Lata 90′ i projekt starć mistrzów różnych dyscyplin. Celem było sprawdzenie, która z nich okaże się najskuteczniejsza. Niewiele zasad, klatka jako miejsce walki i specyficzny klimat były nowością na amerykańskim rynku. Pierwsze UFC, czyli Ultimate Fighting Championship odbyło się 12 listopada 1993 roku. 25 lat od pierwszej gali UFC dominuje w światowym MMA.
Pierwsza gala była turniejem mistrzów różnych dyscyplin. Jednego dnia wojownicy savate, sumo, kickboxingu, amerykańskiego kenpo, brazylijskiego ju-jitsu, boksu, shootfightingu i taekwondo zmierzyli się w klatce. Pomysłodawcami byli Rorion Gracie i Art Davie. Nie było przerw w walce, sędziów punktowych, a zawodnicy musieli przestrzegać tylko dwóch zasad – nie wkładać palców do uczy i nie gryźć rywali. Bezkonkurencyjny okazał się Royce Gracie, który poddał duszeniami wszystkich trzech przeciwników. Mimo sporych różnic wagowych wygrał finałowy pojedynek ze znacznie wyższym i znacznie cięższym Gerardem Gordeau. Takie były początki Ultimate Fighting Championship.
Drugi turniej również wygrał Royce Gracie poddając trzech pierwszych rywali, a w finale pokonując Patricka Smitha przez TKO. Druga odsłona UFC była transmitowana w telewizji. Mogła dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Na UFC 2 zadebiutował „Big John” McCarthy, najbardziej znany i jeden z najlepszych sędziów MMA na świecie. Organizacja rosła w siłę, pojawiała się w mediach dodawała nowe zasady, wprowadzała kategorie wagowe, przyciągała nowych widzów oraz nowych zawodników.
Potencjał organizacji zauważyło konsorcjum Zuffa. UFC zostało sprzedane za 2 miliony dolarów. W ciągu zaledwie kilku lat z organizacji udało się stworzyć prawdziwego sportowego giganta. Zuffa była właścicielem do 2016 roku, kiedy to sprzedała organizację grupie WME/IMG za ponad 4 miliardy dolarów. To pokazuje, jak bardzo w tym okresie rozwinęła się dzisiejsza największa organizacja MMA na świecie. Wróćmy do 2001 roku, kiedy to Zuffa kupiła UFC, a jego prezydentem został Dana White. W tym samym roku wprowadzono 5 kategorii wagowych, a UFC 33 było już nadzorowane przez sportową komisję stanu Nevada. W kolejnym roku pierwszy raz organizacja zorganizowała galę w Wielkiej Brytanii. Niespełna 3 lata później wystartował reality show „The Ultimate Fighter” transmitowany na Spike TV, w którym wspaniale zaprezentowały się przyszłe gwiazdy UFC: Forrest Griffin i Diego Sanchez.
Przez długie lata trwała rywalizacja z innymi organizacjami. Ostatecznie udało się zmonopolizować rynek. W 2007 roku Zuffa wykupiła upadające Pride FC, a kolejno 3 i 4 lata później WEC oraz Strikeforce. Na rynku pozostał jeden, największy gracz. Było nim UFC. Organizacja nadal się rozwija. Doszły nowe kategorie wagowe, dywizje kobiet, nowi sponsorzy, kontrakty z dużymi stacjami telewizyjnymi, podział na gale numerowane i Fight Night. UFC nadal walczy z dopingiem oraz angażuje się w działalność charytatywną. Mimo wszystko, największym skarbem organizacji pozostają jej zawodnicy. Przez lata działalności mogliśmy zobaczyć kariery największych legend MMA, najpiękniejsze pojedynki i najwyższy poziom sportowy na świecie. Również w kwestiach showbiznesu i medialnej otoczki UFC przyćmiło wiele innych wydarzeń sportowych. Medialne osobowości takie jak Brock Lesnar i Conor McGregor sprawiły, że Ultimate Fighting Championship dotarło do jeszcze szerszego grona widzów, również niezainteresowanych sportem.
Trudno wymienić wszystkie legendy organizacji. W ciągu 25 lat było ich tyle, że dokładny opis wszystkich z nich zająłby tysiące stron. W moim odczuciu największą z nich był Anderson „Spider” Silva. Brazylijski wojownik był wieloletnim mistrzem UFC w wadze średniej. Jego niesamowita szybkość, refleks i nonszalancki styl walki nie tylko okazywały się efektywne w pojedynku, ale też wzbudzały emocje na trybunach (pozytywne i negatywne, jednak nie da się zadowolić każdego). Był jednym z najbardziej efektownych i efektywnych wojowników w MMA.
Zdecydowanie legendą jest również Georges St. Pierre. Był dwukrotnym mistrzem kategorii półśredniej, w swoim ostatnim starciu wywalczył mistrzostwo wagi średniej, potrafił zapaśniczo zdominować najgroźniejszych przeciwników. GSP zawsze był skromny, idealnie przygotowany do pojedynków pod względem siłowym, szybkościowym, kondycyjnym. Krytykom nie podobało się, że Kanadyjczyk rzadko kończył walki przed czasem, jednak jego solidne przygotowanie, neutralizowanie atutów rywali i kontrola starć od początku do końca utwierdzają mnie w przekonaniu, że to jeden z najlepszych wojowników MMA w historii.
Jon „Bones” Jones zamyka TOP 3 największej organizacji MMA na świecie. W swojej karierze stoczył 24 starcia, przegrał tylko raz (przez dyskwalifikację). Nigdy nie został znokautowany ani poddany. Był szybki, doskonale wykorzystywał swój zasięg. Miał spore umiejętności stójkowe i zapaśnicze. Całkowicie zdominował kategorię półciężką i gdyby nie specyficzny tryb życia, mógłby przyćmić legendy Andersona Silvy i Georgesa St. Pierre’a. Narkotyki, doping, zawinione wypadki komunikacyjne stawiały pod znakiem zapytania jego kolejne pojedynki i kontynuację kariery. Mimo wielkich umiejętności, nie do końca wykorzystał swój talent. Jest jeszcze młody, ma szansę zawalczyć jeszcze co najmniej kilka lat a kibice czekają na powrót „Bonesa”.
Chyba nie ma fana MMA, który nie słyszałby o UFC. Największa organizacja MMA na świecie nadal dominuje na rynku, mimo że konkurencja nie śpi. 25 lat historii pokazuje, że Ultimate Fighting Championship to prawdziwy sukces sportowo-marketingowy i jedna z najpiękniejszych kart w historii sportów walki.