KSW 57: Marcin Krakowiak udusił Kacpra Koziorzębskiego. Kapitalny i wycieńczający pojedynek! [WIDEO]
Marcin Krakowiak (10-3) poddał Kacpera Koziorzębskiego (7-3) w trzeciej rundzie podczas gali KSW 57.
Walka zaczęła się dynamicznie. Koziorzębski napierał, ale rywal także odpowiadał. Zawodnik Octopus Łódź ruszał do kolejnych ataków. Koziorzębski był jednak w stanie mocno trafiać, także kopnięciami na tułów. To jednak Krakowiak zaliczył skuteczneo balenie. W parterze próbował też też gilotyny, lecz przeciwnik znakomicie odwrócił pozycję. Zawodnicy wrócili do stójki. Krakowiak trafił a potem ponownie przeniósł walkę do parteru. W końcówce rundy finalista „Tylko Jeden” podmęczył jeszcze oponenta gilotyną a potem zdzielił mocnym łokciem.
Koziorzębski imponował obrotówkami, polował na korpus przeciwnika. Później Krakowiak bardzo mocno trafił go kolanem w krocze. Walka musiała zostać wstrzymana. Po wznowieniu reprezentant Rio Grappling Wrocław zaczął trafiać całymi seriami mocnych ciosów. Potem Koziorzębski zdołał też przewrócić rywala. Krakowiak przy siatce zdołał wstać. Potężne obszerne ciosy Koziorzębskiego robiły wrażenie, dochodząc zarówno do głowy jak i tułowia. Krakowiak co prawda złapał za nogę i posadził rywala, ale ten szybko wrócił. Zawodnicy wrócili do mocnych wymian. Krakowiak trafił zmęczonego rywala. W samej końcówce rundy długo trzymał jeszcze gilotynę, lecz jakimś cudem przeciwnik zdołał to przetrwać.
Zmęczenie obu zawodników dawało o sobie znać. Próby obaleń były bronione. Dobre ciosy Krakowiaka spotkały się z odpowiedzią. Tempo walki wyraźnie spadło, wszystko z powodu wycieńczenia zawodników z Łodzi i Wrocławia. Koziorzębski dobrze wszedł w tempo i przewrócił. Rywal szybko jednak wrócił na nogi. Na minutę przed końcem wykończony Koziorzębski padł po odepchnięciu. Krakowiak raz jeszcze ruszył po gilotynę. Tym razem technika przyniosła zwycięstwo, bo rywal odklepał.
Skrót walki dostępny na polsatsport.pl
Zobacz także:
Federacja KSW kończy rok mocno obsadzono galą W rozpisce aż trzy pojedynki mistrzowskie.