Middle Kick: adieu Fight Club!
W minione święta podczas ostatniej gali Superkombat mogliśmy już oficjalnie potwierdzić informację, że z anteny Eurosportu znika Fight Club. Właśnie temu programowi, będzie poświęcony niniejszy wpis, choć nie ukrywam, że z MMA miał niewiele wspólnego… ale miał.
Czasy, gdy w Polsce sporty walki utożsamiane były z boksem, czy igrzyskami olimpijskimi, bądź filmami z Bruce’m Lee, czy Jackie’m Chanem. 2001 rok. Wtedy właśnie w Eurosporcie wyemitowana została relacja z finałów Grand Prix K-1. Prowadzący Andrzej Janisz zareklamował to jako konfrontację stylów, mówiąc jeszcze, że rzadko która walka kończy się decyzją. Mając 12 lat, podziałało mi to na wyobraźnię i nie przełączyłem kanału. Od tamtej pory gale japońskiego potentata były stałym punktem programu, również u mnie. Wkrótce stacja postanowiła zebrać najróżniejsze relacje kickbokserskie w ramach jednej audycji i tak powstał FC. Kiedy to nastąpiło, sam nie pamiętam. Szacuję, że od około 2003 roku.
Pierwsze intro wyglądało tak:
(podsumowanie GP K-1 2005 z udziałem Willa Vandersa, wieloletniego komentatora międzynarodowej wersji Eurosportu)
Przez ten czas można było zobaczyć niezliczoną ilość gal kickboxingu, ale zdarzył się również epizod z MMA. Było to w latach 2005 i 2006. Wówczas poza lokalnymi galami jak np. 2h2h można było zobaczyć też Shooto, czy archiwalne gale Pride. Dopiero później, gdy we Francji uregulowano prawnie kwestię mieszanych sztuk walki (w praktyce ich zakazując), na jakiś czas sport ten zniknął z oferty. Powrócił dopiero przy okazji GP Strikeforce, ale już poza Fight Clubem. Jedynie dla Polski i Rosji.
W dobrych czasach zobaczyć można było choćby tą walkę:
Generalnie program, z Samuelem Pagalem na czele, był zawsze tam, gdzie działy się najważniejsze wydarzenia w świecie kickboxingu. Odliczając gale na żywo, bo one nie wchodziły w strukturę FC. Oczywiście, nie zawsze też bywało idealnie. Czasami ten sam kotlet trzeba było odgrzać dwa razy (dwie serie Total KO, gdzie część rzeczy się pokrywała), skrypty nie zawsze były odpowiednio przygotowane, a wszystko nadawane było z miesięcznym poślizgiem. Jednak dla ilu ludzi było to pierwsze poważne zetknięcie się ze sportami walki? Ilu za pośrednictwem Eurosportu śledziło losy Petera Aertsa, Ernesto Hoosta, czy Jerome’a Le Bannera? Ilu zaczęło głębiej kopać, szukać kolejnych informacji i po nitce do kłębka dotarło do np. Pride?
Śmiem stwierdzić, że antenę opuściła pozycja kultowa. Co oczywiste, także niszowa, gdyż u nas kick nigdy nie był szalenie popularny. Jeżeli chodzi natomiast o oglądalność, to w szczytowych momentach wynosiła ona 50-60 tysięcy. Sami możecie ocenić, czy to dużo, czy mało. Dla mnie osobiście to był ogromny zaszczyt stać się częścią tego wspaniałego i wartościowego programu. Wiadomo, że do tego wszystkiego dochodziły również korzyści materialne, ale to jest chyba jasna sprawa.
W celach czysto informacyjnych założyłem nawet fanpage na Facebooku, choćby po to, żeby nasi widzowie wiedzieli wcześniej, jakie konkretnie walki puścimy. Co ciekawe ze strony korzystali również Holendrzy, którzy przecież oglądali dokładnie to samo co Polacy. Mimo, że nie mamy zbyt wielu fanów, to fanpage spełnił (i na razie spełnia) swoją rolę.
Do końca roku zostało nam tylko 5 gal Superkombat. Co będzie dalej? Nikt tego nie wie… Jakiś czas temu na dobre wystartowało polskie okno i nie jest wykluczone, że coś się kiedyś może pojawi, ale na razie sami nie wiemy totalnie nic.
A tak wyglądało ostatnie, obowiązujące intro: