Kawulski zagrał we własnym filmie. Jak wypada „Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa”?
3 stycznia do kin trafiła druga produkcja reżyserska Macieja Kawulskiego. „Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa” to zgoła inny film od „Underdoga”. Czy współwłaściciel KSW poradził sobie z tematem mafii?
Kawulski w roli reżysera zadebiutował na początku 2019 roku filmem „Underdog”. Fabuła produkcji została oparta o dość klasyczną historię upadku i powrotu poważanego zawodnika sportów walki. Historia, choć miała swoje dziury, nie była najgorsza, a film bronił się znanymi aktorami i niektórymi zaskoczeniami w fabule. Finalnie, jak na debiut, mogło być zdecydowanie gorzej.
„Jak zostałem gangsterem” to jednak inny kaliber, szczególnie zważywszy na większą wartość historii. Paradoksalnie nie pomagała reklama, dająca jasno do zrozumienia, że zekranizowana historia jest prawdziwa, wydarzenia pokazane w filmie rzeczywiście miały miejsce, a cały film to realny obraz polskiej mafii. Ryzyko poniesienia klęski było zatem nieporównywalnie większe.
Z racji, iż jesteśmy portalem głównie traktującym o MMA, nie będziemy udawać poważnych recenzentów. Subiektywnie uważamy jednak, iż Kawulski odrobił swoją pracę domową z nawiązką i na początku roku dość wysoko zawiesił poprzeczkę innym reżyserom w zrobieniu najlepszego polskiego filmu roku. Na tak pozytywną opinię składa się kilka czynników.
Film, poza Natalią Siwiec, broni się aktorstwem. Na ekranie ujrzymy kilka twarzy z „Underdoga”, ale także pojawiają się nowe persony. Natalia Szroeder udźwignęła ciężar roli, natomiast Marcin Kowalczyk stworzył naprawdę barwną i charakterystyczną postać. Show na ekranie skradł jednak Tomasz Włosok, który już w pierwszej produkcji Kawulskiego pokazał swój potencjał. Z ciekawostek swoje mniejsze role dostały też osoby związane z KSW. Przez chwilę na ekranie pojawia się sam reżyser, występując… w dość nietypowej roli.
Fabuła jest płynna, nie nudzi. Przez ponad dwie godziny otrzymujemy serię ciekawych wydarzeń, w jakich nie brakuje twistów. Efekt dobrze prowadzonej historii uzyskany jest również dzięki zmieszaniu konwencji. Są momenty, gdzie widz może się uśmiechnąć, są momenty poważne, a nawet refleksyjne. Zakończenie również budzi emocje, dzięki czemu film przynajmniej na chwilę zostaje w głowie po jego zakończeniu.
Zdjęcia także są zaletą produkcji. Nie ma może w nich wielkiego efekciarstwa, ale często właśnie surowość scen wpływa na ich realizm i pozytywny odbiór. Muzyka? Kawulski często sięga po wielkie przeboje, ale z nimi nie przesadza (może poza początkiem), a na pewno są one uargumentowane wydarzeniami na ekranie.
W dość uproszczony sposób możemy przyznać, że czeka was przyjemny seans. Współwłaściciel KSW udowodnił reżyserski rozwój, a tak dobre poradzenie sobie z trudnym i niewdzięcznym tematem, jakim są gangsterskie porachunki, daje nadzieję, iż kolejne filmy reżysera będą na przynajmniej niezłym poziomie. Z drugiej strony sam Kawulski sam zbudował sobie dość trudną górę do przebycia. Następne produkcje pokażą, czy osiągnął on maksymalny poziom.