Marian Ziółkowski przed KSW 54: Lubię walczyć ze stójkowiczami
Marian Ziółkowski przed KSW 54 został bohaterem jednego z artykułów wprowadzających do nadchodzącej gali, który został opublikowany na oficjalnej stronie Federacji KSW.
Jego treść zamieszczamy poniżej.
Marian Ziółkowski przed KSW 54: Lubię walczyć ze stójkowiczami
Marian Ziółkowski, który w swoim ostatnim boju pokonał Gracjana Szadzińskiego, powróci do okrągłej klatki organizacji KSW podczas gali w Londynie. Jego rywalem będzie Norman Parke, a na szali tego pojedynku będzie leżał tymczasowy pas mistrzowski wagi lekkiej.
Co ciekawe, Marian, choć dziś ma na koncie 30 zawodowych pojedynków, swoją przygodę ze sportami walki rozpoczął dość późno.
– Zawsze chciałem trenować sztuki walki, zawsze mnie do nich ciągnęło, ale ostatecznie bardzo późno trafiłem na matę i dziś nieco tego żałuję – wspomina Marian. – W szkole wszyscy grali w piłkę nożną, więc i ja grałem z nimi. To natomiast pochłaniało mój wolny czas. Zawsze jednak czułem, że wolę sport indywidualny. W wieku 19 lat zacząłem szukać w internecie klubu MMA i tak trafiłem pod skrzydła trenera Mirosława Oknińskiego.
Marian początkowo nie myślał jednak o samym MMA, a o brazylijskim jiu-jitsu.
– Najpierw przychodząc do klubu próbowałem swoich sił w brazylijskim jiu-jitsu i treningach w kimonach. Podobała mi się walka w parterze. Po trzech miesiącach, za namowami trenera, zdecydowałem się jednak na MMA. Zaledwie też po trzech miesiącach od rozpoczęcia mojej przygody z matą wystartowałem w Amatorskiej Lidze MMA, była to ósma edycja. Wygrałem wówczas dwie walki i przegrałem dopiero w finale. Kilka miesięcy później na ALMMA 9 tym razem zdobyłem złoto, wygrywając Puchar Polski. Zanim zadebiutowałem w zawodowstwie stoczyłem około 30 walk amatorskich.
Pierwsza zawodowa walka MMA przyszła również szybko, bo już po dwóch latach treningów. Niestety dla Mariana debiutu na zawodowej scenie nie należał do udanych.
– Pierwsza porażka była bardzo demotywująca. Startując z zawodową karierą marzyłem o tym, żeby mieć jak najdłużej zero przegranych w rekordzie. Po tej pierwszej walce, która odbyła się w Niemczech, czułem się też mocno oszukany przez sędziów. Moim zdaniem wynik starcia był wielką niesprawiedliwością i przez chwilę myślałem nawet o tym, czy nie zostawić tego i już nie walczyć dalej. Ten sport jednak bardzo mi się podobał. Trenowałem więc dalej, bo nie chciałem z niego rezygnować. Trener również mnie motywował do tego, żebym walczył dalej i nie rezygnował.
Kontynuacja kariery okazała się słusznym posunięciem. Marian wygrywał kolejne walki i ostatecznie zdobył również pas mistrzowski organizacji PLMMA. Później dwa razy toczył boje o pas mistrzowski organizacji FEN, ale nie udało mu się go zdobyć. Wszystkie jego sportowe sukcesy otworzyły mu ostatecznie drogę do KSW.
– Na pewno miałem w karierze kilka przełomowych momentów, ale tym najważniejszym było podpisanie kontraktu z KSW. Tak naprawdę więc dopiero od jakiegoś roku czuję, że to co robię ma sens i że warto walczyć dalej. Wcześniej oczywiście też pojawiały się takie chwile, gdy czułem, że może właśnie nadszedł czas na zwrot w karierze i pełne zawodowstwo. Raz było to, gdy organizacja PLMMA, której byłem mistrzem, trafiła pod skrzydła dużej telewizji. Drugi raz nastąpił, gdy walczyłem ponownie o pas mistrzowski organizacji FEN.
Pierwsza walka w KSW nie przyniosła wygranej Marianowi, ale też wyjście do starcia w zastępstwie i zmierzenie się z byłym mistrzem, Kleberem Koike Erbstem było bardzo dużym wyzwaniem.
– To co najbardziej mnie wówczas zabolało, to że tak łatwo zostałem pokonany. Wiedziałem jednak, że okoliczności nie były dla mnie sprzyjające i wiedziałem, że do następnej walki wyjdę przygotowany na 100 procent. Cały czas czułem też dodatkową motywację związaną z występami dla KSW.
Motywacja przełożyła się na dwa świetne zwycięstwa w okrągłej klatce. Najpierw Marian rozbił Grzegorza Szulakowskiego, a następnie Gracjana Szadzińskiego. Te wygrane doprowadziły go do zestawienia z Normanem Parkiem w walce o pas mistrzowski. Niestety Ziółkowski musiał wycofać się ze starcia z powodu kontuzji. Teraz natomiast zmierzy się z Maciejem Kazieczką, który ma za sobą trzy bardzo dobre tryumfy z rzędu.
– Uważam, że to jest fajne zestawienie, bo i ja i on bardziej preferujemy walkę w stójce, co też kibicom może się podobać. Ja też lubię walczyć ze stójkowiczami, bo największe problemy w karierze zawsze sprawiali mi niscy, mocni, silni zapaśnicy. Cieszę się więc, że to będzie stójkowy zawodnik.
Marian Ziółkowski dysponuje znacznie większym doświadczeniem w klatce od Macieja Kazieczki. Ma na swoim koncie aż 24 zawodowe więcej od rywala, ale jak sam mówi, to nie zawsze odgrywa kluczową rolę w walce.
– Doświadczenie, czy to chodzi o starty w zawodowym czy też amatorskim MMA, mam bardzo duże, ale też często przypominam, że bywa, iż w stosunku do rywala wcale nie mam większego doświadczenia jeśli chodzi o lata treningu. Ja dopiero w roku 2009 roku pierwszy raz trafiłem na matę, a często jest tak, że zawodnicy trenują od dziecka, czy to jiu-jitsu, czy zapasy. Myślę, że moje doświadczenie z walk działa na moją korzyść, ale też miałem takie starcia w karierze, np. z Mateuszem Rębeckim, który miał dużo mniejsze doświadczenie i potrafił sobie ze mną poradzić. Nie zawsze więc musi to mieć przełożenie.
Marian skupia się dziś na nadchodzącym starciu, ale sprawa walki o pas, jest dla niego też ważna.
– Skupiam się na tej walce, bo jeśli ją przegram, to w ogóle nie będę mógł marzyć o pasie. To jest priorytet, ale oczywiście mam gdzieś w głowie wizję na kolejne pojedynki. Jeśli uda mi się wygrać z Maćkiem, to myślę, że powinienem dostać walkę o pas.
Do walki Mariana Ziółkowskiego i Macieja Kazieczki dojdzie już 29 sierpnia, podczas gali KSW 54.
Zobacz także:
Federacja KSW przygotowała zapowiedź wideo drugiej walki wieczoru gali KSW 54, w której debiutujący w MMA Izu Ugonoh (0-0) zmierzy się z Quentinem Domingosem (5-1).
Karta walk gali ACA 109 jest już kompletna. Wydarzenie dostępne będzie w systemie PPV.