MMA PLNajnowszeKSWKSW vs. M-1 Global – 1:0! Wolny rynek, motherfuckers! [FELIETON]

KSW vs. M-1 Global – 1:0! Wolny rynek, motherfuckers! [FELIETON]

Straszyli Barnaoui, straszyli KSW, chcieli iść do sądu… i nic to nie da. Już w piątek mistrz wagi lekkiej M-1 Global zawalczy na KSW 35 z Mateuszem Gamrotem. Polskiej federacji udało się dopiąć swego. Organizacje walczą o najlepszych wojowników, by zarabiać. Jeżeli M-1 Global tego nie rozumie, nie wróżę im dobrej przyszłości.

Foto: kswmma.com

Jeszcze niedawno KSW było oskarżane o dobieranie zbyt słabych rywali dla swoich „etatowych” zawodników. Jeszcze dziś zdarzają się trudności, jednak poziom wojowników z zewnątrz jest coraz wyższy. Sportowcy ze wschodu, Brazylijczycy i inni potrafią dać dobre widowisko. Również Polacy po nieudanych walkach w UFC mogą w ciekawy sposób zasilić szeregi polskich federacji. Ściągnięcie Marcina Wrzoska sprawi, że kategoria piórkowa będzie jeszcze mocniejsza. Cieszy mnie również to, że nie zapomina się o wojownikach wybijających się na krajowym podwórku. Choćby Filip Wolański, Kamil Szymuszowski, Grzegorz Szulakowski – to do nich może należeć przyszłość. Ostatni głośny kontrakt to jednak walka z M-1. Wygrana walka. Polski kibic ma się z czego cieszyć.

Uważam, że to nie koniec konfliktu. M-1 Global już teraz zachowuje się dość niepoważnie. Gadka o sądach, o pozywaniu organizacji i zawodnika jest próbą robienia awantury w sytuacji, w której zwyczajnie przegrało się z konkurencyjną firmą. Mamy wolny rynek, w którym każdy musi się starać o partnerów biznesowych. Nie chcę szukać przyczyn, dla których M-1 Global tego nie potrafi pojąć, być może są to kwestie mentalności. Po to robi się kontrakt, po to są wszelkie zapisy w umowach, by unormować takie kwestie. Zawodnik złamał zasady? Zostaje ukarany tak, jak jest to w przepisach kontraktu. Ni mniej, ni więcej. Proste.

W sporcie zawsze istnieją konflikty interesów. Żadna organizacja nie chce oddawać swoich zawodników, szczególnie gdy w danej chwili mają pas mistrza lub znaczącą pozycję w rankingach. Gdyby Barnaoui został pokonany, ktoś mógłby stwierdzić, że KSW ma lepszych zawodników niż M-1 Global. Zwolennicy UFC tak bardzo cieszyli się, gdy byli pracownicy Pride nie potrafili się odnaleźć w klatce. Później to „Prajdowcy” ogłaszali triumfy np. gdy Mauricio Rua sięgał po mistrzostwo wagi półciężkiej. Wracając do ewentualnej porażki Barnaoui, to byłaby też porażka prestiżowa i po części marketingowa dla rosyjskiej federacji. Ja nie lubię wnioskować po jednym przypadku i raczej skupiałbym się na ocenie poziomu i formy konkretnych sportowców. Mimo wszystko, zawsze będzie pokusa generalizowania  typu „w M-1 walczą ogórki”. Idzie to w parze z taką a nie inną oglądalnością i przywiązaniem do gal. Dla M-1 Global jest to jednak pewna „ujma na honorze”, bo KSW najzwyczajniej w świecie sprzątnęło im sprzed nosa ich własnego mistrza. Jeszcze gorzej jest, gdy zwyczajnie nie umie się przegrywać. A może wystarczyło finansowo przekonać Francuza do pozostania w M-1?

Co jakiś czas będą pojawiać się „łakome kąski”, czy to po UFC, czy to po Bellatorze. Jeżeli „hajs się będzie zgadzał”, powitamy nowych, ciekawych wojowników w KSW. Oby tylko były to gwiazdy z jakimikolwiek perspektywami dobrych walk. Wartość marketingowa bez wartości sportowej to nieudana inwestycja – sukces, ale krótkoterminowy. Co prawda to Bellator przejmuje wojowników z UFC, jednak KSW wcale nie stoi na straconej pozycji. Pytanie, czy po cyrkach z Barnaoui, zawodnicy nadal będą się chcieli wiązać z M-1 Global. Dość niepoważne zagranie ośmiesza federację w oczach potencjalnych pracowników.

A rozwiązanie jest takie proste. Wystarczy popatrzeć na najlepszych. UFC może być krytykowane za kontrakty „zawłaszczające” zawodnika, ale może właśnie dzięki temu UFC jest największą federacją MMA na świecie. Każda osoba podpisująca kontrakt wie, na co się pisze. Coś za coś. Sport to biznes, więc sprawy kontraktów trzeba podchodzić jak do poważnego przedsięwzięcia. Brawo dla KSW, kciuk w dół dla M-1: „Nie strasz, nie strasz, bo się…”

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis