszymi kontrolami. Nova Uniao, klub Gadelhi jest jednym z najczęściej testowanych gymów w UFC. Szczęście, ślepy traf czy jawne cięcie w ch***? Federacja mówi o sprawiedliwości. Widać, że nie dotyczy to każdego. Joanna Jędrzejczyk w tym czasie była badana 4 razy. Dopiero po pewnym czasie, w którym ukazały się zdjęcia Brazylijki wyglądającej bardzo męsko, z wyostrzonymi rysami twarzy i z mocną sylwetką, przedstawiciele USADA odwiedzili ją trzykrotnie w ciągu 5 dni. Gdzie tu sens, gdzie logika? Statystyki kontroli będą się zgadzać, ale czy o to tu chodzi, czy może o elementarne poczucie sprawiedliwości? Niby Ameryka, ale nabijanie statystyk jak za głębokiej komuny. Również sens działań jak za dawnej epoki.
Tymczasem są zawodnicy, którzy w głupi sposób wpadają na dopingu. Tłumaczenia stają się coraz śmieszniejsze. Lyoto Machida nie wiedział, że środek 7-Keto DHEA jest zakazany. Dostęp do listy zabronionych środków nie jest tajny, a zasada „ignorantia iuris nocet” („nieznajomość prawa szkodzi”) jest logiczna i powszechnie akceptowana. Dla zawodowców nie może być taryfy ulgowej. Nie wiem, co gorsze. Czy głupie tłumaczenie, czy faktyczna głupota, gdyby Machida mówił prawdę. Frank Mir przyłapany na stosowaniu sterydu o „wdzięcznej” nazwie oral-turinabol wspomniał, że środek mógł być w skażonym mięsie kangura. Brzmi głupio, bardzo głupio. Nie będę tego komentował, by nie było jeszcze głupiej. Zawsze można puścić jakąś ściemę, np. o trefnych odżywkach. Niby jest to jakieś tłumaczenie, ale śmierdzi brakiem powagi i w pewnym sensie ośmiesza walkę z dopingiem. Nadal nikt nie rozwiązał sprawy marihuany, która ciągle jest uważana za środek dopingujący. Biedni zawodnicy, którzy raz na jakiś czas lubią sobie przypalić są traktowani jakby brali prawdziwy doping.
Poziom MMA stale rośnie i decydują szczegóły, dlatego problem dopingu nie zniknie. Mimo wielu zapewnień o lepszej skuteczności wykrywania, tak naprawdę zmiany są powolne. Nie słucha się zawodników. Kontrole nadal nie są sprawiedliwe, ciągle pojawiają się kontrowersje. Moim zdaniem zakaz TRT był ostatnim faktycznym sukcesem w kwestii dopingu. Męskie kobiety, skażone mięso kangura i trafne odżywki nadal będą rzeczywistością UFC.